4 sierpnia 2014

Capitulo 6

Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nie ma sy­tuac­ji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi za­myka - to ot­wiera okno.
~ks.J.T.


Łódka.. Miejsce, w którym nie czuję się sobą. To jest moja zmora od.. Od zawsze. Jest ona taka chwiejna. Patrząc z brzegu wydaje się miłym miejscem, ale to tylko pozory. Ta na której mamy kręcić sceny do teledysku jest biała. W sumie jest to chyba jacht. Zresztą nie mogę się na ten temat wypowiadać, bo znawcą nie jestem. Wiem tylko jedno - muszę stąd zwiać za wszelką cenę.

Odwracam się na pięcie i momentalnie wpadam w ramiona Pablo. Dlaczego ja muszę mieć takiego pecha?

- O nie! Nie dam Ci odejść. - Zaczyna się śmiać i mocno mnie trzyma. Tak mocno, że słyszę bicie jego serca. - Każdy musi kiedyś pokonać swój strach. Będę Cię mocno trzymał, nie bój się.

To nie moja wina, że się boję. Kocham morza, rzeki, oceany.. Ale lubię je podziwiać z brzegu. Czasem tylko daję się namówić znajomym na wypad na plażę by na chwilę ochłodzić się w zimnych wodach morza. 

Jednak pływać łódką czy statkiem nie lubię. To nie moja bajka po prostu. Kiedy byłam mała rodzice zabrali mnie na krótki rejs. Nawet mile go wspominam chociaż.. To kołysanie. To mnie denerwuje. Boję się, że przyjdzie ogromna fala i przykryje nas. Zmiecie z powierzchni. I nie dam rady wypłynąć. Nie starczy mi powietrza. Zacznę się topić.. Basta! Nie mogę o tym myśleć w tej chwili. 

- Dzięki - jąkam się. 

W jego ramionach czuję się bezpieczna. Wiem, że mogę na niego liczyć. Jest on moim przyjacielem i nie da nikomu mnie skrzywdzić. Zawsze chciałam mieć takich przyjaciół. Teraz w końcu ich mam.

- Im prędzej zaczniemy to prędzej skończymy. - Przenoszę wzrok na jego twarz. Mówi do rzeczy. - No i oczywiście prędzej pójdziemy na kawę, co ty na to?

- No nie wiem.. - Nie dane jest mi jednak dokończyć.

- Dobra chodźcie już, bo nie mamy całego dnia. - Pogania nas jakaś kobieta. 

Pablo pierwszy wchodzi na pokład. Podaje mi rękę. Łódź zaczyna się niespokojnie kołysać. A co jak się przewróci?

- Ja nie dam rady. - Patrzę na Pabla. - Ja nie.. 

I już stoję na pokładzie. Zostałam tam po prostu wciągnięta. Gdyby nie Pablo to.. Zapewne dalej stałabym na brzegu. Chłopak cały czas mnie trzyma. Staram się nie panikować. Przecież nie mam powodu do strachu.. Podchodzi do nas właściciel pływającej pułapki.

- Proszę usiądźcie tu. - Spogląda na mnie.- Nie ma się czego bać.

Posłusznie siadamy w wyznaczonym miejscu. Każdy krok sprawia, że grunt jaki mam pod nogami niespokojnie zaczyna się kołysać. Mamy na sobie czerwone kapoki - dla bezpieczeństwa. Próbuję się odprężyć ale nie mogę. Wiem, że w ramionach Pabla nic mi nie grozi, ale jednak czuję obawę. 

- Myśl o czymś przyjemnym. - Szepce mi do ucha.

Ni stąd ni zowąd przed oczyma staje mi sen z Jorge. Ten pocałunek. Od razu mi lżej. Strach odpływa. 

- Ok, już mi lepiej. - Uśmiecham się do chłopaka.

- To dobrze, bo nie chcę cię widzieć znów nieprzytomną.

Wczoraj napędziłam im niezłego stracha. Zemdlałam. Nie wiadomo z jakiego powodu.. Mechi stwierdziła, że z obawy przed dzisiejszym dniem. Mnie się wydaje, że powód był zupełnie inny. To co się wczoraj wydarzyło - rozmowa Jorge ze swoją dziewczyną, ten cały plan chłopaków, karaoke.. To wszystko zawierało tyle emocji.. Z ich natłoku chyba nie wytrzymałam.

Scena na łódce mija szybko. I z tego powodu jestem szczęśliwa. W końcu znów mogę dotknąć trawy, poczuć stabilny grunt pod nogami. Pablo kolejny raz proponuje mi pójście do pobliskiej kawiarenki. Niestety tym razem nie jest nam dana taka chwila przyjemności. Musimy nakręcić kolejną scenę. Życie aktora nie jest sielanką..

Siedzimy z Pablo na trawie pod drzewem. Chłopak trzyma gitarę i gra piosenkę, do której nagrywamy ten teledysk. Szkoda tylko, że z pobliskiego radia cały czas jest puszczany podkład. To co tutaj teraz słyszymy - rady reżysera, rozmowy producentów - wszystko będzie wyciszone. Cała ta ścieżka dźwiękowa nie będzie istnieć. Oni tylko potrzebują obrazu. 

Moje zadanie jest proste. Mam siedzieć przed chłopakiem i patrzeć mu w oczy oraz jak najbardziej szczerze się uśmiechać. Gdy nadchodzi moja kolej na śpiew zaczynam śpiewać. Śpiewam cicho.. Ważne, że poruszam ustami. Denerwuje mnie to - przecież stać mnie na więcej. Ale nie mogę się sprzeciwiać.

Następnym przystankiem jaki odwiedzamy jest cudowny dom. Prawdziwa rezydencja. Piękniejszego jeszcze nie widziałam. Zawsze marzyłam by kiedyś w takim zamieszkać. Pablo też jest oczarowany tym miejscem.

Na potrzeby teledysku gonimy się między kolumnami tej rezydencji. To jest jedna z najprzyjemniejszych rzeczy jakie dziś mnie spotkały. Czuję się cudownie. Wróciły przy okazji wspomnienia związane ze szkołą i moimi przyjaciółmi. Kiedyś spędzaliśmy wolny czas na podobnych zabawach. Dziś nie mam nawet czasu by z nimi pogadać.

