- Martina, jesteś proszona na plan. - Słyszę z głośników.
Przecież wiem. Dziś nagrywamy teledysk. Niezwykły teledysk. Muszę się pospieszyć. Przecież nie mogą na mnie za długo czekać. Nagrywamy w domu Violetty. Najpierw w jej pokoju, później w pokoju Marii a na sam koniec w salonie. Teledysk jest sporym przedsięwzięciem. Od dwóch tygodni ciągle jestem zmuszona do powtarzania choreografii. Nie jest ona za trudna.. Wiem co mam robić. No, przynajmniej tak mi się wydaje.
Wychodzę z garderoby i kieruję swoje kroki na plan. Znam już to miejsce jak własną kieszeń. Codziennie spędzam tu sześć godzin. Więcej nie mogę. Według obowiązującego prawa mogę pracować najwyżej sześć godzin. Przynajmniej aż tak bardzo nie świruję.
Jestem teraz w pokoju Violetty. Klęczę przy łóżku i maluję coś w pamiętniku. Wokół mnie jest pełno kamer. Rejestrują każdy mój ruch. To na początku mnie onieśmielało. Teraz jednak traktuję je jak zwykłe przedmioty w pokoju. Całą uwagę skupiam na pamiętniku. Od czasu do czasu potrząsam lekko głową.
- Dobrze, nie zmieniaj proszę pozycji. - Słyszę reżysera.
Robię to co mi każe. Czuję jak za moim prawym ramieniem ustawia się kamerzysta. No tak. W końcu muszą pokazać to co mam w pamiętniku. Szkoda tylko, że mazak jakim piszę nie ma tuszu.. Ani na chwilę nie odrywam się od pamiętnika. Jak dla mnie mogą cały czas nagrywać.
- Nagrywamy! - To słowo jest akurat zbędne. Oni cały czas mają włączone kamery.
Znów mazakiem "rysuję" po pamiętniku. Czuję się dziwnie. Nie lubię gdy ktoś patrzy mi przez ramię na to co robię. Jednak nie mogę narzekać. Odrywam mazak i z zaciekawieniem przyglądam się pustym stronom pamiętnika.
- Chyba mamy to. Teraz scena z przechodzeniem z pokoju Violetty do pokoju Marii.
Bez żadnego słowa staję przed drzwiami "mojego" pokoju. Gdy wszystko jest gotowe otwieram drzwi i z pewną obawą na twarzy wychodzę z pomieszczenia. W lewej ręce trzymam pamiętnik. Na sobie natomiast mam piżamę tj. luźne szare spodnie i biały podkoszulek. Na nogach obowiązkowo różowe, miękkie papcie.
Po wyjściu z pokoju z niepokojem patrzę w kierunku schodów prowadzących do salonu. Z zaciekawieniem i również z obawą podchodzę do barierki i spoglądam w dół. Prawą dłoń mocno zaciskam. Gdy zauważam, że salon jest pusty na mojej twarzy pojawia się lekki uśmieszek. Droga do pokoju Marii staje teraz otworem. Z pobliskiego radia cały czas płynie piosenka teledysku. Zbliża się moment w którym mam zacząć śpiewać. Ciągle mój wzrok krąży od schodów do barierki. Zaczynam śpiewać pierwszy wers. Lekkim krokiem dochodzę do drzwi i je otwieram. Kamery w drugim pokoju już są ustawione. Cały czas nagrywają. Wchodzę teraz po schodach. Jestem zachwycona tym pomieszczeniem. Prawą ręką delikatnie muskam ścianę, na której znajdują się fotografie nieznanej mi kobiety. Gdy pokonuję ostatni stopień powoli obiema rękami przytulam pamiętnik. Cały czas śpiewam. Na mojej twarzy gości uśmiech oraz pewne niezdecydowanie. Tyle razy ćwiczyłam ten moment. Mimika mojej twarzy jest bardzo ważna. To na niej staram się cały czas skupiać. Spuszczam wzrok by po chwili podnieść go na wiszący naprzeciw mnie obraz.
