27 lipca 2014

Capitulo 5

Prawdziwe szczęście, którego szukamy 
jest najczęściej inne niż je sobie wyobrażaliśmy. 
Jest tajemnicą, która przekracza nasze ludzkie wyobrażenia.
~ ks. J.T.


Jutrzejszy dzień ma być jednym z trudniejszych. Mamy nagrywać coś podobnego do teledysku. Najgorsze jest to, że nie czuję się za dobrze na łódce. Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze. Dobrze, że będę mieć na sobie kapok.

Siedzimy właśnie z Mechi w garderobie. Maluję paznokcie. Szkoda, że ulubionym kolorem Violi jest jasny fiolecik, róż i inne dziewczęce kolory. Dlaczego nie ciemne albo chociaż pastelowe? Czy proszę o tak dużo?

- Kiedy zamierzasz mu wyznać to co czujesz?

Niespodziewanie pytam Mechi. Biedulka chyba właśnie o nim myślała, bo zrobiła się czerwona jak burak.

- Nie wytrzymamy za długo z ukrywaniem tego. - Mówię.

Od pamiętnej rozmowy w moim pokoju minęły już dwa tygodnie. Nie mam pojęcia jak udaje nam się utrzymywać to w tajemnicy przed wszystkimi.

- Jak nadejdzie odpowiedni moment to mu powiem. - Te słowa słyszę już któryś raz z rzędu. - To aż tak widać?

- Szczerze to Lodo, Clara, Cande i Alba nie wykazują zainteresowania więc najprawdopodobniej nie widać tego. - Uspokajam ją.

Niedawno Pablo pytał się mnie, czy Mechi coś do niego czuje. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Tak bardzo Chciałam powiedzieć mu prawdę ale nie mogłam. Straciłabym przyjaciółkę. Dobrze, że nie powiedziałam "Przykro mi, jesteś dla niej obojętny". Wtedy wszystko bym popsuła.

- Stresujesz się przed jutrzejszym dniem? - Pyta Mechi.

- I to jak! Ja i łódka nie idziemy w parze. Wiesz, że...

Nagle otworzyły się drzwi garderoby. Do pokoju weszli Pablo i Jorge.

- Chciałybyście z nami pograć w kosza? - Zadaje pytanie Pablo.

Kieruje je głównie do Mechi. Oj coś się kroi. Czuję to.

- A dlaczego nie weźmiecie dziewczyn z czwórki?

Podejrzliwie spogląda na nich Mechi. Ona też to czuje. Ciekawe co zaplanowali... I czy słyszeli o czym przed chwilą rozmawiałyśmy..

- Bo byłby tłok. - Pomógł Jorge.

Tym razem mu się udało. Spojrzałam prosząco na Mechi. Coś się wydarzy. Czuję to po postu! Chociaż chyba też bym wolała mniejsze towarzystwo..

- No nie wiem... Nie patrz tak na mnie! - Zwraca się do mnie. - Ok idę - podnosi ręce do góry. - Poddaję się.

Chwytam ją za rękę i kierujemy się do sąsiedniej garderoby. Za nami podążają chłopcy.

Tak jak się w głębi spodziewałam wszystko jest już przygotowane. Prawie wszystko. Brakuje tylko szklanek i napoi. Patrzę pytająco na Jorga. On puszcza do mnie oko i kiwa głową. Ok, przemilczę to.

- No dobrze więc jakie są składy i na jakich zasadach gramy? - Pytam.

Widzę ulgę w oczach Jorga. Pablo też spojrzał na mnie. Jego oczy mówią "dziękuję".

- Oczywiście, że gramy na moich zasadach. - Zaczyna się śmiać Pablo.

Chyba to był żart. Uśmiecham się.

- W takim razie jakie są twoje zasady? - Pytam i już wiem jaka jest odpowiedź.

- Moje zasady brzmią: Bądź sobą tylko uważaj by innym nic się nie stało.

- Serio? A nie czasem: Moja zasada brzmi nie ma żadnych zasad? - Zbił mnie z tropu.

- Mniejsza z tym. Gramy! - Wtrąca się Mechi.

Pablo jest zdziwiony jej reakcją. Nie tylko on. Jorge niespodziewanie odchrząkuje.

- Pablo zapomniałeś o czymś.

- O czym? - Zwraca się do Jorga.

- Nie przyniosłeś soków i szklanek. Tini pójdziesz ze mną po nie? - Zwraca się do mnie.

Pięknie to rozegrali. Nie spodziewałam się takiego zwrotu. Potakuję. Zostawiamy Pabla i Mechi samych.
Ciekawa jestem czy sobie wszystko wyjaśnią. Bo przecież po co by "zapomnieli" o napojach?! Musieli to od pewnego czasu planować... Od jak dawna Jorge jest w to zamieszany?

- Słuchasz mnie? - Z rozmyślań wyrywa mnie chłopak.

- Tak. Zgadzam się z tobą.

Niespodziewanie on nachyla się nade mną. Staję wystraszona.

- Co ty wyprawiasz?! - Nie wiem dlaczego szepczę, ale ta sytuacja mi się nie podoba.

- No co? Pytałem się czy Ci się podobam... Nie zaprzeczyłaś.

- Więc próbowałeś..

Jestem wstrząśnięta. Jak on śmie?!

- Tini uspokój się.

Chwyta mnie za ramiona. Patrzymy sobie w oczy. Mają cudowny odcień...

- Nie bój się, przecież nie mógłbym. Żartuję. - Uśmiecha się do mnie. - Z czystej ciekawości o czym
myślałaś?

- O Mechi... Jakie soki wybieramy? - Szybka zmiana tematu nie jest zła.

- A jaki jest twój ulubiony?

- Eee... Szczerze to nie mam pojęcia. - Zaczynamy się śmiać. - Może być ten. - Pokazuję na malinowy.

- Okej to ja wezmę jeszcze pomarańczowy. Poszukasz szklanek?

Dobrze, że chodzę tu z Mechi w czasie przerw. Czuję się tu jak w domu. Wiem gdzie każda szklanka ma swoje miejsce. Wybieram cztery i podchodzę do Jorga. Rozmawia z kimś przez telefon. Chcąc, nie chcąc, słyszę kawałek rozmowy.

- Byłaś u lekarza? Mam nadzieję że wszystko jest okej, bo jak będzie inaczej to... - Załamał głos. Chyba nie powinnam tego słuchać ale ciekawość nie pozwala mi odejść. - Proszę nie płacz. Kocham Cię i będę z tobą w tych trudnych dla nas chwilach. Kochanie proszę nie płacz. Postaram się być jak najprędzej w domu. Ja Ciebie też.

Zaczynam się wycofywać. Dzielą nas dwa metry. Mam nadzieję, że się nie zorientuje, że słyszałam jego rozmowę.

- Znalazłam szklanki. - Mówię.

Podchodzę do niego z uśmiechem na twarzy. Po Jorge nic nie widać. Tak jakby nie było tego telefonu.

- Miałem zamiar iść już cię szukać. - Zaczyna żartować.

- Yhm na pewno. Bo ty się tak o mnie martwisz.

Idziemy z powrotem do garderoby chłopaków. Mam nadzieję, że daliśmy im wystarczająco dużo czasu na wyjaśnienia. Jorge puka do drzwi. Otwiera Mechi. Ma dziwny wyraz twarzy. Albo tak świetnie udaje albo siedzieli cicho jak myszy pod miotłą.

- Przynieśliśmy napoje i szklanki. - Mówię ze śmiechem. Wchodzę głębiej. Pablo coś gra na gitarze. Poznaję ten utwór. Grał mi go podczas sesji. Czyli jednak za prędko. Patrzę pytająco na chłopaków.

- Jakie macie soki? - Pyta zainteresowany nagle napojami Pablo.

- Mamy..

- Przepraszam Cię! Na śmierć zapomniałem, że nie przepadasz za miętą.

Mój wzrok trafia na Jorge. Nieźli z nich aktorzy.

- To trzeba będzie je wymienić. Pójdziesz ze mną? Jakiś scenarzysta dziwnie się na mnie patrzył i... Wolę żeby ktoś ze mną szedł. - Wymyśliłam na szybko.

Widzę podziw w oczach Jorga i zdziwienie Pablo. Wychodzimy z pokoju i oddychamy z ulgą. Co tu się właściwie wyprawia? Chyba powinni mnie prędzej wtajemniczyć w plan. Może nie zrobili tego z obawy, że wszystko wygadam?

- Udało nam się. - Obejmuje mnie Jorge. - Dzięki. To dla mnie i Pabla dużo znaczy.

Nagle przypomina mi się podsłuchana rozmowa. Kim jest osoba z którą rozmawiał?!

- Czemu się nie cieszysz?

- Ja? Przecież jestem... - Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, że w kilka sekund spochmurniałam. - Nikt jeszcze nie starał się o mnie tak jak Pablo o Mechi.

Muszę jakoś wybrnąć nie wspominając o podsłuchanej rozmowie. Nie powinnam jej w ogóle słyszeć.

- Jesteś jeszcze młoda. Czternaście z hakiem to..

- Dobra nie kończ! - Podnoszę ręce w geście protestu. - Pomarzyć zawsze można.