Nagrania jakie zaplanowano na dzisiejszy dzień w końcu się skończyły. W mojej głowie cały czas słyszę melodię piosenki, do której nagrywaliśmy. Nie mogę się jej pozbyć. 

- Co masz taką minę? 

- Chyba zaraz oszaleję. 

Śmieję się. W oczach Pablo widzę zrozumienie. On chyba też już ma dość.

- To może w ramach relaksu pójdziemy do tej kawiarenki?

- Z chęcią skorzystam z zaproszenia. - Mówię.

Jak dobrzy znajomi podążamy w kierunku małego budynku. Po drodze wspominamy miłe chwile, które dziś się nam przydarzyły. Gdy dochodzimy na miejsce czeka na nas nieprzyjemna wiadomość. Kawiarenka jest już zamknięta.

- To co w takim razie robimy? - Pyta mnie chłopak.

- Chyba nie pozostaje nam nic innego jak udać się do domu. Dziś zostaję na noc u mnie. Za rzadko widzę się z rodzicami i chcę to jakoś nadrobić. - Mówię.

- Nie ma problemu. Odprowadzę Cię, bo powoli się ściemnia.

Zgadzam się na propozycję chłopaka. Buenos Aires jest cudownym miastem, ale nie koniecznie dobrze jest chodzić samemu po nim. Podczas drogi do mojego domu rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Oboje jesteśmy zgodni co do jednego: To był niesamowity dzień.

Droga dobiega końca. Na pożegnanie Pablo całuje mnie w policzek i odchodzi w swoją stronę. Stoję chwilę za furtką i patrzę na oddalającą się sylwetkę chłopaka. 

Stałabym tak zapewne dłużej gdyby nie zimny wiatr, który bezlitośnie sprawia, że na moich rękach pojawia się gęsia skórka. Odwracam się w kierunku domu. Kątem oka zauważam jakiś ciemny kształt, który stoi za rogiem mojego domu. Odwracam głowę w tamtą stronę. Mój nagły ruch powoduje szybkie wycofanie się ciemnej sylwetki z mojego pola widzenia. 

Czyżby ktoś nas śledził? 

Czuję lęk. Czym prędzej wchodzę do domu i zamykam za sobą drzwi. Opieram się o nie i oddycham z ulgą. Tu jestem bezpieczna. Spokojnym już krokiem idę do mojego pokoju. Muszę jeszcze przećwiczyć jutrzejszą kwestię. Myśli jednak nie pozwalają mi na taki "odpoczynek".

Kim była ta osoba? Dlaczego nas śledziła? Czy to ktoś z przyjaciół z planu? A może ze szkoły? 

Od razu wykluczam moją przyjaciółkę. Mechi dzisiaj wyjechała ze swoją rodziną za miasto... A może wróciła prędzej? Nie, raczej nie.. Bo po co by do mnie przychodziła? 

A co jeśli nadal tamta osoba tam jest i obserwuje mój każdy gest? 

Z lękiem patrzę w stronę uchylonego okna. Schodzę z łóżka i plecami dotykając ściany, zbliżam się do niego. Jednym ruchem zaciągam zasłony i padam na podłogę. 

Nic się nie dzieje. Powoli wstaję. Przesuwam się w stronę mojego łóżka, jednak nie odwracam wzroku od okna. 

Czuję dotyk zimnych rąk na mojej szyi.

Z mojego gardła wydostaje się przeraźliwy pisk. Nigdy jeszcze się tak nie bałam. Słyszę śmiech. Odwracam się i widzę rozbawionego Franka. Uderzam go w twarz. Nie panuję nad sobą. Nie potrafię. Jestem wściekła.

- Ej! Za co to? - Chwyta się za obolałe miejsce.

- Nie strasz mnie tak więcej! Zawału można dostać przez ciebie. Jak tu wszedłeś? 

Przecież moje zmysły w ciągu ostatniej godziny pracowały na najwyższych obrotach. Moim uszom nie uszedł żaden dźwięk. Oczy wychwytywały każde najdrobniejsze poruszenie i każdy cień.

- Szczerze to nie zamknęłaś drzwi. Od kilku minut stałem za nimi i patrzyłem się na twoje podchody. Gdybyś widziała swoją minę. 

Znów wybucha śmiechem. Mnie wcale nie jest wesoło. Gdyby wiedział to co ja, to by się tak nie zachowywał. Ale nic nie wie i niech tak pozostanie.

- Co to był za krzyk? Nic Ci nie jest kochanie? - Do pokoju wchodzi mama. W jej oczach dostrzegam troskę. Po chwili również iskrę złości.

- Nic się nie stało. Po prostu ktoś - pokazuję wymownie głową na brata - mnie wystraszył.

- Czy ty wiesz która jest godzina?! O tej porze dawno powinieneś już spać! A tobie wygłupy w głowie... Marsz do swojego pokoju! Natychmiast! - Dawno nie widziałam jej tak wściekłej. Bardzo rzadko doprowadzamy ją do takiego stanu.

Mama otwiera szerzej drzwi i pokazuje bratu drogę do jego pokoju. 

- A ty też powinnaś już spać. Nie będziesz za pięknie wyglądać z podkrążonymi oczami. 

Gasi światło i zamyka drzwi. Czekam kilka minut i włączam lampkę koło łóżka. Tej nocy chyba nie zasnę. Sięgam po scenariusz i powtarzam kwestie. Jednak moje powieki stają się coraz cięższe. Nie dam rady niczego już się nauczyć. Odkładam lekturę i przykrywam się szczelniej kołdrą. Nie gaszę światła. Bezpieczniej się czuję gdy jest jasno.


Siedzę na ławce w parku i słucham piosenki od Miley. Kocham jej wokal. A ta piosenka jest cudowna. "Who owns my heart". Zamykam oczy by lepiej ją poczuć. Chciałabym kiedyś nagrać podobną piosenkę. Albo przynajmniej zrobić do tej cover. Kończy się niestety utwór i zaczyna inny. Tym razem jest to "En Mi Mundo". Otwieram oczy i rozglądam się po parku. Nikogo nie ma, czyli mogę śpiewać na głos i dać się ponieść emocją. 

