14 lipca 2014

Capitulo 2

"Co ja­kiś czas przychodzą mo­men­ty, 
w których pa­da de­cyz­ja 
- od te­raz żyję chwilą. 
Tyl­ko ta niez­nośna chwi­la 
nig­dy nie chce na­dejść, 
nie ważne jak wycze­kiwa­na, 
nig­dy nie jest tą od­po­wied­nią, 
zaw­sze noc wy­mazu­je pla­ny wieczora."


Doszłyśmy na plan. Droga zajęła nam pięć minut, ale było warto. Aby tu dojść musiałyśmy opuścić budynek, w którym mieści się nasza garderoba. Pierwszy raz jestem na planie serialu. Pełno tu ludzi. Aktorów od zwykłych ludzi mogę rozpoznać po chodzeniu i ćwiczeniu na głos roli. Większość z nich podobierała się w pary i wzajemnie się przepytują. Przypomniały mi się próby do przedstawień szkolnych. Było wtedy podobnie, tylko z tą różnicą, że większość nie przejmowała się tekstem i biegała po korytarzu. No i oczywiście tam był zwykły korytarz a tu.. 

Plan wygląda jak wielka hala. Poprawka. To jest olbrzymia hala. Pełno tu różnych pomieszczeń, które graniczą z sobą ścianami. To jest istny labirynt. I wszędzie jest pełno szyn. Zapewne poruszają się po nich kamery.

- Mechi, chodźmy może do garderoby po scenariusze, bo wolę w pierwszy dzień się nie pomylić w tekście.. Poza tym dużo tu ludzi..

Panuje tu ogromny gwar, którego już po minucie mam dość. Chcę jak najszybciej stąd wyjść. Wolę w spokoju powtórzyć tekst w garderobie.
- Spokojnie, nie denerwuj się, bo od tego prędzej się starzeje! Jeśli będziesz myśleć, że się pomylisz to na sto procent się pomylisz. Ale jeśli chcesz to pójdziemy do garderoby i razem poćwiczymy. - Uśmiechnęła się do mnie. 

Jak to dobrze, że jest przy mnie. Bez niej bym się tu nie odnalazła. Dobrze, że mnie rozumie. No, tak przynajmniej mi się wydaje. Ciekawe, czy z innymi nawiążę tak dobry kontakt? Z dziewczynami zapewne tak. Gorzej jednak z męską częścią zespołu.. Z Pablo raczej nie będę miała problemu - jest otwarty na znajomości. Na Facu i Nicolasie raczej nie zrobiłam zbyt dobrego wrażenia. Pewnie wzięli mnie za wariatkę! A ja taką nie jestem. No dobrze, może trochę tak. A Jorge.. Na samo wspomnienie moje nogi robią się jak z waty. Może się za kumplujemy. Może..
Droga do garderoby zajęła nam mniej czasu niż myślałam. Większość drogi spędziłam na rozmowie z Mechi. Nie wiedziałam, że wzięła udział w castingu z czystej zabawy tak jak ja. Jednak łączy nas więcej niż myślałam. Szkoda tylko, że w najbliższym czasie będziemy zmuszone zachowywać się wobec siebie oschle. To będzie mocno boleć.

W garderobie od razu podchodzę do dużego lustra. Mechi podąża za mną. Na jej twarzy cały czas gości uśmiech. Bierze z pobliskiego stolika swoją torebkę. Czyżby gdzieś wychodziła?

- Gdzie idziesz? - Pytam. 

Nie odwracam jednak wzroku od lustra w którym łatwo mogę obserwować dziewczynę. Mechi lekko się zmieszała na moje pytanie. 

- Za jakieś pięć minut wracam. Muszę się przewietrzyć. 

Mówi i szybkim krokiem dochodzi do drzwi. Nim zdążam cokolwiek powiedzieć już jej nie ma.  Jej zachowanie mnie dziwi. Przecież przed chwilą byłyśmy na dworze.. Dziwne. Spytam ją o to później. 

Sięgam do mojej podręcznej torebki. Wyciągam z niej pokaźny plik kartek. Mój scenariusz. W domu zdążyłam pozaznaczać sobie zielonym markerem imię granej przeze mnie postaci. Otwieram scenariusz na pierwszej stronie, zamykam oczy i staram się z pamięci powiedzieć moją kwestię.Tylko jak brzmiało pierwsze słowo? Ech.. Zawsze mam z tym problem. Zrezygnowana otwieram oczy i spoglądam na tekst.

