24 grudnia 2014

Feliz Navidad ♥

Jest taka noc, jedyna niezwykła, jak z bajki gdy wszyscy stają się łagodniejsi. Milkną spory, ucisza się szczęk broni.. To dlatego, że urodził się łagodny i kochający Bóg. Wszedł w jądro sporów, nienawiści i wojen. Powiedział każdemu z nas, że może być inaczej. Życzę wszystkim, aby magia tej nocy rozciągnęła się na każdy dzień roku, żeby wypełniła każdą minutę łagodnością, dobrocią i pokojem. Niechaj ta mała Boża Dziecina błogosławi wszystkim i da siłę na wypełnianie codziennych obowiązków. Niech Ten, który urodził się w betlejemskim żłobie udzieli całemu światu miłości, która przemieni go swoją ogromną i niezmierzoną mocą.

21 grudnia 2014

Capitulo 16

Podczas tych wszystkich scen z Jorge jakie do tej pory nakręciliśmy czułam się inaczej. Może to przez to, że dopiero poznawałam aktorstwo. Wewnątrz coś podpowiada mi, że za niedługo pierwszy raz będę mogła poczuć to co czułaby w tej chwili Viola. Czytając scenariusz do drugiego sezonu sądziłam, że jest on napisany pod sytuację w jakiej ja sama się znalazłam. Czuję niezrozumienie, bezsilność, samotność, smutek.. Czuję to wszystko. Całą gamę uczuć przeplatanych lękiem. Viola znalazła pewne oparcie w Diego. Ja.. Ja zwierzam się ze wszystkiego przyjaciółce i to mi pomaga. Ale nie na długo. Dlaczego między mną a Jorge nadal panuje ten chłód?! Dłużej już tak nie wytrzymam. Tylko co tu robić? 

No właśnie. Co?  

Zamykam pamiętnik, który tak bardzo mi pomógł podczas dni całkowitego załamania. Odstawiam go na półkę. Powoli zaczynam pakować swoje rzeczy. Robię to z ociąganiem. Chcę jak najbardziej odwlec dzisiejszy pobyt na planie. 

Tylko dlaczego? 

Przecież tam są ludzie, na których naprawdę mi zależy. Z większością spędziłam tyle pięknych chwil. Znamy się tak jakby od zawsze. Wspólna praca bardzo nas połączyła. Bardziej niż się spodziewałam. Ale dlaczego czasem przychodzą tak ciężkie chwile? Dlaczego człowiek zdolny jest do braku chęci przebaczenia. Może jednak niekoniecznie braku chęci jak samego zawzięcia się do przebaczenia. Ja jestem zdolna mu przebaczyć. Już to zrobiłam dawno. Ale nie potrafię mu o tym powiedzieć. Gdy chcę to zrobić coś sprawia, że staję się dziwnie nerwowa. Nie mogę zapanować nad tymi uczuciami. Chyba w tym tkwi problem.

Wczoraj prawie mu powiedziałam. Ale niestety nasza rozmowa została przerwana. Później pojawił się Diego - nowy członek naszej obsady. Pochodzi z Hiszpanii i z tego co mówił interesuje się muzyką. Gdyby tak nie było pewnie by go nie przyjęto do naszego grona a jego rola trafiła w inne ręce. Wczorajszy dzień przeznaczony był na lepsze poznanie. Dzień pełen integracji. Prócz Diego do ekipy dołączył także Meksykanin - ku wielkiej uciesze Jorge, który również jest tej narodowości. Ma bujną, czarną czuprynę, którą podbił nasze serca. Nazywa się Xabiani. No i jeszcze jest Valeria - brązowowłosa dziewczyna znana mi już z kilku seriali. Sprawia wrażenie bardzo radosnej osoby. 

Z małego wywiadu jaki przeprowadziłyśmy z Lodo dowiedziałam się, że chłopak z Meksyku ma wcielić się w postać chłopaka Francesci. Nowego amanta Violetty ma zagrać Diego, natomiast dziewczynę Leóna - Valeria. Brakuje tylko Pablo. I nie tylko ja odczuwam tę pustkę. Mechi chodzi przygaszona. To nie ta sama dziewczyna, którą była jeszcze przed kilkoma miesiącami. Coraz częściej przyłapuję ją zamyśloną. Mniej i to zdecydowanie mniej się uśmiecha. Ona także zyskała nową fryzurę. Nie przeszła aż tak dużej metamorfozy jak ja, jednak jej włosy nabrały ładniejszego odcieniu blondu. 

Spoglądam na zegarek. Za pięć minut ma po mnie podjechać ktoś z produkcji. A ja nadal nie jestem spakowana. Ciężko wzdycham i powoli zaczynam krzątać się po pokoju. Wkładam do torebki tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Scenariusz zostawiam na łóżku - dziś mi się nie przyda. Cały dzień poświęcamy na rozśpiewanie. Pojawiło się dużo nowych piosenek. Wprawdzie już dostałam podkład i słowa, ale muszę popracować nad moim głosem z Pancho. On jest niezwykły! Zawsze trwa przy moim boku. Cały czas na planie czuję, że jest obok. Nawet gdy go nie widzę. Zawsze mogę liczyć na jego pomoc. Podczas tej przerwy między nagrywaniem sezonów kilka razy się z nim spotkałam. Puściłam mu nawet kawałek mojego utworu nad którym kiedyś pracowałam. Jeśli mogę mu wierzyć to przypadł mu do gustu. Oczywiście od razu usłyszał kilka niedociągnięć i skorygował błędy. Obiecał także, że pomoże mi przy ulepszeniu go. Już nie mogę się doczekać kiedy usłyszę moją własną piosenkę. Ale z tym muszę poczekać. Najpierw muszę wywiązać się z kontraktu jaki mnie obowiązuje. Marzenia o solowej karierze należy odrzucić na bok.

- Martina! Zejdź proszę. Już podjechało auto po ciebie. - Z drugiego krańca domu dobiega mnie głos matki. Ze stolika zabieram okulary przeciwsłoneczne i szybko przeglądam się w lustrze. Zarzucam torebkę na ramię i kieruję się do samochodu. Drzwi otwiera mi przystojny blondyn, którego widzę pierwszy raz. W ramach podziękowań posyłam mu szczery uśmiech. Odpowiada mi tym samym. Wsiadam do samochodu. Chłopak zamyka za mną drzwi i wsiada z drugiej strony.

- Witaj. Nazywam się Agustin. Ty zapewne jesteś Martina. Bardzo zmieniłaś się z wyglądu względem pierwszego sezonu. Czy mogę wiedzieć skąd ta zmiana? - Zaczyna rozmowę chłopak. Ma wyraźny argentyński akcent i w dodatku jest bardzo dobrze wychowany. Ciekawe ile ma lat? Postanawiam umilić sobie drogę i zaczynam z nim rozmawiać. 



- Źle. Nie czujecie tego? No to od początku. Głęboki wdech i trzy, cztery..

Trzecia godzina ćwiczeń. Moje usta mają już dosyć. Ile można ćwiczyć? Według Pancho ćwiczenie czyni mistrza. Ale bez przesady! Przecież zedrę sobie gardło. I na dodatek będę musiała wypić tą herbatę z imbiru. Jeszcze jej nie próbowałam, ale nawet nie zamierzam. Ze wszystkich sił koncentruję się na poleceniu nauczyciela. Tym razem na jego twarzy pojawia się uśmiech zadowolenia i zwycięstwa.

- Co wy robiliście podczas tego urlopu? Kto z was choć raz odrobił pracę domową jaką wam zadałem? - Pustka. On nam coś zadawał? Pamiętam tylko jak się z nami żegnał.. I więcej nic. - No dobrze.. To inaczej. Śpiewaliście po ćwiczeniach czy bez ćwiczeń?

Cisza.

- Tego się mogłem spodziewać. Cóż.. Nie jest źle, bo zawsze mogło być gorzej, ale dobrze też nie jest. I nie ukrywam tego. Musicie wziąć się w garść.

- No dobrze, ale kiedy zaczniemy cokolwiek śpiewać? - Zadaje pytanie Lodo. Zapewne tak jak większość z obecnych na sali i ja jestem ciekawa odpowiedzi na to pytanie. Czuję wielką ochotę na zaśpiewanie czegokolwiek.

- A czy jesteście już gotowi? Jak sądzisz? - Odpowiada jej pytaniem na pytanie mężczyzna.

- Ja czuję się na siłach. Nie wiem jak inni.. Może Tomas mógłby mi podegrać na gitarze. Pokażę, że jestem gotowa. - Włoszka jest bardzo pewna tego co mówi. Posyła w kierunku ciemnowłosego gitarzysty wymowne spojrzenie. Ten zaczyna grać. Już po pierwszych biciach wiem, że utwór który gra to Ser Mejor. Na twarzy dziewczyny pojawia się podekscytowanie. Z dużą pewnością i łatwością zaczyna śpiewać. Bardzo wczuwa się w tekst. Do Lodo dołącza po chwili Alba. A za nią następni. Ja także zaczynam śpiewać. To niezwykłe uczucie znów w podobnym składzie śpiewać tę piosenkę. To właśnie ona uwieczniła finał serialu.

- I co sądzisz? - Pytam Pancho po piosence.

- Cóż.. Nie wyszliście z wprawy. Ale dużo musicie jeszcze poćwiczyć.

- To może mała przerwa? - Wtrąca się do rozmowy cichy do tej pory Jorge.

- Idźcie, ale wracajcie szybko.

Pośpiesznie wychodzimy z pomieszczenia i grupką wychodzimy przed budynek. Znajduje się przed nim piękny park. To tu postanawiamy spędzić czas.

13 listopada 2014

Capitulo 15

Siedzę przed lustrem. Ostatni raz patrzę na starą ja. Dziś wszystko ma się zmienić. Podpisałam niedawno umowę. Wracam do gry. Wracam do roli Violetty. Odmienionej roli. Odmienionej postaci nie tylko pod względem charakteru, ale także zachowania. Od zakończenia nagrań do pierwszego sezonu minęło trochę czasu. W międzyczasie występowałam razem z obsadą w teatralnej kontynuacji serialu, jeśli tak to można nazwać. Podobało mi się to. Czułam, że dzieci przyszły podziwiać naszą grę aktorską. Później rozdawanie autografów, robienie zdjęć, wywiady, sesje.. Moje dotychczasowe życie, które wiodłam było spokojne. Rola w serialu sprawiła, że wszystko obróciło się do góry nogami. Czasem mam problem z wyjściem spokojnie na miasto. A przecież muszę coś robić, gdzieś wyjść. Sława ma swoje zalety, ale także wady. Nie mogę robić wielu rzeczy, bo umowa, którą podpisałam wymaga odpowiedniego zachowania, słów a nawet wyglądu. Nie mogę za bardzo się zmienić. Muszę uważać na to co robię. I to mnie przeraża. Dla tego kim teraz jestem wyrzekłam się wielu przyjemności. Praca wymaga ode mnie sporo. Muszę być zawsze w dobrej kondycji. Nie mam czasu na przerwę, bo każda minuta jest zaplanowana. Nawet gdy zakończyliśmy nagrania. Musiałam poprawić oceny. Od rana do wieczora siedziałam przed monitorem komputera i uczyłam się. Nie chodzę do szkoły. Nie mam jak. Muszę wszystkiego uczyć się przez internet. Z początku było to proste i przyjemne. Teraz nie mam na to ochoty. Moje myśli krążą ciągle wokół planu serialu. Wokół moich przyjaciół... Jednak najbardziej przerażająca jest myśl, że nadal nie pogodziłam się z Jorge. Nasze relacje.. Już nawet nie mogę tego tak nazwać. Między nami panuje chłód. Głęboka, syberyjska zima. Każdego ranka budzę się z myślą, że trzeba to zmienić. Jednak na myśli tylko się kończy.

- Gotowa na zmianę? - Pyta mnie fryzjer i jednocześnie wyrywa z zamyślenia. Przecząco kręcę głową. Jednak to nie ode mnie zależy.

- Gotowa nie jestem. Nie jestem gotowa na to co się teraz dzieje w moim życiu. Myślisz, że zwykła zmiana wyglądu pomoże? 

- Jestem tego pewny. - Odpowiada ze szczerym uśmiechem na twarzy. Biorę głęboki wdech i delikatnie potakuję. Zadowolenie u mężczyzny wzrasta. Chwyta za nożyczki a ja ostatni raz spoglądam w lustro. Gdy widzę pierwszy opadający kosmyk zamykam oczy. Nie chcę widzieć krok po kroku jak oddalam się od rzeczywistości, którą dotychczas żyłam.

Fryzjer coś nuci. Ja jednak uparcie trwam przy swoim. Oczy mam cały czas zamknięte. To mi pomaga skupić się na myślach. W głowie układam już plan idealnego spotkania z Jorge. Widzę oczami wyobraźni jak pyta mnie czy mu wybaczam... Widzę zdeterminowanie i troskę w jego cudownych, zielonych oczach.. Widzę siebie. Widzę jak podbiegam do niego i rzucam mu się z tęsknoty na szyję. On chwyta mnie w tali i zaczynamy wirować. Zaczynamy się śmiać. Jesteśmy szczęśliwi. Pogodziliśmy się. Odgoniliśmy to, co nas dzieliło przez ostatnie trudne miesiące. Widzę radosną twarz mojej przyjaciółki. Ona też z utęsknieniem czekała na tą chwilę. Szkoda, że to nie jest prawda. Szkoda, że ja nie potrafię tak po prostu podejść do niego, przełamać się i przyznać do mojego błędu. Przyznać do tego, że nie chciałam by to tak wyszło. Że byłam gotowa mu przebaczyć już za pierwszym razem. Ale moja duma mi na to nie pozwala. Po kim ja ją odziedziczyłam? Dlaczego to tak boli?