Oboje wybuchamy śmiechem. Zawsze myślałam, że przyjacielem może zostać osoba góra o rok starsza ode mnie. A jednak. Jorge nie zważa na mój wiek. Nie różnię się dla niego od innych. Podobnie jest z resztą obsady. Wiek nie gra tutaj roli, jednak muszę czasem się hamować.

- A co powiesz na to: Bardzo się cieszę, że jesteś tu ze mną. Lepszej towarzyszki nie mogłem sobie wyobrazić. - Całuje mnie w policzek.

- Miłe to z twojej strony. - Nie wiem co gadam. - Ale proszę nie pogrywaj ze mną! To mi zniszczy psychikę.

- Człowiek stara się jak umie ją pocieszyć a ona "zniszczysz mi psychikę".

Wznosi oczy do nieba i kręci głową. Zabawnie przy tym wygląda. Dlaczego wcześniej się nie spotkaliśmy? Dlaczego tata nie zabierał mnie nigdy na plan różnych seriali? Mogłabym się tyle nauczyć i tyle różnych osób poznać!

- Ojej dziękuję nie musiałeś. - Przytulam go.

- Dobra, koniec tych czułości. Zostaw je dla swojego przyszłego chłopaka, bo zaraz będą się rozchodzić różne pogłoski. Wiesz.. Ściany wszędzie mają uszy.

- Masz rację. Chyba nie ma tutaj kamer?

Zaczynam się śmiać. Jorge nagle traci humor. Zaczyna się rozglądać. Chyba szuka tych kamer. Ale ja przecież żartowałam.

- Dobra chodź do środka. Wyglądamy podejrzanie stojąc przed garderobą. Ale po cichu. Nie chcemy im przecież przeszkodzić!

Napomina mnie i cicho otwiera drzwi. Czuję się jak w filmie. Wyobrażam sobie, że zza zakrętu wyjdzie podejrzany mężczyzna z nożem za plecami.

- Ciiii..

Słyszymy gitarę. Po chwili dołącza do niej śpiew Mechi. Śpiewa cicho. Przerywa i zaczyna nucić. Teraz swój popis zaczyna Pablo. Znam tą piosenkę. Zapadła mi głęboko w pamięć. Czułam się wtedy jak.. Nie wiem jak. Po prostu było cudownie. Te oczy. Mechi ma farta. Rozbrzmiewają pierwsze takty. Lecz tych słów nie znam.

To jest przeznaczenie
Czy jestem dla ciebie ważny?
Nie wiem co powiedzieć
Nie pragnę rozmowy
Daję Ci ciszę
I słucham tego co mówisz
Bo lubię cię słuchać gdyż
Jest jedna piosenka
Która opisuje
Bicie mojego serca
Każdy twój gest
Sprawia, że czuję, że
Znam Cię od zawsze.

Czuję napływające łzy. Te słowa.. One mają taki wielki przekaz. Cudownie pasują do zaistniałej sytuacji. Gitara cichnie. Słyszę bicie serca Mechi. Stop. To raczej moje. Rozbrzmiewają kolejne akordy.

Dla twojej miłości odrodzę się,
Bo jesteś dla mnie wszystkim.
Jest mi zimno, bo nie mam cię,
I niebo zszarzało ah...
Mogę czekać tysiąc lat,
Marząc, że przyjdziesz do mnie.
Bo to życie nie jest życiem bez Ciebie.
Chcę, wpisać się w twoją ciszę
I zatrzymać czas.
Poruszać się między naszymi pocałunkami
I rosnąć razem
Mogę czekać tysiąc lat marząc,
Że przyjdziesz do mnie.
Bo to życie nie jest życiem bez Ciebie.

Nie powinnam tego słyszeć. To jest najszczersze wyznanie Mechi. Czuję, że Jorge chwyta mnie za rękę. Spoglądam na niego. W jego oczach można odczytać troskę. Widzę stróżki łez na jego policzkach. Nie spodziewałam się tego po nim. Wyprowadza mnie z pomieszczenia.

- Muszę Ci coś powiedzieć. Wiem, że słyszałaś moją rozmowę. - Jestem przerażona. - Chodźmy do ciebie.

Boję się. Przecież mogłam odejść jak się zorientowałam, że jest to prywatna rozmowa. Martwię się o moją przyjaźń z Jorgem. Ale czy na pewno? Czy nie chodzi mi o coś innego? Odganiam te myśli. Muszę być gotowa na wszystko. Nawet na najgorsze.

Wchodzimy do mojej garderoby. Panuje tu względny porządek - jak na pokój dwóch nastolatek. Siadam na tapczanie i robię miejsce dla chłopaka.

- Wiesz, że nieładnie jest podsłuchiwać czyjeś rozmowy? - Siada koło mnie.

- Tak wiem, ale ja.. Nie potrafiłam odejść. Zwykle się tak nie zachowuję.

Jest mi wstyd. Jestem głupią dziewczyną, która myśli, że jej wszystko wolno. Nie tak mnie wychowywali rodzice..

- Proszę nie smuć się. Nie lubię gdy masz taką minę. - Przytula mnie. Tego się nie spodziewałam. - I tak miałem zamiar wam o tym opowiedzieć. Tylko, że nie wiedziałem jak.

Jestem zdezorientowana. Nie tak to sobie wyobrażałam. Myślałam, że dostanie mi się za to przewinienie.. A tu coś takiego.

- Więc z kim rozmawiałeś przez telefon? Z dziewczyną?

Z trudem wymawiam ostatnie słowo. Dziwne.. Przecież jest to normalne słowo. Ale w jednej chwili stało się ciężkie..

- Tak. Ma na imię Stephanie. Jesteśmy razem od.. Od dłuższego czasu. Chyba nawet od HSM. - Zaczyna się śmiać. Jak można nie wiedzieć od jakiego czasu ma się dziewczynę bądź chłopaka? Dziwne.. - Od kilku dni męczy nas pewna sprawa. Dlatego dzwoniła do mnie dzisiaj. Jej mama jest w szpitalu, ale nie będę mówił dlaczego, bo to jest hm.. Nieistotne. Ostatnio byliśmy na rolkach. Steph coś ugryzło w rękę. Nie wiem co, może jakaś muszka.. Mniejsza z tym. Miejsce ugryzienia strasznie spuchło. Pogorszyło się też jej samopoczucie. Cały czas jest zmęczona i śpiąca. Martwię się o nią.

- Przykro mi. - Biedna dziewczyna. Byle to nie było coś poważniejszego, bo Jorge załamie się całkowicie. - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.

- Dzięki. Dobrze Cię mieć. - Całuje mnie w policzek. To takie miłe. - To może pójdziemy już do gołąbków. Miejmy nadzieję, że wyjaśnili sobie już wszystko.

- Oj miejmy nadzieję. Dłużej chyba nie wytrzymam z pełną wątpliwości Mechi.

Zaczynamy się śmiać. Dobrze, że sobie wszystko wyjaśniliśmy.

Dochodzimy do garderoby. Zza drzwi słychać śmiech. Spoglądam pytająco na Jorga. Kiwa głową na tak. Otwiera drzwi i wchodzi pierwszy, by rozeznać się w sytuacji. Robi mi przejście. Wchodzę do środka. Mechi z Pablem siedzą na tapczanie. Przyjaciółka trzyma gitarę.

- Co myślicie o małym karaoke?

Spogląda na Pabla. Uff. Wyjaśnili sobie wszystko. Podchodzę do nich i ich przytulam.

- Tak się cieszę. Możemy pośpiewać... Jak myślisz Jorge? - Spoglądam na niego.

- Ale pamiętajcie! Ja nigdy nie fałszuję. Ja tylko śpiewam na inną melodię.

Chłopak puszcza do mnie oko. Yhm... Bo mu uwierzę.

- Chciałabym zauważyć, że my też nie fałszujemy! Nie zapominaj o tym.

Podchodzę do stolika, na którym zostawiłam szklani z sokiem. Gdzieś zapodzialiśmy z Jorgem jeden z nich. Chyba czeka w mojej garderobie. Rozlewam napój do czterech szklanek i każdemu wręczam jedną.
Zabawa trwa na całego. Nie spodziewałam się, że tak dobrze można się bawić śpiewając a właściwie wyjąc w rytm gitary. Chociaż z tym rytmem to też nie wychodzi. Nie wiem w którym momencie moja głowa wylądowała na ramieniu Jorga.

- Przepraszam.

Siadam prosto i spuszczam wzrok. Co ja robię? Zachowuję się jak idiotka.

- Mnie to nie przeszkadza. Było to miłe i wiem, że jest wygodne, bo Steph całymi dniami potrafi tak siedzieć.

Steph. Współczuję jej a za razem coś mnie zaczyna boleć. To jest takie dziwne. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z czymś takim. Mam nadzieję, że przejdzie szybko.

Brzmią akordy mojej ulubionej piosenki - "Wierzę Ci". Dopiero tydzień temu ćwiczyłam ją z Susan ale zapadła mi głęboko w sercu. Biorę głęboki oddech i z moich ust zaczynają wydobywać się słowa.

Nie wiem, czy robię dobrze,
Nie wiem, czy robię źle
Nie wiem czy milczeć
Czy może to powiedzieć?
To co czuję
Wewnątrz mnie,
Sprawia, że uważam
Że miłość tak właśnie wygląda

Wbrew mojej woli zaczynam spoglądać na Jorge. Na twarzy pojawia mi się uśmiech. Spoglądam w kierunku Mechi i Pablo. Posyłają sobie uśmieszki. Jakie to urocze.