- Do tej pory żyłam na walizkach. Nie chodzę do szkoły. Mam guwernantkę. To właśnie ja. Nie, żartowałam. Do wczoraj mieszkałam w Madrycie a dzisiaj wracam z tatą do Buenos Aires. Kto wie gdzie będę za kilka miesięcy? Mój tata dużo podróżuje a moja mama... A mojej mamy już z nami nie ma. - Czytam.
- Nawet dobrze czytasz. Teraz tylko spróbuj się tak nie trząść jak galareta i mów to z nutą smutku. Będzie brzmieć bardziej przekonująco. 

Sztywnieję. Powoli odwracam się. Przede mną stoi oparty o futrynę drzwi Jorge. Nie słyszałam kiedy wchodził. Albo nie chciałam słyszeć - przechodzi mi przez myśl.
- Ok... Spróbuję - biorę głęboki wdech. 

Drzwi garderoby nagle się otwierają. Do pomieszczenia wchodzi Mechi. Na jej twarzy widnieje zdziwienie. 

- Jeszcze tu jesteście?! Jorge, prosiłam Cię byś wziął ją do studia. 

- Dawałem jej małe rady dotyczące jej kwestii. Już idziemy, prawda? - Zwraca się do mnie. 

Nic nie mówię. Wkładam scenariusz do torby i wychodzę z chłopakiem z garderoby. Między nami panuje milczenie. Boję się zacząć rozmowę. W sumie jakbym mogła ją zacząć? "Hej! Co u ciebie?" raczej odpada. Przecież prawie się nie znamy!

- Radzę Ci wziąć pod uwagę moje sugestie dotyczące kwestii, bo dziwne by było gdybyś mówiła o śmierci mamy z uśmiechem na twarzy.
- Masz rację. Dobrze, że są tu osoby, które wiedzą, co robią i są chętne do pomocy. - Uśmiecham się do niego a on niespodziewanie zaczyna się śmiać.

- Hm... Czy ja jestem doświadczony? Yyy... Wątpię.

- Przecież grałeś już w tylu serialach i filmach, że musisz wiedzieć, co robić, jak się zachowywać.  

Dodaję ze zdziwieniem. Jak on może tak myśleć? Od kilku lat jest aktorem więc jest już doświadczony w tym fachu.

- Powiem Ci coś. Gdy jestem na przed kamerą to staram się wcielić w moją postać. Staram się myśleć tak jak ona. Zadaję sobie pytanie, „Co mam teraz zrobić? Jak bym się na jego miejscu zachował? Co czuję?" I jakoś samo przychodzi. Staram się być naturalny, bo właśnie tę cechę cenią sobie widzowie.

Słowa Jorge wydają mi się oczywiste, a jednak nie myślałam dotąd tak jak on. Żeby zagrać Violettę jak najlepiej muszę porzucić na planie moje własne życie i oddać się jej całym sercem. Muszę zrozumieć ją, jej sytuację życiową i zachowania. Muszę zdać sobie sprawę, dlaczego ona tak zareagowała, co ją ciągnie do muzyki. Będzie to trudne, bo w przeciwieństwie do niej mam przyjaciół, obojga rodziców.. Coś czuję, że początki będą ciężkie.

- Dziękuję Ci.

Czy ja to naprawdę powiedziałam? Dlaczego ja to zrobiłam? A może jednak tylko mi się zdawało, że to powiedziałam?

- Za co mi dziękujesz?

Kurcze.. Czyli jednak powiedziałam to na głos. Co teraz mam powiedzieć? Chyba najlepiej zdam się na swoje własne serce.

- Za to, że po prostu jesteś i... I uświadomiłeś mi jak bardzo się dotąd myliłam. A tak właściwie to, dokąd idziemy?

Szybka zmiana tematu nigdy nie jest zła. Poza tym znów zapanowałaby niezręczna dla mnie cisza. Ciekawa też jestem dokąd mnie prowadzi. 

- Dziś będziesz się uczyła śpiewu.

- Śpiewu? Przecież każdy umie śpiewać!

- Oj zdziwisz się.