- Tini, możesz już otworzyć oczy. - Słyszę podekscytowany głos matki. Z niepokojem spoglądam w lustro. Przez ostatnią godzinę myślałam. Nawet nie wiem kiedy tyle czasu, który mogłam poświęcić nauce tekstu, przeleciało mi między palcami. 

W zwierciadle widzę ładną dziewczynę. Ma średniej długości włosy w stylu ombre. W dodatku lekkie fale.. Nie ma ona jednak szczęśliwego wyrazu twarzy. W jej brązowych oczach widzę smutek i niepewność. Niepewność związaną z przyszłością. Delikatnie przechylam głowę na bok. Spodziewałam się czegoś gorszego, ale to co widzę jest całkiem znośnie. Muszę się przyzwyczaić. 

- Wiem, że to jest dla ciebie czymś nowym, ale sama chciałaś iść tą drogą. - Przypomina mi delikatnym szeptem matka. Ja tylko uśmiecham się i delikatnie, tak by nie zniszczyć fryzury, przeczesuję włosy.

- A czy ja się skarżę? Jest świetnie. Dziękuję. - Zwracam się tym razem do fryzjera. Nieźle się natrudził. Zasłużył na miłe słowa. 

- To co? Jedziemy? - Zadaje pytanie mama, ale nie czeka na odpowiedź tylko już wkłada kurtkę. Nie pozostaje mi nic innego jak podążyć jej śladem. Za chwilę znajdę się w budynku, który przez pewien czas był dla mnie drugim domem. Który znów nim zostanie. 

Studio. To tu spędziłam ostatnimi czasy najwięcej godzin w ciągu dnia. To tu poznałam moją najlepszą przyjaciółkę i całą obsadę. Czasu spędzonego z nimi nikt mi nie odbierze. Nie zapomnę tych wszystkich wpadek, nagrań, przerw.. Uwielbiam te wspomnienia. Niestety, niektóre nie należą do miłych, ale i takie się zdarzają. Często śnią mi się po nocach jak koszmary. 

Staję przed nowym etapem mojego życia. Mam do przekroczenia kolejny próg, lecz tym razem się nie boję. Wiem co mnie czeka. Za pierwszym razem byłam niepewna. Uważałam, że to co zrobiłam to jedna wielka pomyłka. Nie znałam jeszcze smaku aktorstwa, piosenkarstwa.. Dziś wiem już kim jestem i do czego dążę. Wiem, że to nie była pomyłka tylko spełnienie marzeń. Dobrze, że poszłam wtedy na casting. 

Wolnym krokiem przemierzam korytarz. Mijam garderoby moich przyjaciół. Szalona czwórka znów razem. Znów w akcji. Ciekawe co tym razem wymyślą na powitanie... Na samą myśl o zeszłorocznym napadzie na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Mina Facu i Nicolasa była nie do pobicia. Dlaczego ja tak się wtedy bałam? Dlaczego sądziłam, że to nie dla mnie? Serial odniósł duży sukces. My wszyscy odnieśliśmy olbrzymi sukces i tych wspólnych chwil nikt nam nie odbierze.

Przechodzę do następnych drzwi. Zniknęło imię Pablo. Teraz na tabliczce widnieją dwa imiona: Jorge i Diego. Drugie praktycznie nic mi nie mówi. Natomiast pierwsze.. Wspomnienia wypełniają mój umysł. Pierwsze spotkanie - pamiętam jak patrzył na mnie z góry. Nie wierzył, że podołam - przynajmniej tak to odebrałam. Z nim też przeżyłam pierwszy serialowy pocałunek. A przed nim ta nocna rozmowa... Jakie to było romantyczne... Gdyby tylko nie wyrwała mi mama z rąk komórki. Ale cóż. Co piękne szybko się kończy. Już sama nie wiem czyja to wina. 

Moja.. 

Czy jego?  

On nie powstrzymał swoich emocji!

Ale ja go nie odepchnęłam.

Więc kto jest winnym?!

Chyba ja..

Nie chciałam przebaczyć. Nie potrafiłam pokonać mojej dumy. Ale czy teraz potrafię? Wolę nawet się nad tym nie zastanawiać. Co do Pablo też mam sporo wspomnień. Przede wszystkim pamiętam go jako chłopaka z troską w oczach. Widzę go z Mechi w ramionach.. Jak on mógł wyjechać? Jak on mógł zostawić ją samą?

Otrząsam się z wspomnień i podążam do mojej garderoby. Nic się nie zmieniło. Drzwi te same, tabliczka z resztą też. Delikatnie dotykam zimnego drewna. 

- Hej, jesteś nowa? Pomóc w czymś? - Słyszę za plecami głos Jorge. Czyżby on mnie nie rozpoznał? Odwracam się wolno w jego kierunku. Na mojej twarzy widnieje delikatny uśmiech a na jego maluje się zdziwienie. - O kurcze, nie poznałem Cię. Skąd ta zmiana? - Pyta. Zaskoczenie znika z jego twarzy na rzecz szczerego uśmiechu. 

- Zmiana... W sumie to narzucona, ale chyba mi pasuje, co nie? - Pytam i okręcam się.

- Bardzo. - Odpowiada. Zapada cisza. - Stęskniłaś się? - Pyta po chwili.

- Tak. Brakowało mi was wszystkich. - Odpowiadam.

- A za mną? Jesteś gotowa mi wybaczyć? - Ta troska w jego oczach.. Gdybym mogła rozpłynęłabym się. Teraz wiem dlaczego dziewczyny, które chodziły ze mną do klasy tak za nim szalały.

- Długo nad tym myślałam.. - Zaczynam.

- Tini! - Słyszę podekscytowany głos Lodo. Szybko odwracam się w jej stronę. Nie widziałyśmy się od tak dawna! Nic dziwnego, że od razu rzucamy się sobie w ramiona. 

- Kochana! Jak było w ojczyźnie? Dużo się zmieniło? - Pytam od razu.

- Ach.. Buenos Aires jest piękne, ale Włochy to jednak Włochy! Tam się urodziłam i do tamtych stron mnie ciągnie, choć zdałam sobie z czegoś sprawę, ale o tym może później. Jorge! Jak dobrze Cię widzieć! - Zwraca się do zielonookiego. Chłopak odpowiada jej szybko i przytula na powitanie. Dlaczego ja nie mogłam tak się z nim powitać? Przez moją durną dumę, której nie mogę przełamać.

- Może dokończymy rozmowę później? - Pytam chłopaka.

- To było jedno pytanie. Wystarczy, że powiesz tak bądź nie. - Odpowiada i posyła mi spojrzenie, którego nie chciałam nigdy zobaczyć.

- Ja..

- Rozumiem. Nie mamy chyba już o czym rozmawiać. - Odwraca się na pięcie i znika za drzwiami swojej garderoby. Ja stoję jak wryta.

- W końcu zrozumiałam, że nie potrafię żyć z myślą o tym, że nie wybaczyłam. Proszę wróć! - Mówię, lecz on nie może już mnie usłyszeć. W moich oczach pojawiają się łzy.

- Czy ja wam w czymś przeszkodziłam? - Pyta Włoszka. 

- Nie. Dobrze, że przyszłaś. - Odpowiadam. - To co? Opowiesz mi jak było w domu?

Idę do garderoby dziewczyn. Nie mogę się już doczekać kiedy je wszystkie na nowo zobaczę. Powoli otwieram drzwi i wchodzę do środka. Cały czas towarzyszy mi Lodo. W pokoju panuje chaos. Na podłodze pełno jest walizek. Alba, Clara i Cande siedzą na tapczanie i gadają w najlepsze.. Chyba miały się rozpakować, ale pogawędka przeszkodziła im w tym. Nawet nie zauważyły, że weszłyśmy.

- Budujecie fortecę z walizek? - Pytam na tyle głośno, że we trójkę odwracają się w naszą stronę.

- Tini! Lodo! Kiedy weszłyście? - Podbiegają do nas i mocno ściskają. Zaraz chyba moje żebra nie wytrzymają. Włoszka toruje drogę dla swoich walizek.

- Co wyście zabrały tutaj? Przecież my się w życiu nie pomieścimy z tym wszystkim w tych czterech kątach! - Zaczyna lamentować Lodo.

- W tym roku będzie inaczej. - Zapewnia ją Clara.

- Chyba nikogo nie wywalamy? - Pyta podejrzliwie Alba.

- Czy tylko ja wiem o co chodzi? - Clara rozgląda się po pomieszczeniu. Wzdycha i zaczyna tłumaczyć. Okazuje się, że każda dostanie własny pokoik. Ja oczywiście jestem wykluczona z tego projektu, bo mieszkam w miarę blisko więc mogę spać spokojnie w swoim pokoju. Nawet dobrze się składa. Nie będę musiała co pięć dni się pakować.

Siadamy w piątkę na kanapie i zaczynamy wspominać "wakacje". Alba była w Hiszpanii u rodziny. Z wypiekami na twarzy opowiada o tym co się zmieniło. A zmieniło się dużo. Dzieciaki zaczęły zaczepiać ją na ulicy. Nie mogę uwierzyć, że nawet w Europie już o nas wiedzą! Clara pozostała w Buenos Aires, ale wzięła udział w kilku kursach aktorskich, kilka razy stała też na scenie.. Cande postanowiła pobawić się modą. Wraz z przyjaciółką zorganizowały sesję zdjęciową. Szkoda, że amatorską.. Lodo też sporo przeżyła. Jak się okazało jej siostra za niedługo wychodzi za mąż. Na samo wspomnienie o rodzinie w oczach Włoszki pojawiają się łzy. Widać, że bardzo jest z nimi zżyta. Także mnie zaczęły się wypytywać o spędzenie wolnego czasu. Ja najchętniej zamilkłabym. One odpoczywały.. Ja siedziałam nad nauką.

- Hej, powiecie mi gdzie znajdę Jorge Blanco? Ponoć dzielę z nim garderobę? - Z rozmowy wyrywa nas głos chłopaka. Wszystkie odwracamy się. Przed nami stoi przystojny, ciemnowłosy chłopak. Po akcencie poznaję, że pochodzi z Hiszpanii.

- Hej... Garderoba dalej. - Odpowiada mu Clara. Czy ona się czasem nie zaczerwieniła? A może to przez światło.. Zapewne tak.

- Dziękuję. - Odwraca się do wyjścia i po chwili znika za drzwiami. W mojej głowie pojawiają się nowe pytania: Jak on się nazywa? Kogo gra?

22 września 2014

Capitulo 14

Dziś jest ten dzień. Ma zostać wyemitowany pierwszy odcinek. Od kilku dni w telewizji są emitowane reklamy ze mną. To jest dziwne widzieć i słyszeć siebie w takiej skrzyneczce i mieć świadomość, że tysiące ludzi właśnie rozmyślają kim ja jestem i co tam robię. Kilka dni temu - jak była emitowana pierwsza reklama - zadzwoniła do mnie Ana. Gdy odebrałam to usłyszałam jej pisk. Musiałam oddalić telefon od ucha, bo to było nie do wytrzymania. Przyjaciele z szkoły wysyłają mi maile i sms-y, często dzwonią by oznajmić, że właśnie mnie widzieli w telewizji. Gratulują i życzą powodzenia na planie. To jest miłe, ale powoli mam tego dosyć.

Pi pi, pi pi. - Kolejny sms. Tym razem od Sabri : Hej! Dawno się nie widziałyśmy. Czy ty na prawdę grasz razem z Jorgie Blanco?! *.* Przecież wiesz, że go kocham :P twoja Sabri :*

Czytając go uśmiecham się. Tak.. Kochana Sabri chyba wcale się nie zmieniła. Brakuje mi jej i całej reszty. 

- Tini, pomożesz mi? - W drzwiach staje mama. Trzyma małe szczeniaczki. Niedawno nasza sunia została mamusią a my jej pomagamy. Jesteśmy nianiami. Przez to mam mniej czasu dla siebie i przyjaciół. Musiałam opuścić wspólny budynek w którym wszyscy mieszkamy by zająć się ważnymi rzeczami.

- Tak. - Podchodzę i biorę na ręce maluchy. - Idź po mleko dla nich. - Przytulam do siebie małe ciałka. Są takie kochane.

- Uważaj na nie! - Oznajmia i wychodzi z pokoju. Kładę maluchy na łóżku między poduszkami i włączam radio. Siadam obok szczeniaczków. Są takie małe i prawie całe białe. Ciekawa jestem gdzie trafią jak podrosną. Muszę popytać ludzi od produkcji czy nie szukają towarzysza dla swoich dzieci. 

- Proszę. Tylko ostrożnie. - Mama podaje mi buteleczkę i jak zwykle ostrzega. Czasem za bardzo się martwi. Przecież nie jestem już małym dzieckiem! 

- Dobrze. Ty też uważaj. - Biorę jednego z maluchów i zaczynam go karmić. - Czy nie uważasz, że są słodkie?

- Tak. - Na twarzy mamy wykwita uśmiech. 

- Co się z nimi stanie jak podrosną? - pytam.

