25 sierpnia 2014

Capitulo 10


Mroczne dni minęły. Czasem chcą wrócić, ale im na to nie pozwalam. Gdy czuję, że są blisko, sięgam po podarowany mi pamiętnik i piszę. Piszę to co czuję, to co się wydarzyło. Czasem po prostu rysuję. Oczywiście nie potrafię przy tym wysiedzieć w ciszy, więc nucę sobie pod nosem nowe piosenki. Zawsze tak mam. Gdy się smucę i mam doła to staję przed lustrem i śpiewam. Gdy przepełnia mnie szczęście to co robię? Śpiewam. Wszystkie emocje wiążę z muzyką. Muzyka to moje życie. Nie wyobrażam sobie przyszłości bez niej. Mam kilku ulubionych piosenkarzy i piosenkarek. Marzę by się z nimi spotkać, by być na ich koncercie. Oczyma wyobraźni wyobrażam sobie siebie za kilka lat na scenie w powalających wszystkich na kolana strojach.

Dziś jadę do pobliskiego teatru. Nie będę oglądać przypadkowej sztuki. Nawet żadnej dziś nie wystawiają. Reżyser zarezerwował tego dnia teatr tylko dla nas. Mamy kręcić w nim kilka scen. Znam to miejsce. Nieraz oglądałam sztuki teatralne typu Kopciuszek, Królewna Śnieżka. Dziś to ja mam stanąć na scenie. Mam stanąć i zaśpiewać kilka piosenek. Gdyby to było takie proste. Nie jestem przyzwyczajona do występów tego typu. Na scenie stałam tylko raz. "Śpiewałam" wtedy piosenkę dla jakiś dzieci. Zrobiłam to z obowiązku. Miałam podpisany kontrakt z producentem. Gdyby nie to to występ by się nie odbył. Albo nie odbyłby się pod takimi warunkami. Zostałam zmuszona do playbacku. Nie mogłam powiedzieć "nie". Miałabym prawne kłopoty. A raczej nie ja tylko moi rodzice. Ja jeszcze jestem za młoda na podejmowanie własnych decyzji.

- I czym znów się stresujesz? - Wyrywa mnie z rozmyślań mama.

- Ja? Niczym. Wszystko okej. - Odpowiadam.

- Gdyby tak było gadałabyś jak najęta i już dobre 15 minut temu byś nie miała niczego na talerzu. - Momentalnie spoglądam na talerz. Nietknięte kanapki, stygnąca herbata. 

- A co słychać na planie? - Zmienia temat. 

- Dobrze. - Moja mama jest jak przyjaciółka. Mówię jej wszystko. Czasem mnie to przeraża.

- A Pablo i Mechi? Dalej są parą? I jaki jest ten Włoch? Nic mi o nim nie mówisz! - Dopytuje się. W myślach się uśmiecham. Wiedziałam, że za długo nie wytrzyma tej niewiedzy o nowym chłopaku z planu.

- Zwolnij mamo! Nie nadążam! - Zaczynamy się śmiać. - A więc.. Tak nadal są parą. Myślę, że to coś poważnego. Mechi bez niego przestaje tak lśnić. Jest przygaszona. Odkąd Pablo zdecydował, że wyjeżdża jest bardzo nieswoja. 

- Co? Wyjeżdża? Gdzie? Dlaczego? - Widzę smutek w jej oczach. Bardzo go polubiła.

- Tak. Postanowił odlecieć z naszego gniazdka i zacząć solową karierę. Przez niego mamy zmieniony scenariusz. Z tego co wiem to jedzie do Włoch, ale nie jest jeszcze pewny czy na sto procent tam.

- Ah.. Szkoda. A teraz gadaj, bo nie wytrzymam. Włoch. Wszystkie szczegóły. - Dojadam pierwszą kanapkę. Mama się niecierpliwi.

- Ma własny styl. Grzywkę zaczesuje do góry i szczerze powiedziawszy to chyba więcej czasu spędza na układaniu jej niż niejedna dziewczyna. Lubi nosić kolorowe ubrania. A zresztą co ja Ci będę go opisywać. Mam jego zdjęcia na telefonie. - Sięgam po telefon i szukam zdjęć. - Oto on. 

- U.. Przystojniak z niego. A jak mu idzie nauka hiszpańskiego?

- Hah.. Całkiem dobrze. Coraz częściej dołącza się do naszych rozmów. Mówi poprawniej niż jak tu przyjechał. Bardzo go wszyscy polubiliśmy. Aktorem też jest niezłym. A jak śpiewa..

- No jak?! - Mama ma wypieki na twarzy. Kocha ze mną rozmawiać i zawsze wszystko chce wiedzieć.

- Cudnie. Dziwię się, że nie wygrał tego konkursu. On ma talent!

- Miło mi się tu z tobą rozmawia, ale obowiązki wzywają. Rozlega się głos dzwonka do drzwi. - Jedz szybko a ja biegnę otworzyć. - Mama wybiega z kuchni a ja szybko zjadam śniadanie.

- Hola! Jeszcze nie zjadłaś? - Wita mnie z uśmiechem Mechi. - Nic nie mów i się pośpiesz. - Szybko wstaję od stołu. Przy okazji wywracam koszyk z owocami.

- Przepraszam! Poczekaj minutkę, dobrze? - Nie czekam na odpowiedź przyjaciółki tylko biegnę do pokoju. 

Dziś mam porządek. Kilka dni temu była Wigilia i Boże Narodzenie. Miałam tylko pięć dni wolnego, ale to zawsze coś. Wyciągam z szafy torebkę. Na moje szczęście już wczoraj ją spakowałam. Zabieram też z szafy pierwsze lepsze ubrania. Szybko się przebieram, czeszę i biegnę z powrotem do kuchni.

