26 sierpnia 2014

Capitulo 11

- Martina, jesteś proszona na plan. - Słyszę z głośników. 

Przecież wiem. Dziś nagrywamy teledysk. Niezwykły teledysk. Muszę się pospieszyć. Przecież nie mogą na mnie za długo czekać. Nagrywamy w domu Violetty. Najpierw w jej pokoju, później w pokoju Marii a na sam koniec w salonie. Teledysk jest sporym przedsięwzięciem. Od dwóch tygodni ciągle jestem zmuszona do powtarzania choreografii. Nie jest ona za trudna.. Wiem co mam robić. No, przynajmniej tak mi się wydaje.

Wychodzę z garderoby i kieruję swoje kroki na plan. Znam już to miejsce jak własną kieszeń. Codziennie spędzam tu sześć godzin. Więcej nie mogę. Według obowiązującego prawa mogę pracować najwyżej sześć godzin. Przynajmniej aż tak bardzo nie świruję.

Jestem teraz w pokoju Violetty. Klęczę przy łóżku i maluję coś w pamiętniku. Wokół mnie jest pełno kamer. Rejestrują każdy mój ruch. To na początku mnie onieśmielało. Teraz jednak traktuję je jak zwykłe przedmioty w pokoju. Całą uwagę skupiam na pamiętniku. Od czasu do czasu potrząsam lekko głową. 

- Dobrze, nie zmieniaj proszę pozycji. - Słyszę reżysera. 

Robię to co mi każe. Czuję jak za moim prawym ramieniem ustawia się kamerzysta. No tak. W końcu muszą pokazać to co mam w pamiętniku. Szkoda tylko, że mazak jakim piszę nie ma tuszu.. Ani na chwilę nie odrywam się od pamiętnika. Jak dla mnie mogą cały czas nagrywać. 

- Nagrywamy! - To słowo jest akurat zbędne. Oni cały czas mają włączone kamery.

Znów mazakiem "rysuję" po pamiętniku. Czuję się dziwnie. Nie lubię gdy ktoś patrzy mi przez ramię na to co robię. Jednak nie mogę narzekać. Odrywam mazak i z zaciekawieniem przyglądam się pustym stronom pamiętnika. 

- Chyba mamy to. Teraz scena z przechodzeniem z pokoju Violetty do pokoju Marii. 

Bez żadnego słowa staję przed drzwiami "mojego" pokoju. Gdy wszystko jest gotowe otwieram drzwi i z pewną obawą na twarzy wychodzę z pomieszczenia. W lewej ręce trzymam pamiętnik. Na sobie natomiast mam piżamę tj. luźne szare spodnie i biały podkoszulek. Na nogach obowiązkowo różowe, miękkie papcie.

Po wyjściu z pokoju z niepokojem patrzę w kierunku schodów prowadzących do salonu. Z zaciekawieniem i również z obawą podchodzę do barierki i spoglądam w dół. Prawą dłoń mocno zaciskam. Gdy zauważam, że salon jest pusty na mojej twarzy pojawia się lekki uśmieszek. Droga do pokoju Marii staje teraz otworem. Z pobliskiego radia cały czas płynie piosenka teledysku. Zbliża się moment w którym mam zacząć śpiewać. Ciągle mój wzrok krąży od schodów do barierki. Zaczynam śpiewać pierwszy wers. Lekkim krokiem dochodzę do drzwi i je otwieram. Kamery w drugim pokoju już są ustawione. Cały czas nagrywają. Wchodzę teraz po schodach. Jestem zachwycona tym pomieszczeniem. Prawą ręką delikatnie muskam ścianę, na której znajdują się fotografie nieznanej mi kobiety. Gdy pokonuję ostatni stopień powoli obiema rękami przytulam pamiętnik. Cały czas śpiewam. Na mojej twarzy gości uśmiech oraz pewne niezdecydowanie. Tyle razy ćwiczyłam ten moment. Mimika mojej twarzy jest bardzo ważna. To na niej staram się cały czas skupiać. Spuszczam wzrok by po chwili podnieść go na wiszący naprzeciw mnie obraz. 

Jest na nim podobizna jakiegoś mężczyzny. Z tego co się orientuję zostanie ona magicznie zmieniona na Jorge. Poprawka. Na Leona. Ciągle mi się to myli.

Teraz przenoszę wzrok na drugi obraz. Również przedstawia mężczyznę. Podobnie jak pierwszy ten też ulegnie zmianie. Będzie tam podobizna Tomasa. 

Lekkim krokiem podchodzę do szafy. Pamiętnik przekładam do drugiej ręki i odkładam go na wymyślną sofę. Teraz czekam chwilkę. Z sekundę lub dwie i obracam się w prawo. Mój obrót podobny jest do spowolnionego piruetu. W tym czasie omiatam wzrokiem całe pomieszczenie. Znów znajduję się naprzeciw szafy. Podchodzę do niej tanecznym krokiem i lewą ręką muskam wszystkie wiszące ubrania. Moją uwagę przyciąga złocisty strój. To na nim się zatrzymuję. Wyciągam go z szafy i z zachwytem przyciągam do siebie. Wygląda to tak jakbym go przypasowywała. Mój wzrok jednak przeszukuje dalej szafę. Chwytam złote buty i z uśmiechem na twarzy patrzę na strój. 

Tę scenę powtarzamy trzy razy. Za pierwszym razem wyszło dobrze, jednak dostaję kilka małych wskazówek i po kolejnych nagrywaniach reżyser jest zadowolony. 

Teraz zajmują się mną styliści. Mam na sobie złotą sukienkę. Bardzo mi się podoba, jednak nigdzie bym w niej raczej nie wyszła. Moje włosy są przedzielone przedziałkiem biegnącym przez środek głowy. Końcówki są lekko zakręcone. Mam delikatny makijaż.

Nagrywać zaczynamy od.. Schodów. Mam po nich zejść do salonu. Z radia znów słyszę piosenkę. Tym razem jest jednak puszczona od drugiej zwrotki. Powoli zaczynam schodzić po schodach. Mój wzrok skierowany jest na salon. Prawą rękę trzymam delikatnie na drewnianej barierce. Po kilku schodkach podnoszę lewą rękę na wysokość mojej twarzy i spoglądam tym razem przed siebie. Mój wzrok jest tęskny. Staram się jak najbardziej by taki był. Zbliżam wyciągniętą rękę do twarzy. Chcę odgarnąć włosy jednak się powstrzymuję. Dalej schodzę. Od salonu dzieli mnie teraz tylko kilka stopni. Opuszczam lewą rękę. Gdy pokonuję ostatni schodek natychmiast wyciągam przed siebie ręce. Dłońmi najpierw dotykam łokci. Szybkim ruchem przesuwam je. Gładzę swoje dłonie by po chwili oderwać je od siebie. Mijam białą sofę i podchodzę do pianina. Przed nim znów wykonuję ten dziwny gest rękoma. Nagle odwracam się.

Teraz następuje cięcie i kolejne powtórzenia nagrań. Według reżysera wyszło prawie idealnie, ale zmuszony jest do ponownego rozpoczęcia sceny. Kończymy w tym samym momencie. Z sąsiedniego pokoju wychodzą członkowie orkiestry i ustawiają się przy schodach. Jorge i Pablo również zajmują już wyznaczone przez reżysera miejsca. Zaczyna się kolejna scena. 

Mój wzrok spoczywa na osobach grających  na przeróżnych instrumentach skrzypcowych i nie tylko. Na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech. Z zaciekawieniem podchodzę do nich. Kładę ręce na sofie i szybko odwracam głowę w prawo. Na mojej twarzy widnieje zdziwienie. Przede mną stoi Jorge. 

Odwraca głowę w moim kierunku. Ma na sobie ciemne dżinsy, białą bluzkę i czarną bluzę z kapturem. W jego wzroku widzę smutek.. Patrzy na mnie jakby był zbitym psem. Nie mogę na to patrzeć. Szybko odwracam wzrok w drugą stronę. 

Tym razem stoi przede mną Pablo. Posyła w moim kierunku delikatny uśmiech. Ubrany jest podobnie do Jorge. 

Odwracam się jednak. Podążam w kierunku Jorge. Na ten gest delikatnie wzdycha i od razu na jego twarzy pojawia się uśmiech. Dobry nastrój udziela się również mnie. Staję tuż przed nim. Patrzę wprost w jego niebiańskie oczy. Cały czas się uśmiecha. Przytulam go. W tym serdecznym uścisku obracamy się wokół własnej osi. Po chwili odrywamy się od siebie, jednak Jorge chwyta mnie za ręce. Patrzymy sobie głęboko w oczy. To ja pierwsza odrywam wzrok. Odwracam się w kierunku Pablo. Na jego twarzy widnieje smutek. Nie chcę by zagościł on u niego za długo.

Staję w równej odległości pomiędzy nimi. Widać, że Jorge jest zawiedziony. Kieruję jednak swoje kroki w kierunku Pabla. Moje serce jest złe z tej decyzji.. Najchętniej zostałabym w ramionach Jorge. Nie mogę jednak tego uczynić. Chwytam chłopaka za dłonie i razem zaczynamy się kręcić. Przypomina mi to wygłupy rodem z podstawówki. Jednak na mojej twarzy gości zachwyt. Nie mogę się doczekać momentu w którym będę się kręcić z Jorge... Co ja właściwie myślę? Powinno mi to być przecież obojętne! Ale nie jest...

Po kilku okrążeniach zatrzymujemy się. Stoję teraz z Jorge. Zajmuje miejsce Pabla. Jego dłonie wplątane są w moje włosy. Nie mogę oderwać wzroku od jego oczu.. Wygląda to tak jakby chciał mnie pocałować.. Niestety opuszcza dłonie. Czuję ogarniający mnie smutek. Oddalam się od chłopaka. Wzrok mam spuszczony. Słyszę jak do mnie podchodzi Pablo. Odwracam się w jego stronę. Ustawiamy ramę i zaczynamy tańczyć. Próbuję patrzyć mu prosto w oczy jednak nie potrafię. Trzymamy się daleko od siebie. 

Z Jorge jest inaczej. Stoimy znacznie bliżej siebie. Jego oczy mnie hipnotyzują. Okręca mnie. Czuję jego dłoń na mojej talii. Przytrzymuję ją swoją ręką. Splatamy palce naszych dłoni i obracamy się. Pod koniec obrotu puszcz moją lewą rękę. Prawą jednak cofa wolniej. Po prostu wyślizguje mi się jego dłoń z mojej. Nie chcę tego. Znów ogarnia mnie smutek.. Tylko dlaczego? 

Stoję teraz sama w środku salonu. Spoglądam najpierw na Pabla.. Szybko jednak się odwracam. Jorge posyła mi ostatnie spojrzenie i wycofuje się. Zostałam sama.

Każde powtarzanie coraz bardziej mnie dołuje. Moje uczucia są po prostu krzywdzone. Nie wiem jednak dlaczego. Przy Jorge moje serce.. Czyżby biło szybciej? Czy ja się czasem nie zakochuję? Od razu odganiam te myśli. To nie może być prawda.

Skończyły się nagrania jak na dzisiejszy dzień. Szybko przebieram się w zwiewną, błękitną sukienkę i podążam na plan. Wchodzę do pokoju Violi. Lubię w nim przebywać. Ma w sobie to coś. Siedzę na łóżku. Patrzę w stronę okna, które w sumie jest tylko atrapą. Za nim nie znajduje się w sumie nic ciekawego. Mam pozwolenie na przebywanie w tym miejscu. Jedyny warunek jaki mi postawiono brzmiał "Nie demoluj tego pomieszczenia, bo się nie wypłacisz".

- Przyznasz w końcu, że cudowny ze mnie tancerz? 

To on. Stoi za mną. Moje serce znów przyspiesza. Robi mi się gorąco. Odwracam się w jego stronę.

- Hm.. Czy ja wiem.. Brakowało mi czegoś..

W sumie taniec z nim był przyjemnością. Nie przepadam za tańcem towarzyskim, ale ten jest wyjątkiem.

- Ty to na poważnie mówisz? - Nieźle go zdziwiłam.

Delikatnie potakuję. Chłopak odwraca się. Widać, że nie czuje się za dobrze z tym co powiedziałam. Już chcę mu powiedzieć, że się z nim tylko zgrywam lecz on nagle odwraca się i z uśmiechem chwyta mnie za rękę.

Co on wyprawia?

Swoją prawą dłoń kładzie na mojej lewej łopatce. Zmuszona jestem do ustawienia ramy. Teraz ja jestem zdziwiona.

- Co ty robisz? - Szepczę.

- Chcę byś zmieniła swoje zdanie. Pokażę Ci na co mnie stać.

W jego oczach widzę zdeterminowanie. Nie odpuści łatwo - nawet nie mam po co próbować protestować.