- Nie martw się. Trafią do dobrych domów. - Oznajmia. Zaczynamy rozmowę, która krąży po torach związanych z planem, z kłótnią z Jorge, z moimi ocenami.. Nie powiedziałam mamie o tym co zaszło pomiędzy mną i moim byłym przyjacielem. Powiedziałaby, że mnie ostrzegała. Miała w sumie rację, ale teraz nie chcę o tym myśleć.

♪♪♪

Już za dwie godziny premiera. Mamy dziś wolne z tej okazji, ale i tak zamierzamy się zebrać w naszej świetlicy by razem obejrzeć to w co włożyliśmy nasze serca. Bardzo się stresuję. Sama nie wiem dlaczego. Jedyną rzeczą, która mnie może uspokoić to muzyka. Podchodzę do wieży i włączam moją ulubioną składankę. Co by tu robić? Za półtorej godziny będzie po mnie Mechi. Co ja włożę na siebie? 

Otwieram szafę. Ostatnio kupiłam kilka nowych ubrań. Są od Sofii Caputo. Bardzo spodobały mi się od nich ciuchy. Właśnie one nadają się na dzisiejszy wieczór. Wyciągam luźny biały T-shirt z czarnym nadrukiem w kształcie wąsów i śliczne dżinsy w odcieniach różu z domieszką żółtego. Tak! To będzie idealny strój! 

Dobrze, ubrania wybrane to teraz makijaż.. Oczywiście delikatny. Nie jestem jedną z tych dziewczyn, które lubią zwracać na siebie uwagę, ale różowa szminka musi być! Włosy zostawiam rozpuszczone - w takich najlepiej się czuję. I dodatki: kolczyki wkrętki, bransoletka i pierścionek. 

- Czy możesz przyciszyć tą muzykę? - Do pokoju bez pukania wpada Fran. - Ja się próbuję uczyć!

- Ty i nauka? Nie żartuj! - Zapewne gada z kimś przez telefon.. Może ma dziewczynę?! Ale przecież by mi powiedział.

- A widzisz. Człowiek się zmienia! - Zatrzaskuje za sobą drzwi. A może jednak na prawdę siedzi i zakuwa? NIE.. To do niego nie pasuje. 

Na czym to ja skończyłam? Ubrania, makijaż, fryzura, dodatki.. BUTY! Och to jest moja miłość! Podbiegam do łóżka. Moje najlepsze buty trzymam pod nim. Mama ma dosyć mojej obsesji i grozi, że mi je wyrzuci. Wolę być na takie coś przygotowana. Dźwigam materac i w miejscu gdzie powinna być pościel ukazują się moje skarbeńka. Przeważają buty na wysokim obcasie i koturnach. Które tu wybrać? Może.. O tak! te są idealne. Brąz pasuje idealnie.

- Tini! Mechi już jest! - Woła mnie mama. Szybko ubieram buty, zabieram torebkę i kurtkę. Zbiegam po schodach i prawie wpadam na przyjaciółkę. - Mogłabyś trochę uważać!

- Przepraszam. Fajnie, że już jesteś! - Witam się z dziewczyną.

- Gotowa? 

- Oczywiście! - Oznajmiam i wychodzimy z domu. Przed furtką czeka na nas Facu! Nie spodziewałam się go tutaj. Myślałam, że to Pablo będzie na nas czekał.

- Co masz taką minę? Nie cieszysz się? - Pyta urażony.

- Zaskoczyłeś mnie. Bardzo się cieszę! - Przytulam przyjaciela.

- Wskakujcie! - Woła nas pani Lambre. Zajmujemy tylne siedzenia.

♪♪♪

Droga mija w miłej atmosferze. Każdy z nas ciągle mówi o dzisiejszej premierze. Mechi próbuje nam wmówić, że wyjdzie źle i że się nie spodobamy widowni. Facu stwierdza, że bardzo źle odegrał swoją rolę. Ja natomiast po prostu panikuję. Mama przyjaciółki tylko się uśmiecha. Stwierdza, że wyjdzie jak wyjdzie i że mamy się na zapas  nie martwić. Ma rację, ale te emocje!

Wchodzimy do budynku. Witają nas balony w odcieniach fioletu z logiem serialu. Do tego pełno ludzi, którzy brali udział w produkcji. My kierujemy się do wybranej przez nas wczoraj świetlicy. Po drodze spotykamy przyjaciół. Są tak jak my zszokowani.

- Kto by się tego spodziewał? - Pyta Jorge. Obejmuje Stephi. Ja uśmiecham się do dziewczyny lecz nie zaszczycam chłopaka spojrzeniem. Jeszcze się nie pogodziliśmy.

- A ja tam się spodziewałam. Przecież my to stworzyliśmy! - Oznajmia Clara i mruga do Alby. Ta natomiast zaczyna chichotać.

- Dobra, idziemy? - Pytam i nie czekając na odpowiedź kieruję się do sali. To co tam zastaję przerasta mnie. Duży stół pełen słodkości. W środku góruje tort. - Ale co to ma znaczyć?! 

- Niespodzianka! - Do pokoju wchodzi reżyser. - Zasłużyliście na to! Dużo pracy w to włożyliście i serca. Dziś powinniście świętować. - Jesteśmy zachwyceni. Nikt się tego nie spodziewał. Zasiadamy do stołu. Czuję się trochę nieswojo, ale na szczęście Pablo włącza telewizor. Zaczyna się! 

Czuję te emocje. Każdy z nas ogląda wspólne dzieło z uśmiechem na twarzy.

- Czy ja tak naprawdę brzmię? - Pytam w trakcie przerwy.

- Tak. Ja swojego głosu też nie poznaję - śmieje się Facu.

- Trzeba się przyzwyczaić - Stwierdza Rugerro i szepcze coś do ucha Mechi. Ta wybucha śmiechem.

- Ej! Nie ładnie tak! W towarzystwie nie wypada szeptać - oburza się Pablo. Ostatnio go nie poznaję. Coraz częściej naskakuje na Mechi i na nas. Może ma to związek z jego wyjazdem?

- Cudowną wiedźmę gram nieprawdaż? - Mechi jest zauroczona odcinkiem.

- Przepiękną. Masz ogromny talent. Dlaczego nam go prędzej nie ujawniłaś? - Z drugiej strony stołu dobiega nas głos Cande.

- A ja! Taka szara myszka w cieniu Ludmi. 

- Naty! Czemu zabierasz głos? To ja tu błyszczę - Wciela się w swoją postać blondynka.

- Cii.. Zaczyna się! - Uspokaja nas Lodo.

*

Podczas seansu każdy z nas dorzucał swoje trzy grosze. Raz to Facu zaczął nawijać, że jest jeszcze bardziej przystojny w tej czapce i że powinien w takiej chodzić. Co chwilę Cande skrywała twarz w dłoniach i piszczała "Boże jak ja wyglądam! Przełączcie to!". Jorge też komentował swój występ. Ja siedziałam cicho i wspominałam to co działo się na planie.

Przy napisach końcowych wybucha jeden wielki aplauz. Wszyscy wiwatujemy i gratulujemy sobie dobrej roboty. Jestem szczęśliwa. Nigdy nie sądziłam, że to będzie aż tak cudne.

- Jak na pierwszą rolę to wypadłaś znakomicie. - Oznajmia mi Jorge i całuje w policzek. Czuję napływające ciepło.

- Nie przesadzaj. Ty grasz sto razy lepiej. 

- I kto tu przesadza? Jorge ma rację. - Za chłopakiem wstawia się jego dziewczyna. - Posłuchaj nas. Grasz całą sobą i to sprawia, że nie jesteś sztuczna.

- Tini? Pamiętasz to pierwsze spotkanie Tomasa i Violi? - Pyta Pablo.

- Do dziś mnie jeszcze wszystko boli. - Żartuję.

- Proszę zapomnij o tym. To dla ciebie. - Podaje mi babeczkę z jagodami. I jak tu mam nie zapomnieć?

- A o czym miałam zapomnieć? - Na jego twarzy rozkwita uśmiech.

♪♪♪

Dziś znów mamy dzień wolny. Wydaje mi się, że wczoraj nie nastąpiło. Nie było wcale premiery i tej cudownej uczty. Kolejny SMS. "Nie mogę uwierzyć w to, że ty na prawdę grasz Violettę! BFF". Czyli jednak to prawda. Umówiłam się z Mechi w centrum handlowym. Za godzinę powinnam tam już być. 

Wychodzę z domu. Ledwie otwieram furtkę a tu zza rogu idzie moja sąsiadka. O nie!

- A gdzie ty się wybierasz?! Przecież jest sobota dzień szkolny! - Bulwersuje się staruszka.

- Proszę pani. W soboty od piętnastu lat nie ma już prowadzonych lekcji. - Tłumaczę jej, lecz nie przynosi to rezultatów od kilku lat.

- Kiedy ty ostatnio byłaś w szkole? Ciągle cię widzę z obcymi ludźmi siedzieć! - Mam dosyć.

- Proszę pani, ja się pani spowiadać nie muszę. Do widzenia! - Rzucam i przyspieszam kroku by zgubić niepokojącą mnie kobietę. Czasem na prawdę mam jej już dość. Idę zamyślona. Nie zwracam uwagi na innych. Nagle z kimś się zderzam.

- Przepraszam, nie chciałam. - Oznajmiam. Wpadłam na jakąś jedenastolatkę. Dziewczynka zaczyna piszczeć. - Nic Ci się nie stało? - Pytam z troską.

- Tttoo ty jesteś Violetta?! Proszę powiedz, że tak!!! - O co jej chodzi? 

- Eee.. Ty mnie chyba z kimś pomyliłaś. 

- Nie! To ty jesteś tą dziewczyną z Disney Channel! To ty! To ty! To ty! - Mała szybko zbiera swoim zachowaniem widownię.

- Tak, masz rację to ja. - Nie rozumiem entuzjazmu tej dziewczynki.

- Dasz mi autograf? Proszę, proszę, proszę! - Składa rączki w gest błagania.

- Dobrze. Masz jakąś kartkę lub coś do pisania? - W mojej torebce nie mam tych rzeczy a zdaje mi się, że są potrzebne.

- Mam długopis. Napisz mi na ręce. Proszę! - Wyciąga do mnie swoją dłoń. Delikatnie podpisuję się na jej nadgarstku. - Jesteś super! - Przytula się do mnie. To jest bardzo miłe i dziwne za razem uczucie.

Jedenastolatka nie była jedyną proszącą o mój autograf. Po drodze rozdałam z dwadzieścia autografów oraz dostałam długopis od jednej napalonej dziewczyny. Nikt z nich nie zwrócił się do mnie Martina. Skandowali tylko Violetta. Czyżbym już do końca miała mieć taką łatkę z napisem Violetta Castillo? 

- Hej! Co taka jesteś smutna? - Z zamyślenia wyrywa mnie Mechi.

- O! Nie zauważyłam Cię. Przepraszam! - Rzucam się jej na szyję.

- Nie odpowiedziałaś na moje poprzednie pytanie.

- Dzieci nazwały mnie Violettą i prosiły o autografy.

- To chyba dobrze? - Nie, nie jest dobrze. Mam na imię Martina Stoessel! Nie chcę mieć na imię Violetta. - Dlaczego tak spochmurniałaś? Chodź na małe zakupy! To zawsze poprawia humor. - Ciągnie mnie do pobliskiego sklepu.

- Ludmiła?! Zostaw naszą Violettę w spokoju! - podbiega do nas moja pierwsza fanka. Przytula mnie i kieruje gniewny wzrok na biedną Mechi. - Co ty jej chciałaś zrobić?

- Aniołku jak Ci na imię? - Przyjaźnie uśmiecha się do niej blondynka.

- Lucia. Zostaw ją! - Broni mnie dziewczynka.

- Ale my jesteśmy tylko na zakupach. I ja nie jestem Ludmiła. Mam na imię Mechi. Mogłaś mnie pomylić, bo ja tylko gram Ludmi. A to nie jest wcale Viola tylko Tini. - Tłumaczy jej słodkim głosem Mercedes.

- Jak to? Nie rozumiem. - Widzę łzy w oczach małej.

- Nie płacz. Nie musisz tego rozumieć. Chcesz autografy Violi i Ludmi? Inne dziewczynki będą Ci zazdrościć. - Wyjmuję z torebki długopis. Lucia wyjmuje z kieszonki kartkę papieru.

- Na prawdę dacie mi autografy? A mogę mieć z wami zdjęcie? 

- Tak. Tylko uśmiechnij się! Z smutną buzią ci nie pasuje. - Od razu na jej twarzy pojawia się wielki uśmiech. Podpisujemy się na kartce i robimy zdjęcie jej komórką.

- Dziękuję! - Przytula nas i wybiega ze sklepu.

- Nadal masz ochotę na zakupy? - Pytam przyjaciółkę.

- Szczerze to nie zamierzam kolejny raz tłumaczyć tego, że nie jesteśmy tymi za kogo nas uważają. - Czym prędzej opuszczamy centrum handlowe.

♪♪♪

Codziennie na swojej drodze spotykam dzieciaki wołające do mnie Violetta. Już nawet nie tłumaczę im, że nazywam się Martina. Z jednej strony się cieszę, bo jestem popularna a z drugiej... Popularność jest ciężka, boli. Na każdym kroku czuję, że jestem obserwowana. I w rzeczywistości tak właśnie jest. Dopiero na planie mogę odetchnąć, ale nie na długo... Kamery. Są wszędzie. Śledzą każdy mój ruch gdy wcielam się w rolę. Dobrze, że mam przyjaciół. To właśnie oni mnie utrzymują. Są podporą dla mnie. Gdyby nie oni... Wylądowałabym już dawno w psychiatryku. Dziś mam udzielić wywiadu. Stresuję się. Muszę wypaść jak najlepiej.