Wchodzę na ławkę i zaczynam śpiewać. Na początku śpiewam cicho, ledwo słyszalnie z obawy, że jednak ktoś mnie obserwuje. Po chwili jednak mój głos staje się mocniejszy i pewniejszy. Zeskakuję z ławki i zaczynam tańczyć. Taniec sprawia, że dostaję lekkiej zadyszki.. Muszę w końcu zacząć dbać o kondycję. Z powrotem wchodzę na ławkę. Udaję, że trzymam mikrofon. Świat w okół mnie nie istnieje.

Ktoś chwyta mnie w pasie i ściąga z ławki. Pierwsze co czuję to strach. Drugie to ulga.

- Nie ładnie tak tańczyć na ławce w parku. I do tego tak śpiewać. - Puszcza mnie. Odwracam się w jego stronę.

- Pablo! - Rzucam mu się na szyję. - Co ty tutaj robisz? Przecież mieszkasz w innej części miasta!

- Ty też cały czas o mnie myślałaś?

Co?! Zatkało mnie. Nie mogę nic z siebie wydusić. Chłopak chwyta moje dłonie i zbliża je do ust. Czuję się dziwnie. Podle. Jak ja to wytłumaczę Mechi? Co jeśli to widzi?

Siadam na łóżku i skrywam twarz w dłoniach. Moje serce bije jak oszalałe. Przecież to był w miarę normalny sen.. Nie licząc momentu z Pablo. Co się dzieje?

- To był tylko sen. Tylko sen. - Powtarzam.

Zaczynam się uspokajać. Po kilku minutach mój puls wraca do normy. Patrzę na zegar. Trzecia trzydzieści. Mam jeszcze tyle czasu. Kładę się z powrotem i przewracam na drugi bok. Nie mogłabym tego zrobić Mechi. Pablo to mój przyjaciel.. Nigdy o nim nie myślałam jak o kimś więcej. Pod tą kołdrą jest tak przyjemnie, ciepło. Oczy zaczynają mi się kleić. Zamykam je i odpływam.

Nie wiem gdzie jest Mechi. Nagle wyszła z garderoby. Nie wiem o czym rozmawiałyśmy.. Chyba to było nieistotne skoro nie pamiętam.. 

Zaczyna mi się nudzić. Co by tu porobić? Rozglądam się po pokoju. Moją uwagę przyciąga pewna kartka. Są na niej zapisane słowa piosenki. Obok, na stoliku leży MP4. Zakładam słuchawki i wciskam PLAY. W uszach rozbrzmiewa mi melodia. Patrzę na tekst. Pasuje idealnie. Próbuję śpiewać. Nie znam tej piosenki. Ale jest taka piękna. 

Czuję, że zbliżam się do refrenu. Nie muszę nawet patrzeć na tekst. Znam go, ale nie wiem skąd. Drzwi do garderoby otwierają się. Jednak nie zauważam w nich przyjaciółki. Wchodzi Jorge. Nie przestaję śpiewać, bo w sumie po co? Odłączam słuchawki, by melodia dostała się w każdy zakamarek pokoju i odkładam tekst na stolik. Chłopak podchodzi do mnie. Patrzymy sobie głęboko w oczy. Po chwili Jorge dołącza się do mnie. Dystans między nami się zacieśnia. Chłopak chwyta moją dłoń i obraca mną. Zaczynamy tańczyć. Co tu się wyprawia? 

Odrywam się od niego i idę przed siebie. Chłopak jednak podąża za mną. Chwyta mnie za rękę i przyciąga do siebie. Nasze twarze dzielą minimetry. Śpiewamy z całych sił. Piosenka nagle się kończy. Słyszę bicie mojego serca. Nie potrafię odwrócić wzroku od jego cudownych oczu. A on od moich. Powoli dystans się zmniejsza. Zamykam oczy.

"Dziś, dziś, dziś... Jest tak ważny dzień..". Rozbrzmiewa mój budzik. Sama nagrałam ten sygnał. Szybko go wyłączam. Jednak był to tylko sen.

Oddycham z ulgą. Co się ze mną dzieje? Tak nie może być! Obydwaj są dużo starsi ode mnie. Dla nich jestem tą "małą". A poza tym mają już dziewczyny. Nawet nie wiem czemu mi się śnią. Nie wyróżniają się wyglądem od Facu czy Nico. Ale te oczy Jorga... Tini! Weź się w garść.

Spoglądam na komórkę. Dziś jest sobota.. Czyli dzień wolny. Może Mechi ma czas? Miło by było iść razem na zakupy. Potrzebuję nowych ubrań, bo wśród ekipy wyglądam na małolatę. A nie chcę by tak o mnie sądzono. Muszę się ją poradzić. Mam prawie piętnaście lat więc eksperymentowanie z wyglądem jest chyba wskazane i nie aż takie dziwne. Może jeszcze z kimś pójdę? Tylko z kim? Najlepiej z wszystkimi. Oj szykuje się niezły dzień! Tylko, która jest godzina? Jeszcze raz włączam komórkę. Dopiero siódma... Zapewne wszyscy jeszcze śpią. 

Niespodziewanie ogarnia mnie strach. Przypominam sobie dziwną postać stojącą niedaleko mojego domu. Może był to ktoś znajomy? Tylko bał się podejść. 

Wstaję z łóżka i podchodzę do lustra. Włosy jak to one - po przebudzeniu mam harmider na głowie. Moja twarz tryska natomiast energią. Lekko zaróżowione policzki i lśniące, brązowe oczy. Spoglądam na dłonie. Zdrapany lakier nie wygląda najlepiej. Chyba trzeba coś z tym zrobić, ale najpierw poranna toaleta. Otwieram szafę i wyjmuję z niej ubrania. Obszerna bluzka - nie za gruba na tę porę roku, bo jest już październik czyli do lata nie tak daleko*. W końcu wybieram lekki sweterek, stare jeansy i skarpetki w kolorowe paski.

Stoję przed lustrem w łazience. Muszę coś zmienić. Ten sam wygląd od.. Nie pamiętam odkąd, ale to świadczy, że od dłuższego czasu. Jedyne co się zmieniło odkąd dołączyłam do obsady to podcięte włosy. Powodem było moje ombre. Nie pasowało do stylu Violetty.