Z radia dziwnym trafem zaczyna płynąć melodia. Jorge prowadzi mnie po "parkiecie". Zaczynamy nasz taniec. Podobnie jak poprzednimi razy stoimy bardzo blisko siebie. Głowę mam cały czas podniesioną do góry by patrzeć w jego nieziemskie, zielone oczy.Na twarzy chłopaka widnieje uśmiech.. Co on może znaczyć?

Nagle gwałtownie mnie obraca. Boję się, że się potknę i upadnę. Po drugim obrocie mocno przyciąga mnie do siebie. Ze strachem patrzę na niego. Nie podoba mi się to, jednak moje serce ciągle skanduje "więcej!". Tańczymy dalej, czasem gwałtowniej, czasem spokojniej. Boję się, że zniszczymy pokój w którym się znajdujemy. Ni stąd ni zowąd czuję jak chwyta mnie w talii i unosi do góry. Teraz to już przesadził. Chcę protestować, ale z mojego gardła niespodziewanie dobywa się śmiech.

Właściwie to dlaczego chcę protestować? Przecież to jest niewinny taniec. Niech się chłopak wyszaleje skoro ma za dużo energii.

- Czym mnie jeszcze dziś zaskoczysz? - Pytam.

- Zobaczysz sama.

Kolejne obroty. Jestem już na nie przygotowana. Jednak po obrotach za mocno przyciąga mnie do siebie. Dzieli nas odległość jednego centymetra. Chcę zwiększyć dzielący nas dystans jednak nie potrafię.

Czuję jego delikatne dłonie w moich włosach. Spoglądam w jego zielonkawe oczy. Widzę w nich niezwykłą pewność siebie. Po chwili czuję miękki dotyk jego ust na moich wargach.

Nie wiem dlaczego nie odsuwam się od niego. Z pobliskiego radia dobiegają do moich uszu słowa piosenki "Hallelujah". A my nadal trwamy w tym delikatnym pocałunku.

Czas dla mnie się zatrzymał. Pragnę sercem by ta chwila trwała w nieskończoność. Niestety po chwili Jorge się cofa.

- Ja..

Obydwoje nie wiemy co powiedzieć. Na jego twarzy maluje się zaskoczenie, strach i radość naraz. Ja zapewne wyglądam podobnie.

- Za..zapomnijmy.. Ty masz.. Ty masz Stephi. - Szepczę.

Chłopak kręci przecząco głową.

- Problem w tym, że nie dam rady.

Podchodzi do mnie. Delikatnie gładzi mój policzek i patrzy mi prosto w oczy. Co my najlepszego wyprawiamy? Do tego nie powinno dojść.

- Może już chodźmy.. Mogą się martwić. - Mówię.

Boję się, że za chwilę nie będę potrafiła zapanować nad samą sobą. Z wahaniem opuszczam pomieszczenie. Za sobą słyszę kroki chłopaka. Czuję jego wzrok na sobie. Nie wierzę, że tak dałam się ponieść emocjom. 

- Tini, zaczekaj.

Odwracam się w stronę chłopaka. Na dziś mam już dosyć spojrzenia jego zielonych oczu, mam dosyć jego głosu.. 

- Te łzy.. To przeze mnie? - Nawet nie zorientowałam się, że łzy już zdąrzyły wypłynąć z moich oczu. Łzy złości, smutku i bezradności.

- A jak myślisz? - Szepczę wściekła. 

On się zabawił moimi uczuciami. Przecież ma już dziewczynę! Jak on mógł?

- Ja.. - Widzę także w jego oczach bezradność.

Mam dosyć. Siadam na pobliskiej kanapie i skrywam twarz w dłoniach. Głęboko oddycham. Mam dość. Chcę wrócić do domu. Jak najszybciej. Nie dane jest mi jednak to. Nawet nie mogę pobyć sama. Czuję jego dłonie na moich ramionach. Odsłaniam twarz. Chłopak czępie przedemną. Widzę w jego oczach troskę.

- Proszę, nie płacz. Nie chciałem by do tego doszło. Nie teraz. - Szepce.

- Nie wygaduj głupot. Zabawiłeś się moimi uczuciami! Jak mogłeś?! - Kolejne łzy napływają mi do oczu. Zagryzam wargi by nie zacząć płakać. Muszę być silna.

- Ja nie.. Przepraszam, okej? Przepraszam, że spodobałaś mi się. Przepraszam, że zawsze starałem się Ci pomóc. Przepraszam, że troszczyłem się o twoje bezpieczeństwo. Chciałem dobrze! Poniosły mnie emocje. Każdemu się zdarza i ty o tym bardzo dobrze powinnaś wiedzieć. - Jest wściekły. Wściekły na samego siebie. Szybko wstaje i opuszcza pomieszczenie. Podrywam się z kanapy i biegnę za nim. 

- Jorge, zaczekaj! - Wołam lecz udaje, że mnie nie słyszy. 

Nagle przed nami pojawia się Stephi. Dziewczyna chłopaka.

- Kochanie, czy coś się stało? - Pyta.

- Nie. Chodźmy. - Chwyta ją za rękę i prowadzi do swojej garderoby. Zatrzymuję się. Nie mam już po co za nim iść. 

Co teraz powinnam zrobić?

Najlepiej by mnie teraz nikt nie widział. Moja garderoba to najlepsze miejsce. Szybko biegnę do pomieszczenia w którym spędzam tak dużo czasu. Zamykam za sobą drzwi i od razu wybucham niepohamowanym płaczem. Czuję, że czyjeś ramiona mnie przytulają. Jak przez mgłę widzę sylwetkę mojej przyjaciółki. Przytulam się do niej. Tylko ona może mi teraz pomóc.

- Cii.. - Uspokaja mnie.

- Nie wierzę.. - Szepczę. Nie mogę nadal powstrzymać łez. Cieszę się z tego pocałunku, ale to jest nie fair w stosunku do Stephi. Przecież tak nie można! Wykorzystał mnie. Kolejna partia łez napływa mi do oczu.

- Może chcesz chusteczkę? - Proponuje przyjaciółka.

- Z chęcią. - Mówię i przecieram dłonią zapłakane oczy.

Może nie powinnam tak wybuchnąć przy Jorge? Może powinnam powiedzieć coś innego? Przecież zniszczyłam naszą przyjaźń. Poprawka: zniszczyliśmy.

- To powiesz mi dlaczego te łzy? Ktoś cię skrzywdził? - Martwi się moja przyjaciółka.

- Tak. Jorge. - Odpowiadam. Siadam na tapczanie. Szybko przyciągam do siebie kolana. Tak czuję się bezpieczniej.

- Jak to Jorge? Przecież się przyjaźnicie z tego co zauważyłam. 

Dziewczyna siada obok mnie. Jak dobrze, że tu jest. W końcu mogę się komuś wygadać.

- Przyjaźniliśmy się. Ale dziś ta przyjaźń się skończyła.

- Ale dlaczego? Nie można od tak..

- Można. Mechi, wyobrażasz sobie, że on mógł coś takiego zrobić? - Pytam. Przed oczyma mam ten taniec. Było tak miło..

- Tini, kilka wdechów i zacznij od początku. 

- Dobrze. Więc nagrywaliśmy dzisiaj teledysk. Pablo Ci zapewne już go dobrze streścił. - Przyjaciółka potakuje a ja kontynuuję. - No i potem ja siedziałam w pokoju i on przyszedł.. No i zaczęliśmy dla zabawy tańczyć. I stało się. - Do moich oczu znów napływają łzy. Szybko przecieram oczy chusteczką.

- Co się stało?

- Mechi, on.. On mnie pocałował a ja nie przeszkodziłam mu. - Szepczę.

- I o to te łzy? Dziewczyno, ja bym chciała być na twoim miejscu. - Wykrzykuje. - Ale nie mów o tym Pablo, bo by mnie chyba zostawił, co i tak zrobi. - Mówi już ciszej.

- Ale on.. On się zabawił moimi uczuciami! Przecież on ma już dziewczynę! - Nie wytrzymuję. Znów wybucham płaczem.

- Tini, proszę.. 

- Nie rozumiesz mnie? On się zabawił!

- Nie! Mylisz się. - Protestuje. Ja już nie mam zamiaru jej słuchać. Wstaję i próbuję wyjść, ale dziewczyna mnie powstrzymuje. - Uspokój się! Weź swój zeszycik i zapisz tam swoje emocje. Nie możesz zwariować, bo sama nie dam rady z tobą.

- Dobrze. - Podchodzę do wieszaka i ze złością wyciągam z torebki pamiętnik. Otwieram go tam gdzie zakończyłam i ze złością opisuję sytuację jaka się dziś zdarzyła. Gdy kończę czuję się lepiej. Złość powoli mija.

Siadam na kanapie z nową, dziwną siłą. Mechi od razu przytula mnie. Teraz jest już lepiej, zdecydowanie lepiej. Dobrze, że mam taką przyjaciółkę. Zaczynamy rozmawiać o błahych rzeczach. Zapominam już o całej sytuacji. 

Nagle słyszę pukanie do drzwi. Momentalnie wołam, że można wejść. Drzwi otwierają się i staje w nich Jorge.

- Po co tu przyszedłeś? - Dobry humor od razu mi się ulatnia. Na sam jego widok czuję radość i wściekłość, z czego ta druga przeważa.

- Przyszedłem przeprosić. Proszę to dla ciebie. - Wyciąga zza pleców bukiet przepięknych kwiatów. Nogi od razu się pode mną uginają i serce karze rzucić mi się mu na szyję.

Rozum jednak mi na to nie pozwala. 

- Myślisz, że kwiaty wystarczą? Zabawiłeś się mną. Moimi uczuciami. Nie wolno tak pogrywać. Wiesz, że to bardzo bolało?

- Wiem i nie mam pojęcia co zrobić by to naprawić.

- Będziesz musiał coś wymyślić, bo samymi kwiatami nic nie zdziałasz. - Odpowiadam. Skąd we mnie ta złość? Nie poznaję samej siebie.

- A przyjmiesz te kwiaty? - Pyta.

- A Stephie ich nie chciała? - Czy ja to naprawdę powiedziałam? Co ja robię!

- Są tylko i wyłącznie dla ciebie. - Podaje mi kwiaty.

- Dziękuję. - Odpowiadam i zabieram mu je z rąk.

Chłopak wychodzi. Wzdycham i odkładam kwiaty na stolik. Przypominam sobie, że moja przyjaciółka była świadkiem całej tej sytuacji. Z nie spokojem czekam aż coś powie.

- Nie poznaję cię. Wiesz, że właśnie straciłaś przyjaciela? - Odpowiada po kilku minutach.

- Przyjaciela straciłam w momencie tego pocałunku. - Odpowiadam.

- Nie, straciłaś go właśnie teraz. - Mówi i wychodzi pospiesznie z pokoju.

Zdaję sobie sprawę, że właśnie zostałam sama. A mogło to się potoczyć zupełnie inaczej.

25 sierpnia 2014

Capitulo 10


Mroczne dni minęły. Czasem chcą wrócić, ale im na to nie pozwalam. Gdy czuję, że są blisko, sięgam po podarowany mi pamiętnik i piszę. Piszę to co czuję, to co się wydarzyło. Czasem po prostu rysuję. Oczywiście nie potrafię przy tym wysiedzieć w ciszy, więc nucę sobie pod nosem nowe piosenki. Zawsze tak mam. Gdy się smucę i mam doła to staję przed lustrem i śpiewam. Gdy przepełnia mnie szczęście to co robię? Śpiewam. Wszystkie emocje wiążę z muzyką. Muzyka to moje życie. Nie wyobrażam sobie przyszłości bez niej. Mam kilku ulubionych piosenkarzy i piosenkarek. Marzę by się z nimi spotkać, by być na ich koncercie. Oczyma wyobraźni wyobrażam sobie siebie za kilka lat na scenie w powalających wszystkich na kolana strojach.

Dziś jadę do pobliskiego teatru. Nie będę oglądać przypadkowej sztuki. Nawet żadnej dziś nie wystawiają. Reżyser zarezerwował tego dnia teatr tylko dla nas. Mamy kręcić w nim kilka scen. Znam to miejsce. Nieraz oglądałam sztuki teatralne typu Kopciuszek, Królewna Śnieżka. Dziś to ja mam stanąć na scenie. Mam stanąć i zaśpiewać kilka piosenek. Gdyby to było takie proste. Nie jestem przyzwyczajona do występów tego typu. Na scenie stałam tylko raz. "Śpiewałam" wtedy piosenkę dla jakiś dzieci. Zrobiłam to z obowiązku. Miałam podpisany kontrakt z producentem. Gdyby nie to to występ by się nie odbył. Albo nie odbyłby się pod takimi warunkami. Zostałam zmuszona do playbacku. Nie mogłam powiedzieć "nie". Miałabym prawne kłopoty. A raczej nie ja tylko moi rodzice. Ja jeszcze jestem za młoda na podejmowanie własnych decyzji.

- I czym znów się stresujesz? - Wyrywa mnie z rozmyślań mama.

- Ja? Niczym. Wszystko okej. - Odpowiadam.