Idę w wyznaczone miejsce. Na całe szczęście jest nim nasz serialowy salon. Jestem tak jakby w moim drugim domu. Czuję się bezpiecznie. Muszę przyjść na spotkanie za 30 minut. Sporo czasu, ale to ja wolę czekać na kogoś niż być tą oczekiwaną. Chociaż... Skoro mam tyle czasu a mój cel jest tuż za rogiem... Po co tracić czas? Są tu ciekawe zdjęcia. Nie przyglądałam im się wcześniej. Może to właśnie ten czas?

Nie zastanawiając się dłużej przechodzę do pierwszego zdjęcia. Jak śmiesznie tu są ci ludzie przebrani! A na drugim zdjęciu... Piękna scena na plaży.. Piknik.. Gra w siatkówkę.. Spojrzenie dwóch zakochanych ludzi.. Zdjęcia mnie fascynują. Wyobrażam sobie tamte momenty, dalsze historie. Jestem już przy ostatnim zdjęciu. Szkoda. Warto było im poświecić ten czas.

Spoglądam na zegarek. Zostało 15 minut. Muszę się pośpieszyć. Mijam zakręt i wpadam na Jorge. Na moje nieszczęście ma ze sobą kubek z kawą. Poprawka: Miał. Teraz kubek leży na podłodze zgnieciony a jego zawartość mam na bluzce i spódnicy.

- Ah! Jaka ze mnie niezdara! - Wykrzykuję ze złością.

- To moja wina, przepraszam. Nie zauważyłem Cię! - Tłumaczy się chłopak. - Może chusteczka pomoże?

Zbliża dłoń z chusteczką do plamy. Wiem, że to nie pomoże.

- Jorge. Pomyśl logicznie. Na taką plamę tylko pranie jest dobre.

- Tak masz rację. Co tu robić? Szłaś na coś ważnego? - Pyta prawie blady.

- No za jakieś 10 minut mam wywiad. - Podchodzę do najbliższej ławki i na niej siadam. Dlaczego dzisiaj?!

- Ja przepraszam. Muszę bardziej uważać. - Siada koło mnie. - Masz tu.. Ech raczej nie.

- Dokończ, proszę. Może pomoże? - Uśmiecham się do niego.

- Tak myślałem, że może masz coś do przebrania. Ale..

- Tak! Jesteś wielki! - Rzucam mu się na szyję. Cały sztywnieje, ale szybko rozluźnia się i odwzajemnia gest.

- To chodźmy. Musimy coś wykombinować. Mamy coraz mniej czasu! - Chwyta mnie za rękę i biegniemy do garderoby.

Staram się biec szybko lecz w moich butach jest to niewykonalne. Nie są aż tak wysokie, ale i tak mnie spowalniają. W głowie słyszę tykanie zegara. Każdą minutę, każdą sekundę. Mamy coraz mniej czasu. Dobiegamy do garderoby. Jest zamknięta.

- Dlaczego ją zamknęłaś? - Pyta zdyszany chłopak. Nerwowo przeczesuję torebkę w poszukiwaniu kluczy.

- Nie mam pojęcia! Tak jakoś... Gdzie one są?! - Wyrzucam zawartość torebki na podłogę. Na całe szczęście nie noszę w niej niczego co mogłoby się łatwo potłuc. Nie ma ich.

- Jesteś pewna, że dawałaś je do torebki? - Klęka obok mnie i pomaga mi sprzątać. - Może masz je, no nie wiem, w kieszeni?

- Ale w spódnicy nie ma kieszeni! - Wstaję i pokazuję mu na ubranie. - Widzisz?

- Może Ci wypadły po drodze.. Zaraz! A tu? Chyba nie sprawdzałaś. - Podaje mi torebkę. Rzeczywiście. O tym miejscu zapomniałam. To do tej kieszonki zwykle wkładam ważne rzeczy. W środku widzę małego, pluszowego misia i przyczepione do niego klucze.

- Dzięki. - Drżącą ręką otwieram drzwi. Jeszcze nigdy aż tak się nie denerwowałam!

- Gdzie masz jakieś zapasowe ubrania? - Pokazuję mu na szafkę stojącą w rogu pokoju. Chłopak podbiega do niej i wyciąga pierwsze lepsze ubrania. W tym samym czasie ja zdejmuję buty. - Masz. To powinno być dobre.

Szybko zdejmuję z siebie zbrudzone ubrania. Myślę tylko o upływającym czasie. Do garderoby wchodzi roześmiana Mechi. Tuż za nią podąża Pablo.

- Co tu się dzieje?! - Przyjaciółka blednie. O co jej chodzi? Już wiem. Stoję w samej bieliźnie, trzymając w ręku czystą spódniczkę, a obok mnie stoi Jorge. Ja na jej miejscu zapewne tak samo bym zareagowała.

- Mechi nie mamy czasu! Szybo Tini, ubieraj się i biegniemy. - Dziewczyna ma coraz większe oczy.

- Wszystko Ci wytłumaczę! - Mówię, ubierając bluzkę. - Ale nie teraz! - Siadam na kanapie i wiążę buta. Jorge zakłada mi drugiego, chwyta za rękę i ciągnie w stronę salki jadalnej. Pośpiesznie zerkam na zegarek. Zostały trzy minuty! Biegniemy. Mijamy spacerujących aktorów. Czas leci. Czuję, że się spóźnię. A przecież wyszłam specjalnie wcześniej! Dlaczego to mi się zdarzyło właśnie dzisiaj?! Przypominam sobie minę mojej przyjaciółki jak mnie zobaczyła w garderobie. Momentalnie zaczynam się śmiać.

- Co Cię tak rozbawiło? - Odwraca się do mnie Jorge.

- Przypomniałam sobie minę Mechi. - On także zaczyna się śmiać. Jesteśmy już blisko. Mijamy pechowy zakręt i wbiegamy do salki. Nikogo jeszcze nie ma.

- Spóźniliśmy się?! - Siadam załamana na najbliższym krześle. Chłopak spogląda na zegarek.

- Nie sądzę. Jesteśmy punktualnie. - Stara się przestać dyszeć. Siada naprzeciw mnie. - Nigdy więcej! Nigdy więcej nie kupię sobie kawy i nigdy więcej z nią nie pójdę korytarzem. - Uśmiecha się do mnie i chwyta moje dłonie. - Muszę się nauczyć, że przy tobie jestem skazany na takie akcje jak dzisiejsza. Ostrzeż mnie następnym razem gdy będziesz planowała coś takiego. - Teraz to ja się uśmiecham. Jak ja mam go niby ostrzec skoro sama nie znam dnia ani godziny? - Wiesz.. Teraz mi się coś przypomniało i będziesz za to na mnie wściekła. - Patrzy mi prosto w oczy. Widzę w jego oczach szczerość.

- Co Ci się przypomniało? - Pytam.

- Przypomniało mi się, że szedłem wtedy do twojej garderoby by Ci powiedzieć, że wywiad został przeniesiony na jutro.

- Co?! - Zrywam się na równe nogi. Ten cały pośpiech był na nic?!

- Całkowicie o tym zapomniałem. Byłem zbytnio zajęty pomaganiem Ci. - Czyli nasz wysiłek poszedł na marne. Czuję jak opuszczają mnie siły. - Ale od dawna nie byliśmy tak blisko jak dziś. Może wreszcie nadszedł czas na pogodzenie się? - Proponuje.

- Wątpię w to. To nie czas. Jeszcze nie nadeszła ta chwila. - Odpowiadam i pośpiesznie wychodzę z pomieszczenia.

Ostatnie dni na planie już minęły. Zakończyliśmy produkcję serialu. Możliwe, że już nigdy nie powrócę na plan - zostanę zapomniana. To nie boli aż tak bardzo. Boli i to okropnie myśl, że nie zdobyłam się na przebaczenie. Zniszczyłam coś pięknego co mnie łączyło z Jorge - przyjaźń. Czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczę? Czy mu przebaczę?

15 września 2014

Capitulo 13

Nie wierzę, że to on. Co tutaj w ogóle robi? Nasza kłótnia miała miejsce dosyć niedawno. Myślałam, że dam radę wyrzucić go z myśli. Jednak nie potrafię. Moje serce za każdym razem bije coraz mocniej na jego widok. Denerwuje mnie to. Nie chcę tego! Czy to tak trudno zapomnieć o kimś? Kiedyś przychodziło mi to z łatwością. Teraz nie mogę. Co chwilę słyszę jego głos w mojej głowie. Przepraszam, że spodobałaś mi się. Przepraszam, że zawsze starałem się Ci pomóc. Przepraszam, że troszczyłem się o twoje bezpieczeństwo. Te słowa dręczą mnie każdego dnia, każdej nocy. Zasypiam z łzami na policzkach. W dzień staram się trzymać, chcę pokazać, że jestem silna. A nie jestem. Jestem bardzo delikatna emocjonalnie.

- Po co tu przyszedłeś? - Pytam szorstkim tonem głosu. Na jego twarzy maluje się ból. Chcę by znikł, ale nie mogę zdobyć się na wybaczenie. 

- Chciałem spędzić z tobą czas, by naprawić nasze relacje. - Gdy mówi do mnie nie patrzę na niego. Nie zniosłabym smutku kryjącego się w jego spojrzeniu. Moi przyjaciele zdążyli już zostawić nas samych.

- Myślisz, że taka chwila może wszystko naprawić? - Pytam. Moje serce skanduje "tak", ale uciszam je. Nie po tym wszystkim. Nie jestem zabawką, która szybko się znudzą. 

- Ta chwilka może być pierwszym krokiem. Proszę, zaufaj mi. - Ostatnie słowa wypowiada szeptem. Mimowolnie podnoszę na niego wzrok. I od razu żałuję. Teraz nie mogę mu odmówić. Nie dam rady odmówić jego spojrzeniu. Kryje się w nim tyle bólu i nadziei..

- Dobrze, możemy spróbować. - Wyrzucam z siebie te słowa. Na mojej twarzy wykwita rumieniec.

- W takim razie chodźmy. Zaplanowałem już coś. 

- Skąd..

- Ma się swoje źródła informacji. - Macha ręką w kierunku przyjaciół. No tak. Zapewne oni są w to wszystko wplątani. 

Idziemy w milczeniu obok siebie. Wzrok uparcie wbijam w ziemię. Jeśli cały ten czas jaki mam spędzić z Jorge ma tak wyglądać to ja mam dosyć. Chłopak w pewnej chwili chrząka i zaczyna rozmowę.

- Ładnie dziś wyglądasz. Pasuje Ci z tym kwiatkiem. - Podnoszę na niego wzrok. Jorge się uśmiecha. Czuję, że się rumienię. Pośpiesznie dziękuję. - Jak ty go właściwie tam wplotłaś? 

- Mechi ma zaczarowane dłonie. Tylko ona tak potrafi. - Odpowiadam. 

- Coś o tym wiem. - Posyłam w jego kierunku pytające spojrzenie. - Pomogła Stephi naprawić jakąś bransoletkę. 

- Aha. - Odpowiadam. Znów nastaje cisza. 

Spacerujemy przy pięknym jeziorze. Uwielbiam to miejsce. Gdy byłam mała często chodziłam tu z przyjaciółką i mamą. Świetnie się bawiłyśmy. A teraz.. A teraz mam ochotę wrócić do domu. Mam już dosyć.

- Czy zmierzamy do jakiegoś konkretnego celu? - Pytam i zarazem przerywam trwającą ciszę.

- Tak, uzbrój się w cierpliwość. - Wzdycham i idę dalej przed siebie. Na myśl przychodzą mi słowa, które Jorge wypowiedział po pocałunku. Czy one mogły być szczere? A może dalej bawił się moimi uczuciami?

- Pamiętasz co powiedziałeś.. Mówiłeś coś, że Ci się spodobałam.. Czy, czy to prawda? - Pytam ledwie słyszalnym głosem, niepewnie. Zakładam na siebie ręce na piersi i patrzę w przeciwną do chłopaka stronę. 

- A co dokładnie powiedziałem? Możesz to powtórzyć? - Pyta. Ja jednak milczę. Jorge po chwili ciężko wzdycha. - Proszę, nie zachowuj się tak, jakby mnie tu nie było. 

- Jak mam się zachowywać przy kimś kto ciągle bawi się moimi uczuciami? - Wyrzucam z siebie.

- Ja się nie bawię tylko.. Nie ważne. Nie możesz odpuścić? - Pyta gniewnym głosem.

- Nie. - Zaprzeczam szybko.

- Nie chcę Ci sprawić bólu.

- Ale go sprawiasz. 

Nie odpowiada. Idziemy dalej w ciszy. Niepewnie spoglądam na towarzyszącego mi chłopaka. Natrafiam na jego smutne spojrzenie. Jak takie oczy mogą przekazywać tyle bólu? Gdy uświadamiam sobie, że to przeze mnie moje serce pęka. Ale przecież to on zawinił. Nie ja. A może się mylę? Co jeśli tak? Jak mogłam przyczynić się do tego? To ON zaczął. To on mnie pocałował. To on zabawił się moimi uczuciami. Ale to JA coś do niego poczułam. To ja odwzajemniłam pocałunek. To ja go sprowokowałam. To ja zdecydowałam o zerwaniu przyjaźni jaka nas połączyła. Ale on.. On też się przyczynił. Nie jest jednak jedynym winnym. Nie chciał byśmy zakończyli to wszystko.. Dlaczego ja jestem tak uparta?