Przy stole siedzi Mechi, moja mama i jakiś chłopak. Pierwszy raz widzę go na oczy, chociaż.. Nie! To nie może być prawda!

- Fran! Nie poznałam Cię! Czy ty byłeś u fryzjera? To do Ciebie nie podobne.. I czysta koszula.. - Z niedowierzaniem patrzę na brata. W środku jednak śmieję się na głos. Jak ja mogłam go nie poznać?! Własnego brata, z którym dzielę moje życie od czternastu lat?

- Przecież ja zawsze mam czyste koszule. Co ty ode mnie chcesz? - Robi niewinną minę. Mechi i mama są zmieszane, lecz widzę delikatny uśmiech na wargach przyjaciółki.

- Oj.. Chyba wam przeszkodziłam. - Fran momentalnie potwierdza skinieniem głowy i po chwili wydaje z siebie syk bólu. Schyla się i masuje sobie łydkę.

- Nie! No coś ty! Dobrze, że tak szybko się uwinęłaś. Lecimy? - Potakuję. - Dziękuję za wszystko. Do widzenia!

Wychodzimy z domu. Nurtuje mnie pytanie, ale boję się zadać je przyjaciółce. O czym oni rozmawiali? Musiało to być dosyć ważne skoro Fran oberwał.. Może nawet lepiej, że nie wiem. Podchodzimy do samochodu. Siadam z tyłu.

- Hej! Przepraszam, że tak długo czekaliście. - W samochodzie są już Facu, Pablo i Alba. Chłopcy siedzą z przodu a my we trójkę na tylnych siedzeniach.

Podczas drogi dużo gadamy. We mnie kłębią się pytania i lęki. Pytania dotyczą przede wszystkim dzisiejszej sytuacji, natomiast lęki występu, przyszłości, mojej kariery. Staram się o tym nie myśleć, lecz za każdym razem jak spoglądam na Mechi na usta cisną mi się słowa: Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?! Nie mówię ich jednak. Zostawiam dla siebie. Temat rozmów przechodzi na dzisiejszą wizytę w teatrze.

- Ach.. Tam jest pięknie! I ta atmosfera.. Jak się tam występuje to.. to jest niezwykłe po prostu. - Rozmarza się Alba.

- Występowałaś tam? - Zagaduje Pablo.

- Nie.. Ale Cande mi opowiadała. Kilka razy już stała na tamtej scenie. - Uśmiecha się do nas. - Widziałyście kostiumy? Są.. Nie wiem jak to ująć.

- Jakie, jakie?! - Mechi teraz przypomina mi zachowaniem małą dziewczynkę. Nie widziałam jej aż tak podekscytowanej.

- Też chciałabym wiedzieć. - Spoglądam na Hiszpankę. Skąd ona wie jakie będziemy mieć ubrania?

- A więc.. Wyglądają jak wyciągnięte z bajki. - Przed oczami pojawia mi się postać księżniczki w długiej, balowej sukni. - Mogą także przypominać stroje z filmów science-fiction. - Nie wiem czemu przyszedł mi na myśl ufoludek. - Są w złotym kolorze i bardzo się błyszczą. - Ufoludek w złotej sukni balowej. Wybucham śmiechem. - Tini co Ci się stało?

- Przepraszam! Nie potrafię sobie tego wyobrazić. - Ich miny świadczą o tym, że nie rozumieją o co mi chodzi. Może i dobrze?

- Jesteśmy na miejscu. - Oznajmia Facu. Wychodzimy z auta i stajemy przed gmachem teatru.

- Gotowa? - Pyta mnie Mechi.

- Na co? - Coś mi to przypomina..

- Na podbicie świata ze mną u boku! - I już wiem co. Nasze pierwsze spotkanie.

- Z tobą zawsze! - Chwytamy się wszyscy za ręce i wbiegamy do budynku.

- Chwileczkę! To nie cyrk i też nie boisko! Tu się nie wbiega od tak! - Zatrzymuje nas ochroniarz. Chyba jest ochroniarzem, choć mogę się mylić. - Dziś teatr jest nieczynny. Proszę stąd wyjść.

- Zaraz, zaraz. Wiemy, że jest nieczynny, ale my jesteśmy obsadą serialu, który tu dziś będzie nagrywany. Proszę nas przepuścić. - Wypowiada się Pablo.

- Wasze legitymacje. - Wyciągamy z kieszeni bądź torebek dokumenty. - Zgadza się. Przepraszam za pomyłkę. - Wchodzimy do środka. Kierujemy się w stronę sceny.

- O! Już jesteście! - Odwracam się w kierunku wołających nas osób. Lodo i Cande biegną w naszą stronę. Są już gotowe do kręcenia scen. Mają na sobie niezwykłe kreacje. I są one o wiele lepsze od ufoludka w złotej sukni balowej.

- Czy tylko ja jestem przerażony? - Spoglądam na Facu. O co mu chodzi? Przecież dziewczyny wyglądają cudownie!

- Wow! Nie wiem co powiedzieć. Te stroje.. Wyglądacie ślicznie! - Zwracam się do dziewczyn. - Nie słuchajcie go. Nie wie co mówi. - Wskazuję na chłopaka.

- Ja doskonale wiem co mówię. Skoro one mają takie kostiumy to.. To ja się boję co mnie czeka! Przecież ja tam z wami stoję! - Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że ma rację. Wątpię jednak by musiał ubierać sukienkę.

- Twój kostium jest w miarę normalny.. - Zaczyna Lodo.

- W miarę?! - Nie daje jej dokończyć.

- Za to twój Tini! Będziemy wyglądać jakbyśmy przyleciały z jednej planety! - Emocjonuje się Cande.

- Muszę sama się przekonać.