Jest na nim podobizna jakiegoś mężczyzny. Z tego co się orientuję zostanie ona magicznie zmieniona na Jorge. Poprawka. Na Leona. Ciągle mi się to myli.
Teraz przenoszę wzrok na drugi obraz. Również przedstawia mężczyznę. Podobnie jak pierwszy ten też ulegnie zmianie. Będzie tam podobizna Tomasa.
Lekkim krokiem podchodzę do szafy. Pamiętnik przekładam do drugiej ręki i odkładam go na wymyślną sofę. Teraz czekam chwilkę. Z sekundę lub dwie i obracam się w prawo. Mój obrót podobny jest do spowolnionego piruetu. W tym czasie omiatam wzrokiem całe pomieszczenie. Znów znajduję się naprzeciw szafy. Podchodzę do niej tanecznym krokiem i lewą ręką muskam wszystkie wiszące ubrania. Moją uwagę przyciąga złocisty strój. To na nim się zatrzymuję. Wyciągam go z szafy i z zachwytem przyciągam do siebie. Wygląda to tak jakbym go przypasowywała. Mój wzrok jednak przeszukuje dalej szafę. Chwytam złote buty i z uśmiechem na twarzy patrzę na strój.
Tę scenę powtarzamy trzy razy. Za pierwszym razem wyszło dobrze, jednak dostaję kilka małych wskazówek i po kolejnych nagrywaniach reżyser jest zadowolony.
Teraz zajmują się mną styliści. Mam na sobie złotą sukienkę. Bardzo mi się podoba, jednak nigdzie bym w niej raczej nie wyszła. Moje włosy są przedzielone przedziałkiem biegnącym przez środek głowy. Końcówki są lekko zakręcone. Mam delikatny makijaż.
Nagrywać zaczynamy od.. Schodów. Mam po nich zejść do salonu. Z radia znów słyszę piosenkę. Tym razem jest jednak puszczona od drugiej zwrotki. Powoli zaczynam schodzić po schodach. Mój wzrok skierowany jest na salon. Prawą rękę trzymam delikatnie na drewnianej barierce. Po kilku schodkach podnoszę lewą rękę na wysokość mojej twarzy i spoglądam tym razem przed siebie. Mój wzrok jest tęskny. Staram się jak najbardziej by taki był. Zbliżam wyciągniętą rękę do twarzy. Chcę odgarnąć włosy jednak się powstrzymuję. Dalej schodzę. Od salonu dzieli mnie teraz tylko kilka stopni. Opuszczam lewą rękę. Gdy pokonuję ostatni schodek natychmiast wyciągam przed siebie ręce. Dłońmi najpierw dotykam łokci. Szybkim ruchem przesuwam je. Gładzę swoje dłonie by po chwili oderwać je od siebie. Mijam białą sofę i podchodzę do pianina. Przed nim znów wykonuję ten dziwny gest rękoma. Nagle odwracam się.
Teraz następuje cięcie i kolejne powtórzenia nagrań. Według reżysera wyszło prawie idealnie, ale zmuszony jest do ponownego rozpoczęcia sceny. Kończymy w tym samym momencie. Z sąsiedniego pokoju wychodzą członkowie orkiestry i ustawiają się przy schodach. Jorge i Pablo również zajmują już wyznaczone przez reżysera miejsca. Zaczyna się kolejna scena.
Mój wzrok spoczywa na osobach grających na przeróżnych instrumentach skrzypcowych i nie tylko. Na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech. Z zaciekawieniem podchodzę do nich. Kładę ręce na sofie i szybko odwracam głowę w prawo. Na mojej twarzy widnieje zdziwienie. Przede mną stoi Jorge.
Odwraca głowę w moim kierunku. Ma na sobie ciemne dżinsy, białą bluzkę i czarną bluzę z kapturem. W jego wzroku widzę smutek.. Patrzy na mnie jakby był zbitym psem. Nie mogę na to patrzeć. Szybko odwracam wzrok w drugą stronę.