W każdym momencie
Nie wiem nawet co
Staje się ważne
Obok Ciebie
I wydaje mi się,
Że wszystko jest łatwiejsze
Każdy sen
Staje się rzeczywistością

I znów przenoszę wzrok na Jorge. Czuję ciepło wewnątrz. Mam nadzieję, że nie jestem czerwona jak burak. Co się ze mną dzieje?! Mam nadzieję, że nie jestem chora. Tylko z czego miałabym być chora?

Teraz ziemia może
Być niebem
To prawda
To prawda
Gdy mnie przytulasz
Nie boję się już
Kochać Ciebie
Naprawdę
I czytam to w
W Twoich oczach
Wierze Ci
Wierze Ci

Robi mi się słabo. Wstaję i idę w kierunku stolika po szklankę z sokiem. Nagle widzę przed oczyma gwiazdki... To nie jest dobry znak. Po chwili dostaję mroczków i..

Stoję z Jorge w przepięknym ogrodzie. W włosach mam pełno kwiatów. Jest tu tak pięknie. Ale co ja tu właściwie robię? Dlaczego przyszłam tu z Jorge?

- Kocham Cię Tini. - Mówi do mnie chłopak.

Patrzy mi głęboko w oczy. Nachyla się i całuje. Jestem szczęśliwa. Pragnę by czas się zatrzymał. Chwyta mnie za rękę i prowadzi ścieżką w głąb ogrodu. Zamykam oczy gotowa do następnego pocałunku. Jednak on nie następuje.

Otwieram oczy i widzę pochylonych nade mną przyjaciół. Ich twarze są trupio blade.

- Co się stało? - Szepczę.

Czuję ból w okolicach głowy. Chyba się uderzyłam. Próbuję się podnieść, jednak mam z tym problem. Co się dzieje?

- Tini jak ja się wystraszyłam! Nie rób mi tak więcej! - Widzę w jej oczach łzy. - Zemdlałaś. Leżałaś tak i ja.. Nie wiedziałam co robić. Myślałam, że..

- Proszę nie - Przerywa jej Jorge. - Pablo idź po lekarza. Jak na razie nie wstawaj.

Zwraca się do mnie. Czyli ten pocałunek nie był prawdziwy? Tylko był wytworem mojej wyobraźni? Czuję się paskudnie. Już wiem co mi jest.



Czy tylko mi się wydaje, że ten rozdział jest taki.. Krótki?
Pododawałam do niego sporo, ale chyba za mało..
Z drugiej strony mogłabym go zniszczyć..
Co u was?
Wydaje mi się, że jesteście na mnie źli bądź się obraziliście..
Czy tak jest?

23 lipca 2014

Capitulo 4

Młodzi ludzie są zmęczeni nowoczesnymi trendami. 
Wierzą w miłość, a świat i moda odbierają im tę wiarę. 
A u mnie miłość jest najważniejsza, 
bezcenna, jest czymś wielkim w życiu. 
Młodzi ludzie o takiej miłości marzą, 
mają dość romansów na każdym kroku, 
uczuć byle jakich.
~ ks.J.T



Do domu postanowiłam wrócić metrem. W drzwiach wejściowych czekała już na mnie mama z tysiącem pytań. Opowiedziałam jej wszystko. Nawet historię Anity. Mama była zachwycona moją relacją. Jako osoba dawniej pracująca na co dzień z fotografem - o czym się zresztą dowiedziałam niedawno - stwierdziła, że trafić na profesjonalistę w tej dziedzinie jest trudno. Nam się to udało. Po dwóch godzinach rozmowy poczułam się senna więc szybko się przebrałam i wskoczyłam pod kołdrę. Nie wiem kiedy zasnęłam.

Teraz jestem z Mechi w naszej garderobie. Wczorajszy zły humor jej przeszedł. Wróciła gotowa na trudny świat przyjaciółka. Brakowało mi jej.

- Jak myślisz co będziemy dzisiaj robić? - Pytam.

Stoimy przed lustrem. Mechi wymyśla mi jakąś fryzurę. Stwierdziła, że moje proste, rozpuszczone włosy są już nudne i przyda mi się lekkie odświeżenie. Właśnie zaczęła mi zaplatać wymyślnego warkocza. Ciekawe co z tego wyjdzie.

- Dzisiaj chyba zaczynamy kręcić. Jeśli dobrze słyszałam to ma tutaj przyjechać jakiś samochód po ciebie, Diego i tą, no jak się ona nazywała? No wiesz, ta pierwsza guwernantka Violetty.

Dziewczyna nawet nie spojrzała na mnie. Jednak na jej ustach wykwitł uśmiech.. Ciekawe co ona będzie robić przez cały dzień.

- No wiem o kogo Ci chodzi. Czyli zaczynamy od sceny z samolotu?

- Chyba tak. Musisz mi opowiedzieć jak było! I to koniecznie!

Wydaje z siebie odgłos podobny do pisku, lecz dużo cichszy i pokazuje mi swoje arcydzieło.

- Nawet ładnie Ci to wyszło. Wiesz, że i tak muszę to rozpuścić? - Robię smutną minkę.

- Wiem.

Kryje twarz w dłoniach i udaje, że płacze. Nigdy bym nie sądziła, że osoba w jej wieku ma jeszcze czas i ochotę na takie "dziecinne" jak to mawia moja mama zachowania.

- Ty to na prawdę jesteś świetną aktorką.

Jestem pełna podziwu dla niej. Nie spotkałam jeszcze takiej osoby, która w kilka sekund potrafi z śmiechu przejść w rozpacz absolutną.

- Dzięki.

- Martina Stoessel proszona na plan. - Słyszymy zza drzwi.

Czas się pożegnać.. Już nie mogę się doczekać kiedy zaczniemy nagrywać. Czuję dreszczyk podekscytowania. Już na wczorajszej sesji czułam się cudownie. Ciekawa jestem jak sobie dziś poradzę.

- Już idę! - Odkrzykuję.

Zabieram torebkę ze stolika. Rozglądam się jeszcze pośpiesznie, by przekonać się, że wzięłam wszystko.

- Wołają mnie.

- Słyszę przecież. Pamiętaj masz mi wszystko opowiedzieć! - Grozi mi palcem.

Uśmiecham się do niej. Otwieram drzwi naszej garderoby i szybko wychodzę. Od razu zderzam się z Jorge. Jeszcze się nie nauczyłam, jak delikatnie otwierać te drzwi.

- Przepraszam! Nie zauważyłam Cię!

- Nic nie szkodzi. Dzisiaj jestem jakiś niewidoczny. - Żartuje.- Nie widziałaś gdzieś Pabla? Wyszedł tylko do łazienki i nie ma go już piętnaście minut.

Rękę przyciska do czoła. Musiał nieźle oberwać ode mnie.. Dlaczego ja jestem taka nieostrożna i wszystkich po drodze ranię?

- Znajdzie się. Mecz dokończycie jak przyjdzie.

Uśmiecham się. Mina Jorge mówi sama za siebie. Chyba zgadłam z tym meczem.

- Skąd wiesz, że... Dobra nie ważne. Zguba się znalazła. - Pokazuje na zbliżającego się Pabla.

Pablo wygląda na szczęśliwego. Idzie wolno. Mógłby się pośpieszyć. Jorge też się niecierpliwi.

- Gdzie byłeś? - Pytamy równocześnie.

- Dziewczyny obok zaproponowały mi stanowisko jurora. Musiałem wybrać, które ubranie mają na siebie włożyć. Biedna Lodo była tak podekscytowana, że zaczęła coś gadać po włosku. Nikt jej nie rozumiał. - Zaczyna się śmiać. - Szkoda, że Cię z nami nie było Jorge. Tini gdybyś miała kiedyś podobny problem to wal śmiało. Jestem zawsze chętny!

Akurat do wyboru stroju nie jest mi on potrzebny. Przecież od czego jest przyjaciółka. Mechi ma bardzo dobry gust. Chociaż w sumie.. Ciekawa jestem co zaproponowałby mi Pablo.. Albo Jorge.. Jaki jest ich gust? Znamy się tak krótko..

- A gdzie się wybierasz?- Zwraca się do mnie Jorge.

Czyżby go to naprawdę interesowało? Może pyta tylko z ciekawości.. Zapewne jest ciekaw dlaczego oberwało mu się ode mnie.

- Ja idę teraz na plan. Chyba zaczniemy kręcić scenę w samolocie. Oj będzie się działo!

Zaczynam się śmiać. Z tego co wiem to krzyczę coś takiego:
"Ja nie chcę umierać! Ja nie chcę umierać! Nigdy nie miałam chłopaka! Ani nawet pieska!"

Oj będzie wesoło!

- Ja muszę już iść. Czekają na mnie. Z chęcią zaprosiłabym was na to widowisko, ale chyba nie mogę. Mówi się trudno. - Puszczam do nich oko. - Może następnym razem. Lecę. Pa!

Odwracam się na pięcie i puszczam się biegiem. Nie mogę się zbytnio spóźnić. I tak już mam kilkuminutowe spóźnienie przez to co się wydarzyło przed drzwiami mojej garderoby.. Będę musiała się jakoś sprawnie wytłumaczyć.

Wbiegam do holu. Tak jak sądziłam wszyscy już tu są.