Wychodzę z pomieszczenia i kieruję się na zaplecze. Muszę znaleźć Benitę. To ona od początku zajmuje się moim wyglądem. Początki miałyśmy szczególnie trudne. Jej córka brała udział w castingu na główną bohaterkę. Benita miała mi za złe, że to mnie wybrali, a nie jej córeczkę. Teraz już jest dobrze. Nawet mnie polubiła. Przynajmniej tak mi się wydaje. Kobietę znajduję w garderobie. Poprawia coś przy kostiumach.

- Już jestem. Przepraszam, że tak późno.

- Nic się nie stało złotko. Czyżby ci kilka kilogramów po świętach przybyło? - Żartuje sobie.

- Ah! Aż tak to widać?! - Zaczynamy się śmiać. - Pilnowałam się. Jadłam stosunkowo mało. Słowo daję!

- To za te słowo Cię trzymam. - Puszcza do mnie oko. - To jest twój strój. - Podaje mi złocisto-srebrne ubranie. Zabieram je i szybko się przebieram. 

- Pomożesz mi? Nie umiem zapiąć zamka. - Proszę Benitę. 

- Hah.. Przecież pytałam się Ciebie czy przez święta przybrałaś. - Puszcza do mnie oko i zapina kreację. - Proszę bardzo.

- Dziękuję. - Podchodzę do lustra. Sukienka jest piękna, ale ja bym takiej nigdy nie ubrała. Za bardzo rzuca się w oczy, chociaż ja lubię wyróżniać się w tłumie. Między innymi dlatego moja ulubiona szminka jest w różowym kolorze.

- I co o niej myślisz? - Staje za mną kobieta.

- Jest.. Jest piękna. - Nie wiem co innego mogłabym odpowiedzieć.

- Już na ciebie czekają. Będziesz mieć taki ładny wzorek na policzkach. - Pokazuje na drzwi. Kieruję się w tamtą stronę. Przed lustrem już siedzi Facu. Gdy mnie zauważa robi się czerwony.

- Tylko nic nie mów! - Ostrzega mnie. 

Chyba nie jest zadowolony ze swojego kostiumu. Nie wygląda wcale źle. Biała marynarka ze złotymi guzikami, pozłacane, ciemne spodnie, złoty pasek ... Nie wygląda wcale dziwnie. Nie odzywam się do niego tylko pośpiesznie siadam obok.

Podchodzi do mnie makijażystka i zaczyna mi rozczesywać włosy. Rozglądam się po pomieszczeniu. Jest to trudne, bo nie mogę ruszać głową. Na moje szczęście widzę wszystko, bo całą ścianę zajmuje lustro. Przede mną stoi złocista ozdoba do włosów. Obok mnóstwo pędzelków i wszelakich innych rzeczy związanych z makijażem. Stylistka spina moje włosy w kok i przymocowuje ozdobę. Teraz przychodzi czas na makijaż. Ciągle nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś coś mi robi przy twarzy. Chce mi się śmiać, lecz się powstrzymuję. Do pomieszczenia wchodzi mężczyzna. Niesie z sobą pudełeczko. Otwiera je i stawia przede mną. Są w im malutkie złote kwadraciki. Delikatnie bierze jeden i przykleja czymś do mojego policzka. Po kilku minutach na obu mam piękne wzory.

- Dziękuję za wszystko. - Mówię i wychodzę. Prawie zderzam się z Clarą. 

- O! Co to za kostium! 

- Piękny, prawda? - obracam się. 

- Czasem cieszę się, że gram rolę twojej cioci. - Zaczynamy się śmiać. Podziwiam ją. Ja nie dałabym sobie rady z jej rolą. Ona odgrywa ją idealnie. - Dobra, leć już, bo słyszałam, że Cię szukają. - Robię wielkie oczy i zrywam się do biegu. Mijam po drodze kilku zdziwionych ludzi. Otwieram drzwi do sali i słyszę:

- Gdzie ona znów się podziewa? Idźcie ją szukać! - rozkazuje reżyser.

- Już jestem! - Wołam i zbiegam po schodach w kierunku sceny.

- Następnym razem masz być na czas. - Grozi mi.

- Przepraszam. - Kieruję się w stronę przyjaciół. 

- Nie przepraszaj. Jesteś pięć minut przed czasem.. Jego coś dziś po prostu odgryzło. - szepcze mi do ucha Lodo.

- Miałaś na myśli ugryzło. - Wybucha śmiechem Facu. Szybko jednak poważnieje pod groźnym wzrokiem reżysera.

- Proszę stańcie na scenie. Mam nadzieję, że znacie choreografię. - Posyła mi niedowierzające spojrzenie. Przecież znam choreografię! Reżysera na prawdę dziś coś ugryzło. Po prostu gorszy dzień.. Trzeba być dziś bardziej ostrożnym, by nie zaleźć mu za skórę.

Robimy tak jak każe. Mam trudne zadanie. Muszę tańczyć i śpiewać. W ogóle to taniec jest dosyć trudny. Ruchy jakie wykonuję są... Takie kanciaste. Trochę przypominają poruszanie się robota. 