Tym razem stoi przede mną Pablo. Posyła w moim kierunku delikatny uśmiech. Ubrany jest podobnie do Jorge.
Odwracam się jednak. Podążam w kierunku Jorge. Na ten gest delikatnie wzdycha i od razu na jego twarzy pojawia się uśmiech. Dobry nastrój udziela się również mnie. Staję tuż przed nim. Patrzę wprost w jego niebiańskie oczy. Cały czas się uśmiecha. Przytulam go. W tym serdecznym uścisku obracamy się wokół własnej osi. Po chwili odrywamy się od siebie, jednak Jorge chwyta mnie za ręce. Patrzymy sobie głęboko w oczy. To ja pierwsza odrywam wzrok. Odwracam się w kierunku Pablo. Na jego twarzy widnieje smutek. Nie chcę by zagościł on u niego za długo.
Staję w równej odległości pomiędzy nimi. Widać, że Jorge jest zawiedziony. Kieruję jednak swoje kroki w kierunku Pabla. Moje serce jest złe z tej decyzji.. Najchętniej zostałabym w ramionach Jorge. Nie mogę jednak tego uczynić. Chwytam chłopaka za dłonie i razem zaczynamy się kręcić. Przypomina mi to wygłupy rodem z podstawówki. Jednak na mojej twarzy gości zachwyt. Nie mogę się doczekać momentu w którym będę się kręcić z Jorge... Co ja właściwie myślę? Powinno mi to być przecież obojętne! Ale nie jest...
Po kilku okrążeniach zatrzymujemy się. Stoję teraz z Jorge. Zajmuje miejsce Pabla. Jego dłonie wplątane są w moje włosy. Nie mogę oderwać wzroku od jego oczu.. Wygląda to tak jakby chciał mnie pocałować.. Niestety opuszcza dłonie. Czuję ogarniający mnie smutek. Oddalam się od chłopaka. Wzrok mam spuszczony. Słyszę jak do mnie podchodzi Pablo. Odwracam się w jego stronę. Ustawiamy ramę i zaczynamy tańczyć. Próbuję patrzyć mu prosto w oczy jednak nie potrafię. Trzymamy się daleko od siebie.
Z Jorge jest inaczej. Stoimy znacznie bliżej siebie. Jego oczy mnie hipnotyzują. Okręca mnie. Czuję jego dłoń na mojej talii. Przytrzymuję ją swoją ręką. Splatamy palce naszych dłoni i obracamy się. Pod koniec obrotu puszcz moją lewą rękę. Prawą jednak cofa wolniej. Po prostu wyślizguje mi się jego dłoń z mojej. Nie chcę tego. Znów ogarnia mnie smutek.. Tylko dlaczego?
Stoję teraz sama w środku salonu. Spoglądam najpierw na Pabla.. Szybko jednak się odwracam. Jorge posyła mi ostatnie spojrzenie i wycofuje się. Zostałam sama.
Każde powtarzanie coraz bardziej mnie dołuje. Moje uczucia są po prostu krzywdzone. Nie wiem jednak dlaczego. Przy Jorge moje serce.. Czyżby biło szybciej? Czy ja się czasem nie zakochuję? Od razu odganiam te myśli. To nie może być prawda.
Skończyły się nagrania jak na dzisiejszy dzień. Szybko przebieram się w zwiewną, błękitną sukienkę i podążam na plan. Wchodzę do pokoju Violi. Lubię w nim przebywać. Ma w sobie to coś. Siedzę na łóżku. Patrzę w stronę okna, które w sumie jest tylko atrapą. Za nim nie znajduje się w sumie nic ciekawego. Mam pozwolenie na przebywanie w tym miejscu. Jedyny warunek jaki mi postawiono brzmiał "Nie demoluj tego pomieszczenia, bo się nie wypłacisz".
- Przyznasz w końcu, że cudowny ze mnie tancerz?
To on. Stoi za mną. Moje serce znów przyspiesza. Robi mi się gorąco. Odwracam się w jego stronę.
- Hm.. Czy ja wiem.. Brakowało mi czegoś..