Jednak zapadła cisza. Jego słowa mnie oburzyły. Przecież ja potrafię śpiewać! Inaczej by mnie tu nie wybrali. W większości piosenek będę grała pierwsze skrzypce! A jak się mylę? Co oni powiedzą o moim śpiewie? Może rzeczywiście muszę się podszkolić.. Dwa lata temu uczęszczałam przez pół roku na kurs śpiewu. A śpiewam od.. Od małego w sumie. Moje życie było od zawsze wypełnione muzyką.

- A ty, co dzisiaj robisz? - Pytam jakby od niechcenia. Mam nadzieję, że nie idzie tam gdzie ja. Nie chcę się przed nim skompromitować jeśli by mi poszło nie po myśli.

- Oj muszę Cię zawieść. Idę z tobą, bo wszyscy dziś mamy dzień na "rozśpiewanie". 

Czy on czasem nie czyta mi w myślach? Skąd on wiedział, że nie mam ochoty by szedł ze mną? Zaczynam się już bać. Ale zaraz. 

- To, dlaczego nie szła z nami Mechi? - Pytam oburzona. W jej towarzystwie czułabym się o wiele lepiej.

- Dlatego, że nie mógłbym dojść do słowa. - Ma w sumie rację, ale posyłam mu oburzone spojrzenie, bo to przecież chodzi o moją przyjaciółkę! - Gniewasz się na mnie za to?

- Yhm! I to jak! 

Na widok jego miny zaczynam się śmiać. Jego wyraz twarzy mówi sam za siebie. Jest zdziwiony! 

- Ej! Nie bierz tego na serio. Nie widzisz, że Cię wkręcam?

- To chyba ja Cię wkręcam! Przecież wiem, że żadna dziewczyna nie potrafi się na mnie gniewać!

- Oj nie bądź tego taki pewny!

- Zawsze jestem pewny swego. Za niedługo się sama przekonasz. - Zaczął się śmiać. W miłych nastrojach stajemy przed drzwiami sali nagrań. 

Jorge puścił mnie przodem. Co za dżentelmen! Ciekawe czy wszystkie dziewczyny tak traktuje.

Sala nagrań to niezwykłe miejsce. Jeden pokój podzielony ścianą na dwie części. Część, do której weszliśmy jest wypełniona różnym sprzętem. Wszędzie pełno jest guziczków i jakiś przełączników. Nie jest tu zbyt przytulnie, ale ma to miejsce w sobie coś niezwykłego. Pierwszy raz jestem w takim miejscu. W ścianie dzielącej pokój na dwie części znajduje się duże okno. Za nim widać pomieszczenie oklejone matą wygłuszającą. Na środku stoi kilka krzeseł i mikrofony. Nie brakuje także słuchawek.
- Byłaś już w takim miejscu?

- Nie jeszcze nie. - Odpowiadam szeptem. Czuję pewnego rodzaju lęk i wolę nie mówić za głośno.

- Pamiętam jak pierwszy raz znalazłem się w takiej sali. Byłem tak zdezorientowany jak ty. - Uśmiechnął się do mnie by dodać mi otuchy. Udało mu się. - Jest to za każdym razem niezwykłe przeżycie, nie zapominasz go do końca życia i często przypominasz sobie właśnie ten pierwszy dzień.

- A kto będzie pierwszy śpiewał?

- Coś mi się wydaje, że ty. Jeszcze nie miałaś do czynienia z takim miejscem i chcą Cię sprawdzić. Dlatego proszono Cię tutaj.

- Nie pomogłeś mi. Myślałam, że będę ostatnia. Na pewno nie pierwsza!

Jak ja to przeżyję? Tini uspokój się! Wywalić Cię nie wywalą - mam nadzieję. Głowa do góry. Wszystko będzie dobrze, wszystko, wszystko! Zaraz, jak leciała ta piosenka, którą mam śpiewać? Chyba coś takiego:

Nic nie może zdarzyć się
Uwolnię wszystko, Co czuję wewnątrz mnie
Wszystko, wszystko!
Nic nie może zdarzyć się
Uwolnię wszystko
Co posiadam
Nic nie powstrzyma dziś mnie!