Przewieszam ręcznik przez grzejnik i wracam do pokoju. Wyjmuję z szafki kosmetyki. Zmywam stary lakier a właściwie pozostałości po nim. Od dziś koniec z zdrapywaniem lakieru! Największy problem tkwi w jednym. Jaki kolor wybrać? Jeśli zaczynam eksperymenty z wyglądem to może coś innego niż zazwyczaj? Wybieram ciemnoniebieski i szary. Zakładam słuchawki i włączam ulubioną składankę. Zabieram się do malowania. 

Po skończonym zabiegu przypominam sobie najlepszą przyjaciółkę. Obiecałam jej, że nic się między nami nie zmieni, że będziemy dalej chodzić do siebie praktycznie co dzień. Niestety, łatwo jest mówić a trudno wykonać. 

Wysyłam do niej SMS-a " Hej kochana! Co u ciebie? Przepraszam, że się nie odzywałam :(". 

Czuję wstyd. Poznałam tyle wspaniałych ludzi a ona ich jeszcze nie zna. Trzeba to zmienić. Jeśli odpisze to zabiorę ją ze sobą na zakupy. Musi przecież poznać moich znajomych!

Lakier w końcu wyschnął. Można zabrać się za włosy. Staję przed lustrem i zaczynam rozczesywanie. Nie cierpię kołtunów, ale one chyba mnie kochają. Ciekawa jestem, jak dziewczyny odpowiedzialne za mój wygląd radzą sobie z nimi. Rozczesywanie zajmuje dobre dziesięć minut. Po tylu latach nie mam jeszcze wprawy. Zaplatam warkocz na bok. 

Może już reszta rodziny wstała? Na Franka nie liczę, bo on lubi się wyspać. Schodzę do kuchni. Mama już się krząta.

- Hola! Co dziś tak prędko jesteś na nogach? Myślałam, że postanowisz się wyspać choć w ten jeden dzień. 

Cóż za miłe powitanie

- Hej, mamo. Nie umiałam spać. - Mówię. - Chyba pójdę dziś na miasto z dziewczynami.

- Tini, widzę, że coś się stało. Chcesz o tym porozmawiać?

Dlaczego ona potrafi czytać mi w myślach? Zapewne już wie o moich snach.

- Ja.. Nie pasuję do nich. - Dukam. - Oni są starsi, dojrzalsi. Ja jestem w porównaniu do nich dzieckiem..

- Nie przejmuj się tym. Mówiłam, że nie będzie łatwo. Wiedziałaś w co wchodzisz.

- Tak wiem, ale.. Ja.. Nieważne. 

Wolę nie ciągnąć dalej tej rozmowy.

Wyciągam tosty, które właśnie wyskoczyły z tostera. Macham nimi by prędzej wystygły. Postanawiam zjeść je z serkiem do smarowania. Muszę mieć dużo sił.

Po zakończonym posiłku idę do pokoju. Sprawdzam komórkę. Nie odpisała. Czego ja się spodziewałam? Że odpisze? Sama nie wiem czy bym odpisała na jej miejscu. Najlepiej zrobię jak pójdę do niej. Tylko najpierw zadzwonię do Mechi.

- Halo? - Odebrała po trzecim sygnale.

- Cześć kochana! Dzwonię w pewnej sprawie. Masz dzisiaj czas?

- No raczej tak. A jaki dzisiaj dzień? - Mówi ospale.

- Nie udawaj, że nie wiesz. Sobota geniuszu. - Śmiejemy się. - To możesz?

- Tak, jasne. To będę u ciebie około dziesiątej, może trochę później.

- To czekam z niecierpliwością. Pa.

- Do zobaczenia.

Muszę jeszcze tylko zadzwonić do Lodo, Clary, Alby i Cande. 

Rozmowy z nimi brzmią podobnie do tej z Mechi. Każda z nich ma dziś czas, więc spodziewam się zobaczyć je o jedenastej przed moim domem. Mam nadzieję, że przyniosą ze sobą dobry humor. Bo on jest potrzebny do dobrej zabawy.

Wychodzę z domu i kieruję swoje kroki w stronę domu mojej przyjaciółki.

Przyjaciółki? Czy mogę ją jeszcze tak nazywać?

Ze złością kopię w pobliski kamyczek a ten odskakuje do przodu. Dlaczego?! Dlaczego tak łatwo o niej zapomniałam? Dlaczego musiała się na mnie zawieść? Dlaczego zawiodłam samą siebie? Obiecałam jej.

I nie dotrzymałam słowa.

Pokonuję ostatni zakręt. Widzę ją. Siedzi ze spuszczoną głową na schodach swojego domu. W uszach ma słuchawki. Nie widzi mnie. Mam tak po prostu do niej podejść jakby nic się nie stało? Przełamuję się. Podchodzę do niej i siadam obok. Kładę na jej ramieniu swoją głowę. Dziewczyna wydaje z siebie pisk i odskakuje jakby była oparzona.

- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - Pytam. 

W sumie nie dziwię się jej. Ja bym na jej miejscu od razu bym zniknęła w domu i nawet na mnie nie spojrzałabym. Ale ona to ona. Nikt mi jej nie zastąpi.

- Cieszę się, ale nie spodziewałam się zobaczyć Ciebie w najbliższym czasie. Przecież masz tyle wspaniałych przyjaciół z planu...

- Tak są wspaniali ale należysz do nich także ty! 

Pokazuję na nią palcem i podchodzę do niej. Wpadamy sobie w ramiona. Do mojego nosa dochodzi zapach jej ulubionego perfum. Kupiłam jej go kilka lat temu z okazji urodzin. Nadal go używa.

- Przepraszam. - Szepcze.

Dlaczego? To przecież ja powinnam była to powiedzieć.

- To ja powinnam przeprosić. Nie tak miało być. A teraz mów co nowego, bo wiem, że długo nie wytrzymasz.

Dziewczyna zaczyna jak to ma w zwyczaju szczegółowe opisy miejsc, postaci, dziwnych sytuacji. Słucham ją z uśmiechem na twarzy. Jak mi jej brakowało!