Stoję na środku sceny. Reflektor jest skierowany prosto na mnie. Przybieram pierwszą pozę: głowa zwrócona w prawo, ręce lekko podniesione do góry i zgięte, prawa noga lekko zgięta. Po chwili z głośników zaczyna wydobywać się muzyka. Powoli odwracam głowę i spuszczam prawą rękę. Zaczyna się przedstawienie. Staram się jak najlepiej odwzorować taniec przedstawiony przez choreografkę. Jest to trudne. Uczyliśmy się dosyć długo tych wszystkich kroków. Za mną słyszę śpiewających przyjaciół. Reflektor cały czas mnie śledzi. Powoli przemieszczam się do przodu. Moje ruchy w żadnym przypadku nie są zgrabne. I o to chodzi. Robię obrót. Prawie się przewracam. Robię duże oczy z przerażenia. Jeszcze bym pogniotła tą sukienkę. Na scenę tanecznym krokiem wbiega kolejna tancerka. W dłoniach trzyma złoty materiał. Biegnie przede mną i nieruchomieje z brzegu sceny. Widzę ją kontem oka. Z lewej strony wybiega druga tancerka podobna strojem do pierwszej. Przebiega przede mną i wycofuje się tak, że bez problemu wraca za mną na swoje miejsce. Ja nieustannie tańczę i śpiewam. Tancerki zaczynają płynnie poruszać się wokół mnie. Pojawiają się następne. Staram się nie zwracać na nie uwagi. Moje ruchy stają się płynniejsze, spokojniejsze, lżejsze. Obracając się widzę stojących za kotarami Jorge i Pablo. Uśmiechają się. Mam ochotę odwzajemnić uśmiech, ale przypominając sobie, że jestem obserwowana przez reżysera, odrzucam pomysł. Na scenie jest nas już ośmiu. Siedem dziewczyn i jeden przerażony Facundo. Powoli zostaję sama na środku sceny. Od czasu do czasu przebiega przede mną lub za mną tancerka z materiałem. Nagle podbiegają do mnie tancerki i zaczynają blisko mnie wymachiwać materiałami. Czuję na sobie lekkie dotknięcia płócien. Dwie dziewczyny stojące najbliżej mnie wysoko w górę podnoszą materiał i wycofują się. Po kolei inne podążają ich śladem. Idę naprzód. Przede mną jakby otwierała się brama z materiału. Dziewczyny, które jako pierwsze się wycofały przechodzą na przód i powtarzają podniesienie materiału. To będzie cudownie wyglądać na nagraniu. Pochylam się do tyłu i robię szybkie kroki, jakbym za chwilę miała się przewrócić. Drobnymi kroczkami powracam na środek sceny. Tancerki stoją jak zaczarowane. Tylko czasem wykonują delikatne ruchy rękami. Przechodzę koło nich. Staję w prawym rogu sceny i zaczynam tańczyć. Na twarzy czuję światło reflektora. Przechodzę na drugą stronę. Moje gesty przypominają wyżalanie się. Wyrażają lekką złość, żal, smutek. Wracam na środek sceny. Muzyka zwalnia. Staję nieruchomo. Prawą rękę kładę na przeponie i wyśpiewuję ostatnie wersy piosenki. Delikatnie zmieniam pozycję na tą, którą rozpoczęłam piosenkę. Na scenie stoję tylko ja. Słyszę oklaski. Po chwili chwiejnym krokiem schodzę ze sceny. Podbiegają do mnie Jorge i Pablo. Po kolei mnie przytulają i gratulują udanego występu. 

- Jak wyszło? - Pytam reżysera. 

- Musimy to powtórzyć. - Widzę zrezygnowanie w jego oczach. - Musimy to powtórzyć z publicznością na widowni. - Oddycham z ulgą. Udało się! Chwytam butelkę wody i siadam w pierwszym rzędzie. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam tak suchego gardła. Jestem zmęczona, ale zadowolona. 

Całość powtarzamy jeszcze trzy razy. Jestem już zmęczona i nie mam ochoty na dalsze zdjęcia. Jest dziesiąta czyli mam jeszcze cztery godziny harówy na planie. Mam nadzieję, że nie będę musiała tańczyć, bo się przewrócę i już nie wstanę. W łazience zmywam z twarzy cały makijaż i rozpuszczam włosy. Nie jest to proste. We włosach mam pełno wsuwek, a przyklejone do policzków kwadraciki nie chcą odpaść. W lustrze widzę jak do pomieszczenia wchodzi Mechi.

- Hej! Masz ochotę mi pomóc? - Pytam z nadzieją w głosie.

- Co ty wyprawiasz?! Wszędzie Cię szukam! - Podchodzi do mnie i podaje mi papierowy ręcznik. - I co zrobiłaś? Wyglądasz koszmarnie.

Ma rację. Zaczerwieniona twarz, skołtunione włosy.. Nie nadaję się do zmywania makijażu. Jeszcze nie mam wprawy.

- To pomożesz mi? - Rzucam jej błagalne spojrzenie.

- Usiądź i się nie ruszaj. Jakby bolało to krzycz. - Rzucam jej się na szyję. 

- Kocham Cię! Co ja bym bez Ciebie zrobiła? - Jestem szczęśliwa. 

Siadam na małym taborecie stojącym w kącie i całkowicie oddaję się w ręce przyjaciółki. Ona delikatnie mokrym ręcznikiem zmywa ze mnie makijaż i namacza kwadraciki. Te po chwili da się już oderwać. Do łazienki nagle wpada rozentuzjazmowana Lodo.

- A co wy tu robicie? - Pyta z uśmiechem na ustach.

- Ratuję jej życie. - Odwzajemnia uśmiech Mechi.

- To ja się zajmę włosami. - Podchodzi do mnie i zaczyna rozplatać skołtunione włosy. Po piętnastu minutach wyglądam już jak człowiek. Dziękuję dziewczynom za pomoc i podążam w kierunku garderoby. Otwieram drzwi i po sekundzie słyszę reprymendę ze strony Benity.

- Gdzie ty się podziewałaś? Nie powinnaś tak nagle znikać! Martwiłam się o Ciebie! Wszyscy się martwiliśmy. - Szybko się poprawia. - Ubieraj się w to. Migiem! - Podaje mi białą bluzeczkę z falbankami, plisowaną spódniczkę w kolorowe kwiaty i beżowe buty na kilkucentymetrowym obcasie. - Tylko poczekaj jeszcze z ubieraniem butów! Muszę Ci dać jeszcze białe podkolanówki, ale gdzieś je zapodziałam. 