- Gdyby tak było gadałabyś jak najęta i już dobre 15 minut temu byś nie miała niczego na talerzu. - Momentalnie spoglądam na talerz. Nietknięte kanapki, stygnąca herbata. 

- A co słychać na planie? - Zmienia temat. 

- Dobrze. - Moja mama jest jak przyjaciółka. Mówię jej wszystko. Czasem mnie to przeraża.

- A Pablo i Mechi? Dalej są parą? I jaki jest ten Włoch? Nic mi o nim nie mówisz! - Dopytuje się. W myślach się uśmiecham. Wiedziałam, że za długo nie wytrzyma tej niewiedzy o nowym chłopaku z planu.

- Zwolnij mamo! Nie nadążam! - Zaczynamy się śmiać. - A więc.. Tak nadal są parą. Myślę, że to coś poważnego. Mechi bez niego przestaje tak lśnić. Jest przygaszona. Odkąd Pablo zdecydował, że wyjeżdża jest bardzo nieswoja. 

- Co? Wyjeżdża? Gdzie? Dlaczego? - Widzę smutek w jej oczach. Bardzo go polubiła.

- Tak. Postanowił odlecieć z naszego gniazdka i zacząć solową karierę. Przez niego mamy zmieniony scenariusz. Z tego co wiem to jedzie do Włoch, ale nie jest jeszcze pewny czy na sto procent tam.

- Ah.. Szkoda. A teraz gadaj, bo nie wytrzymam. Włoch. Wszystkie szczegóły. - Dojadam pierwszą kanapkę. Mama się niecierpliwi.

- Ma własny styl. Grzywkę zaczesuje do góry i szczerze powiedziawszy to chyba więcej czasu spędza na układaniu jej niż niejedna dziewczyna. Lubi nosić kolorowe ubrania. A zresztą co ja Ci będę go opisywać. Mam jego zdjęcia na telefonie. - Sięgam po telefon i szukam zdjęć. - Oto on. 

- U.. Przystojniak z niego. A jak mu idzie nauka hiszpańskiego?

- Hah.. Całkiem dobrze. Coraz częściej dołącza się do naszych rozmów. Mówi poprawniej niż jak tu przyjechał. Bardzo go wszyscy polubiliśmy. Aktorem też jest niezłym. A jak śpiewa..

- No jak?! - Mama ma wypieki na twarzy. Kocha ze mną rozmawiać i zawsze wszystko chce wiedzieć.

- Cudnie. Dziwię się, że nie wygrał tego konkursu. On ma talent!

- Miło mi się tu z tobą rozmawia, ale obowiązki wzywają. Rozlega się głos dzwonka do drzwi. - Jedz szybko a ja biegnę otworzyć. - Mama wybiega z kuchni a ja szybko zjadam śniadanie.

- Hola! Jeszcze nie zjadłaś? - Wita mnie z uśmiechem Mechi. - Nic nie mów i się pośpiesz. - Szybko wstaję od stołu. Przy okazji wywracam koszyk z owocami.

- Przepraszam! Poczekaj minutkę, dobrze? - Nie czekam na odpowiedź przyjaciółki tylko biegnę do pokoju. 

Dziś mam porządek. Kilka dni temu była Wigilia i Boże Narodzenie. Miałam tylko pięć dni wolnego, ale to zawsze coś. Wyciągam z szafy torebkę. Na moje szczęście już wczoraj ją spakowałam. Zabieram też z szafy pierwsze lepsze ubrania. Szybko się przebieram, czeszę i biegnę z powrotem do kuchni.

Przy stole siedzi Mechi, moja mama i jakiś chłopak. Pierwszy raz widzę go na oczy, chociaż.. Nie! To nie może być prawda!

- Fran! Nie poznałam Cię! Czy ty byłeś u fryzjera? To do Ciebie nie podobne.. I czysta koszula.. - Z niedowierzaniem patrzę na brata. W środku jednak śmieję się na głos. Jak ja mogłam go nie poznać?! Własnego brata, z którym dzielę moje życie od czternastu lat?

- Przecież ja zawsze mam czyste koszule. Co ty ode mnie chcesz? - Robi niewinną minę. Mechi i mama są zmieszane, lecz widzę delikatny uśmiech na wargach przyjaciółki.

- Oj.. Chyba wam przeszkodziłam. - Fran momentalnie potwierdza skinieniem głowy i po chwili wydaje z siebie syk bólu. Schyla się i masuje sobie łydkę.

- Nie! No coś ty! Dobrze, że tak szybko się uwinęłaś. Lecimy? - Potakuję. - Dziękuję za wszystko. Do widzenia!

Wychodzimy z domu. Nurtuje mnie pytanie, ale boję się zadać je przyjaciółce. O czym oni rozmawiali? Musiało to być dosyć ważne skoro Fran oberwał.. Może nawet lepiej, że nie wiem. Podchodzimy do samochodu. Siadam z tyłu.

- Hej! Przepraszam, że tak długo czekaliście. - W samochodzie są już Facu, Pablo i Alba. Chłopcy siedzą z przodu a my we trójkę na tylnych siedzeniach.

Podczas drogi dużo gadamy. We mnie kłębią się pytania i lęki. Pytania dotyczą przede wszystkim dzisiejszej sytuacji, natomiast lęki występu, przyszłości, mojej kariery. Staram się o tym nie myśleć, lecz za każdym razem jak spoglądam na Mechi na usta cisną mi się słowa: Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?! Nie mówię ich jednak. Zostawiam dla siebie. Temat rozmów przechodzi na dzisiejszą wizytę w teatrze.

- Ach.. Tam jest pięknie! I ta atmosfera.. Jak się tam występuje to.. to jest niezwykłe po prostu. - Rozmarza się Alba.

- Występowałaś tam? - Zagaduje Pablo.

- Nie.. Ale Cande mi opowiadała. Kilka razy już stała na tamtej scenie. - Uśmiecha się do nas. - Widziałyście kostiumy? Są.. Nie wiem jak to ująć.

- Jakie, jakie?! - Mechi teraz przypomina mi zachowaniem małą dziewczynkę. Nie widziałam jej aż tak podekscytowanej.

- Też chciałabym wiedzieć. - Spoglądam na Hiszpankę. Skąd ona wie jakie będziemy mieć ubrania?

- A więc.. Wyglądają jak wyciągnięte z bajki. - Przed oczami pojawia mi się postać księżniczki w długiej, balowej sukni. - Mogą także przypominać stroje z filmów science-fiction. - Nie wiem czemu przyszedł mi na myśl ufoludek. - Są w złotym kolorze i bardzo się błyszczą. - Ufoludek w złotej sukni balowej. Wybucham śmiechem. - Tini co Ci się stało?

- Przepraszam! Nie potrafię sobie tego wyobrazić. - Ich miny świadczą o tym, że nie rozumieją o co mi chodzi. Może i dobrze?

- Jesteśmy na miejscu. - Oznajmia Facu. Wychodzimy z auta i stajemy przed gmachem teatru.

- Gotowa? - Pyta mnie Mechi.

- Na co? - Coś mi to przypomina..

- Na podbicie świata ze mną u boku! - I już wiem co. Nasze pierwsze spotkanie.

- Z tobą zawsze! - Chwytamy się wszyscy za ręce i wbiegamy do budynku.

- Chwileczkę! To nie cyrk i też nie boisko! Tu się nie wbiega od tak! - Zatrzymuje nas ochroniarz. Chyba jest ochroniarzem, choć mogę się mylić. - Dziś teatr jest nieczynny. Proszę stąd wyjść.

- Zaraz, zaraz. Wiemy, że jest nieczynny, ale my jesteśmy obsadą serialu, który tu dziś będzie nagrywany. Proszę nas przepuścić. - Wypowiada się Pablo.

- Wasze legitymacje. - Wyciągamy z kieszeni bądź torebek dokumenty. - Zgadza się. Przepraszam za pomyłkę. - Wchodzimy do środka. Kierujemy się w stronę sceny.

- O! Już jesteście! - Odwracam się w kierunku wołających nas osób. Lodo i Cande biegną w naszą stronę. Są już gotowe do kręcenia scen. Mają na sobie niezwykłe kreacje. I są one o wiele lepsze od ufoludka w złotej sukni balowej.

- Czy tylko ja jestem przerażony? - Spoglądam na Facu. O co mu chodzi? Przecież dziewczyny wyglądają cudownie!

- Wow! Nie wiem co powiedzieć. Te stroje.. Wyglądacie ślicznie! - Zwracam się do dziewczyn. - Nie słuchajcie go. Nie wie co mówi. - Wskazuję na chłopaka.

- Ja doskonale wiem co mówię. Skoro one mają takie kostiumy to.. To ja się boję co mnie czeka! Przecież ja tam z wami stoję! - Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że ma rację. Wątpię jednak by musiał ubierać sukienkę.

- Twój kostium jest w miarę normalny.. - Zaczyna Lodo.

- W miarę?! - Nie daje jej dokończyć.

- Za to twój Tini! Będziemy wyglądać jakbyśmy przyleciały z jednej planety! - Emocjonuje się Cande.

- Muszę sama się przekonać.

Wychodzę z pomieszczenia i kieruję się na zaplecze. Muszę znaleźć Benitę. To ona od początku zajmuje się moim wyglądem. Początki miałyśmy szczególnie trudne. Jej córka brała udział w castingu na główną bohaterkę. Benita miała mi za złe, że to mnie wybrali, a nie jej córeczkę. Teraz już jest dobrze. Nawet mnie polubiła. Przynajmniej tak mi się wydaje. Kobietę znajduję w garderobie. Poprawia coś przy kostiumach.

- Już jestem. Przepraszam, że tak późno.

- Nic się nie stało złotko. Czyżby ci kilka kilogramów po świętach przybyło? - Żartuje sobie.

- Ah! Aż tak to widać?! - Zaczynamy się śmiać. - Pilnowałam się. Jadłam stosunkowo mało. Słowo daję!

- To za te słowo Cię trzymam. - Puszcza do mnie oko. - To jest twój strój. - Podaje mi złocisto-srebrne ubranie. Zabieram je i szybko się przebieram. 

- Pomożesz mi? Nie umiem zapiąć zamka. - Proszę Benitę. 

- Hah.. Przecież pytałam się Ciebie czy przez święta przybrałaś. - Puszcza do mnie oko i zapina kreację. - Proszę bardzo.

- Dziękuję. - Podchodzę do lustra. Sukienka jest piękna, ale ja bym takiej nigdy nie ubrała. Za bardzo rzuca się w oczy, chociaż ja lubię wyróżniać się w tłumie. Między innymi dlatego moja ulubiona szminka jest w różowym kolorze.

- I co o niej myślisz? - Staje za mną kobieta.

- Jest.. Jest piękna. - Nie wiem co innego mogłabym odpowiedzieć.

- Już na ciebie czekają. Będziesz mieć taki ładny wzorek na policzkach. - Pokazuje na drzwi. Kieruję się w tamtą stronę. Przed lustrem już siedzi Facu. Gdy mnie zauważa robi się czerwony.

- Tylko nic nie mów! - Ostrzega mnie. 

Chyba nie jest zadowolony ze swojego kostiumu. Nie wygląda wcale źle. Biała marynarka ze złotymi guzikami, pozłacane, ciemne spodnie, złoty pasek ... Nie wygląda wcale dziwnie. Nie odzywam się do niego tylko pośpiesznie siadam obok.

Podchodzi do mnie makijażystka i zaczyna mi rozczesywać włosy. Rozglądam się po pomieszczeniu. Jest to trudne, bo nie mogę ruszać głową. Na moje szczęście widzę wszystko, bo całą ścianę zajmuje lustro. Przede mną stoi złocista ozdoba do włosów. Obok mnóstwo pędzelków i wszelakich innych rzeczy związanych z makijażem. Stylistka spina moje włosy w kok i przymocowuje ozdobę. Teraz przychodzi czas na makijaż. Ciągle nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś coś mi robi przy twarzy. Chce mi się śmiać, lecz się powstrzymuję. Do pomieszczenia wchodzi mężczyzna. Niesie z sobą pudełeczko. Otwiera je i stawia przede mną. Są w im malutkie złote kwadraciki. Delikatnie bierze jeden i przykleja czymś do mojego policzka. Po kilku minutach na obu mam piękne wzory.

- Dziękuję za wszystko. - Mówię i wychodzę. Prawie zderzam się z Clarą. 

- O! Co to za kostium! 

- Piękny, prawda? - obracam się. 

- Czasem cieszę się, że gram rolę twojej cioci. - Zaczynamy się śmiać. Podziwiam ją. Ja nie dałabym sobie rady z jej rolą. Ona odgrywa ją idealnie. - Dobra, leć już, bo słyszałam, że Cię szukają. - Robię wielkie oczy i zrywam się do biegu. Mijam po drodze kilku zdziwionych ludzi. Otwieram drzwi do sali i słyszę:

- Gdzie ona znów się podziewa? Idźcie ją szukać! - rozkazuje reżyser.