- Już jestem. Przepraszam, że czekaliście. - Mówię.

- Dobrze, że już jesteś. Jak już pewnie wiecie jedziemy na pobliskie lotnisko. Tam musicie dać z siebie wszystko. Nie będzie możliwości dziesięciu powtórek. Macie być skupieni. W drodze możecie powtarzać tekst.

W drodze jednak zamiast skupić się na tekście, krążę myślami wokół lotniska. Przed dwoma laty byłam ty z rodzicami i bratem. Postanowiliśmy zwiedzić Nowy Jork. Ciągle wracam do tych kilku dni spędzonych w tamtym mieście. To były naprawdę cudowne dni.

Dziś znów mam się tam znaleźć. Tym razem nigdzie nie będę lecieć. Wcielę się pierwszy raz w Violettę. No dobrze - drugi raz, bo pierwszy był wczoraj. Dziś jednak będzie zupełnie inaczej.

Na lotnisko podwozi nas autobus. W środku nie przypomina w ogóle zwykłego autobusu - zaopatrzony jest w ekskluzywne siedzenia i sprzęt do makijażu. W tyle także jest garderoba. Wykożystują każdą sekundę z dnia. Ja chyba bym tak nie potrafiła.

Na lotnisku jest mnóstwo ludzi. Nam wyznaczono mały obszar - w innym razie lotnisko musiałoby przestać funkcjonować na jeden dzień co równałoby się z "katastrofą finansową". W naszym sektorze jestem pewna jednego - wszystkie otaczające mnie osoby są albo aktorami albo osobami związanymi z produkcją serialu. Czyli "sami znajomi".

Nagranie tych kilku scen zajmuje nam trzy godziny.  Jestem z siebie dumna. To mój pierwszy występ przed kamerami - pomyliłam się tylko raz. Właściwie to było przejęzyczenie, ale musieliśmy wszystko powtarzać od nowa. Aktorzy bardzo mi pomagali. Zachowywali się tak swobodnie - w końcu sama zaczęłam zachowywać się tak jak oni. Kłótnia z zupełnie obcym mi mężczyzną.. Przepraszam! Z moim ojcem, a raczej ojcem Violi nie przypadła mi do gustu. W domu rzadko kłócę się z tatą.. On tyle dla mnie robi, nie mogłabym się tak wobec niego zachowywać.

Natomiast z Diego poszło łatwo. To on mnie podburzył przed tym. Wypił mi moją herbatę. A miałam na nią ogromną chęć. No i jeszcze skrytykował mój strój, powiedział też, że powinnam trochę przybrać na wadze.. Strasznie się mnie czepiał. Stwierdził, że robi to dla mojego dobra. Jak on tak śmiał mówić! Podczas sceny kłótni o przyjęcie urodzinowe wylałam wszystkie moje emocje. Byłam przez niego nabuzowana. Jednak miał rację. Wytykał mi wszystko, bym później poradziła sobie jak najlepiej.

Z racji, że dosyć szybko nagraliśmy tych kilka scen postanowiono także zająć się spotkaniem Pabla.. Tomasa z Violettą. Tak jak już mówiłam, oni wykorzystują każdą sekundę dnia.

Nagrywamy na kawałku ulicy Buenos Aires. W pobliskich drzewach ukryto specjalne maszyny, które emitują deszcz.. Przynajmniej tak zrozumiałam. Kieruję się w wyznaczone przez reżysera miejsce. Po chwili włączają deszcz. Idę ulicą. Rozmawiam sama ze sobą.

- Dlaczego tak jest? Dlaczego nie próbuje mnie zrozumieć?

W moim głosie słychać frustrację. Właśnie taki efekt chciałam uzyskać.

Zaczynam biec do pobliskiego drzewa. Patrzę na niebo. Czuję obecność Pabla za drzewem. Co będzie jak mnie nie złapie? Nie bój się Tini! Przecież wiesz, że jest tam materac i kilka osób do pomocy. Odrywam się od drzewa i idę śpiesznym krokiem. Poślizguję się. Podbiega do mnie Pablo ale niestety spóźnia się. Czuję pod sobą materac.

- Nic Ci nie jest?

Chłopak ma przerażoną minę. Podaje mi rękę.

- Muszę prędzej wyjść zza tego drzewa! Przepraszam. - Na jego twarzy maluje się współczucie i strach.

- Nic się nie stało. - Uśmiecham się do niego. - Dobrze, że jest tutaj materac.

Zaczynamy się śmiać. W sumie spodziewałam się bliskiego spotkania z ziemią.. Szkoda, że materac nie jest miększy. Chyba będę miała kilka siniaków.

- Czyli powtarzamy scenę?

- Na to wygląda.

I znów to samo. Stoję pod drzewem. Byle tym razem Pablo mnie złapał. Ten materac nie należy do bardzo miękkich. Odchodzę od drzewa. Tracę równowagę. Jestem przygotowana na niemiłe spotkanie z materacem. Jednak ktoś mnie łapie. Odwracam głowę w kierunku Pabla. Klęczy on na jednym kolanie. Pomaga mi wstać.

- Dobrze się czujesz? - Pyta z troską w głosie.

- Tak. - Najłatwiejsza część mojej kwestii już za mną.

- Na pewno? Jeśli chcesz to pójdę z tobą do szpitala. To niedaleko. - Pokazuje w kierunku domniemanego szpitala. Po jego wymowie od razu można rozpoznać rodowitego Hiszpana.

- Jesteś Hiszpanem? - Pytam go.

O nie za chwilę ten moment.

- Tak.

- Ja wróciłam wczoraj z Madrytu.

Szkoda, że to nie jest prawdą. Chciałabym kiedyś opuścić Argentynę i pojechać do Europy. Oczywiście nie na stałe. Argentyna zawsze będzie bliska mojemu sercu.

- Podobał Ci się?

- Jest piękny. - Wyznaję.

- Tak jak ty. - Czuję się nieswojo. Czy teraz miałam coś powiedzieć? Chyba nie.. - Yyy... Słuchaj, mogę Cię gdzieś odprowadzić? Wyglądasz na zagubioną. - Dodaje. A jak mam niby wyglądać?!

- Aaa... Zapomnij.

Mam zamiar odejść. Jednak nie mogę.

- O tobie? To nie możliwe.

- Muszę już iść.

Zaczynam odchodzić. Po kilku krokach odwracam się do niego, jednak nie przestaję iść.

- Yyy... Ale... Na pewno nic Ci nie jest? - Woła za mną - Nie odchodź! Jestem Tomas a ty? - Odwracam się do niego i macham na pożegnanie.

- I cięcie! - Woła reżyser. - Mała przerwa i powtarzamy!

Uff. Przerwa jest najlepszym co mnie spotkać mogło. Muszę ochłonąć. Z autobusu zabieram moją torebkę. W drzwiach spotykam Pablo.

- Czy w ramach przeprosin dasz zaprosić się do pobliskiej kawiarenki? - Pyta.

- Za co chcesz mnie przepraszać?

Nic nie rozumiem. Jeszcze nie zdążyłam uporządkować myśli.

- Za to, że Cię nie złapałem. Z tego co wiem to ten materac jest twardy. Na pewno się poobijałaś.

- Nic mi nie jest. Ale z zaproszenia z chęcią skorzystam. - Uśmiecham się do niego. - A jak daleko jest do tej kawiarenki?

- Z trzy minuty. Pozwolisz? - Podaje mi dłoń.

- No dobrze. - Chwytam go i ruszamy.

Rzeczywiście kawiarenka nie jest aż tak daleko. Zajęliśmy z Pablem stolik przy oknie i zamówiliśmy kawę i ciastko. Nie mam pojęcia o czym Pablo ma zamiar ze mną gadać. Wolę być cicho. Niech on zacznie rozmowę. Ja nie jestem w tym dobra, chociaż mama ma zupełnie inne zdanie na ten temat.

- Bardzo Cię przepraszam za tą sytuację na planie.

- Na prawdę. Nie ma o czym gadać. Byłam nastawiona na spotkanie z nim. Ale dobrze, że za drugim razem zdążyłeś na czas. - Uśmiecham się do niego.

- Tak na prawdę to nawet bez tego wypadku zaprosiłbym cię na kawę. Mam pewną sprawę.

- Zamieniam się w słuch.

Jestem ciekawa o co mu chodzi. Byle mi znów nie proponował wybierania mi ubrań. Jeszcze nie jestem na to gotowa.

- Mam prośbę. Nie wyśmiej mnie.

- Nie martw się. Nie zacznę się śmiać. - Zapewniam go.

- A więc jest jedna dziewczyna... Bardzo ją lubię... No i... - Już wiem o co mu chodzi. - Od pewnego czasu zaczęła mi się podobać. - Wyrzucił wreszcie z siebie.

- Więc jak mam Ci pomóc? - Przed moimi oczami maluje się obraz Lodo. Pasowaliby do siebie. Chociaż...

- Czy mogłabyś się dowiedzieć co ona o mnie sądzi?

- No nie wiem. Nie chcę być szpiegiem.

Zaczynam go wkręcać. Przecież jest on moim przyjacielem! Jak miałabym mu nie pomóc?!

- Jaki tam szpieg. Po prostu... No... W sumie to szpieg. Masz rację. Nie potrzebnie zawracam Ci głowę. Przecież ty też masz swoje własne problemy.