Uśmiecham się do niej w odpowiedzi i szybko znikam w przebieralni. Zmienienie ubrania zajmuje mi trzy minuty. Wychodzę z ciasnego pomieszczenia. W prawej ręce trzymam buty a w lewej sukienkę. Zimno kafelek razi moje stopy. Chciałabym się teraz znaleźć poza budynkiem teatru, by poczuć ciepły wiaterek na twarzy i lekko kującą trawę pod stopami. Niestety, na takie przyjemności nie mam szans w ciągu kilku najbliższych godzin. Rozglądam się po pomieszczeniu. Nigdzie nie widzę Benity. Są tylko stojaki ze spódniczkami, bluzkami, sukienkami.. Wszystko jest w jasnych, pastelowych kolorach. Zupełne przeciwieństwo mojej szafy.

- Benita? - Wołam, lecz nie słyszę odpowiedzi. Moją uwagę przyciąga kartonowe pudło. Podchodzę do niego ciekawa zawartości. W środku leżą pozwijane parami skarpetki i podkolanówki. Wyjmuję białe skarpetki i szybko je zakładam. Spoglądam też na wyświetlacz mojej komórki. Za dziesięć minut mam być zameldowana u reżysera. O nie! Spóźnię się! Szybko wkładam buty i pędzę do makijażystów. W biegu otwieram drzwi i szybko siadam przed lustrem. Na twarzach obecnych maluje się zaskoczenie. 

- Za chwilę mam być u reżysera. Proszę, pośpieszcie się. - Błagam. Jedna z dziewczyn zaczyna się śmiać, lecz spełnia moją prośbę. Nakłada mi delikatny makijaż i szybko zabiera się za czesanie włosów. Inna wyciąga z szufladki lokówkę. Po kilku minutach jestem już z przyjaciółmi obok sceny. Moje włosy są rozpuszczone, na końcach lekko pokręcone. 

- Tym razem jesteś na czas. - Zwraca się do mnie reżyser. - Dobrze, możemy zaczynać. Wiecie co robić? - Potwierdzam lekkim skinieniem głowy. Idę za kurtynę. Czeka tam już na mnie Clara. 

- Stań przede mną i odwróć się do mnie tyłem. - Daje mi instrukcję. Robię jak mówi.

- Akcja! - Słyszę głos reżysera. Clara zasłania mi oczy dłonią, drugą kładzie mi na plecach i delikatnie prowadzi do przodu. Zaczyna się gra.

- Angie, ile jeszcze? - Mówię znudzonym głosem. 

- Spokojnie, nie bądź taka niecierpliwa, już prawie. - Słyszę, że się uśmiecha, lecz nie mogę tego sprawdzić.

- Nie rozumiem dlaczego jesteś taka tajemnicza. - Z chęcią pozbyłabym się dłoni Clary z moich oczu.

- Podglądasz? - Pyta słodkim głosikiem.

- Nie. - Stanowczo odpieram.

- Nie? - Zatrzymujemy się.

- Nie. 

- No i bardzo dobrze. Już możesz patrzeć. - Zabiera dłoń i odsłania mi widok. 

Stoimy na środku sceny. Czerwone siedzenia są puste. Nie widziałam jeszcze tego pomieszczenia z tej strony, mimo, że już tu w tym miejscu stałam, ale wtedy reflektor świecił mi prosto w oczy więc dostrzeżenie czegokolwiek było trudne. Czuję, że moje serce coraz szybciej bije. Clara stoi tuż obok. Swoją rękę trzyma na moim ramieniu. Razem podziwiamy ten widok.

- To jest to magiczne miejsce. - Zwraca się do mnie. Nawet nie spoglądam na nią. - Tu zdarzają się najbardziej wyjątkowe rzeczy. - Odwracam się w jej stronę. - Jeśli czujesz, że to jest twoje miejsce na ziemi - Robi króciutką pauzę. - to będziesz wiedziała co powinnaś zrobić. Hm? - Powoli staje przede mną. Na jej twarzy widnieje szczery uśmiech. - I? Co czujesz? - Pyta słodkim głosem.

- Dlaczego mi to robisz, Angie? - Pytam z wyrzutem. - Dobrze wiesz co się wydarzyło. Nie wierzę, że na to nie wpadłaś. Dlaczego mnie tak męczysz? - Mam ochotę rzucić jej się na szyję, ale nie mogę. Co innego mam napisane w scenariuszu. 

- Przepraszam.. Przepraszam. - Clarze, znaczy Angie rzednie mina. - Nie pomyślałam, że.. - Nie daję jej dokończyć.

- A co myślałaś?! Że mój ojciec odwoła zaręczyny, że pozwoli mi wystąpić w przedstawieniu?! - Złoszczę się. - Jak to sobie wyobrażasz?! - Naskakuję na nią. 

- Dobra. Dobra, masz rację! - Bezradnie wzrusza ramionami. - Faktycznie. Tym razem Ci się nie udało, ale musisz myśleć o swojej przyszłości. Rozejrzyj się tylko. - Spogląda do góry i rozciąga ręce. - Nie czujesz tego? - Pyta mnie. Na jej twarzy znów pojawia się uśmiech. - Nie czujesz czegoś niezwykłego? Nie czujesz się jakoś inaczej?

- Myślisz, że.. - Jednak nie daje mi dokończyć.

- Nie. Przecież jesteś taka ambitna, musisz w końcu wziąć za siebie odpowiedzialność, musisz.. - Mówi to z taką szczerością. - Poświęcić temu całą, całą energię jaką w sobie masz i nie możesz się bać swoich marzeń. - Tłumaczy mi.