W sumie taniec z nim był przyjemnością. Nie przepadam za tańcem towarzyskim, ale ten jest wyjątkiem.
- Ty to na poważnie mówisz? - Nieźle go zdziwiłam.
Delikatnie potakuję. Chłopak odwraca się. Widać, że nie czuje się za dobrze z tym co powiedziałam. Już chcę mu powiedzieć, że się z nim tylko zgrywam lecz on nagle odwraca się i z uśmiechem chwyta mnie za rękę.
Co on wyprawia?
Swoją prawą dłoń kładzie na mojej lewej łopatce. Zmuszona jestem do ustawienia ramy. Teraz ja jestem zdziwiona.
- Co ty robisz? - Szepczę.
- Chcę byś zmieniła swoje zdanie. Pokażę Ci na co mnie stać.
W jego oczach widzę zdeterminowanie. Nie odpuści łatwo - nawet nie mam po co próbować protestować.
Z radia dziwnym trafem zaczyna płynąć melodia. Jorge prowadzi mnie po "parkiecie". Zaczynamy nasz taniec. Podobnie jak poprzednimi razy stoimy bardzo blisko siebie. Głowę mam cały czas podniesioną do góry by patrzeć w jego nieziemskie, zielone oczy.Na twarzy chłopaka widnieje uśmiech.. Co on może znaczyć?
Nagle gwałtownie mnie obraca. Boję się, że się potknę i upadnę. Po drugim obrocie mocno przyciąga mnie do siebie. Ze strachem patrzę na niego. Nie podoba mi się to, jednak moje serce ciągle skanduje "więcej!". Tańczymy dalej, czasem gwałtowniej, czasem spokojniej. Boję się, że zniszczymy pokój w którym się znajdujemy. Ni stąd ni zowąd czuję jak chwyta mnie w talii i unosi do góry. Teraz to już przesadził. Chcę protestować, ale z mojego gardła niespodziewanie dobywa się śmiech.
Właściwie to dlaczego chcę protestować? Przecież to jest niewinny taniec. Niech się chłopak wyszaleje skoro ma za dużo energii.
- Czym mnie jeszcze dziś zaskoczysz? - Pytam.
- Zobaczysz sama.
Kolejne obroty. Jestem już na nie przygotowana. Jednak po obrotach za mocno przyciąga mnie do siebie. Dzieli nas odległość jednego centymetra. Chcę zwiększyć dzielący nas dystans jednak nie potrafię.
Czuję jego delikatne dłonie w moich włosach. Spoglądam w jego zielonkawe oczy. Widzę w nich niezwykłą pewność siebie. Po chwili czuję miękki dotyk jego ust na moich wargach.
Nie wiem dlaczego nie odsuwam się od niego. Z pobliskiego radia dobiegają do moich uszu słowa piosenki "Hallelujah". A my nadal trwamy w tym delikatnym pocałunku.
Czas dla mnie się zatrzymał. Pragnę sercem by ta chwila trwała w nieskończoność. Niestety po chwili Jorge się cofa.
- Ja..
Obydwoje nie wiemy co powiedzieć. Na jego twarzy maluje się zaskoczenie, strach i radość naraz. Ja zapewne wyglądam podobnie.
- Za..zapomnijmy.. Ty masz.. Ty masz Stephi. - Szepczę.
Chłopak kręci przecząco głową.
- Problem w tym, że nie dam rady.
Podchodzi do mnie. Delikatnie gładzi mój policzek i patrzy mi prosto w oczy. Co my najlepszego wyprawiamy? Do tego nie powinno dojść.
- Może już chodźmy.. Mogą się martwić. - Mówię.
Boję się, że za chwilę nie będę potrafiła zapanować nad samą sobą. Z wahaniem opuszczam pomieszczenie. Za sobą słyszę kroki chłopaka. Czuję jego wzrok na sobie. Nie wierzę, że tak dałam się ponieść emocjom.
- Tini, zaczekaj.
Odwracam się w stronę chłopaka. Na dziś mam już dosyć spojrzenia jego zielonych oczu, mam dosyć jego głosu..