- Już jestem! - Wołam i zbiegam po schodach w kierunku sceny.

- Następnym razem masz być na czas. - Grozi mi.

- Przepraszam. - Kieruję się w stronę przyjaciół. 

- Nie przepraszaj. Jesteś pięć minut przed czasem.. Jego coś dziś po prostu odgryzło. - szepcze mi do ucha Lodo.

- Miałaś na myśli ugryzło. - Wybucha śmiechem Facu. Szybko jednak poważnieje pod groźnym wzrokiem reżysera.

- Proszę stańcie na scenie. Mam nadzieję, że znacie choreografię. - Posyła mi niedowierzające spojrzenie. Przecież znam choreografię! Reżysera na prawdę dziś coś ugryzło. Po prostu gorszy dzień.. Trzeba być dziś bardziej ostrożnym, by nie zaleźć mu za skórę.

Robimy tak jak każe. Mam trudne zadanie. Muszę tańczyć i śpiewać. W ogóle to taniec jest dosyć trudny. Ruchy jakie wykonuję są... Takie kanciaste. Trochę przypominają poruszanie się robota. 

Stoję na środku sceny. Reflektor jest skierowany prosto na mnie. Przybieram pierwszą pozę: głowa zwrócona w prawo, ręce lekko podniesione do góry i zgięte, prawa noga lekko zgięta. Po chwili z głośników zaczyna wydobywać się muzyka. Powoli odwracam głowę i spuszczam prawą rękę. Zaczyna się przedstawienie. Staram się jak najlepiej odwzorować taniec przedstawiony przez choreografkę. Jest to trudne. Uczyliśmy się dosyć długo tych wszystkich kroków. Za mną słyszę śpiewających przyjaciół. Reflektor cały czas mnie śledzi. Powoli przemieszczam się do przodu. Moje ruchy w żadnym przypadku nie są zgrabne. I o to chodzi. Robię obrót. Prawie się przewracam. Robię duże oczy z przerażenia. Jeszcze bym pogniotła tą sukienkę. Na scenę tanecznym krokiem wbiega kolejna tancerka. W dłoniach trzyma złoty materiał. Biegnie przede mną i nieruchomieje z brzegu sceny. Widzę ją kontem oka. Z lewej strony wybiega druga tancerka podobna strojem do pierwszej. Przebiega przede mną i wycofuje się tak, że bez problemu wraca za mną na swoje miejsce. Ja nieustannie tańczę i śpiewam. Tancerki zaczynają płynnie poruszać się wokół mnie. Pojawiają się następne. Staram się nie zwracać na nie uwagi. Moje ruchy stają się płynniejsze, spokojniejsze, lżejsze. Obracając się widzę stojących za kotarami Jorge i Pablo. Uśmiechają się. Mam ochotę odwzajemnić uśmiech, ale przypominając sobie, że jestem obserwowana przez reżysera, odrzucam pomysł. Na scenie jest nas już ośmiu. Siedem dziewczyn i jeden przerażony Facundo. Powoli zostaję sama na środku sceny. Od czasu do czasu przebiega przede mną lub za mną tancerka z materiałem. Nagle podbiegają do mnie tancerki i zaczynają blisko mnie wymachiwać materiałami. Czuję na sobie lekkie dotknięcia płócien. Dwie dziewczyny stojące najbliżej mnie wysoko w górę podnoszą materiał i wycofują się. Po kolei inne podążają ich śladem. Idę naprzód. Przede mną jakby otwierała się brama z materiału. Dziewczyny, które jako pierwsze się wycofały przechodzą na przód i powtarzają podniesienie materiału. To będzie cudownie wyglądać na nagraniu. Pochylam się do tyłu i robię szybkie kroki, jakbym za chwilę miała się przewrócić. Drobnymi kroczkami powracam na środek sceny. Tancerki stoją jak zaczarowane. Tylko czasem wykonują delikatne ruchy rękami. Przechodzę koło nich. Staję w prawym rogu sceny i zaczynam tańczyć. Na twarzy czuję światło reflektora. Przechodzę na drugą stronę. Moje gesty przypominają wyżalanie się. Wyrażają lekką złość, żal, smutek. Wracam na środek sceny. Muzyka zwalnia. Staję nieruchomo. Prawą rękę kładę na przeponie i wyśpiewuję ostatnie wersy piosenki. Delikatnie zmieniam pozycję na tą, którą rozpoczęłam piosenkę. Na scenie stoję tylko ja. Słyszę oklaski. Po chwili chwiejnym krokiem schodzę ze sceny. Podbiegają do mnie Jorge i Pablo. Po kolei mnie przytulają i gratulują udanego występu. 

- Jak wyszło? - Pytam reżysera. 

- Musimy to powtórzyć. - Widzę zrezygnowanie w jego oczach. - Musimy to powtórzyć z publicznością na widowni. - Oddycham z ulgą. Udało się! Chwytam butelkę wody i siadam w pierwszym rzędzie. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam tak suchego gardła. Jestem zmęczona, ale zadowolona. 

Całość powtarzamy jeszcze trzy razy. Jestem już zmęczona i nie mam ochoty na dalsze zdjęcia. Jest dziesiąta czyli mam jeszcze cztery godziny harówy na planie. Mam nadzieję, że nie będę musiała tańczyć, bo się przewrócę i już nie wstanę. W łazience zmywam z twarzy cały makijaż i rozpuszczam włosy. Nie jest to proste. We włosach mam pełno wsuwek, a przyklejone do policzków kwadraciki nie chcą odpaść. W lustrze widzę jak do pomieszczenia wchodzi Mechi.

- Hej! Masz ochotę mi pomóc? - Pytam z nadzieją w głosie.

- Co ty wyprawiasz?! Wszędzie Cię szukam! - Podchodzi do mnie i podaje mi papierowy ręcznik. - I co zrobiłaś? Wyglądasz koszmarnie.

Ma rację. Zaczerwieniona twarz, skołtunione włosy.. Nie nadaję się do zmywania makijażu. Jeszcze nie mam wprawy.

- To pomożesz mi? - Rzucam jej błagalne spojrzenie.

- Usiądź i się nie ruszaj. Jakby bolało to krzycz. - Rzucam jej się na szyję. 

- Kocham Cię! Co ja bym bez Ciebie zrobiła? - Jestem szczęśliwa. 

Siadam na małym taborecie stojącym w kącie i całkowicie oddaję się w ręce przyjaciółki. Ona delikatnie mokrym ręcznikiem zmywa ze mnie makijaż i namacza kwadraciki. Te po chwili da się już oderwać. Do łazienki nagle wpada rozentuzjazmowana Lodo.

- A co wy tu robicie? - Pyta z uśmiechem na ustach.

- Ratuję jej życie. - Odwzajemnia uśmiech Mechi.

- To ja się zajmę włosami. - Podchodzi do mnie i zaczyna rozplatać skołtunione włosy. Po piętnastu minutach wyglądam już jak człowiek. Dziękuję dziewczynom za pomoc i podążam w kierunku garderoby. Otwieram drzwi i po sekundzie słyszę reprymendę ze strony Benity.

- Gdzie ty się podziewałaś? Nie powinnaś tak nagle znikać! Martwiłam się o Ciebie! Wszyscy się martwiliśmy. - Szybko się poprawia. - Ubieraj się w to. Migiem! - Podaje mi białą bluzeczkę z falbankami, plisowaną spódniczkę w kolorowe kwiaty i beżowe buty na kilkucentymetrowym obcasie. - Tylko poczekaj jeszcze z ubieraniem butów! Muszę Ci dać jeszcze białe podkolanówki, ale gdzieś je zapodziałam. 

Uśmiecham się do niej w odpowiedzi i szybko znikam w przebieralni. Zmienienie ubrania zajmuje mi trzy minuty. Wychodzę z ciasnego pomieszczenia. W prawej ręce trzymam buty a w lewej sukienkę. Zimno kafelek razi moje stopy. Chciałabym się teraz znaleźć poza budynkiem teatru, by poczuć ciepły wiaterek na twarzy i lekko kującą trawę pod stopami. Niestety, na takie przyjemności nie mam szans w ciągu kilku najbliższych godzin. Rozglądam się po pomieszczeniu. Nigdzie nie widzę Benity. Są tylko stojaki ze spódniczkami, bluzkami, sukienkami.. Wszystko jest w jasnych, pastelowych kolorach. Zupełne przeciwieństwo mojej szafy.

- Benita? - Wołam, lecz nie słyszę odpowiedzi. Moją uwagę przyciąga kartonowe pudło. Podchodzę do niego ciekawa zawartości. W środku leżą pozwijane parami skarpetki i podkolanówki. Wyjmuję białe skarpetki i szybko je zakładam. Spoglądam też na wyświetlacz mojej komórki. Za dziesięć minut mam być zameldowana u reżysera. O nie! Spóźnię się! Szybko wkładam buty i pędzę do makijażystów. W biegu otwieram drzwi i szybko siadam przed lustrem. Na twarzach obecnych maluje się zaskoczenie. 

- Za chwilę mam być u reżysera. Proszę, pośpieszcie się. - Błagam. Jedna z dziewczyn zaczyna się śmiać, lecz spełnia moją prośbę. Nakłada mi delikatny makijaż i szybko zabiera się za czesanie włosów. Inna wyciąga z szufladki lokówkę. Po kilku minutach jestem już z przyjaciółmi obok sceny. Moje włosy są rozpuszczone, na końcach lekko pokręcone. 

- Tym razem jesteś na czas. - Zwraca się do mnie reżyser. - Dobrze, możemy zaczynać. Wiecie co robić? - Potwierdzam lekkim skinieniem głowy. Idę za kurtynę. Czeka tam już na mnie Clara. 

- Stań przede mną i odwróć się do mnie tyłem. - Daje mi instrukcję. Robię jak mówi.

- Akcja! - Słyszę głos reżysera. Clara zasłania mi oczy dłonią, drugą kładzie mi na plecach i delikatnie prowadzi do przodu. Zaczyna się gra.

- Angie, ile jeszcze? - Mówię znudzonym głosem. 

- Spokojnie, nie bądź taka niecierpliwa, już prawie. - Słyszę, że się uśmiecha, lecz nie mogę tego sprawdzić.

- Nie rozumiem dlaczego jesteś taka tajemnicza. - Z chęcią pozbyłabym się dłoni Clary z moich oczu.

- Podglądasz? - Pyta słodkim głosikiem.

- Nie. - Stanowczo odpieram.

- Nie? - Zatrzymujemy się.

- Nie. 

- No i bardzo dobrze. Już możesz patrzeć. - Zabiera dłoń i odsłania mi widok. 

Stoimy na środku sceny. Czerwone siedzenia są puste. Nie widziałam jeszcze tego pomieszczenia z tej strony, mimo, że już tu w tym miejscu stałam, ale wtedy reflektor świecił mi prosto w oczy więc dostrzeżenie czegokolwiek było trudne. Czuję, że moje serce coraz szybciej bije. Clara stoi tuż obok. Swoją rękę trzyma na moim ramieniu. Razem podziwiamy ten widok.

- To jest to magiczne miejsce. - Zwraca się do mnie. Nawet nie spoglądam na nią. - Tu zdarzają się najbardziej wyjątkowe rzeczy. - Odwracam się w jej stronę. - Jeśli czujesz, że to jest twoje miejsce na ziemi - Robi króciutką pauzę. - to będziesz wiedziała co powinnaś zrobić. Hm? - Powoli staje przede mną. Na jej twarzy widnieje szczery uśmiech. - I? Co czujesz? - Pyta słodkim głosem.

- Dlaczego mi to robisz, Angie? - Pytam z wyrzutem. - Dobrze wiesz co się wydarzyło. Nie wierzę, że na to nie wpadłaś. Dlaczego mnie tak męczysz? - Mam ochotę rzucić jej się na szyję, ale nie mogę. Co innego mam napisane w scenariuszu. 

- Przepraszam.. Przepraszam. - Clarze, znaczy Angie rzednie mina. - Nie pomyślałam, że.. - Nie daję jej dokończyć.

- A co myślałaś?! Że mój ojciec odwoła zaręczyny, że pozwoli mi wystąpić w przedstawieniu?! - Złoszczę się. - Jak to sobie wyobrażasz?! - Naskakuję na nią. 

- Dobra. Dobra, masz rację! - Bezradnie wzrusza ramionami. - Faktycznie. Tym razem Ci się nie udało, ale musisz myśleć o swojej przyszłości. Rozejrzyj się tylko. - Spogląda do góry i rozciąga ręce. - Nie czujesz tego? - Pyta mnie. Na jej twarzy znów pojawia się uśmiech. - Nie czujesz czegoś niezwykłego? Nie czujesz się jakoś inaczej?

- Myślisz, że.. - Jednak nie daje mi dokończyć.