- Nie. Nie, Angie. - Odpieram. - Nie rozumiesz. Dla ciebie wszystko jest takie proste. Kiedy nie masz już siły, kiedy masz kompletnie dość to idziesz dalej i dlatego się wyprowadziłaś. Nie masz nic do stracenia. - Wraz z moimi słowami jej nastrój się pogarsza. Nie chcę tego mówić, ale muszę.  - Nie liczysz się z niczym i z nikim.

- Naprawdę myślisz, że nie liczę się z Tobą? - Zadaje mi pytanie. Wypowiadam słowa, z którymi się w ogóle nie zgadzam.

- Nie powinnam była w ogóle do ciebie przychodzić. - Mój głos drży. Posyłam Clarze ostatnie spojrzenie i zbiegam ze sceny. Podchodzę do krzesła na którym zostawiłam moje rzeczy. Z torebki wyciągam chusteczkę. Szybko wycieram łzy, które nie wiedząc czemu znalazły się na moich policzkach. 

- I cięcie! - Woła reżyser. - Było nieźle, ale wiecie, że ma być perfekcyjnie.

- Czy mogę prosić o małą przerwę? - Pytam. - Muszę iść do łazienki. - Nie czekając na odpowiedź, wychodzę z pomieszczenia. Zabieram ze sobą torebkę. Kieruję się w stronę łazienki. Pośpiesznie otwieram drzwi i staję przed lustrem. W moich oczach nadal kłębią się łzy. Na policzkach widnieją ciemne ślady rozmazanego tuszu do rzęs. 

Zimną wodą chłodzę twarz i przy okazji pozbywam się brudu. Mam dość. Jestem zmęczona. Opieram czoło o zimną taflę lustra. Nagle czuję, że ktoś delikatnie kładzie na moim ramieniu dłoń. Odrywam się od lustra. Powoli się odwracam i widzę przed sobą Jorge. W jego oczach dostrzegam zrozumienie. Czuję, że kolejna łza spływa mi po policzku. Podnoszę rękę by ją wytrzeć, lecz to on ociera mój policzek. Staram się do niego uśmiechnąć, ale wychodzi mi tylko lekki grymas. 

- Co się stało? - Pyta. Mówi cicho i kojąco. 

Nie wiem co odpowiedzieć, że nie radzę sobie z emocjami? Chłopak ułatwia mi zadanie, bo delikatnie przyciąga mnie do siebie i po chwili moja głowa przytula się do jego klatki piersiowej. Czuję się lepiej. 

- Dziękuję. - Szepczę i spoglądam w twarz chłopaka. Widnieje na niej zrozumienie. 

- Szybko popraw makijaż. Poczekam tu na ciebie. Wszyscy się zdziwili, że tak odeszłaś. - Uśmiecha się do mnie. Odsuwam się od niego i szybko robię co mi każe. Po chwili wychodzimy z pomieszczenia. Moja twarz nie zdradza już co się stało. 

- Proszę, nie mów nikomu, dobrze? - Chwytam Jorge za rękę i spoglądam na niego błagalnie. 

- Nie martw się, ale co im powiesz? - Nie mam pojęcia. Muszę coś wymyślić.

- Powiem im, że.. Że źle się poczułam. - Wymyślam na szybko.

- Proszę Cię, naucz się nad tym panować, dobrze? - Potakuję.

W milczeniu idziemy do sali. Wzrok mam cały czas skierowany na ziemię. Jest mi wstyd. Po prostu wstyd. To był kolejny napad. Kolejny raz dałam się ponieść emocjom. Drugi raz na oczach Jorge. Od teraz będzie mnie mieć za wariatkę. Za wariatkę, której odbiło jak nikomu innemu. Za osobę, która nie radzi sobie z aktorstwem.

Dochodzimy do celu. Nikt się o nic nie pyta. Zaczynamy znów nagrywać tę scenę. Staram się wypaść jak najlepiej. I chyba nawet mi to wychodzi. Reżyser jest zadowolony. Inni z resztą też. Tylko ja mam dość. Mam dosyć tego, że nie radzę sobie z samą sobą.

Nadszedł czas na kolejną scenę. Ma być ona tą najważniejszą w całym serialu. Stoję na środku sceny. Światła są wyłączone lecz widzę ciemne kontury postaci siedzących na widowni. Jest ona wypełniona po brzegi przez kamerzystów, scenarzystów, aktorów.. Są wśród nich Clara i Diego czyli moja serialowa rodzina. Gdzieś tam siedzi też Benita, która znów znalazła dla mnie niezwykłe ubranie. Mam na sobie białą bluzeczkę z ciemnym napisem i z piórkami na ramionach. Do tego ciemna spódniczka ze złotą wstążką i beżowe buty na obcasie. Makijażyści też się postarali. Moją twarz pokrywa delikatny makijaż a włosy mam rozpuszczone i wyprostowane. 