Robi minę skaranego szczeniaka. Zaczynam się śmiać. On mnie tak łatwo stąd nie puści. Chyba lepiej będzie jak się szybko zgodzę.

- Człowieku! Ja przecież Cię wkręcam! Jak mogłabym nie pomóc mojemu przyjacielowi?! Tylko jedna sprawa: Która to?

- Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. Ok? - Potakuję - No więc jest to... No więc jest to Mechi.

Czy on na pewno powiedział Mechi?! Nie wierzę! Jak to możliwe? Jak ja mogłam niczego nie zauważyć?

- Eee... Na prawdę?

To jedyne co mogę teraz powiedzieć. Moja przyjaciółka i on? Oni nie pasują do siebie... Ale czy na pewno?

- Jak ja mogłam nie skojarzyć faktów? - Mówię na głos.

Przecież ona na sesji była smutna! Bo widziała jak przyszłam z Pablem! Tini! Naucz się w końcu wiązać fakty i otwórz oczy! I w dodatku to po sesji mojej i Pabla. Ona była po prostu zazdrosna.

- To aż tak widać? - Pyta wystraszony Pablo.

- Nie, nie widać. - Uspokajam go. - Ja myślałam, że coś czujesz do Lodo.

Jak mogłam być taka ślepa? Nigdy sobie tego nie wybaczę.

- Dziękuję za kawę i za to, że uświadomiłeś mi coś bardzo ważnego.

Przytulam go i wychodzę z kawiarni. Idę w stronę ekipy. Wyjmuję z torebki komórkę i piszę do Mechi:

"Jak ja mogłam być taka ślepa?! Dlaczego nie zauważyłam, że podoba Ci się Pablo? Musimy pogadać."

Wyślij. Nie! Stop! Anuluję wysyłanie. Nie mogę jej tego wysłać. Lepiej jak pogadam z nią w cztery oczy. Takich rzeczy nie załatwia się przez telefon.

Kręcenie dalszych scen zajmuje nam dwie godziny. Gdy reżyser oznajmia, że koniec pracy na dziś od razu dzwonię do Mechi.

- Mechi musimy się spotkać.

- No dobrze. Tylko gdzie? I co to za nagląca sprawa?

- Jeśli to nie problem to mogę do ciebie przyjść.

Dziś postanowiłam wrócić na noc do domu. Miała przyjechać w odwiedziny babcia. Nie mogłam od tak zrezygnować z jej wizyty. Muszę jej tyle opowiedzieć! Ale najpierw Mechi.

- Może lepiej jeśli ja przyjadę do ciebie? Co ty na to?

- Ok, idę właśnie z planu i będę za jakieś 20 minut w domu.

- Dobrze to ja do godziny będę u Ciebie.

W drodze do domu wstępuję do sklepu. Trzeba się przygotować. Kupuję jakiś sok i ciasteczka. W domu nie mamy takich smakołyków. W kilka minut potrafię z bratem opróżnić kilka paczek ciasteczek. Nie wspominając już o tacie.

W moim pokoju panuje względny porządek. Wystarczy tylko sprzątnąć ubrania, pościelić łóżko i jest w miarę ładnie. Idę do kuchni. Zastaję tam Franka przeglądającego zawartość lodówki. Nie ma to jak brat o wilczym apetycie. A właściwie to w wieku dorastania. On potrafi pochłonąć przerażające ilości jedzenia.

- Mam nadzieję, że moje ciastka są nienaruszone. - Pokazuję wzrokiem na reklamówkę z zakupami.

- To ty masz CIASTKA?! Dziewczyno! Spadłaś mi z nieba!

Chłopak chce przejrzeć zawartość torby, ale ja jestem szybsza. Łapię ją i biegnę do góry.

- Jeśli chcesz to mogę się z tobą podzielić. Tylko najpierw ogarnij się, bo za chwilę przychodzi moja przyjaciółka!

Krzyczę do niego z pokoju. Ja też powinnam się ogarnąć. Przebieram się i czeszę.

- Martina! Ktoś do ciebie! - Krzyczy Franek.

Biegnę do drzwi. Stoi w nich Mechi.

- Cześć! Dobrze, że przyszłaś. - przytulam ją.

- Ja też się cieszę. Prowadź!

Idziemy do mojego pokoju. Jak dobrać słowa, by jej nie wystraszyć? W sumie to ja nie jestem tego w 100% pewna.. To są tylko moje domysły.. Czy robię dobrze?

- Ok. Po co mnie tu sprowadziłaś?

To pytanie musiało prędzej czy później paść.

- Ja dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę z pewnej rzeczy.

Zaczynam. Na końcu lekko załamuje mi się głos. Co dalej?

- Podoba Ci się Pablo? - Pyta.

Zamurowuje mnie. I to dosłownie. Czuję, że zaraz oczy wyjdą mi z orbit. Mi?! Pablo?! Eee.. Nie spodziewałam się tego.

- To raczej ja powinnam zadać to pytanie tobie! Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Po moim pytaniu nastaje cisza. Nie tak to sobie wyobrażałam. Źle zaczęłam. A może dobrze? Czuję się winna

- Przepraszam.

Podchodzę do niej i ją przytulam.

- Nie chciałam by tak wyszło. - Mówię.

Widzę łzy w jej oczach. Chyba nie byłyśmy obie gotowe na tą rozmowę. Mogłam poczekać z tydzień lub dwa.. Może i dłużej. To ona powinna mi się zwierzyć, a nie..

- To nie twoja wina. Powinnam Ci powiedzieć od razu. Ale myślałam, że jednak... Co ja sobie myślałam? Że on Ci się nie spodoba? Że przestanie na mnie patrzeć jak na kumpelę z pracy?

Dziewczyna chce wyjść. Jednak łapię ją za rękę. Za daleko zaszłyśmy z tym tematem i nie możemy go porzucić. Mogłaby ucierpieć przez to nasza rozwijająca się przyjaźń.

- To ja powinnam Ci coś wyznać.

Patrzę w jej zapłakane oczy. Widzę, że jest to dla niej ważne. Ale skąd pomysł, że ja mogłabym być z Pablo?

- To nie tak jak myślisz. - Zaczynam. - Pablo jest moim najlepszym przyjacielem. Dziś zaprosił mnie na kawę. - Chyba nie powinnam tego mówić, ale muszę. Większa rozpacz zapanowała w oczach Mechi. - Ale zrobił to, bo chciał się mnie czegoś poradzić. Podczas rozmowy zorientowałam się. Już wiem dlaczego byłaś taka smutna. I chcę Cię zapewnić, że nie stoję na waszej drodze. Ja przepraszam, jeśli zrobiłam coś co mogłoby Cię urazić to proszę wybacz mi, bo nie wiedziałam.

Widać, że Mechi czuje się nieswojo. Siedzi i nic nie mówi. Powoli dochodzą do niej moje słowa. Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zła.

- Tini to... To nie twoja wina. Ja zachowałam się wobec Ciebie źle. Powinnam od razu Ci powiedzieć to, co mi serce zaczęło szeptać. A szepcze mi dwa imiona twoje i Pabla. Twoje, bo czuję, że zawsze mogę na tobie polegać. Jesteś jak siostra. Nie mogłam wyobrazić sobie lepszej przyjaciółki. - Jej słowa są takie piękne. Chyba zaraz też zacznę płakać. - Ja... Bardzo się cieszę, że to właśnie Ciebie spotkałam w garderobie. Ja bałam się. I to jak! Kiedy dowiedziałam się, że mam dzielić garderobę z aktorką grającą Violettę załamałam się. Przez to moje przywitanie było takie... Oschłe. Jednak teraz jestem najszczęśliwszą osobą, bo znalazłam bratnią duszę.

Poczułam łzy na policzku. Mechi jest kochana. Rzucam się jej na szyję.

- Mechi, nie tylko ty się bałaś. Ale gdy zobaczyłam Cię w drzwiach garderoby strach minął. Mechi jesteś moją najlepszą przyjaciółką. - Szepczę.

Trwamy w uścisku kilka minut. To niesamowite. Znamy się zaledwie kilka dni a mam wrażenie, że świat bez niej nie istnieje.

- Sorry, że przeszkadzam ale ktoś obiecał mi... Oczywiście jeśli się nie mylę CIASTKA. I bardzo bym chciał dostać chociaż jedno. - Przerywa nam mój brat.

- Rzeczywiście. Zapomniałam o tobie. Weź sobie dwa i nie przeszkadzaj nam więcej, bo mamy pewne sprawy do obgadania.

- Spoko, ale czy rodzice wiedzą o tych twoich bazgrołach na ścianie?

- I tak i nie. Leć już!

On czasami nie wie kiedy należy opuścić mój pokój. Zaraz po zamknięciu drzwi zadaję pytanie, które gryzie mnie od środka.

- Od kiedy twoje serce zaczęło szeptać jego imię?

- Chyba szeptało od początku ale uświadomiłam to sobie dopiero gdy zobaczyłam was razem trzymających się za ręce. Poczułam się strasznie. Zaczęłam być zazdrosna. Nie wiem dlaczego.

- A czy chciałabyś być z nim?

Przecież to jest oczywiste ale lepiej się spytać.

- Ja... Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Pierwszy raz czuję coś takiego i jestem przerażona.