- Nie. Przecież jesteś taka ambitna, musisz w końcu wziąć za siebie odpowiedzialność, musisz.. - Mówi to z taką szczerością. - Poświęcić temu całą, całą energię jaką w sobie masz i nie możesz się bać swoich marzeń. - Tłumaczy mi.

- Nie. Nie, Angie. - Odpieram. - Nie rozumiesz. Dla ciebie wszystko jest takie proste. Kiedy nie masz już siły, kiedy masz kompletnie dość to idziesz dalej i dlatego się wyprowadziłaś. Nie masz nic do stracenia. - Wraz z moimi słowami jej nastrój się pogarsza. Nie chcę tego mówić, ale muszę.  - Nie liczysz się z niczym i z nikim.

- Naprawdę myślisz, że nie liczę się z Tobą? - Zadaje mi pytanie. Wypowiadam słowa, z którymi się w ogóle nie zgadzam.

- Nie powinnam była w ogóle do ciebie przychodzić. - Mój głos drży. Posyłam Clarze ostatnie spojrzenie i zbiegam ze sceny. Podchodzę do krzesła na którym zostawiłam moje rzeczy. Z torebki wyciągam chusteczkę. Szybko wycieram łzy, które nie wiedząc czemu znalazły się na moich policzkach. 

- I cięcie! - Woła reżyser. - Było nieźle, ale wiecie, że ma być perfekcyjnie.

- Czy mogę prosić o małą przerwę? - Pytam. - Muszę iść do łazienki. - Nie czekając na odpowiedź, wychodzę z pomieszczenia. Zabieram ze sobą torebkę. Kieruję się w stronę łazienki. Pośpiesznie otwieram drzwi i staję przed lustrem. W moich oczach nadal kłębią się łzy. Na policzkach widnieją ciemne ślady rozmazanego tuszu do rzęs. 

Zimną wodą chłodzę twarz i przy okazji pozbywam się brudu. Mam dość. Jestem zmęczona. Opieram czoło o zimną taflę lustra. Nagle czuję, że ktoś delikatnie kładzie na moim ramieniu dłoń. Odrywam się od lustra. Powoli się odwracam i widzę przed sobą Jorge. W jego oczach dostrzegam zrozumienie. Czuję, że kolejna łza spływa mi po policzku. Podnoszę rękę by ją wytrzeć, lecz to on ociera mój policzek. Staram się do niego uśmiechnąć, ale wychodzi mi tylko lekki grymas. 

- Co się stało? - Pyta. Mówi cicho i kojąco. 

Nie wiem co odpowiedzieć, że nie radzę sobie z emocjami? Chłopak ułatwia mi zadanie, bo delikatnie przyciąga mnie do siebie i po chwili moja głowa przytula się do jego klatki piersiowej. Czuję się lepiej. 

- Dziękuję. - Szepczę i spoglądam w twarz chłopaka. Widnieje na niej zrozumienie. 

- Szybko popraw makijaż. Poczekam tu na ciebie. Wszyscy się zdziwili, że tak odeszłaś. - Uśmiecha się do mnie. Odsuwam się od niego i szybko robię co mi każe. Po chwili wychodzimy z pomieszczenia. Moja twarz nie zdradza już co się stało. 

- Proszę, nie mów nikomu, dobrze? - Chwytam Jorge za rękę i spoglądam na niego błagalnie. 

- Nie martw się, ale co im powiesz? - Nie mam pojęcia. Muszę coś wymyślić.

- Powiem im, że.. Że źle się poczułam. - Wymyślam na szybko.

- Proszę Cię, naucz się nad tym panować, dobrze? - Potakuję.

W milczeniu idziemy do sali. Wzrok mam cały czas skierowany na ziemię. Jest mi wstyd. Po prostu wstyd. To był kolejny napad. Kolejny raz dałam się ponieść emocjom. Drugi raz na oczach Jorge. Od teraz będzie mnie mieć za wariatkę. Za wariatkę, której odbiło jak nikomu innemu. Za osobę, która nie radzi sobie z aktorstwem.

Dochodzimy do celu. Nikt się o nic nie pyta. Zaczynamy znów nagrywać tę scenę. Staram się wypaść jak najlepiej. I chyba nawet mi to wychodzi. Reżyser jest zadowolony. Inni z resztą też. Tylko ja mam dość. Mam dosyć tego, że nie radzę sobie z samą sobą.

Nadszedł czas na kolejną scenę. Ma być ona tą najważniejszą w całym serialu. Stoję na środku sceny. Światła są wyłączone lecz widzę ciemne kontury postaci siedzących na widowni. Jest ona wypełniona po brzegi przez kamerzystów, scenarzystów, aktorów.. Są wśród nich Clara i Diego czyli moja serialowa rodzina. Gdzieś tam siedzi też Benita, która znów znalazła dla mnie niezwykłe ubranie. Mam na sobie białą bluzeczkę z ciemnym napisem i z piórkami na ramionach. Do tego ciemna spódniczka ze złotą wstążką i beżowe buty na obcasie. Makijażyści też się postarali. Moją twarz pokrywa delikatny makijaż a włosy mam rozpuszczone i wyprostowane. 

Załączają się reflektory. Wydobywa się z nich zimne, niebieskie światło. Oświetlają dolną część sceny. Do moich uszu dobiegają pierwsze takty piosenki. Lekko wybijam rytm nogą. Prawie niezauważalnie. Zaczyna się pierwszy wers. Wyciągam prawą dłoń przed siebie i cały czas śpiewając, patrzę się prosto w obiektyw kamery, która znajduje się naprzeciw mnie. Wczuwam się całą sobą w tekst. Przy trzecim wersie odwracam głowę w prawo. Widzę czwórkę moich przyjaciół podążających w moim kierunku. Po chwili po mojej prawej stronie staje ubrany na żółto Samuel, obok niego staje Cande ubrana w różową sukienkę. Natomiast po mojej lewej staje Artur w zielonym stroju. Po jego lewej w fioletowej charakteryzacji znajduje się Alba. Na ich twarzach goszczą uśmiechy. Przy czwartym wersie pojawia się piątka kolejnych osób. Obok Cande staje ubrany na czarno Rodi. Towarzyszy mu Nicolas. Do Alby dołącza Lodo w niebieskiej sukience, Facu w odcieniach czerwieni i Mechi. Moja przyjaciółka ma śliczną różową sukienkę. Bardzo do niej pasuje. 
Zbliża się piąty wers. Słyszę z mojej lewej strony Jorge. Odwracam głowę w jego stronę. Patrzymy sobie prosto w oczy. Przy szóstym wersie wchodzi z prawej Pablo. Także jemu posyłam spojrzenie, lecz chłopak patrzy przed siebie. Odwracam od niego wzrok. Teraz jest mój wers. Śpiewam najlepiej jak potrafię. Słyszę, że Mechi dołącza do mojego głosu. Spoglądam w jej kierunku. Posyła mi spojrzenie diwy, którą gra. Teraz już śpiewamy wszyscy. No prawie. Artur tylko nuci. Każdy z nas jednak delikatnie podryguje. Ruchy naszych ciał są stonowane, spokojne. 

Wszyscy prócz mnie mają stroje jednolitego koloru. To przez przekaz tej piosenki. Mówi ona, że nie ma już żadnych ras i powodów, nie ma osób lepszych i gorszych. Jest tylko miłość i dążenie do bycia osobą lepszą. 

Kończy się refren. Kurtyna za nami opada. Czuję delikatny powiew powietrza. Za nami znajduje się konstrukcja. Na niej stoją już tancerze. Zaczyna się skomplikowana dla obserwatora choreografia. Muzyka przyspiesza.

Chowam dłonie za plecami i wykonuję w miejscu trzy kroki. Po nich staję w rozkroku z wyciągniętą do góry prawą ręką. Wszyscy tańczymy te same kroki z tą różnicą, że osoby, które stały po mojej prawej przesuwają się za moimi plecami w lewo, a ci co byli po mojej lewej w prawo. Trzy razy powtarzam te same kroki. Nadchodzi czas na mój śpiew więc zmienia się choreografia. Znów stoimy w jednym rzędzie z tą różnicą, że po mojej prawej stoi teraz Jorge a po lewej Pablo. Wszyscy wykonujemy żywsze ruchy. Odpowiednie do szybkiej muzyki. W pewnym momencie wyciągamy ręce przed siebie i znów się przemieszczamy w określony wcześniej sposób po scenie. Ja szybko wbiegam w górę konstrukcji. Na wyznaczone słowa skaczę i kreślę rękoma w powietrzu koła. 

Teraz najgorsza część choreografii. Wykonuję trzy kroki do tyłu i chwytam się za plecami za ręce. Znów trzy kroki lecz do przodu i zaczęte od prawej nogi. Stanięcie w rozkroku w wysoko podniesionymi rękoma i złączonymi dłońmi. Wyglądam teraz jak krasnoludek. Całość powtarzam jeszcze jeden raz. Teraz rozkładam ręce w geście podobnym do bezradności. Następnie przyciągam ręce i nogi do siebie tak, że moje ciało tworzy coś na kształt małej literki "t". Szybka zmiana miejsca z osobą stojącą po mojej lewej za pomocą kroku w bok z rozłożonymi szeroko rękoma. Gdy dołączam do lewej nogi prawą przyciągam też ręce do siebie. Teraz złączone ręce w górę i z powrotem w dół. Następnie odpycham je od mojej klatki piersiowej i przyciągam. Nadszedł czas na dziwne drżenie kolanami, którego nie umiałam przyswoić. Tym razem jednak udaje mi się bezbłędnie. Ćwiczenie czyni mistrza jak to mawiają. Znów staję w rozkroku. Mam opuszczone wzdłuż tułowia ręce. Prawą rękę wyciągam w prawą stronę. Teraz dołącza do niej lewa i przenoszę obie na lewo. Dwa razy odpycham i przyciągam ręce do siebie. Przy trzecim odepchnięciu wykonuję krok do przodu. Przy przyciągnięciu cofam się i zarzucam włosami. To jest moja ulubiona część tej choreografii. Wygląda zjawiskowo i kocham czuć wiatr we włosach. Kolejne ruchy są dla mnie skomplikowane. Wykonujemy dziwne ruchy nogami i rękoma. Muszę pamiętać by cały czas śpiewać. 

Znów nadszedł czas na jednego "krasnoludka". W miejscu zaczynam wykonywać dowolne, żywe ruchy. Moi przyjaciele wbiegają na konstrukcję. Ja niestety muszę ją opuścić. W radosnych podskokach zbiegam w dół. Powtarzamy znów całą choreografię od krasnoludków. Widownia podrywa się z miejsca. Kątem oka dostrzegam grupkę ludzi pod sceną. Wśród nich stoi Diego Ramos - ojciec Violetty. Kończy się moja choreografia więc tanecznymi krokami zbliżam się do krawędzi sceny. Jacyś mężczyźni pomagają mi zejść. Staję oko w oko z mężczyzną, który w serialu gra mojego ojca. Rzucam mu się na szyję. Nasz uścisk nie trwa długo. Na pożegnanie całuje mnie w czoło. Znów wchodzę na scenę i dołączam do przyjaciół. Staję pomiędzy Jorge i Pablo, lecz delikatnie się wycofuję tak, by byli przede mną. Na ostatni takt piosenki nasze prawe ręce wystrzelają w górę. Dokładnie nade mną znajduje się jedna z kamer. Po chwili podnoszę na nią wzrok. Ze szczerym uśmiechem puszczam do niej oko. W około słyszę oklaski osób z widowni. Chyba wyszło dobrze.

- Cięcie! - Dobiega nas okrzyk reżysera. 

- Wow, to było.. - Zaczyna Mechi.

- Fascynujące! - Kończy za dziewczynę Facu.

- Czy możemy liczyć na krótką przerwę? - Pyta Jorge. Wszyscy w ciszy oczekujemy werdyktu reżysera.

- Możecie, ale musimy nagrać to jeszcze raz. Lub dwa. Zależy jak się postaracie. Tym razem jednak kamery będą w innych miejscach. Zgoda?

- Zgoda. - Odkrzykujemy wszyscy i zaczynamy przedstawienie od nowa. 

Te same ruchy, te same słowa, te same osoby. Tylko zmienione położenie kamer. Także kilka błędów, ale po to nagrywamy kilka razy. 

No i kolejna scena z inną już piosenką. Na scenę wbiegają Lodo z Cande oraz tancerki. Zaczyna się show w którym uczestniczę tylko w małej części. Mamy te same stylizacje co wcześniej. Z zapartym tchem patrzę zza sceny na taniec dziewczyn. Ich ruchy są niesamowite, synchroniczne. Widzę, że świetnie się bawią. Nie mogę się doczekać momentu w którym wbiegnę na scenę. W pewnym momencie Lodo mnie "zauważa" i wysyła dyskretnie po mnie Cande. Dziewczyna podbiega do mnie i wyciąga na scenę. Zaczynam od razu śpiewać. Wpadam w ramiona Lodo i zaczynamy razem zabawę. Każda z nas staje w innym miejscu sceny. W serialu trzy przyjaciółki poza nim w sumie też. Wspólny taniec i śpiew sprawia nam mnóstwo radości. Bo jak tu się nie cieszyć kiedy robi się to co się kocha z naprawdę sympatycznymi ludźmi?