- Przepraszam. - Chłopak przerywa ogarniającą nas ciszę. Na dźwięk jego głosu czuję przyjemny dreszczyk. Serce też od razu zaczyna bić mocniej. Uspokajam się jednak. Nie odpowiadam.

- Czy.. Czy mogę zasłonić Ci oczy? - Pyta niespodziewanie.

- Że co? Dlaczego? - Pytam oburzona.

- Zgódź się. Ufasz mi?

Cisza. Wbijam wzrok w ziemię.

- Ufasz mi? - Chłopak powtarza pytanie.

- Sama nie wiem. - Odpowiadam. Czy dalej mogę mu ufać? Po tym co się wydarzyło? Kiedyś dałabym mu się zaprowadzić gdziekolwiek. Dziś.. Dziś nie jestem już tego pewna.

- Proszę. Ten jeden raz. - Wzdycham i potakuję. Na twarzy chłopaka pojawia się uśmiech i ulga. Wyciąga z kieszeni chustkę. Staje za mną i delikatnie zawiązuje mi ją tak, że nic nie widzę. - Czy pozwolisz, że złapię Cię za rękę? 

- A mam inne wyjście? 

Wyciągam dłoń w jego kierunku. Chłopak chwyta ją i zaczyna mnie prowadzić. Idziemy zawiłą drogą. Po chwili chłopak kładzie swoją rękę na moim ramieniu. Tak łatwiej nam się idzie. Od kłótni nie byliśmy tak blisko siebie. Nie liczę oczywiście momentów związanych z nagrywaniem serialu. Tam jesteśmy zmuszeni do swojego towarzystwa. 

- Jeszcze chwilka. - Mówi. Potakuję delikatnie głową. 

Po kilku minutach dochodzimy na miejsce. Jorge sam mnie o tym informuje i zdejmuje chustkę. Przed moimi oczami pojawia się koc i koszyk piknikowy. Sceneria jest naprawdę ładna. Mała polana otoczona drzewami i jeziorko. Miesiąc temu marzyłam o takim miejscu. Marzyłam by znaleźć się w nim z Jorge. Teraz.. Teraz nie wiem nawet co o tym mam myśleć. 

- Jak tu ładnie. - Przerywam ciszę, która nagle zapanowała.

- Może usiądziemy? Przygotowałem kilka kanapek. - Za jego namową siadam na kocu. Ciekawa jestem co przygotował.

Chłopak również siada. Z koszyka wyjmuje pudełko. Jak się okazuje w środku są kanapki. I to nie byle jakie. Moje ulubione! Nie zapomniał o niczym. Na widok przysmaku uśmiecham się. 

- Sam je zrobiłeś, czy ktoś Ci pomagał? - Pytam.

- Wiesz.. Może wyglądam na młodszego, ale trochę już przeżyłem i kanapki zrobić potrafię. - Gdy mówi uśmiecha się promiennie. Ja sama nie potrafię powstrzymać uśmiechu. Coś ze mną nie tak. Raz mam doła, a raz jestem wesoła. 

- Na młodszego? Nie wiem, chyba nie. - Odpowiadam.

- Nie wyglądam? Naprawdę? Ile lat byś mi dała? - Pyta oburzony.

-Tyle ile masz. - Mówię szybko.

- Czyli?

- A ile masz? - Pytam. Oboje zaczynamy się śmiać. Moja pamięć czasem zawodzi.. A czasem potrafię zapamiętać najgłupsze zdarzenia. Czy tylko ja tak mam?

- Dobra, pytania nie było. Jak smakują kanapki? - Pyta Jorge.

- Są bardzo dobre. Uwielbiam takie. - Pochłonęłam już ze dwie.. Może lepiej jak przestanę liczyć.

- Wiedziałem, że będą Ci smakować. Przecież nikt nie robi lepszych ode mnie. - Puszcza do mnie oczko. Ja przeczę mu kręceniem głową na co on odpowiada wzruszeniem ramion i westchnięciem.

- Czy poza jedzeniem zaplanowałeś jeszcze coś? - Pytam. Chcę wiedzieć ile czasu jeszcze mniej więcej zostało do powrotu do domu.

- Tak. Może coś zaśpiewamy? - Sięga za siebie po gitarę. Dopiero teraz ją zauważyłam. Zaczyna grać "Te esperare". Po chwili zaczyna śpiewać, a ja delikatnie kołyszę się w rytm. Uwielbiam tą piosenkę. 

Por tu amor yo renaci eres todo para mi
Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris
Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti

Dlaczego on musi tak pięknie śpiewać? Dlaczego gdy słyszę jego głos moje serce zawsze bije trochę szybciej? Chcę go znienawidzić za tamten pocałunek, za to co zrobił.. Ale nie mogę. Nie mogę i nie dam rady.

Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver

Quiero entrar an tu silencio y el tiempo detener
Navegar entre tus besos y juntos a ti crecer
Puedo pasar mil años soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti

Gdybym tylko mogła zatrzymać lub cofnąć czas. Zmienić bieg zdarzeń. Powiedzieć w pewnym momencie stop. Nie doszłoby do tego wszystkiego. A może lepiej by ta historia trwała nadal? Może za szybko wszystko się potoczyło?

Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver

Te esperare aunque la espera sea un invierno
Te seguire aunque el camino sea eterno
Mi corazon no te puede olvidar
Y hare lo que sea por volverte a amar
Y hare lo que sea por volverte a amar

Gdy kończy dociera do mnie, co właśnie zaśpiewał. W jednej chwili tracę dobry nastrój.

- Obiecałeś, że już nie będziesz się bawić moimi uczuciami! Znów to robisz. - Wyrzucam z siebie. 

- Co robię? Po prostu zaśpiewałem piosenkę. Ja nie bawię.. Zaraz. Jaką piosenkę zaśpiewałem? - Twarz chłopaka nagle blednie.

- Może Ci przypomnę? "Dla twojej miłości odrodzę się, bo jesteś dla mnie wszystkim". "Poczekam bo nauczyłaś mnie żyć. Pójdę z tobą dlatego, że chcę dać ci mój świat. Będę czekać aż wrócisz." I ty myślisz, że takie piosenki śpiewa się dla dobrej, ba! Dla zwykłej znajomej? - Wstaję i zabieram swoje rzeczy. Odwracam się na pięcie i szybkim krokiem odchodzę.

- Tini, zaczekaj! - Woła za mną Jorge.

- A dlaczego miałabym czekać? - Odkrzykuję ze złością w głosie. 

Chłopak dogania mnie i chwyta za dłoń. Zmusza mnie do zatrzymania się i odwrócenia w jego kierunku. 

- Muszę Ci coś powiedzieć. Jest to bardzo ważne.

- Mogłeś od tego zacząć, a nie śpiewać mi tu piosenkę przy której znów wszystko powróciło. - Odpowiadam. Po chwili zdaję sobie sprawę z tego co właśnie powiedziałam. Musze nauczyć się myśleć a później mówić.

- Powiem Ci coś. Nie chcę bawić się twoimi uczuciami. Nie zamierzałem. Czy to moja wina, że się zmieniłaś? Uważałem Cię za małolatę pierwszego dnia. 

- Hhh.. Kto by pomyślał? - Mój ton głosu jest oschły. Za małolatę? To zabolało.

- Ale zmieniłaś się. Nie widzisz tego? Jesteś doroślejsza. Spodobała mi się ta zmiana. To, że tak mi ufałaś. Wiesz, spodobałaś mi się. Nie mogłem powstrzymać tego pocałunku. Przykro mi. Nie miałem tego w planach. Tak wyszło. Zdarza się każdemu.

- Ale jesteś starszy. Mogłeś o tym pomyśleć. 

- Zostaniesz jeszcze? Porozmawiajmy. - Prosi mnie Jorge.

- Nie mam zamiaru dłużej z tobą rozmawiać. - Odpowiadam. Chłopak puszcza moją dłoń i pozwala mi odejść. Nie odwracam się. Nie chcę by widział moje łzy. 

Idę przed siebie. Drogę do domu znam na pamięć. Cały czas rozmyślam o tym co się wydarzyło. Może powinnam zostać i porozmawiać? Nie.. Chyba nie dałabym rady. Ale co on chciał mi powiedzieć? Chyba już się nie dowiem. Zaprzepaściłam jedyną szansę. Ale czy miałam wybór? Chyba nie. A może jednak? Gdyby nie pocałunek wszystko potoczyłoby się inaczej. Dalej byśmy byli przyjaciółmi. A teraz.. Kumple z pracy. Jak długo tak wytrzymamy? Kto pierwszy wyciągnie znów rękę do zgody? Poprawka. Czy ja zechcę wymazać to z pamięci i zacząć od nowa? A może warto do niego zadzwonić?

Pociągam nosem i wyciągam z torebki telefon. Szybko wybieram numer do chłopaka. Czeka mnie niemiła niespodzianka. Taki numer nie istnieje.

Wkurzona usuwam numer z kontaktów i chowam komórkę. Przez tą chwilę byłam w stanie mu wybaczyć. Teraz będzie mieć ciężej. Widać, że on już też odpuścił.

1 września 2014

Capitulo 12

- Co robisz? - Nieruchomieję. 

Czuję się jakbym została przyłapana na złym uczynku. Odwracam się w stronę mojego brata.

- Nie widać? - Pytam.

Chłopak stoi oparty o drzwi mojego pokoju. Na jego twarzy widnieje złośliwy uśmieszek. Odwracam się z powrotem. Wbijam wzrok w nuty. Od pewnego czasu ćwiczę grę na keyboardzie.

- Widzę, że coś kombinujesz. - Podchodzi do mnie. Czuję jego dłoń na moim ramieniu. - Dziewczynka chce się nauczyć grać? - Tego już jest dość!

- O co Ci chodzi? - Odwracam się. Francisco dobrze się bawi. Ja nie. Jestem na siebie wściekała. Nie potrafię nawet najprostszych melodii zagrać!

- Od pewnego czasu przysłuchuję się tobie. Nie idzie Ci za dobrze.

- Wow! Po prostu Amerykę odkryłeś!

Po co on tu w ogóle przyszedł? Moje słowa działają przeciwnie niż się spodziewałam. Zamiast oburzenia słyszę śmiech.

- Za bardzo skupiasz się na nutach. Owszem są ważne, ale graj z sercem. - Wtrąca już spokojnym głosem.

Zrezygnowana odchodzę od keyboardu i padam na łóżko. Mam dosyć. Fran nic nie mówi. Słyszę jak siada na krześle. Po chwili do moich uszu dobiega melodia, którą pragnę zagrać. Powoli dźwigam głowę. Widzę brata wpatrzonego w nuty. To on tak potrafi grać?

- Muszę Ci przyznać, że wybrałaś sobie piosenkę z wyższej półki. - Zwraca się do mnie, lecz nie przestaje grać. - Może zaczniesz śpiewać? Wyrzuć z siebie tą złość, bo nie do twarzy Ci z nią.
Szybko wstaję i podchodzę do chłopaka. On odrywa wzrok od nut i spogląda na mnie. Przez spojrzenie pyta mnie czy jestem gotowa. Potwierdzam skinieniem głowy. Fran uśmiecha się do mnie i zaczyna grać od nowa. Gra bardzo pewnie. Spoglądam na nuty, bo tam mam zapisany tekst piosenki. Zaczynam śpiewać.

Si es que no puedes hablar,
no te atrevas a volver
Si te quieres ocultar,
tal vez te podria ver
Y el amor, que no sabe a quien y que
Hablaras y tu verdad te abrazara
otra vez
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz

Czuję gęsią skórkę na rękach i odczucie ulgi.

Si no puedes escuchar,
aunque insistas hablaré
Si lo quieres, mirame
y tus ojos hablaran tal vez
Sentiras el amor e iras tras el
Hablaras si tu verdad te abrazara
otra vez
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz


Mój głos z niezdecydowanego przechodzi w odważny. Przy słowach "wykrzycz co czujesz", naprawdę zaczynam krzyczeć.

Habla si puedes grita si temes
Dime a quien quieres y te hace feliz
Abrazame, quiero despertarme
y entender
Habla si puedes grita si temes
Dime a quien quieres y que haces aquì
Habla si puedes, grita que sientes
Dime a quien quieres y te hace feliz
Y te hace feliz

Fran przestaje grać. Czuję się lepiej. Rzucam mu się na szyję.

- Dziękuję. - Szepczę.

- Nie musisz dziękować. Przynieś sobie coś na czym będziesz mogła usiąść. - Posyłam mu zdziwione spojrzenie, ale o nic nie pytam. Z sąsiedniego pokoju przynoszę drewniane krzesło. Stawiam je obok brata. - Siadaj. - Zachęca mnie.

- Ale po co? - Siadam niepewnie obok niego.

- Pomogę Ci. - Uśmiecha się do mnie. - To nie jest aż takie trudne. Patrz. - Zaczyna przygrywkę. Patrzę na jego dłonie i nie mogę wyjść z podziwu. Ja nigdy tak nie zagram! - Nie takie złe, prawda? - Kieruje wzrok w moją stronę i momentalnie wybucha śmiechem. - Żałuję, że nie mam ze sobą komórki, bo bym Ci zrobił zdjęcie i cały świat by obiegło w godzinę.