Spuszcza wzrok. Wstydzi się ale przecież nie ma czego. Każdy ma uczucia. I każdego to czeka. Nawet mnie.

- A co dzisiaj porabiałaś?

Zmieniam temat. Widać, że jej ulżyło. Zaczyna mi opowiadać z szczegółami co dziś porabiała. Uśmiecham się. Kocham ją słuchać. Gdyby tylko wiedziała, że Pablo czuje podobnie...



No proszę..
Już czwarty rozdział ;3
Myślałam, że nie dam rady i jak zwykle się poddam..
Mam nadzieję, że wam się spodobał :)
Nie wiem czy pisałam to już, ale postanowiłam dodawać rozdziały co poniedziałek.
Są one długie i lubię mieć czas na pisanie i sprawdzanie błędów :)
Piszcie co sądzicie o tym rozdziale :)
Czy tylko ja czuję ten zbliżający się rok szkolny?

21 lipca 2014

Capitulo 3

Ludzie pat­rzą, a nie widzą, roz­ważają, nie myśląc. 
W po­seg­re­gowa­nym życiu nie znaj­dują miej­sca na ba­let 
po­wiet­rznych cząstek w gąszczu ke­raty­nowych wi­ci. 
Cho­wają uszy na sze­rokich przes­trze­niach, 
kulą głowę w swo­je mar­ne ra­miona,
 niez­dolne by objąć to wszys­tko, co mają, 
po­zos­ta­wiają je więc pus­te i narze­kają na włas­ne nieszczęście.



- Mamo, czy podwieziesz mnie dzisiaj na ulicę Gramani? - Pytam.

Jest poniedziałkowy ranek. Od dwóch tygodni moje życie wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś. Weekendy spędzam z rodziną w domu. Natomiast od poniedziałku do piątku mieszkam w cudownym budynku wraz ze wszystkimi innymi aktorami. To jest niezwykłe. Powoli zaczynam przyzwyczajać się do nowego trybu życia. Posiłki jemy wszyscy razem w jadalni. Są pyszne, ale nie ma to jak obiad ugotowany przez moją mamę. 

Dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Spełni się moje marzenie. Będę miała sesję zdjęciową! Na samą myśl o niej przechodzi mnie dreszczyk ekscytacji. Nie mogę się doczekać! Moja rodzina jednak nic o niej nie wie.. Jakby mama się dowiedziała o sesji to byłoby nie za przyjemnie. Od piątkowego popołudnia by mnie do niej przygotowywała, a ja po prostu chcę spędzić weekendy z rodziną. Nie chcę wtedy myśleć o pracy.
- Ale przecież twój plan filmowy jest w zupełnie innym miejscu! - Dziwi się Maria. 

Moja mama właściwie ma na imię Marianna, ale to imię jest zdecydowanie za długie. 

- Wiem, mamo, ale... Dziś mam sesję zdjęciową. - Mówię szybko. 

Oj, chyba zaraz się zacznie kazanie. Powinnam jej powiedzieć wcześniej.. Cóż, to jest moje życie i sama mogę za siebie decydować. 

Sięgam po kanapkę. Ale one są pyszne! Serek do smarowania doskonale komponuje się z pomidorem. I jeszcze moja ulubiona herbata. Połączenie idealne. Muszę mieć dzisiaj dużo energii, bo coś czuję, że będzie to wykańczający dzień.

- Jak to sesja zdjęciowa?! Czemu nie mówiłaś prędzej? 

Co by tu odpowiedzieć?Nie chcę jej sprawić przykrości. Przecież nie powiedziałam nic o sesji, bo chciałam z nią normalnie spędzić te niecałe trzy dni..

- Tak jakoś wyszło. Przepraszam. - Sięgam po ostatnią kanapkę, która znajduje się na stole. - Został jeszcze serek do smarowania?

- Tak, ale kanapek sobie nie zrobisz!

- Dlaczego?! - Wykrzykuję załamana. To przez tą sesję! Lepszej kary wymyślić nie szło!
- Dlatego, że już Ci przygotowałam kanapki na cały dzień. - Uśmiecha się do mnie. 

Mój gniew prysnął. Jak ona mnie dobrze rozumie!Wiadomo, że rozumie, bo przecież jest moją matką. Bez zastanowienia rzucam się mamie na szyję.

- Dziękuję, kocham Cię!

- Wiem o tym.

Ni stąd ni zowąd  zaczynamy się śmiać. Dobrze, że myśli o mnie. Co ja bym bez niej zrobiła? Nagle w mojej głowie pojawia się Viola.. Ona nie ma matki. Nie wie jak to jest.. Ale przecież ona nie jest prawdziwą osobą! Została wymyślona.. Ale na świecie są dzieci, które nie mają matki.. To musi być coś strasznego!

- To, co? Jedziesz czy nie? - Woła z przedpokoju tata. - Dłużej na ciebie nie czekam!

- Już idę! Tylko muszę skoczyć do pokoju po torebkę i już, już... Poczekaj na mnie! 

Wybiegam z kuchni i kieruję się do mojego pokoju. Wpadam do niego i jeszcze szybko przeglądam się w lustrze, biorę przygotowaną wcześniej torebkę i biegnę w stronę czarnego samochodu ojca. Na tylnym siedzeniu widzę mój mały bagaż. Spakowałam do niego ubrania, w których będę chodzić przez najbliższe pięć dni..

- Właśnie miałem odjeżdżać. Dobrze, że postanowiłem dać Ci 10 sekund, bo byś musiała sama skombinować sobie środek transportu. - Udaje poważnego, ale widać, że za chwilę wybuchnie śmiechem.

- Dziękuję, że byłeś taki łaskawy. - Całuję go w policzek - Kierunek Garmani! - Mówię i zaczynam się śmiać. Tata jest zdezorientowany. On również nic nie wie o sesji..

- Dziś ty jesteś szefową.

- Nie ma sprawy 

Teraz również on zaczyna się śmiać. Nie ma to jak dobra atmosfera w drodze do pracy.

Droga zajmie nam trochę czasu. Buenos Aires jest ogromnym miastem! Wspomnienia z piątku wracają. Po dniu nagrywania postanowiłyśmy z Mechi pójść do pobliskiej lodziarni. Dołączyła do nas "szalona czwórka". Długo nie zapomnę tego dnia! Jak wróciłam do domu, mój pokój wydał mi się jakiś taki smutny. Te same meble, tylko czasem zmieniało się miejsce położenia ciuchów, butów. Musiałam w nim coś zmienić! Popatrzyłam na ścianę, przy której stało łóżko. To ona mi tu nie pasowała. Nagle mnie olśniło. Graffiti! Przecież to doda temu miejscu niezwykłości. Wzięłam się do roboty. Zaczęłam szkicować graffiti z garderoby. Pasowałoby tu idealnie! Spać położyłam się około północy.. W sobotę i niedzielę przekonywałam rodziców. Na początku byli przeciwni, ale w przekonywaniu ich pomógł mi Francisco. To dzięki niemu rodzice w końcu się zgodzili. Już nie mogę się doczekać! Mój pokój w końcu nabierze barw.

Podróż dobiegła końca. Jest dopiero 8:30 ale znając moje przyjaciółki już szaleją w środku.

- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś. Do domu wrócę sama. Pa.
Zamykam drzwi samochodu i macham tacie na pożegnanie. Gdy samochód znika mi z oczu odwracam się w kierunku budynku. Dom nie wyróżnia się od pozostałych stojących na ulicy. Jest prosty i mało osób wie, co kryje w środku. Ja dzisiaj się tego dowiem. 

Podchodzę do drzwi wejściowych i dzwonię. Po chwili drzwi otwiera mężczyzna drobnej budowy.

- Dzień dobry! Przyszłam na sesję zdjęciową. Moje nazwisko to Stoessel. - Witam się z nim.

Dopiero teraz zauważyłam listę, którą trzyma. Zapewne ma wypisane wszystkie nasze nazwiska. Kto by je w sumie zapamiętał? Ja nadal się mylę.. Jednak z dnia na dzień mylę się mniej.

- Witam i zapraszam do środka.

Ledwie przekraczam próg budynku. Mechi bez żadnych ceregieli zarzuca ręce na moją szyję. Takiego przywitania się nie spodziewałam. Znamy się tak krótko, a już stałyśmy się przyjaciółkami. Wiem, że mogę z każdym problemem przyjść do niej, bo mnie wysłucha.

- Tini! Wreszcie jesteś! Jestem taka podekscytowana! To twoja pierwsza sesja zdjęciowa!

- Też się cieszę, że Cię widzę! Prowadź i tłumacz, co będziemy robić!

Dziewczyna od razu chwyta mnie za rękę i już mamy iść gdy nagle staje nam na drodze jakaś kobieta.

- Przykro mi bardzo, ale musi panienka iść ze mną.

- Przepraszam, ale kim pani jest? - Pytam. 

Wizja wspólnie spędzonego dnia z Mechi jest bardzo przyjemna. Czekałam na spotkanie z Mechi odkąd się rozstałyśmy pod moim domem. A ta kobieta tak łatwo może wszystko zepsuć! Chciałam opowiedzieć Mechi o zmianach, jakie zamierzam wprowadzić w moim pokoju.

- Jestem tutaj osobą odpowiedzialną za twój wygląd. Więc proszę za mną, dam pannie ubrania, w które ma się panienka przebrać. A potem zabiorę pannę do makijażystek.