- Te łzy.. To przeze mnie? - Nawet nie zorientowałam się, że łzy już zdąrzyły wypłynąć z moich oczu. Łzy złości, smutku i bezradności.
- A jak myślisz? - Szepczę wściekła.
On się zabawił moimi uczuciami. Przecież ma już dziewczynę! Jak on mógł?
- Ja.. - Widzę także w jego oczach bezradność.
Mam dosyć. Siadam na pobliskiej kanapie i skrywam twarz w dłoniach. Głęboko oddycham. Mam dość. Chcę wrócić do domu. Jak najszybciej. Nie dane jest mi jednak to. Nawet nie mogę pobyć sama. Czuję jego dłonie na moich ramionach. Odsłaniam twarz. Chłopak czępie przedemną. Widzę w jego oczach troskę.
- Proszę, nie płacz. Nie chciałem by do tego doszło. Nie teraz. - Szepce.
- Nie wygaduj głupot. Zabawiłeś się moimi uczuciami! Jak mogłeś?! - Kolejne łzy napływają mi do oczu. Zagryzam wargi by nie zacząć płakać. Muszę być silna.
- Ja nie.. Przepraszam, okej? Przepraszam, że spodobałaś mi się. Przepraszam, że zawsze starałem się Ci pomóc. Przepraszam, że troszczyłem się o twoje bezpieczeństwo. Chciałem dobrze! Poniosły mnie emocje. Każdemu się zdarza i ty o tym bardzo dobrze powinnaś wiedzieć. - Jest wściekły. Wściekły na samego siebie. Szybko wstaje i opuszcza pomieszczenie. Podrywam się z kanapy i biegnę za nim.
- Jorge, zaczekaj! - Wołam lecz udaje, że mnie nie słyszy.
Nagle przed nami pojawia się Stephi. Dziewczyna chłopaka.
- Kochanie, czy coś się stało? - Pyta.
- Nie. Chodźmy. - Chwyta ją za rękę i prowadzi do swojej garderoby. Zatrzymuję się. Nie mam już po co za nim iść.
Co teraz powinnam zrobić?
Najlepiej by mnie teraz nikt nie widział. Moja garderoba to najlepsze miejsce. Szybko biegnę do pomieszczenia w którym spędzam tak dużo czasu. Zamykam za sobą drzwi i od razu wybucham niepohamowanym płaczem. Czuję, że czyjeś ramiona mnie przytulają. Jak przez mgłę widzę sylwetkę mojej przyjaciółki. Przytulam się do niej. Tylko ona może mi teraz pomóc.
- Cii.. - Uspokaja mnie.
- Nie wierzę.. - Szepczę. Nie mogę nadal powstrzymać łez. Cieszę się z tego pocałunku, ale to jest nie fair w stosunku do Stephi. Przecież tak nie można! Wykorzystał mnie. Kolejna partia łez napływa mi do oczu.
- Może chcesz chusteczkę? - Proponuje przyjaciółka.
- Z chęcią. - Mówię i przecieram dłonią zapłakane oczy.
Może nie powinnam tak wybuchnąć przy Jorge? Może powinnam powiedzieć coś innego? Przecież zniszczyłam naszą przyjaźń. Poprawka: zniszczyliśmy.
- To powiesz mi dlaczego te łzy? Ktoś cię skrzywdził? - Martwi się moja przyjaciółka.
- Tak. Jorge. - Odpowiadam. Siadam na tapczanie. Szybko przyciągam do siebie kolana. Tak czuję się bezpieczniej.
- Jak to Jorge? Przecież się przyjaźnicie z tego co zauważyłam.
Dziewczyna siada obok mnie. Jak dobrze, że tu jest. W końcu mogę się komuś wygadać.
- Przyjaźniliśmy się. Ale dziś ta przyjaźń się skończyła.
- Ale dlaczego? Nie można od tak..
- Można. Mechi, wyobrażasz sobie, że on mógł coś takiego zrobić? - Pytam. Przed oczyma mam ten taniec. Było tak miło..