Kończy się muzyka i z nią przestaję być Violettą. Reżyser nie może wyjść z podziwu. Ja w sumie również. To będzie bardzo dobry materiał do odcinka. Przez dzisiejszy dzień pokochałam światła reflektorów, widok publiczności, śpiewanie dla kogoś poza mną. Jednak dzisiejszy dzień nadal trwa. Szybko zmieniam strój na błękitną bluzeczkę i beżową spódniczkę we wzorki. Makijażystki poprawiają makijaż lecz włosy pozostają bez zmiany - ciągle rozpuszczone. Pozostali także zmienili stroje. 

Na scenie stoją już moi przyjaciele. Zaczyna się kolejna scena. Tańczę z Pablo. Bardzo mi się to podoba. Muzyka oczywiście jest na żywo - puszczana z głośników. Grupka moich przyjaciół jednak śpiewa i pogrywa coś na instrumentach. Ja jednak tym razem nie śpiewam. Pozostaje mi tylko taniec z chłopakiem. W pewnym momencie Pablo podnosi mnie wysoko i okręca. Choreografia jest bardzo żywa. Coraz bardziej mi się podoba, jednak piosenka jest krótsza niż pozostałe. Szybko kończymy.

- Dobrze, a teraz nie ruszajcie się z miejsca. Tini zejdź ze sceny i usiądź w jednym z rzędów. Mechi, zajmij miejsce Tini. - Posłusznie robimy to co nam każe. - Martina, możesz zacząć bić brawo. Akcja.

Kamera mnie obserwuje. Siedzę na widowni i ze powstrzymywanym smutkiem biję brawo. Nie mam pojęcia w jakim odcinku to będzie wykorzystane. Byle tylko zrobić jak najmniej powtórzeń, bo na dzień dzisiejszy mam już dosyć.

21 sierpnia 2014

Capitulo 9


Wczorajszy dzień był bardzo wykańczający. Nie dość, że nagraliśmy sporo piosenek to jeszcze to rodzinne spotkanie. Nie wspominając już o tym co dla mnie zrobił Jorge. To naprawdę miło z jego strony, że podwiózł mnie do domu. No i jeszcze mama.. Zadała mi tyle pytań odnośnie Meksykanina. Już przy dziesiątym miałam dość, a to był dopiero początek. Całe przesłuchanie zakończyło się pouczeniem. "Tini, ty masz dopiero czternaście lat! Wiem, że mogą Ci się już chłopacy podobać - to jest normalne, ale Jorge jest tyle od ciebie starszy. I w dodatku jest innej narodowości. Po skończeniu nagrywania wróci do ojczyzny a ty zostaniesz tu ze złamanym sercem. Przemyśl to." Oczywiście musiałam mamę poprawić, bo mam prawie piętnaście lat. Do moich urodzin pozostało kilka miesięcy. Teraz jest grudzień - piękny i magiczny miesiąc. Uwielbiam tę porę roku. Może wybiorę się za kilka dni na plażę z dziewczynami? Słońce tak pięknie świeci i jest tak gorąco!* Nic tylko wybrać się na plażę. Ale jak na razie nie chce mi się nawet wstać z łóżka. Chciałabym tak poleżeć do dziesiątej. Niestety. Muszę iść na plan. Pierwszy raz mi się nie chce. Kocham to miejsce ale.. no właśnie.

Jest pewne "ale". Gubię się. Nie jestem już pewna co jest fikcją a co rzeczywistością. Gdy wcielam się w Violettę słyszę "Kocham Cię. Jesteś tą jedyną". Słowa te wypływają z ust Jorge. Poprawka. Z ust Leóna. Do tego te całusy, przytulenia, trzymanie za rękę. Gdy kończymy kręcenie wszystko się zmienia. Jesteśmy przyjaciółmi, ale od pewnego czasu on jest dla mnie kimś więcej.

- Tini, wstałaś już? - dobiega mnie głos mamy zza drzwi.

- Już, już. - Wstaję z ociąganiem i zbieram się na plan.

♪♪♪

Jestem w holu budynku głównego. Ile tu jest plakatów i obrazów na ścianach. Nigdy nie zwróciłam na nie szczególnej uwagi. Jest przerwa a ja nie mam niczego do roboty. Zwykle tą przerwę spędzam z Mechi i innymi z naszej paczki. Jednakże dzisiejszy dzień jest inny. Czuję się inaczej. Nie jestem sobą, jestem odizolowana. Nie wiem dlaczego cały czas błądzę w myślach. Nie zauważam nikogo obok. Wpatruję się w kolorowe plakaty, ale nie myślę o tym co na nich widnieje. Nagle na kogoś wpadam.

- Ej! Uważać mogłaś na to co robić. - Broni się ciemnowłosy chłopak. Jest wystraszony, zresztą ja też. Mówi jakoś dziwnie. Ma inny akcent. Z wyglądu wydaje się bardzo miły.

- Przepraszam. Jestem Martina i dzisiaj po prostu błądzę w chmurach. Nigdy jeszcze cię tu nie widziałam. - Jest przerażony. Chyba nie zrozumiał większości słów. Za szybko mówię. - Cześć. Jak masz na imię? Ja nazywam się Martina.

Tym razem mówię wolniej i wyraźniej. Na twarzy chłopaka pojawia się uśmiech. Teraz zrozumiał.

- Ciao. Jestem Ruggero. Jestem nowy i nie umiem jeszcze za dobrze hiszpańskiego.

Uśmiecha się do mnie. Już go polubiłam.

- Ciao, Ruggero. Skąd pochodzisz? Oprowadzić cię? - Skoro nie zna hiszpańskiego to może się zgubić.

- Jestem Włochem. Zaprowadzisz mnie do reżysera?

- Pewnie.- Mówię i i pokazuję by szedł za mną.

Próbuję z nim rozmawiać, ale nie wychodzi nam to za dobrze. Ja używam zbyt trudnych słów, więc biedny chłopak nie rozumie o co mi chodzi. Ja zaczynam się denerwować

- Ruggero Pasquarelli? - Wykrzykuje Lodo.

Momentalnie oboje odwracamy się w stronę dziewczyny. Skąd ona go zna? Włoszka podbiega do nas i zaczyna w ojczystym języku rozmawiać z chłopakiem. Ja niestety nie wiem o czym mówią. Pierwszy raz żałuję, że nie znam tego języka. Znów mogę pogrążyć się w moich myślach.

- Ciao! - Żegna się z Włochem moja przyjaciółka. Tym samym wyrywa mnie z rozmyślań.

Chłopak znika za drzwiami pokoju reżysera. Ja postanawiam wypytać dziewczynę o tajemniczego chłopaka.

- O czym rozmawialiście? - Pytam.

- O wszystkim. Będzie grał Federico, nowego chłopaka. Jest bardzo miły. - Uśmiecha się dziewczyna.

- Ciekawie się zapowiada.. A skąd ty go znasz? - Pytam.

- Wiesz.. Ja pochodzę z Włoch. Mamy taki program szukający gwiazd no i Ruggero wziął w nim udział. Mocno mu wtedy kibicowaliśmy. - Uśmiecha się na wspomnienie tamtych lat. Ten chłopak w takim programie?

- Jak mu poszło?

- Nawet dobrze. Niesamowicie śpiewa. Ma talent! - Emocjonuje się dziewczyna.

- Zapewne tak. Szkoda, że nie zna za dobrze hiszpańskiego. Może to utrudnić współpracę.

Ciekawa jestem jak sobie poradzi z nagrywaniem serialu w obcym dla niego języku. Zapewne będzie mu ciężko się tu odnaleźć.. Trzeba będzie go bardzo wspierać i mówić przy nim wolno i wyraźnie. Czuję, że przyjdzie mi to z trudem.

- Wiem, ale... - Lodo rumieni się. O co chodzi? Ona coś ukrywa. Jestem pewna.

- Ale co? - Pytam.

- Obiecałam mu, że pomożemy mu w nauce hiszpańskiego. Ty i ja. - Dobry pomysł. jest tylko jeden problem. Jak ja mam go uczyć nie znając jego języka?

- Chyba to nie wypali. - Mówię.

- Nie martw się. Ja będę tłumaczyć po włosku to co ty mówisz. On będzie odpowiadał w języku hiszpańskim, a  ty będziesz go tylko poprawiać. Nic trudnego. On się zgodził.

- Dobrze. To kiedy zaczynamy? - Zgadzam się z pewną obawą. To będzie trudne zadanie.

Drzwi pokoju otwierają się. Staje w nich sam reżyser i ujrzawszy nas na jego okrągłej twarzy pojawia się uśmiech.

- Dziewczyny, podejdźcie. - Woła do nas. - Jesteście mi potrzebne. Zaopiekujecie się Ruggero. Pochodzi z Włoch. Ma 19 lat.

- Dobrze. - Odpowiadamy.

W tej właśnie chwili spoczęła na nas wielka odpowiedzialność. Może za wielka? Chociaż w sumie przystojniak z Włoch nie jest już dzieckiem i ma swój rozum. Nie wpadnie mu do głowy żaden głupi pomysł. Lecz to porozumiewanie się.. Z tym może być ciężko.

Przygarniamy pod nasze skrzydła chłopaka i idziemy korytarzem do jego garderoby. Ruggero jest zdezorientowany. Nie dziwię mu się. Wcześniej dowiedziałyśmy się od reżysera, że będzie dzielił garderobę z Jorge i Pablo. Tak postanowiono, ponieważ ja i Lodo mamy garderoby sąsiadujące z chłopakami.

- Gdzie idziemy? - Przerywa milczenie chłopak.

- Idziemy do twojej garderoby. Mam nadzieję, że ci się spodoba. - Zaczynam go zapewniać.

- Czy możesz powtórzyć? Wolno. Ja nie rozumiem wyraźnie czy mogłaś? - Zatyka mnie. Nie jestem pewna o co mu chodzi. Jak sądzę na mojej twarzy maluje się teraz zaskoczenie.

- Idziemy do garderoby. - Zaczyna mi pomagać Lodo. Mówi bardzo wyraźnie i wolno. Ja tak nie potrafię. Chyba dzięki temu doświadczeniu nauczę się czegoś nowego. - Jest ładna. Spodoba Ci się.

- Aha. Ładna garderoba. Dobrze. Idziemy. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech zadowolonego z siebie człowieka. Odprężył się. - A wy? Gdzie znajdujecie garderoby?

- Gdzie są nasze garderoby? - Pytam. Wolę być pewna. Nie chcę by doszło do nieporozumienia.

- Si.

- Mamy zaraz obok twojej. - Odpowiada Lodo.

- Aha.

- Ty - Pokazuję na niego. - dzielisz swoją z Jorge i Pablo. Polubisz ich. Są sympatyczni.

Wydaje mi się, że tym razem rozumie to co do niego powiedziałam. Na jego twarzy maluje się uśmiech. Powoli ze sztywnego chłopaka zmienia się w całkiem spokojnego i pełnego pozytywnej energii.

- To dobrze. Nie mogę się doczekać.

Powoli wypowiada zdanie. Bardzo się stara, a mnie kamień spada z serca. Może nie będzie aż tak źle z tą nauką.

- Rugg, ile uczyłeś się hiszpańskiego? - Pyta chłopaka Lodo.

- Dwa tygodnie. - Odpowiada bez wahania.

Wymieniamy z Lodo spojrzenia. Tylko tyle? Jak oni to sobie wyobrażają? Przecież nawet jak ktoś bardzo chce się nauczyć jakiegoś języka to w dwa tygodnie nie nauczy się dobrze porozumiewać a co dopiero grać w serialu.

- To.. Bardzo krótko się uczyłeś. Dobrze nas rozumiesz? - Pytam.

Gdy Ruggero mówi to bardzo mocno gestykuluje. Widać, że go to denerwuje. Nie mogę oderwać od niego wzroku. Jest w pewnym stopniu zabawny.

- Tak średnio. Mówcie wolno i wyraźnie to was zrozumiem lepiej. Uważaj.

Co ma znaczyć ostatnie słowo? Nagle czuję uderzenie. Ostry róg skrzynki wbija się w moje udo. Nogi się załamują pode mną. Padam na ziemię. Nie zdążam nawet zabezpieczyć się rękami przed upadkiem przez co uderzam głową o ziemię.  Piekielnie mnie boli. Z rany na nodze zaczyna płynąć czerwona ciecz. Wolę nie patrzeć na nią. Rugerro od razu zaczyna się o mnie troszczyć. Szybko mówi w ojczystym języku. Jak ja mogłam aż tak nie uważać? Chłopak delikatnie sadza mnie na ławce. Zwijam się z bólu.