Oj coś mi się wydaje, że trudno nam się będzie współpracować. Dlaczego ona zwraca się do mnie "panienka"? Zaczyna mnie to denerwować.

- Dobrze, pani jest tutaj szefową. - To jej się spodobało! Uśmiech wykwitł od razu na jej twarzy. - Czy możemy już iść po moje stroje?

- Oczywiście. Proszę za mną!

Nieznajoma idzie przede mną. Jest szczupła i wysoka. Widać, że dba o swój wygląd. Gdyby tylko zmieniła swoje podejście do mnie. Byłaby idealną stylistką. Na pierwszy rzut oka widać, że zna się na rzeczy. No cóż. Nie zawsze wszystko idzie nam po myśli. 

Weszłyśmy do małego pomieszczenia. Pełno w nim rozmaitych ubrań. W ostatniej chwili powstrzymuję się od westchnięcia. Nigdy jeszcze nie widziałam tak dużej garderoby! Kobieta w międzyczasie zdążyła już podejść do pobliskiego stojaka pełnego spódniczek. 

- Przepraszam, ale czy to są ubrania dla mnie? Są takie... Słodkie, dziewczęce.

- Taki jest właśnie styl Violetty. Jest ona "córeczką tatusia”, więc musi wyglądać uroczo.

No pięknie. Mam nadzieję, że wygląd Violi w serialu zacznie się zmieniać. Wolę ubrania bardziej takie rockowe, z pazurem a to... Nie wiem czy spodoba się widzom... Chociaż z tego co się orientuję serial będzie przeznaczony dla dzieci. Nie można mieć zbyt "wyzywających" stroi..

- Proszę ubierz się w to. - podaje mi białą bluzeczkę i beżową spódniczkę z kokardką. - O! Prawie zapomniałam. Tutaj masz jeszcze medalik. - W ręce trzyma małe zawiniątko - A teraz idź się przebierz, bo wszyscy na ciebie czekają.

Weszłam do przebieralni. Szybko zmieniłam strój. Ze zdziwieniem spoglądam w duże lustro. Właśnie patrzy na mnie obca dziewczyna. Jest smutna i przerażona. Jesteśmy ubrane podobnie. Nie mogę uwierzyć, że to ja. Ta zmiana jest... To, co się dzieje przyszło za szybko. Zdecydowanie za szybko. Biorę głęboki wdech i wychodzę z przebieralni. Staram się uśmiechać, ale nie wychodzi mi to za dobrze.

- Czy coś cię gniecie? Może dać większy rozmiar? - Pyta stylistka.

- Nie, wszystko jest doskonale dobrane. - Odpowiadam i widzę zbliżającego się do nas Pabla.

- Wow jak ty ślicznie wyglądasz - Uśmiecha się do mnie. 

Widać, że chce mnie podnieść na duchu. Dobrze, że przyszedł. Bycie sam na sam ze stylistką wprawia mnie w.. No właśnie. W co? Czuję się dziwnie samotna.

- Dziękuję. - Postanawiam wykonać piruet. Chyba tak zachowałaby się Violetta...
- Uważaj, co nie zniszczysz stroju! - Upomina mnie stylistka. Tym samym psuje mi zabawę i mój dobry humor się ulatnia.

- Gdzie teraz mam iść? - Pytam ostro kobietę. Jak ona mnie wkurza!

- Teraz do makijażystek. Proszę za mną!

- Przykro mi, ale tym razem Tini idzie ze mną. - Zaczyna protestować Pablo. Jeśli przekona tą jędzę to będę mu dozgonnie wdzięczna. - Wiem gdzie znajdują się makijażystki i właśnie idę w tamtym kierunku.

- Nie ma mowy.

- Proszę się zgodzić! - Postanowiłam wesprzeć Pabla.

- Ale... Niech wam będzie. Ten jeden raz! 

Kobieta odwraca się na pięcie i odchodzi z dumnie podniesionym czołem. Skupiła na sobie wzrok kilku osób słuchających naszej rozmowy.

- Dzięki, że mnie wybawiłeś.

- Na mnie zawsze możesz liczyć. Coś mi się wydaje, że Benita nie przypadła Ci do gustu.

- Benita? Skąd znasz jej imię? Mi ani słówkiem o sobie nie pisnęła. 

Ciekawa jestem dlaczego ta kobieta tak się oschle wobec mnie zachowuje. 

- Co o niej wiesz?

- Chyba za długo nie wytrzymasz z nią, nic o niej nie wiedząc. - Ma rację, zżera mnie ciekawość - Benitę spotkałem na castingu. Była razem z córką, która starała się o rolę Violetty. Jej matka była pewna, że Anita nie ma sobie równych i z łatwością dostanie rolę. Niestety myliła się. Wybrali Ciebie. Jednakże Benita postanowiła zgłosić się na stylistę do serialu. Pech chciał że została twoją stylistką.

- To przez to mnie tak nienawidzi.

Wreszcie zrozumiałam. Ona jest wściekła, bo myśli że ukradłam rolę jej córce - współczuję jej. I w pełni ją rozumiem. Zapewne też na jej miejscu byłabym zła, no ale bez przesady.

- Czyli wszystko jasne?

- Jak słońce. To idziemy? 

Mam przeczucie, że jeśli się spóźnię to nie tylko ja będę mieć kłopoty, Benita też.

- Oczywiście. Pani pozwoli? - Wyciągnął do mnie rękę.

- No nie wiem - Zaczynam się śmiać i bez wahania podaję mu dłoń. - Prowadź.

Pablo jest osobą, która sprawia, że zły humor szybko mija. Chyba nie potrafiłabym być na niego zła. Dobrze że mi o tym wszystkim opowiedział. Co ja bym bez niego zrobiła?

W końcu doszliśmy. Szliśmy w ciszy, jednak droga była bardzo krótka. Czekano już na nas. W tym pomieszczeniu znajduje się kilka stanowisk pracy. Są tu też moi znajomi. Całkowicie odmienieni. Jak widać nie tylko mi strój nie przypadł do gustu. Mechi ma błyszczący, obcisły strój. Nie pasuje do niej ale do Ludmi to co innego.

- Dobrze, że już przyszliście. Martwiłam się o was - wyznaje Mechi. 

Ma taką smutną minę. Co się stało? Tak inaczej patrzy na mnie. Muszę się dowiedzieć o co jej chodzi. Miejsce koło niej jest wolne, więc bez zastanowienia siadam obok.

- Czemu jesteś smutna? - Zwracam się do niej.

- Nie jestem smutna. Coś ci się wydaje.

- Nie wydaje mi się bo już dawno byś zaszczyciła mnie kawałem.

- Może i masz rację. Opowiem Ci wszystko kiedy indziej. Okej? - Pyta. Postanawiam ją przytulić. Na smutek to zawsze pomaga. - Idzie twoja makijażystka. Szykuj się na przemianę.

- Już przeszłam przemianę. - Pokazuję mój strój i Mechi zaczyna cicho się śmiać. Ulżyło mi. Lepiej się czuję widząc ją radosną.

- Czy ty jesteś Martina? - Pyta makijażystka.

- Tak to właśnie ja. - Uśmiechnęłam się. 

Nigdy jeszcze nie korzystałam z takich usług. Ale co ma być to będzie. Prędzej czy później i tak mnie to czekało. Muszę się przyzwyczaić.

Najpierw Angie zajęła się moją twarzą. Później przeszła do dłoni. Po nich zajęła się włosami. Efekt jest trudny do opisania. Znów gdy patrzę w lustro widzę Violettę, a nie Martinę. To jest dziwne uczucie. Będzie się powtarzać codziennie do zakończenia zdjęć do serialu.

Violetta jest piękną dziewczyną. Ma rozpuszczone proste włosy, delikatny makijaż, jasno fioletowe paznokcie i bardzo dziewczęcy strój. To co nas łączy to rysy twarzy, wzrost i oczy. No i oczywiście głos.

Mechi chwyta mnie za rękę i prowadzi w najważniejsze miejsce. Plan zdjęciowy. Pełno tu reflektorów. Przed aparatem stoi Lodo i pozuje. Jest taka naturalna. Przyjmuje różne wyrazy twarzy i pozy.

- Dziękuję byłaś świetna. - Zwraca się do niej fotograf. - Czy jest już gotowa Violetta?

- Tak już jestem. - Podchodzę do niego.

- Proszę stań tutaj. Tu masz mikrofon i udawaj, że śpiewasz. Czy to jest twoja pierwsza sesja? - Potakuję w odpowiedzi. - To w takim razie dam Ci radę. Bądź sobą. Nie, przepraszam. Bądź Violettą i nie zwracaj uwagi na aparat. Pokaż emocje. Ten śpiew jest dla ciebie najważniejszy. To on tobą kieruje.

- Dziękuję za rady. - Uśmiecham się do niego. Jest bardzo miły.

Chwytam mikrofon i zaczynam śpiewać. Śpiewam cicho, niesłyszalnie. Zaczynam tańczyć. Tracę rzeczywistość. Najważniejszy jest śpiew. Z transu wyrywa mnie szczęśliwy fotograf.

- Trzymaj tak dalej! Aparat Cię kocha!