- Hahaha bardzo śmieszne. To jak mam to zagrać? - Jeszcze raz pokazuje mi, lecz tym razem w zwolnionym tempie.

- Uderzaj w ten sam klawisz co ja, dobrze? - Potakuję.

Zaczynamy naukę. Trwa ona godzinę, ale jestem szczęśliwa, bo po tej godzinie potrafię już sama zagrać kawałek. Nie wychodzi mi to najlepiej, ale lepsze to niż nic.

- Dziękuję. - Opieram głowę na ramieniu starszego brata.

-  To co? Jutro kolejna nauka? - Pyta z uśmiechem na twarzy.

- Jeśli masz na to ochotę to jak najbardziej. - Odwzajemniam uśmiech.

- Jak wy słodko wyglądacie! - Oboje odwracamy się. W drzwiach stoi Mechi. - Co ćwiczycie?

- Habla si puedes. Chcesz się dołączyć? - Pytam ją  i wstaję.

- Pewnie. - Podchodzi do nas. - A kto gra?

- Raczej nie ja. Może Fran? - Dźgam go łokciem. - Co ty na to?

- To ty grasz? - Na twarzy przyjaciółki rysuje się zdziwienie.

- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, złotko. - Ech.. W tym momencie wrócił stary brat. - To zaczynamy?

Nie czeka na odpowiedź. Zaczyna grać. Zdziwienie Mechi znika. Podaję jej gitarę, na której od czasu do czasu brzdąkam coś bez ładu i składu. Dziewczyna od razu dołącza do mojego brata.

Zaczynamy śpiewać. Przed refrenem przyjaciółka posyła mi wyzywające spojrzenie. Wiem o co jej chodzi. Chce bym zaśpiewała mocniejszym głosem. Nie wiem, czy jestem w stanie się na to zdobyć, więc nie przerywając śpiewu, kręcę przecząco głową. Mechi wzrusza ramionami. Po chwili milknę, by dać przyjaciółce szansę na wykazanie się. Blondynka z powerem jakiego jeszcze nie słyszałam zaczyna śpiewać refren. Fran momentalnie zwraca swoje spojrzenie w jej stronę. Nie spodziewał się tego. Jego usta układają się w bezgłośne wow. Mechi jednak nie patrzy w jego kierunku. Wzrok jej spoczywa na na fotografii zawieszonej nad keyboardem. Sama zaczynam przyglądać się zdjęciu. Jestem na nim ja i mój brat. Zdjęcie zostało wykonane w pierwszej klasie podstawówki. To były czasy! Z zamyślenia wyrywa mnie chrząknięcie Francisca. Pośpiesznie zaczynam śpiewać. Mechi nagle milknie. Spoglądam na nią pytającym wzrokiem, lecz ona unika mojego spojrzenia. O co chodzi? Przecież właśnie jest czas na refren. Chciałam go zaśpiewać w duecie.. No trudno. Biorę się w garść i zaczynam śpiewać go sama. Mój głos z każdą chwilą jest mocniejszy, bardziej zdecydowany. Zaczyna mi się to podobać. Po chwili dołącza do mnie przyjaciółka. Tworzymy niezły duet. Piosenka dobiega końca. Czuję pewnego rodzaju niedosyt, lecz w jednym momencie znika. Słyszę oklaski. Szybko we trójkę się odwracamy.

- Ładnie wam to wyszło. - Podchodzi do nas moja mama.

- Dziękujemy. - Odpowiada Mechi i posyła jej szczery uśmiech.

- Od dawna nas słuchasz? - Pytam.

- Weszłam za Mechi. Nieźle wam idzie. - Mówi. W jej spojrzeniu dostrzegam radość. Na mojej twarzy za to wykwita uśmiech.

- Niezłe z nas trio, nieprawdaż? - Fran staje między mną i moją przyjaciółką. Obejmuje nas i przyciąga do siebie. Moja przyjaciółka momentalnie wydaje z siebie pełen znużenia jęk i zabiera dłoń mojego brata ze swojej talii.

- Nieźle nam poszło, ale to tylko jedna piosenka. - Odpowiada Mechi.

- To co wy na to, żeby zagrać inne piosenki? Potrzebuję tylko nut. - Fran posyła dziewczynie figlarne spojrzenie.

- Możemy, ale.. Najpierw może skoczymy po coś do picia. - Odwraca się w stronę mojej mamy. - Ma może pani wodę mineralną? - Pyta. Kobieta potakuje. - To w takim razie skoczymy po nią, prawda Tini? - Zwraca się do mnie. Potakuję. Dziewczyna chwyta mnie za rękę i wyprowadza z pokoju.

- Wszystko ok? - Pytam. Zachowanie Mechi nie pasuje mi do niej.

- Tak.. ale.. Przepraszam. - Spuszcza wzrok. - Podczas śpiewania przypomniałam sobie o Pablo.. Wiesz, on wyjeżdża. Wraca do Hiszpanii. Ostatnio nie jest między nami zbyt kolorowo. - Wyrzuca z siebie.

- To także trudny czas dla niego.

- Wiem, ale mógłby się zachowywać tak jak przed podjęciem decyzji. Swoim zachowaniem czasem zaczyna mnie denerwować. Oddaliliśmy się od siebie. Ja.. Ja chcę by było tak jak kiedyś. - Chwilę się waha, lecz po chwili wyznaje. - Chciałam się Ciebie poradzić. Przez to przyszłam dziś do Ciebie. - W jej oczach dostrzegam smutek.

- Chyba mam pomysł. Zadzwoń do niego i powiedz, że ma przyjść do pobliskiego parku. - W mojej głowie narodził się świetny plan. Mam nadzieję, że się uda.

- Co ty kombinujesz? - Pyta Mechi, lecz na jej twarz powraca uśmiech.

- Zobaczysz. - Wyciągam z kieszeni spodni komórkę. - Masz. Dzwoń do niego, a ja w tym czasie pójdę po wodę. Może lepiej by tu przyszedł.. Z resztą jak wolisz.

Mechi pośpiesznie wyszukuje numer. Zostawiam ją. Idę do kuchni. Wyciągam z szafki cztery szklanki i zabieram stojącą na stole butelkę wody niegazowanej. Podchodzę do okna.

- Dobrze, że jest ładna pogoda. - Mruczę pod nosem. Mój plan może się udać. Poprawka: On musi się udać.

- Będzie tu za półgodziny. - Oznajmia Mechi. - Co tam oglądasz? - Podchodzi do mnie.

- Nie słyszałam jak przyszłaś. Wystraszyłaś mnie! - Robię przerażoną minę.

- Nie żartuj. Co oglądasz? Przyznaj się!

- Patrzyłam jaka jest pogoda. Nic więcej. Idziemy? - Pytam i wręczam jej do ręki butelkę.

- Ech.. A co planujesz? - Pyta.

- Zobaczysz.

W mojej głowie mam już wszystko zaplanowane. Brakuje jeszcze księcia z bajki, ale nic się nie stanie jak się spóźni. Będziemy miały więcej czasu na przygotowanie.

- Poczekasz na mnie sekundkę? Muszę coś sprawdzić. - Nie czekam na odpowiedź. Szybko biegnę do pokoju taty. Gdzie on go schował? Pośpiesznie rozglądam się po małym pokoju. Dostrzegam potrzebny przedmiot na półce. Sięgam po niego i od razu sprawdzam stan baterii. Na moje szczęście tata niedawno je ładował. Biegnę z powrotem do przyjaciółki.

- Co ty kombinujesz? - Pyta mnie i spogląda z uśmiechem na moje dłonie. - Naprawdę?

- Oj tak. Potrzebujecie ładnej pamiątki. A co jest lepsze od wspólnej sesji zdjęciowej? - Uśmiecham się do niej.

- Wiesz, że Cię kocham? - Rzuca mi się na szyję.

- Naprawdę? Nie podejrzewałam Cię o to. - Uśmiechamy się do siebie. - To co? Idziemy Cię przygotować?

- Prowadź. - Chwytam ją za rękę i prowadzę do mojego pokoju. Spoglądam na moją przyjaciółkę. Ma na sobie białą koszulę w czarne serduszka i jeansowe krótkie spodenki.

- Zacznijmy od ciuchów. Coś mi tu nie gra. - Uważnie przypatruję się. Bluzka! To z nią jest coś nie tak. - A gdyby ją tak.. Już wiem. Zwiąż ją! Zobaczymy czy będzie dobra. - Mechi pośpiesznie wiąże dół koszuli. Teraz już wszystko jest tak jak powinno być.

- Wiesz co? Nawet niezły pomysł. Nie wpadłam na niego. To co teraz? - Promienieje Mechi.

- Teraz zajmiemy się włosami. Koniecznie musisz je rozpuścić. - Dziewczyna zaczyna rozplatać złocistego warkocza. Po chwili jej długie, blond włosy falami opadają na ramiona.

- Masz może jakiś grzebień? Trochę je rozczeszę. - Pyta Mechi.

- Tak. - Wyjmuję mój ulubiony grzebień z torebki i podaję przyjaciółce.

- Chyba ja już nie mam niczego do roboty. Wyglądasz cudnie! - Mechi lekko się uśmiecha i spogląda do lustra.

- Poczekaj chwilkę. Zaraz wracam. - Podaje mi grzebień i wychodzi z pokoju. Podchodzę do lustra. 

Krytycznie spoglądam na swoje odbicie. Muszę zmienić ciuchy. Z szafy wyciągam luźną białą bluzkę z czarnym orłem na przodzie.

- Uuu... Niezła bluzka! Pomóc w doborze spodni? - Słyszę za sobą głos Mechi.

- Pewnie. Nie mam pojęcia jakie wybrać. - Odwracam się do niej.

- Hm... Do tej bluzki.. Najlepiej jakieś obcisłe czarne.. Może.. Te! Będą idealne! - Wyciąga czarne w złote wzorki legginsy.

- Myślisz?

- No pewnie! Ubieraj! A ja w tym czasie poprawię sobie makijaż. - Dopiero teraz dostrzegam przyniesioną przez Mechi torebkę. Ech.. Ona myśli o wszystkim. Pośpiesznie przebieram się w wybrane ubrania.

- I jak? - Pytam przyjaciółkę.

- Mega. Muszę je kiedyś od ciebie pożyczyć. To teraz ja się zabawię w stylistkę. Siadaj na krześle.

Posłusznie wykonuję jej polecenie. Dziewczyna bierze mój grzebień i zaczyna czesać moje włosy. Ruchy jej dłoni są bardzo delikatne a za razem też stanowcze. Poprzez lustro przyglądam się jej pracy.

- Podoba Ci się fryzura?

- Tak. - Uśmiecham się. Spoglądam uważnie na swoje odbicie. Rozpuszczone włosy z przedziałkiem na środku i z prawej strony nad uchem delikatnie wplecione kwiaty o kolorze malin. - Ach.. Jak ty wplotłaś te kwiatki?

- Tajemnica złociutka! Dobra. Koniec z przeglądaniem się. Teraz czas na makijaż.

Po kilku minutach jesteśmy gotowe. Siedzimy w kuchni i czekamy na Pablo. Mamy już wszystko.. Prawie.

- Aparat! Gdzie go zostawiłyśmy? - Pytam siedzącą obok Mechi.

- Em... Nie mam pojęcia. Może w twoim pokoju?

Idziemy pośpiesznie sprawdzić. Rozglądamy się po pomieszczeniu. Nie ma! Nie mógł się tak łatwo zapaść pod ziemię. 

- Gdzie on może być?! - No pięknie. Za chwilę okaże się, że mogę zepsuć nawet to co jest banalnie proste.

- Szukacie tego? - W drzwiach mojego pokoju stoi Fran. W dłoniach trzyma aparat taty.

- Tak! Gdzie on był? - Pytam i wyciągam ręce po przedmiot.

- O nie! Co się mówi? - Chowa aparat za swoje plecy.

- Fran.. Proszę.. Daj mi go. - Fran stoi nadal w tej samej pozycji. - Ech.. A dasz nam go jak powiem, że jesteś najlepszym bratem na świecie?

- Może dam..

- Nie zgrywaj się. Przecież wiesz, że jest nam potrzebny. A z tego co wiem to jesteś uczciwym człowiekiem.. Co powiesz na to, że zabiorę Cię we wtorek z sobą na plan serialu? I przedstawię wszystkim moim znajomym.. Z tego co wiem to jesteś nadal sam.. A tam jest dużo ładnych samotnych dziewczyn..

Mechi wkracza do akcji. Mówi jakby od niechcenia. Spoglądam na nią z dużymi oczami. Tego by jeszcze brakowało! Fran kręcący się po planie cały dzień.

- Brzmi ciekawie.. Dobrze. Zgadzam się. - Oddaje mi aparat. - To.. Do zobaczenia we wtorek! A! Zapomniałbym. Pablo już na was czeka.

- Co?! Nie można było wcześniej powiedzieć? - Wybiegamy z pokoju. Kroki najpierw kierujemy do salonu. Zabieramy przygotowane rzeczy i kierujemy się do drzwi.

- Cześć. Przepraszam, że tak długo czekałyście.

- Nic się nie stało. Dobrze, że już jesteś.

- Co wy kombinujecie? - Spogląda na trzymane przez nas akcesoria i na jego twarzy pojawia się uśmiech.

- Co myślisz o małej sesji zdjęciowej? Ale takiej domowej roboty. - Proponuję.