- Nic Ci nie jest? - Słyszę głos Jorge. Łzy bólu spływają po mojej twarzy. No pięknie. Chłopak zapewne pomyśli sobie, że płaczę z byle powodu.- Kim jesteś? Co jej zrobiłeś?

- On ni...nic nie zrobił. On... - Nie potrafię tego z siebie wydusić. Mówię słabo słyszalnym szeptem.

- Ja nic nie zrobiłem. Ja powiedziałem "Uważaj". Ja nic nie zrobiłem. - Biedak. Przeze mnie ma teraz Jorge na głowie.

- Jesteś pewien? Kim ty w ogóle jesteś? - Słyszę, że z trudem opanowuje swój głos.

Nie wiem dlaczego jest takie zdenerwowany. Czyżby się o mnie martwił? Ból staje się nieznośny. Mam mroczki przed oczyma. Nigdy jeszcze aż tak mocno się nie uderzyłam.

- Zostaw go. To jest Ruggero. Dzielicie garderobę. To moja wina. Nie uważałam. Błądzę cały dzień w myślach. - Wykrzykuję wszystko na jednym wdechu co okazuje się błędem. Zaczyna mnie boleć głowa. Mam dość.

- Naprawdę? - Siada koło mnie.

Czuję jak delikatnie przeczesuje moje włosy ręką. Ach on jest taki słodki. Zawsze potrafi mnie pocieszyć. Jest taki czuły i delikatny. Nie poznałam nigdy dotąd takiego chłopaka jakim jest on, León. Zaraz, zaraz. Przecież to jest Jorge. To nie jest León! Co się ze mną dzieje?

- Tini, co Ci jest? Nie wyglądasz dobrze.

Spoglądam na Leóna. Nie! Na Jorge. Co się ze mną dzieje?! Mrugam kilkakrotnie. Może mi przejdzie.

- León, ja nie mogę. Jorge co się dzieje? Mam mętlik w głowie. - Chwytam się za głowę.

Jestem zmęczona. Dłużej nie wytrzymam. Wybucham płaczem. Nie powstrzymuję szlochu. On mi pomaga. Oczyszcza moje myśli. Czuję, że ktoś mnie przytula. Jestem pewna, że to on.

- Cii.. Uspokój się. Lodo, biegnij po kogoś. Sami nie damy rady jej uspokoić. - Wydaje rozkazy Jorge. Chcę zaprzeczyć, ale nie potrafię. Mogę teraz tylko płakać w jego ramionach. W końcu daję upust swoim emocjom.

- Co dzieje się? Co z tą? Powiedz, że to nie ja! - Słyszę spanikowanego Ruggero. Wiem, że przeze mnie jest im trudno. Ba! Może nawet cierpią.

- Spokojnie. Tini za dużo pracuje. Długo trzymała w sobie te emocje. Dziś musiała wybuchnąć. Rozumiesz?

Tłumaczy chłopakowi sytuację przyjaciel. W sumie to lepiej bym tego nie ujęła.

- Oto ona! - Słyszę przerażony głos Lodo. Musiała przybiec tu z kimś.

- Cały czas tak płacze? Co się stało, bo niczego nie zrozumiałem z bełkotu tej tu. - Słyszę głos jakiegoś mężczyzny.

Oczami wyobraźni widzę jak mężczyzna wskazuje dziewczynę. Czuję, że powoli się uspokajam.

- Tak. Szczerze to nie wiem jak to wytłumaczyć. Podejrzewam, że jest przepracowana i od pewnego czasu zbierała w sobie emocje. Dziś cały dzień błądziła w myślach a przy lepszej okazji wybuchła.

- Ma będzie dobrze? - Słyszę pytanie Włocha.

- Tak. Tini dasz radę wstać, czy wolisz jeszcze posiedzieć? - Powoli wstaję.

Kręci mi się w głowie od płaczu. Czuję że spadam. Ratują mnie jednak mocne dłonie chłopaka. Gdyby nie on to zaliczyłabym dziś kolejnego guza. Spoglądam na nogę. Z rozcięcia nadal sączy się krew.

- Spokojnie. Widzisz? Już się uspokoiłaś. - Rzeczywiście.

Nawet się nie zorientowałam, że przestałam płakać. Mam mokrą twarz. Odgarniam mokre od łez włosy do tyłu, by cokolwiek widzieć. W talii trzyma mnie Ruggero. Jestem zaskoczona. Nie spodziewałam się, że on.. Jorge podaje mi dłoń. Bez wahania chwytam ją i idę za nim. Przy każdym kroku rana na nodze daje mocniej o sobie znać. Za drugą rękę chwyta mnie Lodo.

- Zaprowadźcie ją do garderoby, dobrze? Musi odpocząć. - Słyszę jak ktoś wydaje rozkazy. Znów zaczęło mi się kręcić w głowie.

Droga nieubłaganie się ciągnie. Marzę, by się położyć. W końcu jesteśmy. Ruggero otwiera drzwi. Przekraczamy próg i od razu słyszę zatroskany głos przyjaciółki.

- Co się stało? Nic Ci nie jest?

- Połóżmy ją. Musi odpocząć. - Widzę determinację w oczach Mechi. Chce wiedzieć, ale ja nie mam sił na tłumaczenie czegokolwiek. - Pomóż nam. Za chwilę Ci wszystko opowiemy.

Kładą mnie na tapczanie i przykrywają kocem. Jorge siada obok mnie. Delikatnie zaczyna odkażać ranę. Potwornie szczypie jednak jestem zbyt zmęczona. Powieki same się zamykają.

Ze snu wyrywają mnie głosy. Są niewyraźne, ale powoli zaczynam rozpoznawać pojedyncze słowa. Mam zamknięte oczy. Nie chcę ich otwierać, bo tak mi jest dobrze.

- Rozumiesz? - Słyszę pytanie Mechi.

- Tak. Ale jak to ma być? - Pytanie dziewczyny było skierowane do Ruggero.

- Czyli nie rozumiesz. Powtarzaj za mną. Dobrze?

- Dobrze.

Zaraz. Co on ma powtarzać? Skąd oni się w ogóle znają?

- Ciao! Ty jesteś Violetta, prawda? Ja jestem Federico.

Nie rozumiem jej. O czym ona mówi? Czy to nie jest czasem wytwór mojej wyobraźni?

- Ciao! Ty jestes Violetta, prawda? Ja jestem Federico. - Powtarza za nią chłopak.

- Dobrze, ale powtórz "jesteś". - Pomaga mu blond włosa. Chyba ćwiczą rolę Federico.

- Jestes.

- Jesteś.

- Jesteś. - Widać, że się stara. Nie wierzę, że to właśnie Mechi mu pomaga. Zajęła moje miejsce. W sumie to dobrze, bo ja bym się nie nadawała.

- Dobrze. Teraz było ok. Powtórz teraz te 2 zdania. - Prosi chłopaka moja przyjaciółka.

- Ciao! Ty jesteś Violetta, prawda? Ja jestem Federico. - Mówi niepewnie, wolno. Tym razem dobrze wymówił "jesteś". - Jesteś bardzo miła, Mechi. Dziękuję, że mi pomagasz.

- Ja też się cieszę.

Nie mogę wytrzymać. Otwieram oczy. Przyjaciele siedzą obok siebie na podłodze. Są oparci o tapczan, na którym siedzę. Chłopak promienieje szczęściem. Dziewczyna stara się być poważna, ale jej to nie wychodzi. Jej wzrok kieruje się na twarz chłopaka lecz zamiast zatrzymać się na niej spogląda na mnie.

- Tini! Obudziłaś się! Ile nam strachu przysporzyłaś! - Wstaje i przytula mnie.

- Co tak właściwie się stało? - Pytam. Niczego nie pamiętam. Skąd ja się tu wzięłam? Dlaczego mam opuchnięte oczy?

- Oszalałaś. - Wyrywa się chłopakowi.

Mechi od razu karci go wzrokiem. Biedak spuszcza wzrok i robi się czerwony jak burak.

- Nie słuchaj go. Nie wie co mówi, ale rzeczywiście to było dziwne. Byłaś w jakimś transie. Nieźle nas wszystkich przestraszyłaś.

Wspomnienia wracają jak bumerang. Moja wewnętrzna walka.. Drzwi garderoby otwierają się. Do środka wchodzi Jorge z jakąś kobietą.

- Tini, wszystko dobrze? - Widzę szczerą troskę w jego oczach.

- Tak.. Już jest lepiej. A pani kim jest? - Zwracam się do nieznajomej.

- Przyszłam Ci pomóc. Zostawicie nas samych? - Moi przyjaciele wychodzą. Zostaję sama z kobietą. Opieram się o ścianę i naciągam koc. Czuję się niepewnie.

- Jak chce mi pani pomóc? - Pytam.

Słyszę w moim głosie oschłość. Wyszło to niechcący, przykrywam się bardziej kocem z zawstydzenia.

- Jestem Val. Ty jesteś Tini, prawda? - Potakuję. - Ostatnio sporo pracujesz. Nie masz tego dość?

- Jak mam mieć dość czegoś co kocham! - Jej pytanie wydaje mi się bezsensu.

- Rzeczywiście. Ja też kocham to co robię. Czasem nawet nie mam ochoty na spotkania ze znajomymi. Wolę dalej siedzieć w pracy. Ty masz wspaniałych przyjaciół. Widzę jak się o ciebie troszczą. Zazdroszczę Ci.

- Tak. Są cudowni. Nie wyobrażam sobie już życia bez nich.

Oczyma wyobraźni widzę roześmiane twarze przyjaciół podczas nagrywania piosenek w studio. Nie znamy się za długo a już się zżyliśmy. Nie mogłabym ich zostawić. Nie mogłabym zostawić planu i tego wszystkiego. Zaangażowałam się całym sercem.

- A czy mogłabyś mi opowiedzieć o tym co się dzisiaj działo? - Nie mam na to ochoty, ale otwieram się przed nią. Sama nie wiem dlaczego.

- Od pewnego czasu.. Tracę poczucie rzeczywistości. Odzywa się we mnie Violetta. Słyszę "León.. Jaki on kochany. Tomas. On czasem mnie rani, ale i tak wiem, że mnie kocha". Mam tego dosyć. Nie wytrzymałam. Coś we mnie pękło. Chcę by było tak jak kiedyś. Pragnę chodzić bez dziwnych trosk. Nie słyszeć tego głosu. - Po policzku spływa mi łza. Tak. To są moje pragnienia. - Ja.. Ja nie chcę by się okazało, że to wszystko jest robione na nic. Nie chcę, by do mnie ktoś podszedł na ulicy i na mnie nakrzyczał za to, że źle odegrałam swoją rolę. Chyba za bardzo się staram.

- Jesteś znakomitą aktorką. Inaczej by Cię nie wybrali do tak poważnej roli. Mam pomysł, ale potrzebuję twojej pomocy.

- Tak?

- Co powiesz na pamiętnik? Zapisywałabyś w nim wszystkie swoje troski i te głosy. To pomaga.

- Ale czy wtedy nie zmienię się bardziej w Violettę? Ona też miała pamiętnik. - Nie jestem przekonana.

- Dużo osób prowadzi pamiętniki. To nic dziwnego. Zobaczysz. Przynajmniej spróbuj. - Sięga po torebkę. Wyjmuje z niej piękny zeszyt. - To jest mój. Bardzo mi pomaga nie oszaleć w tym dziwnym zawodzie. Dla ciebie też mam. - Wyjmuje pamiętnik podobny do tego od mamy Violi. - Dał mi go dla Ciebie jeden z producentów. Ma nadzieję, że wrócisz do dawnej siebie. Zresztą wszyscy na to liczą.

Sięgam po pamiętnik. Otwieram go. W środku jest pusty.

- Dziękuję. - Uśmiecham się do Val i ją przytulam. - Mam nadzieję, że wrócę do siebie.

Kobieta wychodzi z pokoju. Zostaję sama z dziwnym zeszytem. Sięgam po długopis, który leży na stoliku i zaczynam wypełniać pierwszą stronę. Piszę pochyłym pismem.

"Jestem Martina i całkowicie oszalałam. Prowadzę wewnątrz mnie walkę, która chyba nigdy się nie skończy. Walka mnie z mną. "

- Nie tak powinien wyglądać twój pierwszy wpis. - Aż podskakuję z przestraszenia.

Nie zauważyłam kiedy do pokoju wszedł Jorge. Chłopak siada obok mnie i przykrywa się moim kocem. Zabiera mi pamiętnik i wyrywa zapisaną stronę.

- Co ty robisz? - Pytam oburzona.

- Pomagam ci wyjść cało z tej sytuacji. - Mówi i zabiera z mojej dłoni długopis.

Starannie zaczyna pisać w moim pamiętniku. Jestem ciekawa co takiego pisze lecz chłopak specjalnie zakrywa dłonią zapisane słowa. Wzdycham i opieram głowę o jego ramię. Dobrze, że jest blisko mnie i nie zraził się do mnie przez tą scenę, która miała dziś miejsce.