- Masz czas dzisiaj? - Pytam niespodziewanie.

- Raczej tak a co?

- Wpadnij do mnie. Mam dla ciebie małą niespodziankę. To może być jedenasta?

- Okej, jedenasta.

Każda z nas idzie w swoją stronę. Po naszej rozmowie lżej mi na sercu. Najważniejsze, że mi przebaczyła.

Kieruję się w stronę domu. Nagle jakiś samochód zatrzymuje się obok mnie. Chyba ktoś zabłądził. Często to się zdarza. Podchodzę do niego. Otwierają się drzwi. Przed sobą widzę twarz mojej przyjaciółki z planu.

- Wskakuj! Nie zamierzam czekać na ciebie przed drzwiami twojego domu. I w dodatku jeszcze jest pogoda taka nieciekawa. To znaczy trochę zimno i wiatr wieje. - Zaczyna narzekać Mechi.

- Cześć Mechi. Już wchodzę. 

Siadam z tyłu. Za kierownicą siedzi matka przyjaciółki. 

- Dzień dobry! - Witam się z nią.

- Miło mi Cię znów widzieć Tini. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień dobrze spędzicie. 

Uśmiecham się do Mechi. Tak i to jeszcze jak!

 - Też mamy taką nadzieję.

Droga zajmuje nam kilka minut. Dobrze, że właśnie przejeżdżały, bo goście by na mnie musieli czekać. W domu nikogo nie ma. Chyba, że Franek jeszcze śpi. Jest to bardzo prawdopodobne. Pierwsze co robimy to idziemy do kuchni po napoje i ciastka. Niestety smakołyków już nie ma. Szykuję siedem szklanek. Dużo nas będzie. Ja, Mechi, Cande, Clara, Alba, Lodo i Ana.

- Chyba masz problem z matematyką. Jesteśmy tylko we dwie. Czy ja o czymś nie wiem? - Posyła mi pytające spojrzenie.

- Dobrze policzyłam. Będą jeszcze dziewczyny.

- To taki babski dzień tak?

- Jak najbardziej.

Idziemy do mojego pokoju. Na całe szczęście panuje tu porządek. Szklanki odkładamy na stolik i siadamy na moim łóżku. Cieszymy się ze swojego towarzystwa. Jak to przyjaciółki.

- No więc gadaj co tam się święci między tobą a Pablem. 

Zaczynam rozmowę od bardzo przyjemnej - jak sądzę - rzeczy. Mechi momentalnie się czerwieni. Od niedawna są razem. 

- No jest okej.

- Tylko?

- No właśnie tylko? 

Momentalnie się odwracamy. W drzwiach stoi Fran i Ana. Mechi jest zdezorientowana. Ja w sumie też. Znów nie słyszałam jak otworzył drzwi. Ktoś chyba przesadził z tym smarem do zawiasów.

- Przykro mi bardzo ale jeśli nie chcesz zająć się swoją przyjaciółką to ja chętnie służę pomocą. - Całuje ją w policzek. Ana odsuwa go od siebie. Zaczyna się śmiać. Z moim bratem zna się od dawna. Wie czego może się po jego zachowaniu spodziewać.

- Ana, tak się cieszę, że przyszłaś. - Wpadamy sobie w ramiona. - Jeśli już wstałeś - zwracam się do Franka - to idź do sklepu po jakieś ciastka. Dam Ci pieniądze na batona. - Zaczynam go przekupywać. Wolę stracić tych kilka pesso** niż zostawić dziewczyny same. 

- Zgoda. - Znika w swoim pokoju.

- Ci bracia. - Wzdycham. - Zawsze są z nimi problemy. - Ana i Mechi patrzą na siebie z zaciekawieniem. - Aaa.. Właśnie.. Bo wy się nie znacie.. To jest Mechi a to Ana. - Przedstawiam je sobie. - Z Aną chodziłam do klasy. A z Mechi dzielę garderobę.

- Miło mi Cię poznać Mechi. - Zaczyna niepewnie Ana.

- Mi też jest miło. - Odpowiada.

I jak to Mechi ma w zwyczaju przytula ją na powitanie. Ana jest zaskoczona ale widać, że jej niepewność ustępuje. Po chwili Mechi kontynuuje zaczęty przez nas temat Pabla. Ja postanawiam na chwilę je zostawić.

- To ja pójdę sprawdzić co robi Franek a wy zapoznajcie się z sobą, bo dzisiejszy dzień spędzimy razem.

- To idź! Muszę Anie wszystko opowiedzieć. Wiesz, wprowadzić do naszego szalonego grona i życia. - Mówi to takim przejętym głosem, że wspólnie wybuchamy śmiechem.

Wchodzę z pokoju i idę do brata. Otwieram drzwi i momentalnie je zamykam. Widok brata w samych majtkach nie należy do najprzyjemniejszych. Zapamiętać: Pukaj przed wejściem jeśli Ci życie miłe!

- Możesz już wejść.

- To lepiej ty otwórz drzwi. - Mówię.

Wolę nie ryzykować. Z ociąganiem w końcu otwiera drzwi. Na całe szczęście porządnie ubrany.

- Przyniosłam pieniądze na te ciastka.

- Ty mówisz poważnie? Wysyłać brata do sklepu to nie jest najlepsze rozwiązanie.

- Nie żartuj sobie.

Wręczam mu oszczędności i idę do kuchni. Po drodze mijam swój pokój. Zza drzwi słychać śmiechy i zdziwiony głos Any "Nie no! Nie żartuj! Naprawdę?". Dobrze, że znalazły wspólny język. Dlaczego prędzej ich z sobą nie zapoznałam?

Dzwoni dzwonek. Zbiegam z schodów i otwieram drzwi. Wita mnie rozweselona Lodovica. W ręce trzyma małą paczuszkę. Dziś założyła na siebie ciemną sukienkę w białe groszki. Pasuje do niej.

- Ciao kochana! Dzięki za zaproszenie. Mam coś dla ciebie. - Pokazuje na mały pakunek.

- Nie trzeba było.

- Najpierw otwórz! - Robię co mi każe. Prezentem okazuje się  mieszanka kruchych ciasteczek.