- Brzmi ciekawie. Nawet bardzo.

Idziemy w trójkę. W głowie mam już obraz wszystkiego. Jako miejsce sesji wybrałam pobliski park. Uwielbiam go odwiedzać! Piękne jezioro, dużo zieleni.. Po prostu cudowna sceneria. Istnieje też inny powód.. Mój sen. Gdy zasłabłam podczas karaoke. Jorge.. Nie! To już skończony rozdział. Jak ja mogłabym mu tak szybko wybaczyć? Spoglądam na przyjaciół. Na ich twarzach gości uśmiech. Tak pięknie razem wyglądają! Gdybym tylko.. Zaraz! Przecież mam aparat.

- Stójcie! Może zrobię wam zdjęcia też tutaj? Będzie tak.. Naturalnie. - Nie czekam na odpowiedź. Oddalam się kawałek od przyjaciół i robię im zdjęcie. - Ej! Miało być naturalnie. - Śmieję się. Widocznie mnie nie zrozumieli. - Nie patrzcie w aparat tylko na siebie. Mnie tu nie ma jasne? 

Mechi od razu przestaje zwracać na mnie uwagę. Zaczyna się śmiać i szybkim gestem przeczesuje swojemu chłopakowi włosy. On także traci zainteresowanie aparatem. Teraz nie istnieje dla nich nic więcej - tylko oni. Dobrze, że mam aparat i mogę uwiecznić na nim te chwile.

- Tyle wystarczy? - Po chwili pyta mnie przyjaciółka.

- Chyba tak. - Przestaję robić zdjęcia i odbiegam od przyjaciół kawałek, by zrobić im zdjęcie jak idą. Coraz bardziej podoba mi się moja rola. Bycie fotografem musi być ciekawe.

Docieramy do parku. Tak jak poprzednim razem Mechi i Pablo są w własnym świecie. Nie dostrzegają mnie i to jest najważniejsze. Przez to na zdjęciach wychodzą tak naturalnie. Zero nieszczerych uśmiechów, ustawionych pozycji, wyreżyserowanych gestów. Sama natura.

Moi przyjaciele tak pięknie razem wyglądają. Pasują do siebie. Uzupełniają się. Nie potrafię zrozumieć dlaczego Hiszpan postanowił, że wyjedzie. Jak on może zostawić taką dziewczynę jaką jest moja blond włosa przyjaciółka?

Zakochana para wbiega na taras znajdujący się nad brzegiem pięknego stawu. Sceneria jest niesamowita. No i jeszcze pogoda. Gdybyśmy to planowali to zapewne do tej sesji by nie doszło. Zawsze stanęłoby coś nam na drodze. Spontaniczne decyzje są nawet dobre. W takim przypadku nawet wskazane.

- Tini, może teraz tobie zrobię kilka zdjęć? - Pyta Mechi. Oddaję jej aparat i zaczynam pozować. Staram się być naturalna. Nagle ktoś zasłania mi dłonią oczy. Serce ze strachu zaczyna mi szybciej bić. Kto to może być? Przecież nie Pablo.. Cały czas stał ze swoją dziewczyną..

Szybko zdejmuję dłonie z oczu i odwracam się. Serce, jeśli to jest możliwe, zaczyna mi bić jeszcze szybciej.

26 sierpnia 2014

Capitulo 11

- Martina, jesteś proszona na plan. - Słyszę z głośników. 

Przecież wiem. Dziś nagrywamy teledysk. Niezwykły teledysk. Muszę się pospieszyć. Przecież nie mogą na mnie za długo czekać. Nagrywamy w domu Violetty. Najpierw w jej pokoju, później w pokoju Marii a na sam koniec w salonie. Teledysk jest sporym przedsięwzięciem. Od dwóch tygodni ciągle jestem zmuszona do powtarzania choreografii. Nie jest ona za trudna.. Wiem co mam robić. No, przynajmniej tak mi się wydaje.

Wychodzę z garderoby i kieruję swoje kroki na plan. Znam już to miejsce jak własną kieszeń. Codziennie spędzam tu sześć godzin. Więcej nie mogę. Według obowiązującego prawa mogę pracować najwyżej sześć godzin. Przynajmniej aż tak bardzo nie świruję.

Jestem teraz w pokoju Violetty. Klęczę przy łóżku i maluję coś w pamiętniku. Wokół mnie jest pełno kamer. Rejestrują każdy mój ruch. To na początku mnie onieśmielało. Teraz jednak traktuję je jak zwykłe przedmioty w pokoju. Całą uwagę skupiam na pamiętniku. Od czasu do czasu potrząsam lekko głową. 

- Dobrze, nie zmieniaj proszę pozycji. - Słyszę reżysera. 

Robię to co mi każe. Czuję jak za moim prawym ramieniem ustawia się kamerzysta. No tak. W końcu muszą pokazać to co mam w pamiętniku. Szkoda tylko, że mazak jakim piszę nie ma tuszu.. Ani na chwilę nie odrywam się od pamiętnika. Jak dla mnie mogą cały czas nagrywać. 

- Nagrywamy! - To słowo jest akurat zbędne. Oni cały czas mają włączone kamery.

Znów mazakiem "rysuję" po pamiętniku. Czuję się dziwnie. Nie lubię gdy ktoś patrzy mi przez ramię na to co robię. Jednak nie mogę narzekać. Odrywam mazak i z zaciekawieniem przyglądam się pustym stronom pamiętnika. 

- Chyba mamy to. Teraz scena z przechodzeniem z pokoju Violetty do pokoju Marii. 

Bez żadnego słowa staję przed drzwiami "mojego" pokoju. Gdy wszystko jest gotowe otwieram drzwi i z pewną obawą na twarzy wychodzę z pomieszczenia. W lewej ręce trzymam pamiętnik. Na sobie natomiast mam piżamę tj. luźne szare spodnie i biały podkoszulek. Na nogach obowiązkowo różowe, miękkie papcie.

Po wyjściu z pokoju z niepokojem patrzę w kierunku schodów prowadzących do salonu. Z zaciekawieniem i również z obawą podchodzę do barierki i spoglądam w dół. Prawą dłoń mocno zaciskam. Gdy zauważam, że salon jest pusty na mojej twarzy pojawia się lekki uśmieszek. Droga do pokoju Marii staje teraz otworem. Z pobliskiego radia cały czas płynie piosenka teledysku. Zbliża się moment w którym mam zacząć śpiewać. Ciągle mój wzrok krąży od schodów do barierki. Zaczynam śpiewać pierwszy wers. Lekkim krokiem dochodzę do drzwi i je otwieram. Kamery w drugim pokoju już są ustawione. Cały czas nagrywają. Wchodzę teraz po schodach. Jestem zachwycona tym pomieszczeniem. Prawą ręką delikatnie muskam ścianę, na której znajdują się fotografie nieznanej mi kobiety. Gdy pokonuję ostatni stopień powoli obiema rękami przytulam pamiętnik. Cały czas śpiewam. Na mojej twarzy gości uśmiech oraz pewne niezdecydowanie. Tyle razy ćwiczyłam ten moment. Mimika mojej twarzy jest bardzo ważna. To na niej staram się cały czas skupiać. Spuszczam wzrok by po chwili podnieść go na wiszący naprzeciw mnie obraz. 

Jest na nim podobizna jakiegoś mężczyzny. Z tego co się orientuję zostanie ona magicznie zmieniona na Jorge. Poprawka. Na Leona. Ciągle mi się to myli.

Teraz przenoszę wzrok na drugi obraz. Również przedstawia mężczyznę. Podobnie jak pierwszy ten też ulegnie zmianie. Będzie tam podobizna Tomasa. 

Lekkim krokiem podchodzę do szafy. Pamiętnik przekładam do drugiej ręki i odkładam go na wymyślną sofę. Teraz czekam chwilkę. Z sekundę lub dwie i obracam się w prawo. Mój obrót podobny jest do spowolnionego piruetu. W tym czasie omiatam wzrokiem całe pomieszczenie. Znów znajduję się naprzeciw szafy. Podchodzę do niej tanecznym krokiem i lewą ręką muskam wszystkie wiszące ubrania. Moją uwagę przyciąga złocisty strój. To na nim się zatrzymuję. Wyciągam go z szafy i z zachwytem przyciągam do siebie. Wygląda to tak jakbym go przypasowywała. Mój wzrok jednak przeszukuje dalej szafę. Chwytam złote buty i z uśmiechem na twarzy patrzę na strój. 

Tę scenę powtarzamy trzy razy. Za pierwszym razem wyszło dobrze, jednak dostaję kilka małych wskazówek i po kolejnych nagrywaniach reżyser jest zadowolony. 

Teraz zajmują się mną styliści. Mam na sobie złotą sukienkę. Bardzo mi się podoba, jednak nigdzie bym w niej raczej nie wyszła. Moje włosy są przedzielone przedziałkiem biegnącym przez środek głowy. Końcówki są lekko zakręcone. Mam delikatny makijaż.

Nagrywać zaczynamy od.. Schodów. Mam po nich zejść do salonu. Z radia znów słyszę piosenkę. Tym razem jest jednak puszczona od drugiej zwrotki. Powoli zaczynam schodzić po schodach. Mój wzrok skierowany jest na salon. Prawą rękę trzymam delikatnie na drewnianej barierce. Po kilku schodkach podnoszę lewą rękę na wysokość mojej twarzy i spoglądam tym razem przed siebie. Mój wzrok jest tęskny. Staram się jak najbardziej by taki był. Zbliżam wyciągniętą rękę do twarzy. Chcę odgarnąć włosy jednak się powstrzymuję. Dalej schodzę. Od salonu dzieli mnie teraz tylko kilka stopni. Opuszczam lewą rękę. Gdy pokonuję ostatni schodek natychmiast wyciągam przed siebie ręce. Dłońmi najpierw dotykam łokci. Szybkim ruchem przesuwam je. Gładzę swoje dłonie by po chwili oderwać je od siebie. Mijam białą sofę i podchodzę do pianina. Przed nim znów wykonuję ten dziwny gest rękoma. Nagle odwracam się.

Teraz następuje cięcie i kolejne powtórzenia nagrań. Według reżysera wyszło prawie idealnie, ale zmuszony jest do ponownego rozpoczęcia sceny. Kończymy w tym samym momencie. Z sąsiedniego pokoju wychodzą członkowie orkiestry i ustawiają się przy schodach. Jorge i Pablo również zajmują już wyznaczone przez reżysera miejsca. Zaczyna się kolejna scena. 

Mój wzrok spoczywa na osobach grających  na przeróżnych instrumentach skrzypcowych i nie tylko. Na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech. Z zaciekawieniem podchodzę do nich. Kładę ręce na sofie i szybko odwracam głowę w prawo. Na mojej twarzy widnieje zdziwienie. Przede mną stoi Jorge. 

Odwraca głowę w moim kierunku. Ma na sobie ciemne dżinsy, białą bluzkę i czarną bluzę z kapturem. W jego wzroku widzę smutek.. Patrzy na mnie jakby był zbitym psem. Nie mogę na to patrzeć. Szybko odwracam wzrok w drugą stronę. 

Tym razem stoi przede mną Pablo. Posyła w moim kierunku delikatny uśmiech. Ubrany jest podobnie do Jorge. 

Odwracam się jednak. Podążam w kierunku Jorge. Na ten gest delikatnie wzdycha i od razu na jego twarzy pojawia się uśmiech. Dobry nastrój udziela się również mnie. Staję tuż przed nim. Patrzę wprost w jego niebiańskie oczy. Cały czas się uśmiecha. Przytulam go. W tym serdecznym uścisku obracamy się wokół własnej osi. Po chwili odrywamy się od siebie, jednak Jorge chwyta mnie za ręce. Patrzymy sobie głęboko w oczy. To ja pierwsza odrywam wzrok. Odwracam się w kierunku Pablo. Na jego twarzy widnieje smutek. Nie chcę by zagościł on u niego za długo.

Staję w równej odległości pomiędzy nimi. Widać, że Jorge jest zawiedziony. Kieruję jednak swoje kroki w kierunku Pabla. Moje serce jest złe z tej decyzji.. Najchętniej zostałabym w ramionach Jorge. Nie mogę jednak tego uczynić. Chwytam chłopaka za dłonie i razem zaczynamy się kręcić. Przypomina mi to wygłupy rodem z podstawówki. Jednak na mojej twarzy gości zachwyt. Nie mogę się doczekać momentu w którym będę się kręcić z Jorge... Co ja właściwie myślę? Powinno mi to być przecież obojętne! Ale nie jest...

Po kilku okrążeniach zatrzymujemy się. Stoję teraz z Jorge. Zajmuje miejsce Pabla. Jego dłonie wplątane są w moje włosy. Nie mogę oderwać wzroku od jego oczu.. Wygląda to tak jakby chciał mnie pocałować.. Niestety opuszcza dłonie. Czuję ogarniający mnie smutek. Oddalam się od chłopaka. Wzrok mam spuszczony. Słyszę jak do mnie podchodzi Pablo. Odwracam się w jego stronę. Ustawiamy ramę i zaczynamy tańczyć. Próbuję patrzyć mu prosto w oczy jednak nie potrafię. Trzymamy się daleko od siebie. 