Do środka studia wszedł jakiś mężczyzna. Pierwszy raz widzę go na oczy. Jakoś mi się nie podoba. Może przez to, że jest łysy i ma mnóstwo tatuaży? Nie rozumiem jak można aż tak oszpecić swoje ciało. Jeden mały rozumiem, ale od razu cała ręka? To przesada.
- Witam. Nazywam się Rubén. Będę nagrywał tutaj wasz śpiew.

- Miło nam Cię poznać Rubénie. Czy będziesz także nas uczył śpiewu? - Pytam. Mam nadzieję, że jednak nie doświadczę tego "zaszczytu". 

- Ja będę was uczyć. - Odzywa się w odpowiedzi kobieta, której do tej pory nie zauważyłam. - Nazywam się Susana. Ty zapewne jesteś Martina.

- Tak ma pani rację. - Potwierdzam. 

Susana pojawiła się tu tak niespodziewanie. Jak ona to zrobiła, że moje wprawne oko jej nie zauważyło? A może była tu od samego początku? 

- Proszę mów do mnie Susan. A ciebie chłopcze proszę o opuszczenie studia. - Wygania Jorge.

Wolałabym by jednak został, dziwnie się czuję sama w obcym miejscu. Mimo, że w drodze tutaj miałam zupełne inne zdanie na ten temat.

- Oczywiście. Powodzenia i głowa do góry! -Nie zdążyłam zaprotestować. Drzwi do studia zamknęły się za nim głośno. W moim gardle nagle powstała dziwna kulka. Ciężko mi przełknąć ślinę.

- Proszę wejdź do środka, usiądź na krześle i zaśpiewaj "W moim świecie". Mam nadzieję, że dotarł do ciebie mail z słowami i melodią. - Mówi Susana.
 
- Tak dotarł. Już trochę ćwiczyłam. Spróbuję zaśpiewać.

Idę jak zahipnotyzowana. Nie czuję siebie. Co się ze mną dzieje? Dlaczego tak reaguję na samotność? A może większy jest strach? Tylko przed czym? Ach.. Muszę wziąć się w garść. Przecież tak właśnie od dziś będzie wyglądało moje życie. Nic na to nie poradzę. Zrezygnować nie mogę, bo za daleko już zaszłam. 

- Nie próbuj tylko śpiewaj! Bo z prób nie wyżyjemy. - Dodała śmiejąc się. 

Już ją lubię. Wchodzę do środka drugiego pomieszczenia już bez lęku. Im jednak na mnie zależy. Siadam na zielonym krześle i wkładam słuchawki. Słyszę pytanie Susan. Pyta, czy jestem już gotowa. W odpowiedzi podnoszę kciuk do góry. Po chwili słyszę pierwsze dźwięki piosenki. Muszę oddać się cała tej piosence jakby od niej zależało moje życie. Zaczynam śpiewać.

Wyznam tobie, że
Nie rozumiem, co się dzieje
Jednak wiedz, że
Nigdy nie mam czasu na nic

Ciągle nie zdaję sobie sprawy
Że cały czas rozmyślam
Zmęczyły mnie wątpliwości
Już nie będę czekać

I znowu się budzę
W moim świecie
Nie zatrzymam się
Ani na sekundę,
Moim celem
Dzisiaj właśnie jest

I znowu się budzę
W moim świecie
Nie zatrzymam się
Ani na sekundę,
Moim celem
Dzisiaj właśnie jest

Nic nie może zdarzyć się
Uwolnię
Wszystko, co czuję wewnątrz mnie
Wszytko Wszystko!
Nic nie może zdarzyć się
Uwolnię
Wszystko, co posiadam
Nic nie powstrzyma dziś mnie!
- Dobrze, na razie starczy. - Słyszę głos Susan w słuchawkach. Drzwi pomieszczenia otwierają się i do środka wchodzi Susan. - Jak na pierwszy raz to było dobrze. Spróbuj bardziej śpiewać przeponą. Wtedy powietrza starczy Ci na dłużej i głos będzie czystszy.
- Yhm... Postaram się. - Podobne słowa słyszałam już nie raz. Moja nauczycielka śpiewu cały czas mi to powtarzała.
- To może najpierw pierwsza zwrotka, co? Musi wyjść perfecto. Nie popuszczę Ci! Bo wiem, że stać Cię na więcej! 