- Ojej! Dziękuję. - Przytulam ją. - Zapraszam do siebie.

Prowadzę ją do mojego pokoju. Na schodach oczywiście spotykamy schodzącego Franka. Na jego twarzy maluje się zaskoczenie.

- Kolejna przyjaciółka? Jeśli zamierzasz częściej zapraszać do siebie koleżanki to proszę niech będą tak piękne jak ta. - Zaczyna swoje zarywy.

- Lepiej chodźmy stąd. To nie jest dobre towarzystwo.

Lodo zaróżowiły się policzki. Ani ja ani ona nie spodziewałyśmy się takiej wymiany zdań. Fran ostatnio na za dużo sobie pozwala. Gdyby w domu byli rodzice to byłby grzeczny.. Ale rodzice gdzieś pojechali.

Otwieram drzwi do mojego pokoju i od razu słyszymy krzyk blondynki.

- Koja ja widzę? - Podbiega do Włoszki Mechi. - Tak się cieszę!

Zaczynają rozmowę. Podchodzę do stolika. Chwytam pierwszą z brzegu szklankę i wyglądam przez okno.

Szklanka z donośnym brzękiem uderza o podłogę. To co jest za oknem sprawia, że moje serce bije szybciej. Przed domem stoi  jakaś dziewczyna. Patrzy na mnie. A właściwie to się mi przygląda i jej wzrok przeszywa mnie na wylot. Po chwili odchodzi.

- Nic Ci się nie stało? O co chodzi? - Dziewczyny bombardują mnie pytaniami i troską. Miał być to taki piękny dzień... Niestety chyba nic z tego.

- Nic takiego. Po prostu przestraszyłam się. - Nie mogę im powiedzieć. Nie teraz. - Przez drogę przechodził kot mojej sąsiadki i prawie go potrącił samochód. Biedulka bardzo kocha swojego pupila.

Bardzo wiarygodne kłamstwo. Nie jestem dobra w mówieniu nieprawdy. Mam nadzieję, że mi uwierzyły. Zamykam na chwilę oczy, jednak szybko otwieram je z powrotem. Przed oczyma pojawiła mi się znów ona. Blond włosy, szczupła o wyrazistych rysach twarzy.

- Aha. Nie strasz nas już tak. Dobrze? - Odpowiada Ana.

Przekraczam szklane resztki szklanki i idę do kuchni po zmiatek. Tego już za wiele. Nie można tak kogoś bezpodstawnie szpiegować. Ale czy na pewno bezpodstawnie? Nic złego nie zrobiłam. A przynajmniej mam taką nadzieję.

Biorę potrzebne rzeczy i wracam do dziewczyn. Nie jestem pewna czy mi uwierzyły. Mam nadzieję, że tak. Wchodzę do pokoju. Już siedzą na łóżku i gadają w najlepsze. Podchodzę do okna i najpierw sprawdzam czy tam stoi. Nie ma jej. Schylam się i sprzątam niebezpieczne odłamki. Zawartość szufelki wrzucam do kosza stojącego obok biurka. Na wszelki wypadek akcesoria do sprzątania zostawiam w pokoju. Przysiadam się do dziewczyn.

- Nie no nie wierzę! - Piszczy Ana.

- To uwierz! Tak właśnie było! W ramach odpowiedzi zaczęłam śpiewać "Dla twojej miłości odrodzę się".. Gdybyś widziała jego minę!

Mechi zaczyna relacjonować jej najwspanialszą chwilę z Pablem. A właściwie to kiedy dowiedziała się o jego uczuciu. Gdyby wiedziała co ja wtedy przeżywałam.. Troska w oczach Jorge była taka szczera. Ze Stephie jest prawdziwa szczęściara.. Mieć takiego chłopaka.. Pogrążam się w marzeniach.

- Tini? Tini?! Mów o kim myślisz! - Szturcha mnie Lodo.

- Ja? O niczym.. A o co chodzi?

- Ktoś dobija się do drzwi. Chyba powinnaś otworzyć. - Sugeruje Ana.

Wstaję z łóżka. Jest mi wstyd. Powinnam poświęcić uwagę dziewczynom a nie moim wymysłom. Zbiegam po schodach i otwieram drzwi. Staję twarzą w twarz z Clarą, Albą i Cande.

- Cześć! Dobrze, że przyszłyście! Zapraszam. - Kieruję je do pokoju. Jak się okazuje jest pusty.

- O! Jesteśmy pierwsze! A mówiłam Ci, że przyjechałyśmy za prędko! - Zwraca się Alba do Clary.

- Ale jesteśmy spóźnione.. Chyba, że mi zegarek źle chodzi.

Ciekawe gdzie się ukryły..

- Rozgośćcie się. Ja.. - Nie dane mi jest skończyć.

Do pokoju wpada Franek niosący na rękach Lodo. Mechi kurczowo trzyma się jego karku, Ana natomiast trzyma się jego nogi. Widok jest naprawdę dziwny. Miny nowo przybyłych dziewczyn mówią same za siebie.

- Czyli jednak spóźnione!

Postawia na swoim Alba i rzuca się na Franka z chęcią obalenia go na ziemię. Po chwili wszystkie wspólnymi siłami powalamy go na ziemię.

- A tak właściwie to za co mu to robimy? - Pytam.

- Ukradł całą paczkę ciastek! Tak nie można! - Mówi Lodo.

- I tu się z tobą zgodzę. Uwaga! On ma łaskotki! - Oznajmia Ana.

Dziewczyny zaczynają piszczeć i łaskotać oskarżonego. To zasłużona kara. Zabrać ciastka! Tego się nie robi gdy w domu przewagę mają dziewczyny. Ale on chyba o tym jeszcze nie wie.

- Dobra starczy już! Jeśli przestaniecie to dokupię wam kilogram innych! Tylko przestańcie! - Spoglądam pytająco po dziewczynach.

- Półtorej i Cię puszczamy! - Zarządza Cande.

- Kilo nie więcej!

- No to mi przykro! - Wznawiamy atak.

- Dość! Okej, okej! Półtorej! Zgadzam się!