Załączają się reflektory. Wydobywa się z nich zimne, niebieskie światło. Oświetlają dolną część sceny. Do moich uszu dobiegają pierwsze takty piosenki. Lekko wybijam rytm nogą. Prawie niezauważalnie. Zaczyna się pierwszy wers. Wyciągam prawą dłoń przed siebie i cały czas śpiewając, patrzę się prosto w obiektyw kamery, która znajduje się naprzeciw mnie. Wczuwam się całą sobą w tekst. Przy trzecim wersie odwracam głowę w prawo. Widzę czwórkę moich przyjaciół podążających w moim kierunku. Po chwili po mojej prawej stronie staje ubrany na żółto Samuel, obok niego staje Cande ubrana w różową sukienkę. Natomiast po mojej lewej staje Artur w zielonym stroju. Po jego lewej w fioletowej charakteryzacji znajduje się Alba. Na ich twarzach goszczą uśmiechy. Przy czwartym wersie pojawia się piątka kolejnych osób. Obok Cande staje ubrany na czarno Rodi. Towarzyszy mu Nicolas. Do Alby dołącza Lodo w niebieskiej sukience, Facu w odcieniach czerwieni i Mechi. Moja przyjaciółka ma śliczną różową sukienkę. Bardzo do niej pasuje. 
Zbliża się piąty wers. Słyszę z mojej lewej strony Jorge. Odwracam głowę w jego stronę. Patrzymy sobie prosto w oczy. Przy szóstym wersie wchodzi z prawej Pablo. Także jemu posyłam spojrzenie, lecz chłopak patrzy przed siebie. Odwracam od niego wzrok. Teraz jest mój wers. Śpiewam najlepiej jak potrafię. Słyszę, że Mechi dołącza do mojego głosu. Spoglądam w jej kierunku. Posyła mi spojrzenie diwy, którą gra. Teraz już śpiewamy wszyscy. No prawie. Artur tylko nuci. Każdy z nas jednak delikatnie podryguje. Ruchy naszych ciał są stonowane, spokojne. 

Wszyscy prócz mnie mają stroje jednolitego koloru. To przez przekaz tej piosenki. Mówi ona, że nie ma już żadnych ras i powodów, nie ma osób lepszych i gorszych. Jest tylko miłość i dążenie do bycia osobą lepszą. 

Kończy się refren. Kurtyna za nami opada. Czuję delikatny powiew powietrza. Za nami znajduje się konstrukcja. Na niej stoją już tancerze. Zaczyna się skomplikowana dla obserwatora choreografia. Muzyka przyspiesza.

Chowam dłonie za plecami i wykonuję w miejscu trzy kroki. Po nich staję w rozkroku z wyciągniętą do góry prawą ręką. Wszyscy tańczymy te same kroki z tą różnicą, że osoby, które stały po mojej prawej przesuwają się za moimi plecami w lewo, a ci co byli po mojej lewej w prawo. Trzy razy powtarzam te same kroki. Nadchodzi czas na mój śpiew więc zmienia się choreografia. Znów stoimy w jednym rzędzie z tą różnicą, że po mojej prawej stoi teraz Jorge a po lewej Pablo. Wszyscy wykonujemy żywsze ruchy. Odpowiednie do szybkiej muzyki. W pewnym momencie wyciągamy ręce przed siebie i znów się przemieszczamy w określony wcześniej sposób po scenie. Ja szybko wbiegam w górę konstrukcji. Na wyznaczone słowa skaczę i kreślę rękoma w powietrzu koła. 

Teraz najgorsza część choreografii. Wykonuję trzy kroki do tyłu i chwytam się za plecami za ręce. Znów trzy kroki lecz do przodu i zaczęte od prawej nogi. Stanięcie w rozkroku w wysoko podniesionymi rękoma i złączonymi dłońmi. Wyglądam teraz jak krasnoludek. Całość powtarzam jeszcze jeden raz. Teraz rozkładam ręce w geście podobnym do bezradności. Następnie przyciągam ręce i nogi do siebie tak, że moje ciało tworzy coś na kształt małej literki "t". Szybka zmiana miejsca z osobą stojącą po mojej lewej za pomocą kroku w bok z rozłożonymi szeroko rękoma. Gdy dołączam do lewej nogi prawą przyciągam też ręce do siebie. Teraz złączone ręce w górę i z powrotem w dół. Następnie odpycham je od mojej klatki piersiowej i przyciągam. Nadszedł czas na dziwne drżenie kolanami, którego nie umiałam przyswoić. Tym razem jednak udaje mi się bezbłędnie. Ćwiczenie czyni mistrza jak to mawiają. Znów staję w rozkroku. Mam opuszczone wzdłuż tułowia ręce. Prawą rękę wyciągam w prawą stronę. Teraz dołącza do niej lewa i przenoszę obie na lewo. Dwa razy odpycham i przyciągam ręce do siebie. Przy trzecim odepchnięciu wykonuję krok do przodu. Przy przyciągnięciu cofam się i zarzucam włosami. To jest moja ulubiona część tej choreografii. Wygląda zjawiskowo i kocham czuć wiatr we włosach. Kolejne ruchy są dla mnie skomplikowane. Wykonujemy dziwne ruchy nogami i rękoma. Muszę pamiętać by cały czas śpiewać. 

Znów nadszedł czas na jednego "krasnoludka". W miejscu zaczynam wykonywać dowolne, żywe ruchy. Moi przyjaciele wbiegają na konstrukcję. Ja niestety muszę ją opuścić. W radosnych podskokach zbiegam w dół. Powtarzamy znów całą choreografię od krasnoludków. Widownia podrywa się z miejsca. Kątem oka dostrzegam grupkę ludzi pod sceną. Wśród nich stoi Diego Ramos - ojciec Violetty. Kończy się moja choreografia więc tanecznymi krokami zbliżam się do krawędzi sceny. Jacyś mężczyźni pomagają mi zejść. Staję oko w oko z mężczyzną, który w serialu gra mojego ojca. Rzucam mu się na szyję. Nasz uścisk nie trwa długo. Na pożegnanie całuje mnie w czoło. Znów wchodzę na scenę i dołączam do przyjaciół. Staję pomiędzy Jorge i Pablo, lecz delikatnie się wycofuję tak, by byli przede mną. Na ostatni takt piosenki nasze prawe ręce wystrzelają w górę. Dokładnie nade mną znajduje się jedna z kamer. Po chwili podnoszę na nią wzrok. Ze szczerym uśmiechem puszczam do niej oko. W około słyszę oklaski osób z widowni. Chyba wyszło dobrze.