Zaczęłam się śmiać. Gdy Susan grozi wygląda komicznie. Czy ona zdaje sobie z tego sprawę? Chyba nie, bo obrzuca mnie groźnym spojrzeniem.

Ćwiczyłam tą piosenkę półtorej godziny! Oczywiście były przerwy bym nie zmęczyła głosu. Ale doszłam do tego, co chciała osiągnąć Susan. Gdy skończyłyśmy odetchnęłam z ulgą, bo miałam już dosyć. Jorge miał rację. Śpiewać każdy może, ale nie jest powiedziane, że śpiewa dobrze. 

Otworzyły się drzwi. Do studia wwchodzi  Mechi, a za nią Cande.

- Cześć wołałaś nas? - Pyta Cande.
- Tak. Trzeba was przygotować do pojedynku Camili i Ludmiły. Dwie piosenki łączą się w jedną. To jest dosyć trudne, ale ćwiczenie czyni mistrza.

- Czy mogę zostać? - Pytam Susan. - Chciałabym posłuchać ich piosenki.

- Jeśli chcesz to możesz, ale nie przeszkadzaj.

Mechi przybiera maskę Ludmiły. W sumie to dobrze. Wyjdzie tak naturalnie. Cande też nagle zmieniła swoje zachowanie. Podczas śpiewania są przepełnione gniewem i nawzajem to sobie pokazują. Odbija się to na ich piosence. Widać, że Susan jest z nich zadowolona. Raczej nie będą musiały ćwiczyć tak długo jak ja.
- Wow! To było... Nie wiem jak to określić, ale śpiewajcie tak cały czas to prędzej wyjdziecie. - Promienieje Susan. 

Po torturach, jakie ze mną przeszła dobrze, że może sobie odpocząć słuchając tej niezwykłej piosenki.



I drugi już rozdział.. Pamiętacie co będzie w następnym?
Ach.. Gdy tak czytam te "bazgrołki" to się zastanawiam skąd ja brałam te pomysły..
No oczywiście w tym rozdziale sporo pozmieniałam - np. czasy się nie zgadzały.
Raz pisałam w teraźniejszym, raz w przeszłym..
Było to bez rąk i nóg jak to moja babcia ujęła.
Co u was słychać?

8 komentarzy:

  1. Super! Czytałam 1 rozdział i naprawdę byłam pod wrażeniem ;D Bardzo się wciągnęłam. Oby tak dalej :) Czekam na kolejne rozdziały, a jak przestaniesz pisać to Cię zabiję ;p Pozderki. Darya:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale szantaż xD
      Spokojnie, mam już 13 a właściwie 14 rozdziałów ;3
      Tylko muszę je troszkę poprawić ;)
      Zaglądaj tu częściej :D

      Usuń
  2. aaa no taki skromny szantażyk ;p Co jakiś czas sprawdzam czy jest nowy rozdział ;) To super, czyli pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać ;d Darya.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, rozdział genialny, a ja ci powiem, że pamiętam jak go pierwszy raz czytałam ;)
    Szczerze, to chciałabym iść na taki plan i tak pośpiewać i wgl, nie? xD Poza tym zawsze zazdrościłam Camili i Ludmile - tudzież Candelarii i Mechi - tej piosenki, kiedyś próbowałam ją zaśpiewać z koleżanką... no, nie wyszło nam to tak dobrze jak im :D
    Czekam na kolejny rozdział, kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana <333
      Mi się teraz nudzi.. Lecę do Ciebie - mam spore zaległości i nie mogę sobie przebaczyć, tego, że tak rzadko u ciebie bywam :c
      Może kiedyś razem pośpiewamy? xD

      Usuń
  4. czekam na zabicie ;c
    nie wiem czemu ale nie obserwowałam bloga i nie pokazywały mi się posty, a skapnęłam się dopiero dzisiaj ;c
    tak jak poprzedni jest cudowny ♥
    ja tak mniej więcej pamiętam co było w następnym, więc idę czytać, a jak nie przeczytam dzisiaj wszystkich to zrobię to jutro albo w środę ♥
    mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie za bardzo ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej ty mnie powinnaś zabić xD
      Dzięki za skomentowanie :)

      Usuń

Napisanie komentarza zajmuje chwilkę. A każdy z nich sprawia mi ogromną radość.