Jestem szczęśliwa. Odrywam się od mikrofonu i zaczynam pozować. Teraz nie śpiewam. Nie tańczę. To jest cudowne. Pokazuję grzeczną dziewczynkę. Ukazuję wahanie, strach, szczęście, smutek. Nigdy jeszcze nie pokazałam tylu emocji w tak krótkim czasie. Ktoś podaje mi Pamiętnik. Otwieram go i zaczynam w nim pisać. Przytulam go. Wiem, że to jest atrybut Violetty.

- Dziękuję. Biegnij się przebrać i zapraszam ponownie za 15 minut.

Przed aparatem staje Jorge. Jednak muszę iść znaleźć Benitę. Chciałabym zobaczyć jak on pozuje, ale nie mam czasu. Czuję nagły smutek.. Czy to jest normalne? 

Biegnę szukać stylistki. Znajduję ją przy przebieralni. Trzyma przebranie dla mnie. Tym razem jest to kolorowa spódniczka, biała bluzeczka w innym kroju i białe buty na obcasie.

- Dziękuję Ci. Bez Ciebie bym sobie nie poradziła. Proszę przyprowadź tu kiedyś Anitę bardzo chciałabym ją poznać. 

Widzę zaskoczenie na jej twarzy. Tego się nie spodziewała. Wchodzę do przebieralni i szybko zmieniam strój.

- Czy muszę iść jeszcze do makijażystek? - Pytam z nadzieją, że tak bo moje włosy są w nieładzie a nie chcę zostać odesłana z powrotem.

- Tak, oczywiście. Chodź bo się spóźnimy.

Wizyta w salonie odnowy zajęła może jakieś pięć minut. Angie poprawiła mi włosy i lekko przypudrowała moją twarz.

- Dziękuję. Idę bo się spóźnię. - Mówię i wychodzę z pomieszczenia.

Wolę nie biec. Jeszcze bym się potknęła i wolę nie myśleć co by było dalej. Droga na plan zdjęciowy jest króciutka. Przychodzę przed czasem. Jeszcze pozuje Jorge. Nieźle mu idzie. Przyłączył się do niego Pablo i rzucają sobie na wzajem wyzywające spojrzenia.

- Czy jest już Viola? - Pyta fotograf.

- Tak jestem. Co mam robić?

- Staniesz pomiędzy Leónem i Tomasem. Nie wiesz, którego wybrać. Reszta należy do ciebie.

Że co? Nie spodziewałam się wspólnej sesji. Staję na środku i nie mam pojęcia co robić. Tini musisz dać radę! Pokazuję wahanie. Odwracam się w stronę Jorga i zaczynam się do niego uśmiechać. Pablo chwyta mnie za rękę. Kieruję wzrok na niego. Staram się ale czuję, że mi nie wychodzi. Pokazuję na nich i robię minę z cyklu "co wybrać". Jorge mi niestety nie pomaga. Dobrze, że mam makijaż bo pewnie moja twarz przybrałaby kolor ostrej czerwieni. Próbuję nie myśleć o niczym. Teraz najważniejsza jest sesja.

- Właśnie o coś takiego mi chodziło. Dziękuję. Jorge możesz już odejść. Teraz będzie sesja z Violą i Tomasem. Proszę usiądźcie. Tomi masz tu gitarę. Zacznij grać i śpiewać dla Violi. Ty natomiast siedzisz koło niego i jesteś pewna, że to jest ten jedyny. Zgoda?

Kiwamy głowami i robimy to co karze. Pablo kieruje głowę w moją stronę. Uśmiecha się do mnie. Nie potrafię przestać patrzeć w jego oczy. Są takie szczere... Odpowiadam mu uśmiechem. Zaczyna coś śpiewać nie znam tego ale słowa są takie piękne!

Nie wiem co powiedzieć
Nie pragnę rozmowy
Nie wytłumaczę tego
Jeśli zachowasz moje sekrety
I marzenia to zrozumiesz, że
Jesteś jak piosenka
Która opisuje
Bicie mojego serca
Każdy twój gest
Sprawia, że czuję, że
Jesteśmy razem od zawsze

Przyłapuję się na tym, że mam zamknięte oczy i kiwam głową do rytmu. To jest niesamowite! W jednej chwili wszystkie moje troski uciekły. Została tylko ta piosenka. Pablo przestaje grać. Ponownie zwracam wzrok w jego stronę i szczerze się uśmiecham.

- Dziękuję - Szepczę i przytulam się do niego. Ciekawe czy także to uwiecznił fotograf?

- Tomas możesz już iść. Teraz kolej Leóna. - Jorge zamienił się miejscem z Pablem - Dobrze. León: Ta dziewczyna jest tą, o której zawsze śniłeś. Zrobiłbyś dla niej wszystko. Ty Violu nie jesteś pewna czy chcesz z nim być. Zrozumiałe?

- Tak - Mówimy równocześnie. 

Jorge chwyta mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę. Jak mnie wystraszył! Wpadam mu w ramiona.

- Co ty robisz? - Zaczynam się śmiać.
Chwyta mnie za dłoń i kilka razy okręca jak w tańcu. Staję zdziwiona. Nie tego chciał fotograf. Ale jakoś jeszcze nie narzeka. Jorge zaczął coś nucić. Była to melodia piosenki Pabla. Odwracam się do niego i zaczynam się uśmiechać. On podchodzi do mnie i wyciąga rękę. Waham się.
- Dziękuję za sesję. Violu idź poprawić makijaż i fryzurę bo została jeszcze sesja z przyjaciółkami. Oraz z Ludmiłą.

Biegnę szukać Benity. Może ma dla mnie jakiś inny strój? Czeka na mnie w tym samym miejscu co ostatnio. Ma dla mnie nowe ubranie.

- Dziękuję Ci! Co ja bym bez ciebie zrobiła? 

Staram się być dla niej miła by wiedziała, że ją szanuję.

Przebieram się najszybciej jak umiem. Tym razem Benita wybrała dla mnie prostą błękitną spódniczkę z różową kokardą, biały T-shirt w tęcze i chmurki. Wybiegam z przebieralni i pędzę do makijażystek.

Dziewczyny bardzo się starają. Makijaż się nie zmienił. Tylko lekko go poprawiły. Moja fryzura przeszła natomiast metamorfozę. Rozpuszczone, proste włosy zmieniły się w falowane, spięte w kucyk na bok. Oczywiście przedziałek został.

Gdy skończyły od razu przeszłam na plan. Już na mnie czekano.

- Dobrze, że jesteś. A więc: Ty i Fran jesteście najlepszymi przyjaciółkami. Powierzacie sobie wszystkie sekrety. Jesteście jak siostry. Reszta zależy od was.

Fran zaczyna szeptać do mojego ucha. Ja udaję zaskoczoną tą informacją. Zakrywam usta dłonią. Patrzę na nią i wybuchamy śmiechem. Wpadamy sobie w ramiona. Cały czas mamy wesołe miny. Pozowanie to świetna zabawa! Dołącza do nas Cande. Zaczynamy się wygłupiać. Nie widzimy aparatu. Jesteśmy w własnym świecie.

- Byłyście niesamowite. Bardzo wam dziękuję. Teraz kolej na Ludmi. Pamiętajcie Ludmi i Viola są konkurentkami. Ludmi nie znosi Violi. Resztę same sobie dopowiedzcie.

Mechi podchodzi do mnie. Po jej minie spodziewam się, że mnie udusi. Zaczynam się obawiać. Odwracam się do aparatu. Uśmiecham się. Nie wiem co Mechi wyprawia za moimi plecami. W jej oczach.. Czyżbym widziała złość?

- Dziękuję, mam to co chciałem. Koniec sesji. Wszystkim bardzo dziękuję i mam nadzieję, że będziemy jeszcze razem współpracować.

Bijemy brawo. Chcemy w ten sposób okazać mu wyraz sympatii. Podziękować mu. Dzisiejszy dzień jest najbardziej niesamowitym dniem. Musiałam przełamać samą siebie. Co wbrew pozorom było proste.. A ta sesja z Pablo.. Ta piosenka.. Ciekawe dla kogo ona jest? A Jorge? Był tak pewny swego.. Jeszcze go takiego nigdy nie widziałam. Natomiast Mechi.. Ona coś przede mną ukrywa.

- Mechi, powiesz mi dlaczego byłaś dzisiaj taka smutna? - Pytam.

- Powiem Ci, ale nie dzisiaj. Jestem już zmęczona. Przepraszam. - Przytulam ją, a ona po chwili dodaje - Idę się przebrać i lecę do domu. Pa.

Właśnie. A jak ja się dostanę do domu?


Trzeci rozdział już za nami.
Poprawianie tego tekstu jest bardzo przyjemne.
Dlaczego nie zabrałam się za to wcześniej?
Już prawie środek wakacji.. 
Jak je spędzacie? Ja za niedługo wyjeżdżam do babci. 
Już nie mogę się doczekać ♥
Jest u niej basen i to jaki! W najpłytszym miejscu 120 a w najgłębszym 180 :3
Szkoda tylko, że pływać nie umiem xD
Ech.. Przyznam się wam..
Rozdział ten jest gotowy już od.. Od właściwie początku wakacji :P
Wredna ja xD
Czy pod tym rozdziałem znajdzie się chociaż 5 komentarzy?
One tak motywują do dalszego pisania :)
Pamiętacie co będzie w następnym rozdziale? On już też czeka gotowy ;)