Z Jorge jest inaczej. Stoimy znacznie bliżej siebie. Jego oczy mnie hipnotyzują. Okręca mnie. Czuję jego dłoń na mojej talii. Przytrzymuję ją swoją ręką. Splatamy palce naszych dłoni i obracamy się. Pod koniec obrotu puszcz moją lewą rękę. Prawą jednak cofa wolniej. Po prostu wyślizguje mi się jego dłoń z mojej. Nie chcę tego. Znów ogarnia mnie smutek.. Tylko dlaczego? 

Stoję teraz sama w środku salonu. Spoglądam najpierw na Pabla.. Szybko jednak się odwracam. Jorge posyła mi ostatnie spojrzenie i wycofuje się. Zostałam sama.

Każde powtarzanie coraz bardziej mnie dołuje. Moje uczucia są po prostu krzywdzone. Nie wiem jednak dlaczego. Przy Jorge moje serce.. Czyżby biło szybciej? Czy ja się czasem nie zakochuję? Od razu odganiam te myśli. To nie może być prawda.

Skończyły się nagrania jak na dzisiejszy dzień. Szybko przebieram się w zwiewną, błękitną sukienkę i podążam na plan. Wchodzę do pokoju Violi. Lubię w nim przebywać. Ma w sobie to coś. Siedzę na łóżku. Patrzę w stronę okna, które w sumie jest tylko atrapą. Za nim nie znajduje się w sumie nic ciekawego. Mam pozwolenie na przebywanie w tym miejscu. Jedyny warunek jaki mi postawiono brzmiał "Nie demoluj tego pomieszczenia, bo się nie wypłacisz".

- Przyznasz w końcu, że cudowny ze mnie tancerz? 

To on. Stoi za mną. Moje serce znów przyspiesza. Robi mi się gorąco. Odwracam się w jego stronę.

- Hm.. Czy ja wiem.. Brakowało mi czegoś..

W sumie taniec z nim był przyjemnością. Nie przepadam za tańcem towarzyskim, ale ten jest wyjątkiem.

- Ty to na poważnie mówisz? - Nieźle go zdziwiłam.

Delikatnie potakuję. Chłopak odwraca się. Widać, że nie czuje się za dobrze z tym co powiedziałam. Już chcę mu powiedzieć, że się z nim tylko zgrywam lecz on nagle odwraca się i z uśmiechem chwyta mnie za rękę.

Co on wyprawia?

Swoją prawą dłoń kładzie na mojej lewej łopatce. Zmuszona jestem do ustawienia ramy. Teraz ja jestem zdziwiona.

- Co ty robisz? - Szepczę.

- Chcę byś zmieniła swoje zdanie. Pokażę Ci na co mnie stać.

W jego oczach widzę zdeterminowanie. Nie odpuści łatwo - nawet nie mam po co próbować protestować.

Z radia dziwnym trafem zaczyna płynąć melodia. Jorge prowadzi mnie po "parkiecie". Zaczynamy nasz taniec. Podobnie jak poprzednimi razy stoimy bardzo blisko siebie. Głowę mam cały czas podniesioną do góry by patrzeć w jego nieziemskie, zielone oczy.Na twarzy chłopaka widnieje uśmiech.. Co on może znaczyć?

Nagle gwałtownie mnie obraca. Boję się, że się potknę i upadnę. Po drugim obrocie mocno przyciąga mnie do siebie. Ze strachem patrzę na niego. Nie podoba mi się to, jednak moje serce ciągle skanduje "więcej!". Tańczymy dalej, czasem gwałtowniej, czasem spokojniej. Boję się, że zniszczymy pokój w którym się znajdujemy. Ni stąd ni zowąd czuję jak chwyta mnie w talii i unosi do góry. Teraz to już przesadził. Chcę protestować, ale z mojego gardła niespodziewanie dobywa się śmiech.

Właściwie to dlaczego chcę protestować? Przecież to jest niewinny taniec. Niech się chłopak wyszaleje skoro ma za dużo energii.

- Czym mnie jeszcze dziś zaskoczysz? - Pytam.

- Zobaczysz sama.

Kolejne obroty. Jestem już na nie przygotowana. Jednak po obrotach za mocno przyciąga mnie do siebie. Dzieli nas odległość jednego centymetra. Chcę zwiększyć dzielący nas dystans jednak nie potrafię.

Czuję jego delikatne dłonie w moich włosach. Spoglądam w jego zielonkawe oczy. Widzę w nich niezwykłą pewność siebie. Po chwili czuję miękki dotyk jego ust na moich wargach.

Nie wiem dlaczego nie odsuwam się od niego. Z pobliskiego radia dobiegają do moich uszu słowa piosenki "Hallelujah". A my nadal trwamy w tym delikatnym pocałunku.

Czas dla mnie się zatrzymał. Pragnę sercem by ta chwila trwała w nieskończoność. Niestety po chwili Jorge się cofa.

- Ja..

Obydwoje nie wiemy co powiedzieć. Na jego twarzy maluje się zaskoczenie, strach i radość naraz. Ja zapewne wyglądam podobnie.

- Za..zapomnijmy.. Ty masz.. Ty masz Stephi. - Szepczę.

Chłopak kręci przecząco głową.

- Problem w tym, że nie dam rady.

Podchodzi do mnie. Delikatnie gładzi mój policzek i patrzy mi prosto w oczy. Co my najlepszego wyprawiamy? Do tego nie powinno dojść.

- Może już chodźmy.. Mogą się martwić. - Mówię.

Boję się, że za chwilę nie będę potrafiła zapanować nad samą sobą. Z wahaniem opuszczam pomieszczenie. Za sobą słyszę kroki chłopaka. Czuję jego wzrok na sobie. Nie wierzę, że tak dałam się ponieść emocjom. 

- Tini, zaczekaj.

Odwracam się w stronę chłopaka. Na dziś mam już dosyć spojrzenia jego zielonych oczu, mam dosyć jego głosu.. 

- Te łzy.. To przeze mnie? - Nawet nie zorientowałam się, że łzy już zdąrzyły wypłynąć z moich oczu. Łzy złości, smutku i bezradności.

- A jak myślisz? - Szepczę wściekła. 

On się zabawił moimi uczuciami. Przecież ma już dziewczynę! Jak on mógł?

- Ja.. - Widzę także w jego oczach bezradność.

Mam dosyć. Siadam na pobliskiej kanapie i skrywam twarz w dłoniach. Głęboko oddycham. Mam dość. Chcę wrócić do domu. Jak najszybciej. Nie dane jest mi jednak to. Nawet nie mogę pobyć sama. Czuję jego dłonie na moich ramionach. Odsłaniam twarz. Chłopak czępie przedemną. Widzę w jego oczach troskę.

- Proszę, nie płacz. Nie chciałem by do tego doszło. Nie teraz. - Szepce.

- Nie wygaduj głupot. Zabawiłeś się moimi uczuciami! Jak mogłeś?! - Kolejne łzy napływają mi do oczu. Zagryzam wargi by nie zacząć płakać. Muszę być silna.

- Ja nie.. Przepraszam, okej? Przepraszam, że spodobałaś mi się. Przepraszam, że zawsze starałem się Ci pomóc. Przepraszam, że troszczyłem się o twoje bezpieczeństwo. Chciałem dobrze! Poniosły mnie emocje. Każdemu się zdarza i ty o tym bardzo dobrze powinnaś wiedzieć. - Jest wściekły. Wściekły na samego siebie. Szybko wstaje i opuszcza pomieszczenie. Podrywam się z kanapy i biegnę za nim. 

- Jorge, zaczekaj! - Wołam lecz udaje, że mnie nie słyszy. 

Nagle przed nami pojawia się Stephi. Dziewczyna chłopaka.

- Kochanie, czy coś się stało? - Pyta.

- Nie. Chodźmy. - Chwyta ją za rękę i prowadzi do swojej garderoby. Zatrzymuję się. Nie mam już po co za nim iść. 

Co teraz powinnam zrobić?

Najlepiej by mnie teraz nikt nie widział. Moja garderoba to najlepsze miejsce. Szybko biegnę do pomieszczenia w którym spędzam tak dużo czasu. Zamykam za sobą drzwi i od razu wybucham niepohamowanym płaczem. Czuję, że czyjeś ramiona mnie przytulają. Jak przez mgłę widzę sylwetkę mojej przyjaciółki. Przytulam się do niej. Tylko ona może mi teraz pomóc.

- Cii.. - Uspokaja mnie.

- Nie wierzę.. - Szepczę. Nie mogę nadal powstrzymać łez. Cieszę się z tego pocałunku, ale to jest nie fair w stosunku do Stephi. Przecież tak nie można! Wykorzystał mnie. Kolejna partia łez napływa mi do oczu.

- Może chcesz chusteczkę? - Proponuje przyjaciółka.

- Z chęcią. - Mówię i przecieram dłonią zapłakane oczy.

Może nie powinnam tak wybuchnąć przy Jorge? Może powinnam powiedzieć coś innego? Przecież zniszczyłam naszą przyjaźń. Poprawka: zniszczyliśmy.

- To powiesz mi dlaczego te łzy? Ktoś cię skrzywdził? - Martwi się moja przyjaciółka.

- Tak. Jorge. - Odpowiadam. Siadam na tapczanie. Szybko przyciągam do siebie kolana. Tak czuję się bezpieczniej.

- Jak to Jorge? Przecież się przyjaźnicie z tego co zauważyłam. 

Dziewczyna siada obok mnie. Jak dobrze, że tu jest. W końcu mogę się komuś wygadać.

- Przyjaźniliśmy się. Ale dziś ta przyjaźń się skończyła.

- Ale dlaczego? Nie można od tak..

- Można. Mechi, wyobrażasz sobie, że on mógł coś takiego zrobić? - Pytam. Przed oczyma mam ten taniec. Było tak miło..

- Tini, kilka wdechów i zacznij od początku. 

- Dobrze. Więc nagrywaliśmy dzisiaj teledysk. Pablo Ci zapewne już go dobrze streścił. - Przyjaciółka potakuje a ja kontynuuję. - No i potem ja siedziałam w pokoju i on przyszedł.. No i zaczęliśmy dla zabawy tańczyć. I stało się. - Do moich oczu znów napływają łzy. Szybko przecieram oczy chusteczką.

- Co się stało?

- Mechi, on.. On mnie pocałował a ja nie przeszkodziłam mu. - Szepczę.

- I o to te łzy? Dziewczyno, ja bym chciała być na twoim miejscu. - Wykrzykuje. - Ale nie mów o tym Pablo, bo by mnie chyba zostawił, co i tak zrobi. - Mówi już ciszej.

- Ale on.. On się zabawił moimi uczuciami! Przecież on ma już dziewczynę! - Nie wytrzymuję. Znów wybucham płaczem.

- Tini, proszę.. 

- Nie rozumiesz mnie? On się zabawił!

- Nie! Mylisz się. - Protestuje. Ja już nie mam zamiaru jej słuchać. Wstaję i próbuję wyjść, ale dziewczyna mnie powstrzymuje. - Uspokój się! Weź swój zeszycik i zapisz tam swoje emocje. Nie możesz zwariować, bo sama nie dam rady z tobą.

- Dobrze. - Podchodzę do wieszaka i ze złością wyciągam z torebki pamiętnik. Otwieram go tam gdzie zakończyłam i ze złością opisuję sytuację jaka się dziś zdarzyła. Gdy kończę czuję się lepiej. Złość powoli mija.

Siadam na kanapie z nową, dziwną siłą. Mechi od razu przytula mnie. Teraz jest już lepiej, zdecydowanie lepiej. Dobrze, że mam taką przyjaciółkę. Zaczynamy rozmawiać o błahych rzeczach. Zapominam już o całej sytuacji. 

Nagle słyszę pukanie do drzwi. Momentalnie wołam, że można wejść. Drzwi otwierają się i staje w nich Jorge.

- Po co tu przyszedłeś? - Dobry humor od razu mi się ulatnia. Na sam jego widok czuję radość i wściekłość, z czego ta druga przeważa.

- Przyszedłem przeprosić. Proszę to dla ciebie. - Wyciąga zza pleców bukiet przepięknych kwiatów. Nogi od razu się pode mną uginają i serce karze rzucić mi się mu na szyję.

Rozum jednak mi na to nie pozwala. 

- Myślisz, że kwiaty wystarczą? Zabawiłeś się mną. Moimi uczuciami. Nie wolno tak pogrywać. Wiesz, że to bardzo bolało?

- Wiem i nie mam pojęcia co zrobić by to naprawić.

- Będziesz musiał coś wymyślić, bo samymi kwiatami nic nie zdziałasz. - Odpowiadam. Skąd we mnie ta złość? Nie poznaję samej siebie.

- A przyjmiesz te kwiaty? - Pyta.

- A Stephie ich nie chciała? - Czy ja to naprawdę powiedziałam? Co ja robię!

- Są tylko i wyłącznie dla ciebie. - Podaje mi kwiaty.

- Dziękuję. - Odpowiadam i zabieram mu je z rąk.

Chłopak wychodzi. Wzdycham i odkładam kwiaty na stolik. Przypominam sobie, że moja przyjaciółka była świadkiem całej tej sytuacji. Z nie spokojem czekam aż coś powie.

- Nie poznaję cię. Wiesz, że właśnie straciłaś przyjaciela? - Odpowiada po kilku minutach.

- Przyjaciela straciłam w momencie tego pocałunku. - Odpowiadam.

- Nie, straciłaś go właśnie teraz. - Mówi i wychodzi pospiesznie z pokoju.

Zdaję sobie sprawę, że właśnie zostałam sama. A mogło to się potoczyć zupełnie inaczej.