Na jego słowa przestajemy. Siadamy na podłodze. Biedny Fran. Jest cały czerwony. I będzie musiał się przebrać, bo wygnieciona koszula to nie najlepszy ubiór. Spoglądam na dziewczyny. Nie wyglądamy wcale lepiej.

- Wiecie co.. Każdej z nas przydałoby się małe odświeżenie..

- Dobrze, że noszę z sobą grzebień! - Oznajmia Clara i zaczyna przeszukiwać swoją torebkę.

Mechi zdążyła już podbiec do lustra, wydać donośny pisk i obecnie przegląda zawartość mojej szafki z kosmetykami. Fran korzystając z sytuacji niepostrzeżenie chce wyjść. Niestety - dla niego - ja i Ana jesteśmy na to przygotowane.

- A ty to dokąd? - Pytam zagradzając mu drogę. Ana zamyka drzwi. - Masz nam kupić półtorej kilo ciastek!

- Żebyście jeszcze bardziej zgrubły? Mowy nie ma!

Przewiesza mnie przez ramię i wychodzi. Zaczynam uderzać go delikatnie pięściami w plecy.

- A ty co robisz z siostrą?! Natychmiast ją postaw na ziemię!

Nawet nie wiem kiedy mama wróciła do domu. Chłopak szybko stawia mnie na ziemię.

- I nie zapomnij kupić tych ciastek. - Mówię i zamykam drzwi do pokoju.

- Ale było super! - Wzdycha Alba. - Dawno się tak nie bawiłam. A propos.. Kim jesteś? - Zwraca się do Any.

- Przyjaciółka z szkoły Tini. Ana.

- Jakie ładne imię! - Zachwyca się Cande.

- To co będziemy robić? Po co nas tu zwołałaś? - Nie wytrzymała już dłużej Mechi. Uśmiecham się.

- Co wy na małą zmianę mojego wyglądu? Wchodzicie?

- Jasne! - Entuzjastycznie oznajmiają.

W pięć minut jesteśmy gotowe. Wyglądamy jakby akcja z Francisco nie miała miejsca. Radosne wychodzimy z mojego domu. Przed furtką nikt nie stoi. Aż mi lżej. Do tak zwanego centrum mam 15 minut piechotką więc postanawiamy pojechać autobusem.

- A jak bardzo chcesz zmienić wygląd? - Pyta Alba.

Nie zastanawiałam się nad tym. A powinnam. Wiem, że chcę coś zmienić. Z włosami nie mogę jeszcze eksperymentować, bo producenci by mnie udusili. Pozostaje zmiana ubrań. Dobrze, że dostałam już pierwszą wypłatę. Opłaca się pracować.

- Właśnie po to zadzwoniłam do was. Na pewno nie chcę wyglądać na małą dziewczynkę.

- Ale nie przypominasz dziewczynki. - Wtrąca się Lodo.

- Może i nie wyglądam dla was, ale przy was na taką wyglądam. W sumie to między nami jest sporo różnicy w wieku. Nie chcę się różnić. - Wyznaję.

- Masz rację. Lecz jeśli byś wyglądała na dziecko to byśmy się z tobą nie przyjaźniły. - Stwierdza Cande i dostaje łokciem w brzuch od Clary. - Ej! Przecież to prawda!

Milczymy. Ma rację ale nikt nie chce się do tego przyznać. To mnie bardziej motywuje. Wysiadamy z autobusu i idziemy w kierunku dużego budynku. Powszechnie jest nazywany centrum handlowym. Znajdują się w nim dobre sklepy z ubraniami, biżuterią... Wchodzimy do pierwszego z brzegu. Może w tym coś ciekawego znajdziemy. Niestety ani w tym ani w następnych pięciu nic nie wpada nam w oko. Dopiero pod koniec każda z nas znajduje coś ciekawego i..

- Co za niespodzianka! Wy tutaj?

Do sklepu jak burza wchodzą Jorge i Pablo. Nie są sami. Kilka metrów za nimi idą Facu i Nicolás. Każdy z nich trzyma w ręce przynajmniej jedną torbę.

- Czyżby małe uzupełnianie szafy?

- Tak. Postanowiłyśmy zaszaleć. - Zabiera głos Cande.

- Nie możemy? - Dodaje Alba.

- Kim oni są? - Pyta się nas Ana.

- To są.. - Nie dokańczam.

- Jestem Jorge, a to jest Pablo a tamci to Facu i Nicolás. A ty?

- Miło mi was poznać. Ja jestem..

- To jest nasza przyjaciółka Ana. - Wyręcza ją Mechi.

- Tak, Mechi ma rację. Ana. - Dziewczyna podaje każdemu rękę. Są zdziwieni.

- Skąd się znacie? - Pyta Facu.

- Dlaczego po mnie nie zadzwoniłaś? - Z wyrzutem pyta Pablo Mechi.

- Oj.. To jest babski dzień. To znaczy bez chłopaków. - Zwraca się do niego Mechi i w ramach przeprosin całuje. - Wybaczysz?

- No nie wiem..

Przestaję ich słuchać. Bardziej interesuje mnie rozmowa reszty a nie ich miłosne perypetie. Chłopcy chcą wszystko wiedzieć. Dosłownie każdą minutę, każde zdanie. Mam tego dosyć. Chwytam Anę za rękę i odciągam od reszty.

- Ja już dłużej tam nie wytrzymam. Pomożesz mi coś wybrać? - Pytam.

- No pewnie!

Zaczynamy poszukiwania. Nasi przyjaciele nadal gadają i chyba nawet nie zauważyli, że się od nich odłączyłyśmy. Dobrze, że mam przy sobie kogoś takiego jak Ana. Jak ja mogłam ją na tyle opuścić?

Po piętnastu minutach znajdujemy to o co mi chodziło od samego początku. Chyba te ubrania na mnie czekały. Został jedyny rozmiar. Mój.

- Co myślisz? - Pytam przyjaciółkę.

- Myślę, że dawna Tini by tego nie ubrała, chociaż zawsze o tym marzyła.

- Jak mi Ciebie brakowało! - Podchodzę do niej i ją przytulam. - Przepraszam.

- Nie przepraszaj, bo po obu stronach jest wina. - Szepcze mi do ucha.

- To idziemy im pokazać?

- Myślę, że tak. - Chwytamy się za ręce i idziemy do grupki przyjaciół.