- Chcesz przeczytać? - Pyta. Kręcę przecząco głową.

- Proszę, przeczytaj mi. - Szepczę.

Chłopak zaczyna mi czytać.

- - Masz na imię Martina. Ja jednak wolę mówić do ciebie zdrobniale. Po prostu Tini. Masz prawie piętnaście lat. Całe życie jeszcze przed tobą. Jesteś posiadaczką uroczego uśmiechu, który codziennie zwala wszystkich z nóg. Twoje brązowe oczy hipnotyzują podczas romantycznych scen. Twoich włosów będzie zazdrościć cały świat. Nie wspominając już o figurze, którą skradłaś ze snu nie jednej modelce. Każdego dnia przychodzisz do pracy z niezwykłym entuzjazmem. Kochasz to co robisz i zawsze dążysz do perfekcji. W ostatnim czasie zyskałaś niezwykłych przyjaciół, którzy zawsze będą cię wspierać. Zawsze możesz liczyć na moje wsparcie i nocne pogadanki.

Jorge kończy czytać, a ja nie wiem czy to jest sen czy rzeczywistość. Nie wiem czy są to szczere słowa czy zapisane i przeczytane tylko po to bym poczuła się lepiej. Chłopak obejmuje mnie. Pozwalam mu na to. W jego ramionach czuję się bezpieczna.

- Dziękuję. - Szepczę.

- Spróbuj zasnąć. Większa ilość snu dobrze na ciebie wpłynie. - Mówi kojącym głosem. Wzdycham i przytulam się do niego. Po chwili jednak zrywam się jak oparzona.

- A co z dzisiejszym nagrywaniem? Musimy iść na plan. - Mówię. Wstaję lecz Jorge mnie zatrzymuje.

- Dziś wstrzymano nagrywanie. Postanowiono dać wszystkim dzień wolnego. - Mówi.

- Czy to przeze mnie? - Pytam.

- W pewnym sensie. Ale wina nie leży tylko po twojej stronie. Nieźle pada na dworze, a mieliśmy nagrywać właśnie w plenerze. Proszę, spróbuj zasnąć.

Chłopak obejmuje mnie ramieniem i poprawia koc. Zamykam oczy i próbuję zasnąć. Nie wychodzi mi to jednak za dobrze.

- Chyba z mojego snu nici. - Mówię.

- Zamknij oczy. Zobaczysz, zaraz zaśniesz. - Mówi cichym głosem. Stosuję się do jego polecenia. Po chwili słyszę jak cicho zaczyna śpiewać jakąś piosenkę. Działa to na mnie kojąco. W dodatku zaczyna bawić się moimi włosami. Ciekawe co sobie teraz o mnie myśli.

- Dziękuję. Jesteś dla mnie jak starszy brat. - Szepczę. Czuję, że już tylko chwilka dzieli mnie od zaśnięcia.

- A ty dla mnie jak siostra. Śpij dobrze. - Teraz już całkowicie odpływam.

Śni mi się, że jestem we Włoszech. Zwiedzam z przyjaciółmi piękne kościoły i muzea. Nigdy dotychczas nie byłam w Europie. Nagle podbiega do mnie roześmiana Mechi ciągnąca za sobą Pablo. Oznajmia, że pragnie tu jeszcze raz wrócić. Ja ją zapewniam, że marzę o tym samym. Wychodzimy z niezwykle pięknego budynku. Dookoła mnóstwo jest małych dziewczynek. Na nasz widok zaczynają piszczeć. Czuję obawę, ale szybko pryska. Dzieci zaczynają skandować moje imię. To takie miłe. Podchodzi do mnie Jorge i podpowiada bym zaśpiewała "En mi mundo" to wtedy uszczęśliwię przebywające tu włoskie dzieci. Zaczynam niepewnie śpiewać. Tłum podchwytuje melodię i z tysiąca małych gardeł wydobywają się słowa tej piosenki. Nie wiem skąd ją znają. Zaczynam tańczyć. Dołączają do mnie przyjaciele. Dajemy małe show na chodniku. Dzieciaki są prze szczęśliwe.

Otwieram oczy i widzę twarz Jorge. Co on tu robi? I w dodatku dlaczego śpi obok mnie? O co tutaj chodzi? Czy to jest kolejny sen? Gryzę się w wewnętrzną część policzka. Nie to nie jest sen. Delikatnie szturcham chłopaka. Momentalnie otwiera oczy.

- O, obudziłaś się. Mówiłem, że szybko zaśniesz. - Posyła swój zniewalający uśmiech w moją stronę.

- Ile spałam? - Pytam.

Czuję ruch z mojej drugiej strony. Ktoś się przeciąga.

- Z dobre trzy godziny. - Informuje mnie zaspanym głosem Mechi. To właśnie ona leży obok mnie.

- Musicie być tak głośno? Człowiek chce tu spać. - Dobiega mnie głos Włoszki gdzieś z podłogi. Po nim następuje głuchy odgłos uderzenia poduszką. - Ej! Za co to było?

- Za to, że marudzisz. - Odpowiada jej również rozespanym głosem Cande.

- Jak się nie uspokoicie to wynosicie się z tego pokoju. - Grozi im Pablo.

- Uważaj, bo ja zaraz ciebie stąd wywalę. - Odgraża mu Alba.

- A ja chyba sam się przeniosę, bo ta podłoga jest niewygodna. - Oznajmia Facu.

Co oni tu wszyscy robią? Kiedy przyszli? No i w jakim celu? Posyłam pytające spojrzenie w kierunku Jorge. On tylko puszcza do mnie oczko i przyciąga do siebie.

- Później Ci opowiem. - Szepcze do mojego ucha. Na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. - A teraz możesz dalej sobie pospać. Mamy dzień wolny. - Odpowiada i zamyka oczy.

Po kilku minutach jego oddech jest miarowy. Co ja mam robić? Przecież nie jestem już senna. Wstać nie mogę, bo w ten sposób obudziłabym Jorge no i mogłabym kogoś nadepnąć przez przypadek. W pokoju nikt już się nie odzywa. Nastała cisza przerywana równomiernym i cichym chrapaniem. Zamykam oczy i próbuję znów zasnąć. Staram się nie myśleć o niczym. Jednak im bardziej się staram tym bardziej na myśl przychodzą mi różne wyobrażenia i wspomnienia.

- Psss.. Tini? Śpisz? - Pyta mnie szeptem Mechi.

- Tak.

- A to nie przeszkadzam. - Odpowiada. Mam ochotę parsknąć śmiechem jednak nie byłoby to odpowiednie w tej chwili.

- Nie zgrywaj się. O co chodzi? - Pytam.

- Jesteś zapewne ciekawa co tu robimy. Jorge raczej za dużo Ci nie powie, bo jak przyszłam to obydwoje słodko spaliście wtuleni w siebie. Zdążyłam nawet porobić wam zdjęcia.

- Odbiegasz od tematu. - Upominam ją. Cały czas szepczemy, by nie obudzić nikogo.

- Weszłam do garderoby i patrzę a wy słodko śpicie. Zastanowiło mnie to, ale w miarę szybko się wycofałam i pobiegłam po resztę paczki. Powiedziałam im, że skoro mamy wolne i pogoda jest w kratkę to możemy urządzić poobiednią drzemkę u nas w garderobie. Dodałam też, że ty i Jorge jesteście chętni i wszyscy zadeklarowali się, że przyjdą. Każdy wziął poduszkę i koc. Gdy weszliśmy wy nadal spaliście. Poleciłam by wszyscy rozgościli się na podłodze. Wtedy obudził się Jorge. Zdziwił się na nasz widok i zagroził, że jak cię obudzimy to wyp... Wywali nas wszystkich za drzwi, bo ty musisz odpoczywać. Nikt z nas od tamtej pory się nie odzywał.

- A kto gdzie leży? - Przerywam jej.

- Powiem jak to wygląda na tą chwilę. - Powoli podnosi się z pozycji leżącej w siedzącą. Na jej ustach maluje się uśmiech. Po chwili wraca do poprzedniej pozycji. - Jorge, ty i ja śpimy na tapczanie. Najbliżej nas na ziemi leży Clara. O jej brzuch oparła swoją głowę Cande. Obok śpi zwinięta w kłębek Lodo. W fotelu drzemie sobie smacznie mój Pablito. Jak on słodko wygląda!

- Mechi. - Przywracam ją na ziemię.

- Racja, racja. Już wracam. Alba leży pomiędzy Facundo a Nicolasem. Samuel zajmuje miejsce najbliższe ścianie z grafitti. Artur.. A Artur nagle znikł. Chyba wyszedł.

- Aha. Wszyscy śpią?

- Nie.

- A kto nie śpi?

- Ty i ja. - Odpowiada dziewczyna a ja mam ogromną ochotę delikatnie uderzyć ją w głowę.

- Zaraz to się zmieni.

- Dlaczego?

- Bo ja zasnę. - Odpowiadam i wtulam twarz w klatkę Jorge. Chłopak jakby wiedziony instynktem przytula mnie. Zamykam oczy i pogrążam się w śnie.

♪♪♪

- ..W ostatnim czasie zyskałaś niezwykłych przyjaciół, którzy zawsze będą cię wspierać. Zawsze możesz liczyć na moje wsparcie i nocne pogadanki.  - Słyszę głos Lodo. Szybko zrywam się na równe nogi i zabieram Włoszce mój pamiętnik.

- Czy my o czymś nie wiemy? - Pyta Cande.

- Nie.. Chyba wiecie wszystko. - Mówię.

- Chodzi o te "nocne pogadanki". - Uzupełnia Toti.

- Nocne pogadanki? Wyjaśnię wam zaraz. Dajcie mi tylko wstać. - Odpowiada Jorge, przeciąga się i podchodzi do nas. Co on zamierza im powiedzieć? - Każdemu z nas śnią się koszmary. - Zaczyna. - Tini również. Ma taki zwyczaj, że w środku nocy po takim koszmarze dzwoni do swojej przyjaciółki Any i opowiada jej wszystko. Z tego co mi sama mówiła potrafią przegadać nawet dwie godziny. Na swojej komórce ma Anę na pierwszym miejscu w szybkim wybieraniu. Cóż.. Pamiętacie jak byliśmy w studio nagraniowym? Zabrałem Martinie komórkę, bo chciałem zobaczyć zdjęcia jej brata. Jest w sumie bardzo miły. - Teraz zwraca się do mnie. Ja natomiast czuję, że dłużej nie wytrzymam i siadam na tapczanie. Co on jeszcze wymyśli? - Wracając do tematu. Zmieniłem wtedy całkiem przypadkowo listę szybkiego wybierania no i przez przypadek o trzeciej w nocy zadzwonił mój telefon. Gdy odebrałem usłyszałem szloch. Tini gdy zorientowała się z kim rozmawia chciała się rozłączyć, ale jak to mam w zwyczaju, co może potwierdzić każe z was, nie pozwoliłem na to.

- I z tego taką tajemnicę zrobiliście? - Pyta Facu.

- A po co mieliście wiedzieć? To jest dosyć trudny temat. Patrzcie na Tini. Przecież nie wygląda najlepiej. Zanim to powiedziałem tryskała energią.

Czuję mnóstwo spojrzeń na sobie. Robi mi się gorąco. Jakim cudem taka historia przyszła mu do głowy? Z niego jest prawdziwy aktor. Potrafi swoją grą oszukać każdego.

- Mam pomysł. Może każdy wpisze się do pamiętnika Tini? Co wy na to? Ja zaklepuję sobie miejsce jako pierwsza. - Oznajmia Włoszka i otwiera zeszyt na pierwszej lepszej stronie. Zaczyna gorączkowo myśleć co napisać. Po chwili zapisuje swoje myśli i podaje pamiętnik kolejnej osobie.

Każdy postanawia się wpisać. Dziewczyny dodatkowo ozdabiają stronę rysunkami. Gdy przychodzi kolej na Albę nie mogę wyjść z podziwu. Szybkimi i wprawionymi ruchami maluje niezwykłe kształty. Wszyscy przyglądają się jej pracy i podobnie jak ja nie potrafią wyjść z podziwu.

- Dlaczego się nie pochwaliłaś swoim talentem? - Pyta ją Samuel.

- Narysujesz coś dla mnie? - Wtrąca Toti.

- Zaraz. Przecież się nie rozerwę. - Upomina go.

Dalszą część dnia spędzamy na rozmowach i ćwiczeniu tekstu. Od czasu do czasu także śpiewamy. Alba cały ten czas siedzi pochylona nad podstawianymi jej kartkami. Spod jej ręki wychodzą niezwykłe obrazy.

*Teraz jest grudzień - piękny i magiczny miesiąc. Uwielbiam tę porę roku. Może wybiorę się za kilka dni na plażę z dziewczynami? Słońce tak pięknie świeci i jest tak gorąco! - Buenos Aires położone jest na półkuli południowej przez co mają na odwrót względem nas pory roku.