- Tini, kilka wdechów i zacznij od początku.
- Dobrze. Więc nagrywaliśmy dzisiaj teledysk. Pablo Ci zapewne już go dobrze streścił. - Przyjaciółka potakuje a ja kontynuuję. - No i potem ja siedziałam w pokoju i on przyszedł.. No i zaczęliśmy dla zabawy tańczyć. I stało się. - Do moich oczu znów napływają łzy. Szybko przecieram oczy chusteczką.
- Co się stało?
- Mechi, on.. On mnie pocałował a ja nie przeszkodziłam mu. - Szepczę.
- I o to te łzy? Dziewczyno, ja bym chciała być na twoim miejscu. - Wykrzykuje. - Ale nie mów o tym Pablo, bo by mnie chyba zostawił, co i tak zrobi. - Mówi już ciszej.
- Ale on.. On się zabawił moimi uczuciami! Przecież on ma już dziewczynę! - Nie wytrzymuję. Znów wybucham płaczem.
- Tini, proszę..
- Nie rozumiesz mnie? On się zabawił!
- Nie! Mylisz się. - Protestuje. Ja już nie mam zamiaru jej słuchać. Wstaję i próbuję wyjść, ale dziewczyna mnie powstrzymuje. - Uspokój się! Weź swój zeszycik i zapisz tam swoje emocje. Nie możesz zwariować, bo sama nie dam rady z tobą.
- Dobrze. - Podchodzę do wieszaka i ze złością wyciągam z torebki pamiętnik. Otwieram go tam gdzie zakończyłam i ze złością opisuję sytuację jaka się dziś zdarzyła. Gdy kończę czuję się lepiej. Złość powoli mija.
Siadam na kanapie z nową, dziwną siłą. Mechi od razu przytula mnie. Teraz jest już lepiej, zdecydowanie lepiej. Dobrze, że mam taką przyjaciółkę. Zaczynamy rozmawiać o błahych rzeczach. Zapominam już o całej sytuacji.
Nagle słyszę pukanie do drzwi. Momentalnie wołam, że można wejść. Drzwi otwierają się i staje w nich Jorge.
- Po co tu przyszedłeś? - Dobry humor od razu mi się ulatnia. Na sam jego widok czuję radość i wściekłość, z czego ta druga przeważa.
- Przyszedłem przeprosić. Proszę to dla ciebie. - Wyciąga zza pleców bukiet przepięknych kwiatów. Nogi od razu się pode mną uginają i serce karze rzucić mi się mu na szyję.
Rozum jednak mi na to nie pozwala.
- Myślisz, że kwiaty wystarczą? Zabawiłeś się mną. Moimi uczuciami. Nie wolno tak pogrywać. Wiesz, że to bardzo bolało?
- Wiem i nie mam pojęcia co zrobić by to naprawić.
- Będziesz musiał coś wymyślić, bo samymi kwiatami nic nie zdziałasz. - Odpowiadam. Skąd we mnie ta złość? Nie poznaję samej siebie.
- A przyjmiesz te kwiaty? - Pyta.
- A Stephie ich nie chciała? - Czy ja to naprawdę powiedziałam? Co ja robię!
- Są tylko i wyłącznie dla ciebie. - Podaje mi kwiaty.
- Dziękuję. - Odpowiadam i zabieram mu je z rąk.
Chłopak wychodzi. Wzdycham i odkładam kwiaty na stolik. Przypominam sobie, że moja przyjaciółka była świadkiem całej tej sytuacji. Z nie spokojem czekam aż coś powie.
- Nie poznaję cię. Wiesz, że właśnie straciłaś przyjaciela? - Odpowiada po kilku minutach.
- Przyjaciela straciłam w momencie tego pocałunku. - Odpowiadam.
- Nie, straciłaś go właśnie teraz. - Mówi i wychodzi pospiesznie z pokoju.
Zdaję sobie sprawę, że właśnie zostałam sama. A mogło to się potoczyć zupełnie inaczej.