- Cięcie! - Dobiega nas okrzyk reżysera. 

- Wow, to było.. - Zaczyna Mechi.

- Fascynujące! - Kończy za dziewczynę Facu.

- Czy możemy liczyć na krótką przerwę? - Pyta Jorge. Wszyscy w ciszy oczekujemy werdyktu reżysera.

- Możecie, ale musimy nagrać to jeszcze raz. Lub dwa. Zależy jak się postaracie. Tym razem jednak kamery będą w innych miejscach. Zgoda?

- Zgoda. - Odkrzykujemy wszyscy i zaczynamy przedstawienie od nowa. 

Te same ruchy, te same słowa, te same osoby. Tylko zmienione położenie kamer. Także kilka błędów, ale po to nagrywamy kilka razy. 

No i kolejna scena z inną już piosenką. Na scenę wbiegają Lodo z Cande oraz tancerki. Zaczyna się show w którym uczestniczę tylko w małej części. Mamy te same stylizacje co wcześniej. Z zapartym tchem patrzę zza sceny na taniec dziewczyn. Ich ruchy są niesamowite, synchroniczne. Widzę, że świetnie się bawią. Nie mogę się doczekać momentu w którym wbiegnę na scenę. W pewnym momencie Lodo mnie "zauważa" i wysyła dyskretnie po mnie Cande. Dziewczyna podbiega do mnie i wyciąga na scenę. Zaczynam od razu śpiewać. Wpadam w ramiona Lodo i zaczynamy razem zabawę. Każda z nas staje w innym miejscu sceny. W serialu trzy przyjaciółki poza nim w sumie też. Wspólny taniec i śpiew sprawia nam mnóstwo radości. Bo jak tu się nie cieszyć kiedy robi się to co się kocha z naprawdę sympatycznymi ludźmi?

Kończy się muzyka i z nią przestaję być Violettą. Reżyser nie może wyjść z podziwu. Ja w sumie również. To będzie bardzo dobry materiał do odcinka. Przez dzisiejszy dzień pokochałam światła reflektorów, widok publiczności, śpiewanie dla kogoś poza mną. Jednak dzisiejszy dzień nadal trwa. Szybko zmieniam strój na błękitną bluzeczkę i beżową spódniczkę we wzorki. Makijażystki poprawiają makijaż lecz włosy pozostają bez zmiany - ciągle rozpuszczone. Pozostali także zmienili stroje. 

Na scenie stoją już moi przyjaciele. Zaczyna się kolejna scena. Tańczę z Pablo. Bardzo mi się to podoba. Muzyka oczywiście jest na żywo - puszczana z głośników. Grupka moich przyjaciół jednak śpiewa i pogrywa coś na instrumentach. Ja jednak tym razem nie śpiewam. Pozostaje mi tylko taniec z chłopakiem. W pewnym momencie Pablo podnosi mnie wysoko i okręca. Choreografia jest bardzo żywa. Coraz bardziej mi się podoba, jednak piosenka jest krótsza niż pozostałe. Szybko kończymy.

- Dobrze, a teraz nie ruszajcie się z miejsca. Tini zejdź ze sceny i usiądź w jednym z rzędów. Mechi, zajmij miejsce Tini. - Posłusznie robimy to co nam każe. - Martina, możesz zacząć bić brawo. Akcja.

Kamera mnie obserwuje. Siedzę na widowni i ze powstrzymywanym smutkiem biję brawo. Nie mam pojęcia w jakim odcinku to będzie wykorzystane. Byle tylko zrobić jak najmniej powtórzeń, bo na dzień dzisiejszy mam już dosyć.

17 komentarzy:

  1. Śiwetnyy ! ♥ Nie mogę doczekać się jutrzejszego ♥ !

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział , mam nadzieję , że w następnym będzie więcej jortini :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie Jortini i znów opisy i ... Dobra nie piszę xD
      Tylko moja Olcia zna połowę xD
      Dzięki za komentarz ♥

      Usuń
    2. Hah, tylko ja znam połowę :D
      Nie uchylę nawet rąbka tajemnicy xD

      Usuń
  3. Świetny rozdział. Wogóle świetna jest cała historia. Czytam to od niedawna ale bardzo mnie to wciągnęło. choć czytając pierwszy rozdział myślałam że to będzie nudne lecz postanowiłam dać Ci szansę i jestem mega zaskoczona. Masz fantastyczne pomysły. Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały. Powodzenia. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :D w następnym będzie się działo
    Czekam z niecierpliwością. ;*
    Kocham cie, Patka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu.. Będzie się działo, nawet nie wiesz jak bardzo...
      Dobra.. Wiesz, ale dopisałam co nieco..
      Dziękuję ♥
      Też cię kocham ♥

      Usuń
  5. Rozdział nieziemski.. z resztą jak wszystkie♥
    Mam nadzieję że w następnym pojawi się więcej Jortini ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisałam komentarz, ale mi się usunął -.-

    Patka, no rozdział był cudowny, dobrze o tym wiesz ;) Myślałam, ze czytanie od nowa tego samego bedzie nudne, ale się widocznie pomyliłam :D
    Czekam na kolejny rozdział, kocham <333

    PS. Uwielbiam to zdjęcie Cande i Lodoo <333

    OdpowiedzUsuń
  7. ten rozdział jest taki ahjgahgfdagjdsa ♥♥
    idę czytać next ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♥
      Domyślam się, że ahjgahgfdagjdsa ♥♥ jest spowodowane tańcem Pablo z Tini?

      Usuń

Napisanie komentarza zajmuje chwilkę. A każdy z nich sprawia mi ogromną radość.