- I co myślicie? - Nikt nie zwraca na nas uwagi. - Chyba muszę sama zdecydować.

Zaczynamy się śmiać i wracam do przebieralni. Kupuję ubrania i idę szukać dziewczyn, bo nagle wyszły ze sklepu. Nawet o mnie nie pamiętają. Czuję się dziwnie. Przecież to nie w ich stylu.

Są przy fontannie. Robią sobie zdjęcia.

- Hej! Zapomnieliście o mnie!

- Nieee.. Właśnie miałam po ciebie iść.. Bo.. No wiesz.. A wtedy.. - Zaczynają się tłumaczenia.

- Okej dzisiaj wam wybaczam. Ale tylko dzisiaj!

- Znalazłaś coś?

- No raczej tak, bo w przeciwnym razie nie miałabym tych toreb. - Pokazuję zakupione rzeczy.

- I wybrałaś je bez nas?

- Szczerze to pytałam się was o zdanie ale byłyście zaślepione tymi osobnikami.

Jak jeden mąż stały się czerwone. Muszę się ich później dopytać o czym gadali i co było aż tak ważne.

- To wracamy? Mamy jeszcze cały dzień. - Chcę dodać coś jeszcze ale nie mogę. W moim kierunku idzie dziewczyna, która dziś stała pod moim domem.

- Co ci się stało? - Z strachem w oczach chwyta mnie za rękę Lodo.

- Niccc.. - Nie potrafię oderwać od niej wzroku.

Jorge macha do dziewczyny. Spoglądam spode łba na niego. A więc się znają! To dlaczego ona mnie prześladuje?! Kim jest? Opanowuję emocje. Oddycham głęboko i staram się myśleć o czymś innym niż o ucieczce.

- Nie wiedziałem, że tutaj będziesz. - Całuje ją na przywitanie. A więc to jest Steph, jego dziewczyna.

- Tak jakoś wyszło.

- Właśnie to jest Steph. Moja druga połówka. - Obejmuje ją a mi się robi ciepło i duszno.

- Ojej! Miło nam Cię poznać! To jest.. - Mechi wymienia wszystkich po kolei. Mój wzrok błądzi po twarzach znajomych. Co tu by zrobić aby jak najprędzej znaleźć się w domu?

- O! Tini! Tyle o tobie słyszałam. Bardzo się cieszę, że cię poznałam.

- Yh.. Ja też się cieszę. - Co się ze mną dzieje? - Ja zaraz wracam, muszę do toalety. - mówię.

- O jak dobrze się składa. Właśnie szłam do niej kiedy was spotkałam. - Entuzjastycznie oznajmia Steph.

- Świetnie. - Udaję szczęśliwą. W środku cała się gotuję. Boję się zostać z nią sam na sam. Idziemy w kierunku najbliższej łazienki. Jesteśmy poza zasięgiem słuchu przyjaciół.

- Ja.. Chciałabym Cię przeprosić. - Zaczyna. O co jej chodzi? - Bo.. Ostatnio coś mi odbiło i tyle się najadłaś strachu przeze mnie. Ja nie chciałam. Po prostu myślałam.. Ach.. Co ja też sobie myślałam?! Wyobraź sobie, że podejrzewałam Jorga o to, że mu się znudziłam i że ma kogoś poza mną. Wiem jest to głupie ale.. Przepraszam. Nie zdziwię się jak nie będziesz chciała mnie znać.

- Ja.. - Zatkało mnie. - Dlaczego wybrałaś mnie? Jest tyle dziewczyn.

- Bo najczęściej do Ciebie dzwoni. Opowiada o dniu w pracy i co jakiś czas pada twoje imię. Chyba najczęściej. Znalazłam twój adres i śledziłam Cię. Doszłam do wniosku, że jesteś z Pablem.

- Z Pablem?! - Prawie krzyknęłam. - Przecież Mechi jest z Pablem a on.. Po prostu jestem jego.. hm.. Doradczynią w sprawach sercowych. O! To jest idealna nazwa. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Nic więcej. A Jorge.. Bardzo mi pomaga. To jest pierwsza moja rola i naprawdę jest mi ciężko. Dobry z niego przyjaciel. Nie powinnaś się martwić. On jest z tobą szczery. Nie ma nikogo oprócz ciebie.

Mówię bardzo szybko. Stephie zazdrosna.. O MNIE?

- Dziękuję. Tylko jeszcze jedno: Wybaczysz mi?

- Bardzo się ostatnio bałam. Napędziłaś mi takiego strachu! Ale obiecaj, że nie będziesz mnie już śledzić!

- Dobrze. Obiecuję. Z ręką na sercu!

- W takim razie przyjmuję twoje przeprosiny. - Uśmiecham się do dziewczyny. Wydaje się bardzo miła. Już wiem dlaczego Jorge tak za nią szaleje.




Dodaję w końcu tą część :)
Miałam problemy z jej poprawą, bo co chwilę ktoś coś ode mnie chciał xD
Mam nadzieję, że się nie gniewacie ;)
Pozwoliłam sobie pozmieniać co nie co.. Bo było to za dziecinne..
A co u was? Ja miałam jechać do babci, ale coś nie wyszło.. Może w niedzielę pojadę :)
Czytaliście taką książkę jak "Gwiazd naszych wina"? Ja zaczęłam i to jest świetne *.*
Ale i tak nic nie pobije trylogii czasu :3 [klik teledysk]


                                                       

8 komentarzy:

  1. kocham! ♥♥
    sen Tini z Pablem *.* ♥♥
    dziewczyny ja zawsze szalone :D
    czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i ogladałam. Cudowna opowieść o miłości i chorobie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja skończyłam wczoraj czytać ♥
      Dziwnie się zakończyło.. Myślałam, że ona umrze..
      A to on.. :(

      Usuń
  3. Wow! Patka, to było genialne <3
    Strachu mi napędziłaś tą Steph :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju ten sen z Jorge no po prostu ♥♥♥
    Uwielbiam Cię
    Proszę więcej scen z Jortini

    OdpowiedzUsuń

Napisanie komentarza zajmuje chwilkę. A każdy z nich sprawia mi ogromną radość.